Po kuflu Piotera towarzystwo oderwało głowy znad swoich, tych no, trunków, ale dopiero po prawym glanowym Janka towarzycho ruszyło tyłki i zabawa się rozkręciło. Wyjęta maczeta była na razie do ozdoby, robienie małej burdy w knajpie maczetą było trochę niehonorowe. Brakowało mu bejsbola albo innej prawilnej pały do pałowanie w takich zadymach.
Gdyby zaczął maczetą, zabawa zbyt szybko by się skończyła.
Glany i pięści wirowały, wymierzaj mierzone ciosy każdemu zainteresowanemu. Maczetą blokował inne lagi i trzymał na dystans. Jebut! Frajer leci na podłogę. Lutuj! Uwolniony ząb jak na tandetnym filmie z Bollywood (nie żeby Janek wiedział co to jest Bollywood) wyladował w stojącym jeszcze kuflu.
W tej dobrej zabawie tak się zapędził, że prawie przegapił moment przejścia na cięższą broń. Chudy jak szczapa przeciwnik, blady, z napiercingowaną złomem twarzą skoczył na niego z motylkiem. Kowalski nie czekając zrobił unik i machnął maczetą. Chudy dopiero na ziemi zorientował co się stało, trzymając się za krwawiącą dłonią. Jego krakowscy, a nowohudzcy przodkowie byliby z niego dumni. Maczetą odciął mu niektóre palce, a motylek spadł na podłogę. Chudy patrzyłprzerażonymi oczami, nie wiedząc co się dzieje, widział tylko wysokiego typa w hełmofonie i maczetą w ręce, idącego w jego stronę: -Leżeć mi tu, dopóki nie odejdę! Leżeć... było!
Eksplozja oderwała go od typa. Koło ucha coś mu przeleciało. Błyskawicznie wrócił w szeregi Poland Stronk i spuścił wpierdol reszcie chętnych do bitki. Jeden z tamtych dał mu tonfę (nie dobrowolnie) i teraz Janek trzepał na dwie bronie.
Barman skryty za barem schował trochę ocalałego szkła i teraz siedział ukryty za barem kopcąc skręta.
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. |