Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2017, 08:06   #103
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Barb, opędziwszy się od Dana, szybko, bez zbędnego delektowania się posiłkiem zjadła jajecznicę i odsunąwszy od siebie talerz, postanowiła tym razem nie odpuszczać:
- Kto to Piseria? Co to znaczy, że obudzony? Kto to Karys? A co z naszą główną misją, żeby NIE zostać wilkiem? Jaki to ma na to wpływ? To takie potrzebne? Nie da się ominąć? Musimy to włączyć w nasz rozkład jazdy? Dlaczego komuś zależy na tym, żeby nam się udało? Ma w tym jakiś cel? - Wystrzeliwała z siebie pytania, łapiąc powietrze szybkimi wdechami, jakby nie chciała o czymkolwiek zapomnieć. Nela uśmiechnęła się tylko pod nosem. Właściwie była zadowolona, każde z pytań które zadała Barb jej też chodziło po głowie.
- I komu zależy na tym, by nam się nie udało? - Jack dorzucił kolejne ważne (według niego) pytanie. - O, jeszcze jedno... Czy mówi wam może coś imię Rit?
- Moja słodka - odezwał się Dan, spoglądając na Barb z niepokojem. - Właśnie do Piserii zmierzamy, pamiętasz? Zaś do Karys i tak mieliśmy dotrzeć, skoro to przez jej ziemie prowadzi nasza droga. Jesteście pewne, że została w pełni uleczona? - wilkołak odwrócił głowę by spojrzeć na dziewczyny, które zgodnie skinęły głowami.
- Pewnie za dużo wrażeń na raz - stwierdziły jednocześnie.
- Od naszego domu do siedziby Karys jest jakiś dzień, może dwa dni drogi - dodała Nora, odpowiadając na pytanie Jacka.
- Obudzone części są takie jak my - Tora wskazała na siebie i siostrę. - Nieobudzone to po prostu przedmioty znajdujące się w czyimś posiadaniu i niczym nie różniące od zwykłych, niemagicznych rzeczy.
- I nie mamy pojęcia jak chcecie nie zostać wilkami, skoro już nimi jesteście - zakończyły, spoglądając na nich ze zdziwieniem.
- Zależy całkiem sporej liczbie osób - wtrącił się Dan, odpowiadając na kolejne pytania. - Wasz sukces to zwycięstwo Taminy, a ta ma całkiem sporo przeciwników. No i pewnie że nie goło i wesoło - sarknął w kierunku Jacka. - Scar załatwia właśnie wszystko co będzie nam potrzebne więc możecie się uspokoić. Cieszcie się chwilą - dodał, na powrót skupiając pełen głodu wzrok na Barb. I to bynajmniej nie głodu, który jadło byłoby w stanie zaspokoić.
- Podobno możemy się uwolnić od tej magii, co nas ma zmieniać w wilki - odparł Jack, przypominając sobie słowa Scarlet. - Kim jest Rit? - wrócił do kolejnego pytania, na które odpowiedź jeszcze nie padła.
- Tak, Dan, oczywiście, nie jestem w pełni wyleczona - odpowiedziała towarzyszowi Barb, lekko prychając. - Bo ja pamiętam pośród tych wszystkich nowych informacji, przygód i cholernego zabijania, jak nazywa się kraina, do której zmierzamy. - Prychnęła ponownie, jednocześnie mając wrażenie, że dziś naprawdę zamiast okazywać swoją przynależność do psowatych, zachowuje się coraz bardziej jak stary, poirytowany kot.
- Poza tym tak, Noro i Toro - nie mamy planów pozostawać w formie wilczej do końca życia i tak, wiemy, że to ciężko odczarować. Ale nie oznacza to, że się poddamy - dodała, wzruszając ramionami.
- Odnaleźć? Nieobudzone? Jakiego przedmiotu mamy szukać? I właściwie… po co? - zapytała Nela, której jedzenie śniadania szło znacznie wolniej niż jej towarzyszom.
- Osoba - Dan poprawił Barb, nie przestając się w nią wpatrywać.
- Wychodzi na to, że chcecie wrócić do swojego świata - zwróciła im uwagę Tora.
- Excalibur może wam w tym pomóc i najwyraźniej to wy zostaliście wybrani by pomóc nam na nowo się połączyć - dodała Nora.
- Nie wiemy - zakończyły jednocześnie, kierując spojrzenia na Jacka.
- Dowiecie się gdy na niego traficie - tym razem, także jednocześnie, odpowiedziały Neli.
- To jest dość duża kraina - stwierdził Jack, podobnie jak Barb odsuwając pusty talerz. - Możemy stracić pół życia, szukając na ślepo czegoś, czy raczej kogoś, o kim nawet nie wiemy, jak wygląda i gdzie się znajduje.
- Dlaczego naszyjnik wygląda jak naszyjnik, kawałek metalu, a wy - spojrzał na Torę i Norę - zdecydowanie nie wyglądacie jak kawałki miecza? W ogóle nie wyglądacie jak kawałki czegokolwiek - dodał.
- Czy w tym momencie, skoro mamy się cieszyć chwilą, możemy się dowiedzieć więcej o miejscu, gdzie się znajdziemy, tudzież o drodze i ewentualnych przygodach, jakie na nas czekają? - zadał kolejne pytanie.
- Czasu też właśnie mamy niewiele, więc nie chcę siedzieć tu i go marnować, z całym szacunkiem dla naszych gospodyń - czarnowłosa kiwnęła głową ku siostrom. - Dlatego wolałabym ruszać w drogę.
- Czy oni zawsze tyle pytają? - Koniecznie chciała się dowiedzieć Tora, pytanie to kierując do Dana, który tylko skinął głową na potwierdzenie.
- Większości dowiecie się we właściwym momencie - wyjaśniła Nora, wzruszając ramionami.
- Naszyjnik zaś wygląda jak naszyjnik bo jeszcze nie uznała za właściwe się ujawnić - dodała Tora, podobnie jak jej siostra wzruszając ramionami.
- Może chce uniknąć tyrady pytań? - zasugerowały obie, po czym wybuchnęły śmiechem.
- Przyzwyczaicie się - pocieszył je Dan, także szczerząc zęby. - Ta trójka jest niemal tak dociekliwa jak kaci u Vellandrilla.
- Ale nie używamy takich niemiłych środków perswazji - odpalił natychmiast Jack. - Poza tym nie bardzo odpowiada nam rola ślepych wykonawców.
- Przepraszam bardzo, ale ja na szyi noszę jakąś dziewczynę? - zainteresowała się gwałtownie Barbara.
- My też wszystkiego nie wiemy - odparowała Nora, wstając od stołu i zabierając się za zbieranie talerzy i sztućców.
- Ma na imię Isla - Tora poinformowała Barb, także wstając i zajmując się sprzątaniem drugiej strony stołu.
- Ale z pewnością wiecie więcej, niż my - odparł Jack, uśmiechając się równocześnie, bo wyobraził sobie scenę, gdy Barb się budzi z dziewczyną uwieszoną na szyi. Ten sam uśmiech zresztą pojawił się na twarzy Neli.
- Dan - Szarowłosa zwróciła na niego swoje spojrzenie - Czy skoro czekamy na Scar… nie miałbyś ochoty rozpocząć obiecanego nam treningu? - zapytała.
- Może i wiemy - Nora zgodziła się z Jackiem.
- Co nie znaczy, że wszystko od razu powiemy - dodała jej siostra.
- Dopiero nas poskładały do kupy - jęknął Dan, który wyraźnie na trening ochoty nie miał. - Zresztą, z Norą i Torą to tobie trening nie jest potrzebny - dodał, puszczając przy tym konspiracyjne oczko do dwóch dziewczyn, które w odpowiedzi wybuchnęły wesołym śmiechem.
Taaa... z nimi trening nie jest potrzebny, a ty jesteś zajęty Barb, pomyślał Jack i lekko pokręcił głową.
- Ja z kolei chętnie bym się przekonał, jak wyglądają moje zdolności magiczne - powiedział - ale to chyba nie twoja domena, Dan, prawda? Dziewczyny, może wy coś wiecie na ten temat? Szkolenia w dziedzinie magii, znaczy się.
- Szkoda. Akurat trening z Norą i Torą brzmi najbardziej interesująco - mruknęła Nela, z lekkim uśmiechem na ustach. Teraz i ona odsunęła od siebie pusty talerz. - Czyli… mamy czekać i odpoczywać?
- Magia nie jest naszą specjalizacją - przyznały jednocześnie, a następnie przeniosły wzrok na Nelę. Nora uśmiechnęła się pierwsza, w ślad za nią poszła Tora.
- Możemy spróbować - oświadczyły zgodnie, a następnie… zniknęły. Rozpłynęły się w powietrzu jakby ich tam nigdy nie było. Za to na stole przed Nelą, pojawiły się dwa identyczne sztylety.


~ Potrenujmy - usłyszała w głowie ich wesołe głosy.
- To może być nawet ciekawe - stwierdził jednocześnie Dan, odrywając wzrok od Barb i skupiając go na ostrzach.
Jack szeroko otworzył oczy, z pewnym niedowierzaniem spoglądając na sztylety. Przed sekundą dwie pełne wdzięku dziewczyny, a teraz - pełne zabójczego wdzięku
Nela zamrugała kilka razy oczami, nim wypowiedziała pełne zaskoczenia i podziwu:
- ŁAŁ - tym samym chwyciła w dłonie obydwa sztylety na raz.
~ Niesamowite. Słyszę je w swojej głowie. Ciekawe czy one mnie też. Może wystarczy zapytać? Pomyśleć? Halo! Słyszycie mnie? - pomyślała przy tym Szarowłosa.
Najwyraźniej słyszały, bowiem w jej głosie rozległ się nader zgodny duet.
~ Nie musisz tak krzyczeć - usłyszała rozbawione głosy dziewczyn i poczuła jak ich wola nakłada się na jej. Chciały pokazać jej co potrafią, do czego we trójkę były zdolne. Czas zwolnił dla Neli. Dla reszty zaś stała się tylko smugą. Kierowana przez bliźniacze ostrza, wstała i zrobiła krok w kierunku Dan’a. Widziała jak jego mina zaczyna powoli zmieniać się z rozbawionej na zaniepokojoną. Kolejny krok i następny… Jej ciało uległo Norze i Torze, jakby do nich należało. Poruszała się z wdziękiem, jakby tańczyła. Jeszcze jeden krok, wyciągnięcie ręki i czubek ostrza, którym była Tora, dotknął gardła wilkołaka. Drugie ostrze, Nora, ułożyło się czubkiem z boku, między żebrami. Do umysłu Neli napłynęła wiedza. Wystarczyło pchnąć by sięgnąć serca mężczyzny.
~ Najszybsza droga - zaśmiała się Nora.
Czas z powrotem wrócił do swego właściwego biegu. Szarowłosa tkwiła za plecami Dan’a, który nie zdążył się nawet w pełni podnieść. Teraz zamarł, nawet nie oddychał.
- Dajcie mu spokój - odezwał się głos zza ich pleców, na które obecnie nikt uwagi nie zwracał. Gdy zaś zwrócili ujrzeli kolejną dziewczynę, nijak jednak nie podobną do pozostałych.


W tym samym momencie Barb odczuła brak czegoś, co powinno znajdować się między jej piersiami, a który to ciężar zniknął dokładnie w tym samym momencie, w którym rozległ się głos.
Nela rozluźniła dłonie by jak najszybciej upuścić sztylety. Nawet kosztem tego, że te mogłyby nabić kilka siniaków wilkołakowi. Te jednak na powrót przeobraziły się w bliźniaczki.
Szarowłosa była po prostu przestraszona tym co się wydarzyło. Przestraszona i nieco zniesmaczona. Sama z siebie w życiu (zwłaszcza dla żartu czy popisu) nie zaatakowałaby Dana. Zaś utrata kontroli nad własnym ciałem była ostatnim czego by chciała. Oczywiście, mogłoby to być przydatne w ewentualnej walce z krwiożerczym przeciwnikiem. Ale teraz na wskroś przerażało. Zwłaszcza w otoczce tego wszystkiego, co ostatnio działo się wokoło nich.
Zarówno przestraszonym jak i przepraszającym wzrokiem spojrzała na wilkołaka.
Jack dopiero po pewnej chwili odzyskał głos.
- Dzień dobry. Jesteś Isla, prawda? - powiedział. - Nelu, to było fantastyczne. Poruszałaś się jak na przyspieszonym filmie. Niczym bohaterowie z kreskówek. Zrobiłaś to sama z siebie, czy też - ponownie spojrzał na bliźniaczki - one dołożyły swoje trzy grosze?
Barb pobladła, zdziwiona, zaskoczona i może jeszcze lekko przestraszona.
- Oszaleję - powiedziała szeptem, jakby do siebie. Odetchnęła głęboko. - Dobrze, że ja mam tylko rolę wspierającą - stwierdziła odkrywczo.
Nela nie wyglądała na szczególnie zadowoloną ze swoich umiejętności. Z drugiej strony Barb wydawało się, że to właśnie jeden z powodów, dla których to na jej szarowłosą towarzyszkę trafiło. Nie będzie przesadzać z przemocą, będzie używać tych… błogosławieństw w ostateczności i na pewno nie zagubi się w nowych umiejętnościach z rozkoszą.
Tymczasem Szarowłosa przeniosła wzrok na bliźniaczki.
- NIGDY, ale to NIGDY więcej nie przystawiajcie sztyletu do gardła moim przyjaciołom - poprosiła, stanowczym tonem, starając się by wypowiedź brzmiała łagodnie, chociaż wewnętrznie dziewczyna kipiała różnymi emocjami.
Nowa dziewczyna skinęła głową w odpowiedzi na pytanie Jacka.
- Chciały jedynie pokazać ci do czego są zdolne - stanęła też w obronie bliźniaczek, stając obok wciąż wesołych i kompletnie nie przejętych słowami Neli, dziewczyn. - Dan jest także naszym przyjacielem i nigdy nie groziło mu niebezpieczeństwo - dodała, okraszając słowa łagodnym uśmiechem. Następnie przeniosła wzrok na Barb. W jej jednostajnych, granitowych oczach ziała pustka, która jednak nie wydawała się czarnowłosej straszna. Była jakoś dziwnie znajoma i przyjazna, całkiem jak stary, znoszony sweter, który po założeniu przywodzi na myśl dawno minione chwile.
- Nie oszalejesz - pokrzepiła ją. - Szybko do nas przywykniesz. Przywykniecie - dodała, zwracając się także do reszty.
- O ile będziesz kontrolować te skarania zesłane nam przez bogów to nawet się zgodzę - wtrącił Dan, wyraźnie urażony tym, że stał się celem żartu bliźniaczek.
- Mówiąc 'skarania' masz na myśli naszą trójkę, czy też te urocze dziewczyny? - Jack zwrócił się do Dana.
Wilkołak w odpowiedzi tylko skinął głową w stronę dziewczyn, a następnie wstał od stołu, przeciągnął się i ziewnął jakby z tydzień nie spał.
- To wy się tu zabawiajcie, a ja skorzystam z okazji i nadrobię braki w śnie. - Co powiedziawszy rzucił spojrzenie Barb, jakby zastanawiał się czy czasem jej nie zaprosić do łóżka, co było nader widoczne nie tylko dla czarnowłosej, jednak najwyraźniej zrezygnował bo tylko się do niej wyszczerzył.
- Tylko powstrzymaj się przed drażnieniem Oresa - ostrzegły bliźniaczki, poważniejąc.
- Tego starego capa? Gdzież bym śmiał. - Widać było gołym okiem, że Dan ma zamiar zastosować się do ostrzeżenia w sposób dokładnie odwrotny. Z nową energią ruszył w stronę drzwi wyjściowych i nawet zaczął pogwizdywać pod nosem.
- Ores? - zainteresował się Jack. - Kolejna rzecz, o której się dowiemy w swoim czasie?
- Nie rzecz, a osoba - poprawiła go Isla, spoglądając z naganą na wilkołaka. - Ores jest ojcem Dory i do niedawna opiekunem moich sióstr, podobnie jak Dan opiekował się mną dopóki nie natrafiłam na odpowiednie naczynie. - Tu wskazała na Barb.
Nela odsunęła się o kilka kroków gdy Dan wstawał z krzesła i teraz została tam gdzie była, kilka kroków za jego pustym krzesłem. Nic nie mówiła, skrzyżowała tylko dłonie na piersi. Wyglądało na to, że nie ma zamiaru już siadać do stołu, już prędzej udać się do sypialni.
- A teraz kto kim się będzie opiekować - Barb tobą, czy na odwrót? - Jack zadał kolejne pytanie.
 
Kerm jest offline