Ze wszystkimi po kolei Algrim się przywitał. W tej chwili nie było sensu przedstawiać się prawdziwym imieniem, z resztą. Norgul pewnie sam się domyśli, że sprawa jest głębsza, jeżeli jest uczonym, wszak krasnolud nie zwykł "wstydzić się" swojego imienia. - Wiecie zapewne chłopaki co się dzieje teraz tutaj w okolicy. Mobilizacja wojsk, zaciąg, pospolite ruszenie i te sprawy. Ale jest też dużo band skurwiałych bistmenów, którzy atakują imperialne zaplecze, a co za tym idzie osłabiają główną armię, która ma zatrzymać pochód zawszonych kutafonów z Pustkowi. Postanowiliśmy nie czekać z kolegami i zająć się tym co jest na miejscu. O ile sami w małej drużynie spokojnie wykańczamy pomniejsze rajdy, to uznaliśmy, że czas wziąć się za grubszą zwierzynę... taką naprawdę problematyczną, bo ścierwo pomniejsze mnoży się szybko, a to trzeba jak z zielonymi... upierdolić łeb, a potem rozjechać spanikowaną hordę lub się wycofać jak za dużo i w pułapkę wpędzić.
Algrim zrobił tutaj taktowną pauzę, aby dać nowym znajomkom czas do przetrawienia informacji. - Razem z moim kumplem Blachą podjechaliśmy do miasta zasięgnąć języka i sprawdzić, czy nie znajdą się śmiałkowie, którzy z nami wytropią wodza zwierzoludzi zwanego Rogatym Katem i pomogą w upierdoleniu jego kutasiarski łeb zanim wyrządzi jeszcze więcej szkód.
Spodziewając się jednak, że ludzie zareagują jakimś zmieszaniem czy czymś, Algrim nachylił się i spojrzał srogo.
- Każdego kto pójdzie z nami czeka sowita nagroda. I bez pierdolenia żadnego. To wielkie wyzwanie, a my z kumplami jesteśmy gotowi w razie potrzeby oddać żywot, aby bestię zajebać. Z resztą... gdyby to było takie proste to bym się za to nie brał.
Ostatnio edytowane przez Stalowy : 13-02-2017 o 22:41.
|