Plany to mają do siebie, że albo przypominają koronkową robotę, a czasami przypominają szwajcarski ser - są pełne dziur.
Do której kategorii należał pomysł przedstawiony przez Nicole - trudno było ocenić. Los (czy cokolwiek stało za atakiem) nie dał 'zbawcom ludzkości' szans na sprawdzenie jakości tego planu.
Ulewa kul była całkowitą i bardzo nieprzyjemną niespodzianką.
Chcieli zaskoczyć, a zostali zaskoczeni. Jak dzieci.
Czy gdyby zaczęli rozsądnie myśleć i wystawili warty, to cokolwiek by to zmieniło? Czy w nocy, w deszczu, podczas uderzeń błyskawic, mieliby szanse odpowiednio się przygotować? Nie dać się zaskoczyć? Stoner nieco wątpił, co nie znaczyło, ze czuł się usprawiedliwiony.
Na bicie się w piersi i wylewanie łez nad tymi, co zginęli nie było jednak czasu.
Dali plamę na potęgę, a gdyby nie wykorzystany jak laska Gilboa, to pewnie nigdy nie zdołałby się dostać do ghurki. Zapewne musiałby zostać w tej przeklętej szopie i własną piersią osłaniać odwrót kompanów.
Ghurka miała jakieś szanse wyrwać się 'na wolność', chyba że przeciwnicy dysponowali granatami i bronią ciężką. To jednak miała pokazać przyszłość, a teraz... teraz trzeba było myśleć o tym, co się działo dokoła i ratować to, co jeszcze można było uratować.
Ledwo znalazł się na pokładzie ghurki, rzucił karabinek na podłogę i zabrał się za opatrywanie rany. Na szczęście miał dwie sprawne ręce.
- Jedziemy - rzucił, ledwo ostatni z tych, co przeżyli napaść, znaleźli się w pojeździe.
Dzwoniło mu w uszach, ale był pewien, że to minie za jakiś czas. |