Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-02-2017, 22:09   #201
 
cyjanek's Avatar
 
Reputacja: 1 cyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputację
- Nieee!!! - rozpacz w głosie Marka w pełni wyrażała powagę sytuacji. Rzucił się w kierunku przeciwnika i wyciągając jak struna próbował go pochwycić. Ten niepozorny kurdupel okazał się zręczniejszy niż mogło się wydawać. Lekko zabalansował na lewej nodze i nieznacznie obracając w podskoku na prawej wymknął się palcom Marka, które musiały się zadowolić zaledwie muśnięciem materiału nogawki. Zaraz zzerwał się niczym sprężyna, lecz już było po wszystkim. Srebrny materiał pękł wystawiając bezcenną zawartość na ekspozycję światła, powietrza i oczu wszystkich zainteresowanych.
- O balon! - roześmiał się Johnny i nadmuchał ostatnią prezerwatywę Marka, która teraz już rzeczywiście bardziej była balonem. Nikt nawet nie próbował ukrywać rozbawienia niezręczną sytuacją i nawet zawsze poważna Sadi zachichotała. Na twarzy Sylwi jednak było coś innego niż radość. Mark, choć wciąż nie zawsze potrafił odczytać wyraz jej twarzy, to tym razem był w stu procentach pewien co oznacza - “zapomnij”.
Zniechęcony pokręcił głową i potargał palcami włosy chłopaka.
- Ty kretynie, nawet nie wiesz ile narobiłeś mi kłopotu - westchnął, a mały ku zadowoleniu pozostałych nie przestawał bawić się nową zabawką.
Mimo to spróbował wieczorem. Wziął za dobry znak, że do snu jak zawsze wybrała miejsce obok niego, nieco na uboczu od innych. Wspierając się na łokciu nachylił głowę w kierunku Sylwii szukając pocałunku, lecz niechętne usta odwróciły się od niego, a oczy zamknęły udając sen. Tak bardzo nie chciał pozostać z niczym, więc delikatnie dotknął dłonią biodra kobiety. Gdy się nie odsunęła, wsunął pod koc, pomiędzy jej uda. Poczuł jak drgnęły i rozchyliły ustępując pragnieniu. Ponownie przechylił głowę wierząc, że tym razem sięgnie pocałunku, lecz i tym razem niewypowiedziane nie go odepchnęło. Uda, rozchylone by nie ograniczać dłoni, były jedynym na co mógł liczyć tej nocy. Nie wiedząc tak do końca, czy na złość sobie, Sylwii, a może jednak z pragnienia, bez pośpiechu przesuwał palcami, ledwie mocząc opuszki w ciepłej wilgoci aż leciutkie westchnienie niemal bezgłośnie obwieściło zmianę. Spięcie mięśni uniosło biodra do góry a Mark uśmiechnął się w ciemnościach i przycisnął dłoń mocniej.

Sylwia, odwrócona plecami, lekko pochrapywała, a on ocierając końcówkami palców o czubek nosa i usta, chłonął jej wyraźny zapach. Czemu była taka zła na niego? Czy niczym rozkapryszona panna, ze złości że się musi nim dzielić, czy też chodziło o coś innego? Ale o co? Gdy zasnął, pomimo niespokojnych myśli, śnił mu się sen, w którym Sylwia była Sarą, może na odwrót i choć w jednej osobie, to obie były o siebie wściekle zazdrosne. Z ulgą przywitał poranek.

****

Bał się o Chrisa. Choć ten nie uronił łzy podczas amputacji, ani nigdy po niej, to słabł w oczach. Mark robił co mógł, lecz ile by się nie starał, to były tylko pozory. Bez leków, bez antybiotyków przede wszystkim, mogli liczyć tylko na siły natury. Wiedział o tym on i co gorsze jego pacjent, który zdawał się już poddawać. Na szczęście, w tym całym bagnie, pojawiła się iskierka nadziei. Sadi, wciąż małomówna, jakby ośmielona słabością Chrisa zaczęła się na niego otwierać. Gdy tylko mogła przychodziła do niego, a on zaciskał zęby i rzeczowo wyjaśniał zasady funkcjonowania broni. Dziesiątki razy rozkaładali i składali podarowany rewolwer, ćwiczyli prawidłową postawę strzelecką i celne strzelanie. Tylko wtedy, gdy celna kula posłana przez Sadi roztrzaskiwała ledwie widoczną z daleka butelkę, na jego posępnej twarzy pojawiał się uśmiech. Dziewczynka wtedy promieniała dumą i zadowolona kręciła rewolwerem młynka na palcu. Była w tym zaskakująco dobra.

*******

Alabama, Booth, byli coraz bliżej celu misji, ale też i rodzinnego miasta Marka. Nie czuł nostalgii, lecz złość gdy widział jak bardzo wszystko jest zdewastowane. Złość że nic z tego co kochał już nie istnieje. Była też ekscytacja. Wciąż przytłumiona, ledwie się zarysowująca pomiędzy innymi emocjami, lecz przecież zbliżali się do celu. Okaże się, czy to nie jakiś ponury żart, czy świat można jeszcze uratować. Czy ludzie mają jeszcze szansę. Spojrzał na Sylwię i śladowy entuzjazm rozwiał się niczym mgła o poranku. Wciąż nie mógł zrozumieć co ją ugryzło.
- Strzały. Słyszysz? - zajęty myślami przeoczył kryjące się w burzy odgłosy walki, lecz pozostali już niespokojnie nadstawiali uszu.
- Spróbuję wejść na komin, może z góry coś zobaczę - zerwał się, lecz jego zapał zaraz został ostudzony.
- Jest burza, oberwiesz piorunem - warknęła Sylwia, a pozostali przytaknęli głowami jej słowom. Nawet Johnny i Sadi.
- Racja - przytaknął, lecz nie zatrzymał się i wyszedł z szopy. Ciemność i lejący deszcz szybko zagoniły go jednak z powrotem.
- Nic nie widać - wyjaśnił oczywistość - Ciekawe kto walczy. Lepiej uważać.
 
cyjanek jest offline  
Stary 13-02-2017, 15:15   #202
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Plan Stonera zdecydowanie nie otrzymał poparcia.
- Chyba żartujesz - prychnęła Sylwia, spoglądając wrogo na bawiące się dzieciaki, które co prawda robiły trochę hałasu ale w porównaniu z burzą i wystrzałami, ledwie ich było słychać. Kobieta była w paskudnym humorze, chociaż nie aż tak jak Chris, któremu kikut dawał ostro popalić. Przynajmniej jednak nie widać było by ponownie miało wdać się zakażenie. Pewnym za to było, że ranger nie będzie w stanie kontynuować dalszej drogi. Ta bowiem, jak Stoner trafnie zauważył, nie dość że była niebezpieczna, to także niezbyt korzystna dla ich kawalkady. Pojazdy rzucały się w oczy i nie dość, że było je widać to na dokładkę było też słychać, a Głodni słuch z zasady mieli dobry.
Informacja Marka nie wniosła nic do snucia planów, zaś sanitariusz osiągnął tylko tyle, że Sylwia zwróciła na niego uwagę.
- Gratuluję dedukcji - warknęła, wsuwając do pochwy nóż, który ostrzyła przy okazji tej ich małej debaty. Przynajmniej nim nie rzuciła w biednego faceta, za co bez wątpienia powinien być wdzięczny.
Nicole z kolei pokiwała głową, jakby zgadzając się z własnymi myślami.
- Chris zostanie tutaj z dzieciakami - zdecydowała w końcu, spoglądając na rangera, który tylko skinął głową. - Nasz czwórka ruszy do Hull. Ghurka powinna nam wystarczyć. Jeden wóz będzie zwracał na siebie mniejszą uwagę niż dwa i do tego motocykl. Musimy pokonać rzekę w tym miejscu - wskazała na most, na trzydziestce jedynce. - Pewnie będzie strzeżony, ale musi nam się udać. Najlepiej zrobić to teraz. Burza powinna zagłuszyć hałas silnika.
- To będzie samobójstwo, Nicole - jęknął Chris, prostując się na posłaniu, które mu urządzili na beli siana.
- Masz lepszy pomysł? - Zapytała, przenosząc na niego wzrok, w którym złość mieszała się z troską. - Bo nie, znajomych to my tu nie mamy - dorzuciła, w odpowiedzi na pytanie Stonera.
- Jest drugi most - poinformował ranger, wstając i nieco chwiejnie podchodząc do prowizorycznego stolika, który zbudowali ze starych skrzyń. - Tu - stuknął palcem na prosty odcinek rzeki, niedaleko Burkville. - Ta mapa jest stara, ale most tam jest. Zaczęli go budować w ramach jakiegoś projektu naukowego. Coś o energii i takie tam. Nigdy jednak nie został oddany do użytku bo projekt upadł przez ten cały burdel. Firma znajomego nadzorowała zabezpieczanie konstrukcji. Nie jest ukończony ale da się po nim przejechać. No… Dało się wtedy - dodał, siadając ciężko obok Sylwii.
- Brzmi lepiej niż pchanie się prosto na niemal pewny ogień - rzuciła czarnowłosa, wstając, jakby także obecność rangera działała jej na nerwy. - Przygotuję wóz - dorzuciła, jakby nie mogąc się doczekać by pobyć chwilę sama. Przechodząc obok Mark’a rzuciła mu krótkie, zmęczone spojrzenie. Nie było w nim jednak wrogości, chociaż mężczyzna mógł się co do tego mylić, w końcu oświetlenie było beznadziejne.

I w chwili, w której znikała w mroku nocy, w ściany szopy uderzyła seria pocisków. Mark poczuł uderzenie, które powaliło go na ziemię. Jeszcze nie bolało ale jeden rzut oka na lewo poinformował go że boleć będzie. Na kurtce już rozkwitała czerwona plama znacząca miejsce, w które uderzyła kula. Na szczęście wyglądało na to, że to tylko draśnięcie, nic poważnego. Wystarczyło jednak by rozejrzał się dookoła by stwierdzić, że tylko jemu się tak poszczęściło. Chris leżał nieruchomo, w kałuży krwi sączącej się z jego rozłupanej czaszki. Dalej, w głębi szopy, leżała Sadi. Nie ruszała się, podobnie jak nie ruszał się jej braciszek, którego zasłaniało jej ciało. Nicole zaklęła i trzymając się za prawy bok, zaczęła przemieszczać się w stronę wyjścia.
- Do ghurki! - Krzyknęła, poganiając Stonera, który jednak miał problem z usłyszeniem jej słów. W uszach mu dzwoniło, a z prawej strony głowy czuł ciepłą ciecz, spływającą do ucha i niżej. To jednak nie było takie złe. Gorsza była prawa noga, w którą oberwał nieco powyżej kolana. Bolało i to bolało jak cholera. Żył jednak, a przynajmniej jeszcze żył bo stan ten mógł ulec zmianie w każdej chwili.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 14-02-2017, 16:31   #203
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Plany to mają do siebie, że albo przypominają koronkową robotę, a czasami przypominają szwajcarski ser - są pełne dziur.
Do której kategorii należał pomysł przedstawiony przez Nicole - trudno było ocenić. Los (czy cokolwiek stało za atakiem) nie dał 'zbawcom ludzkości' szans na sprawdzenie jakości tego planu.

Ulewa kul była całkowitą i bardzo nieprzyjemną niespodzianką.
Chcieli zaskoczyć, a zostali zaskoczeni. Jak dzieci.
Czy gdyby zaczęli rozsądnie myśleć i wystawili warty, to cokolwiek by to zmieniło? Czy w nocy, w deszczu, podczas uderzeń błyskawic, mieliby szanse odpowiednio się przygotować? Nie dać się zaskoczyć? Stoner nieco wątpił, co nie znaczyło, ze czuł się usprawiedliwiony.
Na bicie się w piersi i wylewanie łez nad tymi, co zginęli nie było jednak czasu.
Dali plamę na potęgę, a gdyby nie wykorzystany jak laska Gilboa, to pewnie nigdy nie zdołałby się dostać do ghurki. Zapewne musiałby zostać w tej przeklętej szopie i własną piersią osłaniać odwrót kompanów.
Ghurka miała jakieś szanse wyrwać się 'na wolność', chyba że przeciwnicy dysponowali granatami i bronią ciężką. To jednak miała pokazać przyszłość, a teraz... teraz trzeba było myśleć o tym, co się działo dokoła i ratować to, co jeszcze można było uratować.

Ledwo znalazł się na pokładzie ghurki, rzucił karabinek na podłogę i zabrał się za opatrywanie rany. Na szczęście miał dwie sprawne ręce.

- Jedziemy - rzucił, ledwo ostatni z tych, co przeżyli napaść, znaleźli się w pojeździe.

Dzwoniło mu w uszach, ale był pewien, że to minie za jakiś czas.
 
Kerm jest offline  
Stary 05-03-2017, 09:54   #204
 
cyjanek's Avatar
 
Reputacja: 1 cyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputację
Jednym susem dopadł do dzieci, gorączkowymi działaniami odsuwając myślenie na dalszy plan. Sadi nie żyła. Wiedział to od razu, wystarczył jeden rzut oka na trzy krwawe wykwity na jej piersi i nie zmieniały tego płytkie, charczące oddechy. Tak bardzo chciał jej pomóc. Myśli kołatały się po głowie próbując znaleźć wyjście z sytuacji, w której nie było dobrego rozwiązania. Nie miał aparatury, nie miał krwi, do cholery, nie miał nawet czasu. Chwilowa przerwa w ostrzale pozwoliła usłyszeć mu jęk. Pośpiesznie, choć wciąż delikatnie, odsunął ciało dziewczynki, żeby dostać się do jej brata. Chłopiec wyraźnie oszołomiony, drżał jak osika. Mark szybko ocenił, że krew na ubraniu nie skrywa żadnych rozdarć materiału. Należała wyłącznie do Sadi.
- Musimy już iść, musimy. - Szeptał bardziej do siebie niż do Johnny’ego. Chwycił chłopaka za rękę i pociągnął. Maluch wrzasnął i szarpnął się w próbie ucieczki, a Mark poczuł chrupnięcie w nadgarstku drobnej rączki. Coś z nią było nie tak. Nie było już jednak czasu na nic więcej. Nie mógł zająć się ręką chłopca, nie miał jak ratować Sadi. Z decyzji jakie mógł podjąć pozostała mu jedna. Chwycił dzieciaka pod pachami i niemal na czworaka wypadł z ostrzeliwanej szopy.
- Wszystko będzie dobrze. - Dyszał pędząc do ghurki i oczekując uderzenia kuli przy każdym kroku. Jakimś cudem, żadna go nie trafiła. Gdy zamknęły się za nim pancerne drzwi samochodu nie mógł uwierzyć, że mu się udało. Pociski bębniące o grube blachy pojazdu teraz były równie bezradne, co on. Posadził młodego na jednym ze zbyt wielu wolnych miejsc i próbując przyciągnąć uwagę pustych oczu zaczął powtarzać:
- Udało się nam. Żyjemy. Najważniejsze, że wciąż żyjemy - łzy, jakie zaczęły płynąć po jego policzkach, zadawały jednak kłam jego słowom.
Uniósł głowę i rozejrzał się po pojeździe zdając sobie sprawę, że coś się nie zgadza.
- Gdzie jest Sylwia? Musimy zawrócić! Oni jeszcze tam żyją! - jego żałosny głos, błagalne wołanie, pozostało bez odpowiedzi. Ghurka dalej przebijała się przez noc szukając spokojnego miejsca.
 
cyjanek jest offline  
Stary 21-03-2017, 17:30   #205
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Ciemność pochłonęła ich, odcinając od widoku martwych towarzyszy. Pociski przeorały bok pojazdu, nie czyniąc mu jednak żadnej szkody. Byli bezpieczni chociaż bezpieczeństwo to było złudne jak fata morgana na pustyni. W każdej chwili ktoś mógł na nich wyjechać, w każdej chwili mogli zginąć, a jak nie to… Byli ranni. Jak poważnie to dopiero miało się okazać. Nicole prowadziła ghurkę pewnie, prowadziła jednak jedną ręką bowiem drugą próbowała powstrzymać krwawienie. Stoner wcale nie był w lepszym stanie. Noga bolała jak jasna cholera, głowa podobnie. Co prawda udało mu się powstrzymać krwawienie, jednak opatrunek był prowizoryczny. Prędzej czy później będzie musiał oddać się w ręce specjalisty, a jedyny, który obecnie był pod ręką zdawał się być zbyt przygnieciony kolejnym niepowodzeniem by myśleć o czymkolwiek innym niż utrata towarzyszki. I nie tylko towarzyszki ale i dziecka, które wszak znajdowało się pod jego opieką. Nie bez znaczenia była również śmierć rangera, który wszak pochłonął wcześniej większą cześć ich medycznych zapasów. To, że teraz nie żył, było niczym środkowy palec od losu. Próbujcie ile chcecie, a ja was i tak dopadnę - zdawał się brzmieć ów przekaz.

- Pierdolić to - ciszę przerwał głos Nicole, która jednocześnie docisnęła pedał gazu do oporu. Głos jej drżał, podobnie jak ręka trzymająca kierownicę, przez co jej decyzja sprawiała wrażenie samobójczej. Pojazd podskoczył na nierówności drogi, zatrząsł się, jednak utrzymał na wszystkich czterech kołach.
- Do pierdolonego Hope - wycedziła jeszcze, po czym… zemdlała. Ghurka skręciła ostro wraz ze zwrotem kierownicy, na szczęście przy drodze nie rosło żadne drzewo, a Stoner wykazał się nadludzkim refleksem chwytając kierownicę i ponownie ją stabilizując. Pojazd wciąż jednak mknął z pełną szybkością, wymuszaną na nim przez stopę nieprzytomnej kobiety.
I wtedy właśnie usłyszeli za sobą dźwięk kolejnego silnika i strzały.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 27-03-2017, 16:15   #206
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Szaleńcza jazda przez noc... To było coś, co świetnie wyglądało w książkach lub opowieściach, gdy jednak doświadczało się tego na własnej skórze, to wszystko traciło wiele ze swego uroku. Szczególnie wówczas, gdy nagle kierowca tracił przytomność, a samochód pędził dalej.
Na szczęście nie skończyło się to wywrotką czy spotkaniem ze zbyt blisko drogi rosnącym drzewem. Zapewne tylko z braku tych ostatnich.

Stoner jedną ręką trzymał kierownicę, drugą trzymał się fotela, by nagły wstrząs nie zwalił go na podłogę. Nie zważając na stan Nicole w brutalny sposób skopał jej nogę z pedału gazu. Ghurka zaczęła zwalniać.

Nim samochód całkiem się zatrzymał, Stoner przez moment zastanawiał się, czy po prostu nie otworzyć drzwi i nie wyrzucić Nicole na zewnątrz. Sam wtedy usiadłby za kierownicą i pojechaliby dalej.
A nuż Nicole by się udało przeżyć, a pościg skupiłby się na uciekającym pojeździe?

- Siadaj na jej miejscu! - Stoner rzucił w stronę Mark'a. - Jhonny ją opatrzy, a ja powstrzymam tych, co jadą za nami.

Miał zamiar wysiąść, a gdy pościg się zbliży - uszkodzić goniący ich pojazd lub zastrzelić kierowcę. Mark i reszta mogliby wtedy bezpiecznie uciec.

I wtedy spojrzał w lusterko.
Ścigający byli zbyt blisko, by Mark i Stoner zamienili się miejscami, bo nawet doświadczonym kaskaderom zajęłoby to parę długich chwil. Na dodatek Stoner uzmysłowił sobie, że Mark nigdy jakoś nie popisywał się swym talentem kierowcy. Jak zatem da sobie radę z ciężką, opancerzoną ghurką?
I szlachetne plany poszły się ślizgać.
Stoner uchylił drzwi od strony kierowcy i po krótkiej chwili Nicole, pożegnana krótkim 'postaram się wrócić' znalazła się na ziemi, a Stoner za kierownicą.
Ghurka ruszyła i, przyspieszając, pojechała w stronę Hope.

Cel uświęca środki, tak mówiono, Stoner jednak wiedział, że ta chwila na zawsze będzie tkwić w jego pamięci i obciążać sumienie.
Co z tego, że tak mogli uratować ludzkość przed Głodem? Co z tego, że Nicole miała cień szansy, by przeżyć - miała broń, a pościg mógł przegapić leżące na poboczu ciało? Ona im pomogła, a on ją zostawił...


Nacisnął mocniej pedał gazu.

- Mark, strzelaj do nich, gdy podjadą trochę bliżej - powiedział, nie oglądając się w stronę medyka. - Ale nie zużyj całej amunicji - dodał.
 
Kerm jest offline  
Stary 29-03-2017, 21:31   #207
 
cyjanek's Avatar
 
Reputacja: 1 cyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputację
Malec nic nie mówił, jego spojrzenie spod ledwo rozchylonych powiek tępo kierowało się w jeden punkt. W tej chwili zdawał się niemal tak samo martwy jak jego siostra. To co robił było bezużyteczne i Mark przerwał w pół słowa. Zresztą tylko chwilę przed tym jak okazały się kłamstwem. “Skąd… Jak oni to robią? Już nas doganiają?” pełne wątpliwości myśli wywołał stukot pocisków o blachy karoserii.
Na dodatek ich pojazd zaczął się zachowywać dziwnie. Szarpnął w lewo, wyrównał i zaczął zwalniać. - Nikole? - Uniósł głowę i spojrzał w stronę prowadzącej pojazdem. Zdążył tylko zobaczyć jak kobieta bezwładnie wypada na drogę. Zszokowany rzucił się w kierunku Stonera, by.. by coś zrobić
- Zwariowałeś?! Ona zgninie! - Samochodem szarpnęło i nim sięgnął nowego kierowcy wylądował na ścianie kabiny.
- Ni chuja nie będzie dobrze - powiedział obojętnie ni to do Johnnego, nie to do siebie. Z westchnieniem odbezpieczył karabin. Przesunął palcem sprawdzając jak jest ustawiony. Serie po trzy. Przez moment zastanowił się, czy nie ograniczyć do pojedynczych strzałów, lecz odrzucił ten pomysł. Strzelając w takich warunkach i tak będzie potrzebował dużo szczęścia.
- Tak, wiem - odpowiedział Stonerowi - Patrz na drogę. I w lusterka - Sięgnął po wciśnięty pod ławą chełm, pozostałość po Wolfie, czy Johnson, i naciągnął sobie na łeb. Trochę ciasny, ale lepsze niż nic. Ostrożnie wychylił głowę przez właz w dachu i kierując muszkę w stronę pojedynczego światła kołyszącego się kilkadziesiąt metrów z tyłu, puścił dwie krótkie trzypociskowe serie.
 
cyjanek jest offline  
Stary 12-04-2017, 23:13   #208
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Mark miał rację, dobrze być nie mogło. Mogło za to być gorzej, o czym nauczyły ich ostatnie dni, a nawet tygodnie. Nie ważne jak było źle, nie ważne jak cierpieli, ilu stracili, jak wiele krwi przelali… Gorzej mogło być zawsze.

Mężczyzna wychylił się, stojąc niepewnie na nogach, bowiem pojazdem rzucało na boki, jakby siedzący za kierownicą Stoner, postanowił urządzić sobie niewprawny slalom z założeniem, że każda dziura, każda przeszkoda i każda okazja do tego, żeby wozem zarzucić, musiała zostać zaliczona. Wina jednak nie po jego stronie leżała, a po stanie drogie, która uparcie, z każdym metrem, stawała się gorsza. Jakby chcąc im dodatkowo pokazać, że życie winno być okupione cierpieniem i niewygodami.
Mark jednak szybko o wszelkich niewygodach zapomniał. Zapomniał, bo świat, w którym żył, skurczył się i zapętlił do jednego, krótkiego momentu. Oto stoi, celuj, pociąga za spust. Pociąga dwa razy, posyłając dwie śmiercionośne serie wprost na spotkanie wroga. Scenę, na jedno uderzenie serca, rozjaśnia błyskawica. W jej upiornym, bladym świetle, widzi swój cel. Widzi go tak dokładnie, jakby nie stał w podskakującym na wybojach pojeździe, a na równej drodze, w samo południe, gdy na niebie nie ma ani jednej chmurki, zaś widoczność sięga kilometrów i ostra jest niczym ostrze noża. Noża, który właśnie zdawał się wbijać w serce sanitariusza. Osobą, w której stronę posłał ową serię, była nie kto inny jak Sylwia. Jego Sylwia, jadąca na motocyklu Nicole, ścigana przez jeepa, którego jednak dostrzegł dopiero po fakcie. fakt zaś był taki, że rażona pociskami kobieta straciła panowanie nad jednośladem i w dość widowiskowy sposób przekoziołkowała, a nastepnie została jeszcze z metr czy dwa, przeciągnięta po asfalcie, nim w końcu zamarła nieruchomo, ponownie pochłonięta przez mrok nocy.

Zapadła cisza, która trwała ledwie sekundę, ale dla Marka mogła trwać i lata. Po niej w ghurkę uderzyły kule, pochodzące z wrogiego samochodu. Tego, który ich ścigał i przed którym umykała Sylwia. tego, który miał tylko jedno sprawne światło, co w połączeniu z blaskiem reflektora motocyklu, dało złudne wrażenie jednego pojazdu.

Za kierownicą Stoner napotkał na nieco inny problem. Dalszą drogę blokowały dwa wraki, ustawione tak by nie pozwolić nikomu na przejazd. To, że taka przeszkoda nie mogła powstrzymać opancerzonej ghurki, nie zmieniało tego, że istniała. Mógł ją objechać lub staranować, jednak decyzję podjąć musiał już teraz, w tej sekundzie, bowiem czasu na przemyślenia nie było.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 13-04-2017, 18:25   #209
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Stoner pod nosem przeklinał wszystko i wszystkich - Głód, Arkadię, misję, ghurkę, drogę. I siebie - za głupotę i chęć zbawienia świata.
Trzymając z całych sił kierownicę wciskał do dechy pedał gazu, usiłując wymknąć się pogoni. Wiedział, że tylko w szybkości tkwi odrobina nadziei, bo w to, że Mark zdoła powstrzymać pościg zdecydowanie nie wierzył, podobnie jak nie wierzył w cuda. A jeśli chodzi o szczęście to był pewien, że jego zapasy wyczerpali dawno temu.

Gdy na ich drodze wyrosła niespodziewana przeszkoda, ani nie zwolnił, ani nie skręcił. Co za sens byłby stawiać zaporę, gdyby można było ją objechać?

- Trzymajcie się - rzucił do swych pasażerów, równocześnie zapierając się nogami i z całych sił trzymając kierownicę.

Chciał trafić w miejsce, gdzie stykały się tarasujące drogę pojazdy.
 
Kerm jest offline  
Stary 24-04-2017, 13:35   #210
 
cyjanek's Avatar
 
Reputacja: 1 cyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputację
Strzelał dalej, nawet bez przekonania. Bezmyślnie próbował wychwycić rytm we wstrząsach szarpiących mknącym pojazdem i wciąż słał te cholerne trzypociskowe serce. Czy trafiał? Nie był w stanie tego stwierdzić, nie obchodziło go. Otępiały, tak jakby umysł postawił barierę pomiędzy tym co się stało, a możliwością rozpatrywania, robił to co do niego należało, co powiedział Stoner. Nieważne, że… Sylwia… Była ranna, mogli ją złapać, potrzebowała pomocy! Jego pomocy… Świat w huku wystrzałów i wizgu wytężonego do granic możliwości silnika nagle przyśpieszył a on zdał sobie sprawę, że musi natychmiast opuścić ghurkę.
- Zaraz wrócę! - krzyknął bez sensu w głąb pojazdu i zaczął wygrzebywać się przez otwór strzelecki na dach. Nie szło mu to łatwo. W prawej ręce zaciskał karabin z siłą, od której bielały kostki, lewa, dziwnie mokra, ślizgała się na blasze roztańczonego dachu. Krew, skąd ona się wzięła? Nie czuł trafienia, bólu, mięśnie pracowały normalnie. Zaraz zresztą zapomniał o tym drobiazgu, bo jeden z wybojów wypchnął ghurkę do góry, pomagając mu się wydostać.
- Mam was kurwy! - wrzasnął w ciemność i posłał kolejną serię, głupio długą w ścigający ich pojazd. Nim zdążył puścić spust szarpnął nim potężny wstrząs i większość serii poszła w niebo. W łoskocie uderzenia, wizgu rozdzieranego metalu, świat zawirował w szalonym piruecie i Mark poleciał. Niestety, jak się szybko okazało, na spotkanie ziemi. Ból był jaśniejszy niż najpotężniejsza z błyskawic tej nocy. Niestety, nie znikł tak szybko, jak błyskawice mają w zwyczaju i przez parę zbyt długich chwil musiał z całej siły zaciskać powieki, tak na wszelki wypadek, by oczy mu nie wypadły. Musiał… niejasna myśl błąkała mu się po głowie, próbując dotrzeć do któregoś z centrów decyzyjnych. Musiał… coś nagle zaskoczyło, bardziej pamięć mięśni niż świadomość, czy nawet podświadomość, i przeturlał się na brzuch. Później niezdarnie, potykając się nawet na czworakach, spełzł z tej przeklętej drogi wciskając się w jakieś krzaki.
- Niech sobie jadą - mamrotał ściskając w obu dłoniach cudem utrzymany karabin. Sylwia go potrzebowała. Musiał po nią wrócić.
 
cyjanek jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172