Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2017, 11:33   #40
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
W czasie kiedy inni zajmowali się rannym psem i pojmanym druidem, Aldona postanowiła zaopiekować się jedynym żywym jeńcem elfów - spętaną ludzką dziewczyną, którą nie dość że związano i zakneblowano, to jeszcze pozbawiono wszelkich ubrań. Nie mogła mieć więcej niż szesnaście lat i wyglądała tragicznie - jakby straciła wszelką ochotę do życia i postanowiła zaakceptować najgorszy los, jaki miał na nią spaść.

[media]http://pcmreviews.com/news/wp-content/uploads/2011/10/The-Woman-Still2.jpg[/media]

Jako-tako uleczona przez Furię, Aldona nie miała zamiaru roztkliwiać się nad dziewoją; nieco brakowało jej na to empatii. Nie na tyle jednak, by zupełnie ją zignorować! Krzywiąc się z powodu świeżo zasklepionych ran strażniczka podeszła szybko do nastolatki i nakryła ją swoim płaszczem - cóż, brudniejszy od krwi i ziemi już nie będzie. Dopiero potem wyjęła knebel i zaczęła rozcinać pęta.
Kobuz burczał coś o bestiach i Malarytach. Aldona się tam nie znała na druidzkich wierzeniach, ale stan dziewoi sugerował, że miała być złożona w ofierze. No, chyba że to była także kłusowniczka? A może jeniec kłusowników, który stał się jeńcem elfów? Cóż, zaraz się dowie.
- No już dobrze, jesteś bezpieczna - wydeklamowała klasyczną śpiewkę bohatera i nieco sztywno pogłaskała niewiele młodszą od siebie dziewczynę po głowie. Miała trzech braci i ani jednej siostry, więc kobiece czułości były jej obce, ale chyba tak było trzeba.
- Co tutaj robiłaś, w środku lasu? - spytała odruchowo, zastanawiając się co oni zrobią z tą dziewoją? Wypadałoby ją odstawić do miasta. Ciekawe czy była stąd? Aldona nie słyszała o żadnych zaginięciach.
Dziewczyna wyglądała jakby na początku nie wiedziała co się stało - nie spodziewała się zostać uwolniona, a gdy już zrozumiała swoją nową sytuację, zaczęła spazmatycznie rzucać rękami i nogami na wszystkie strony próbując uciekać. Po chwili usiadła wreszcie na zadku i cofnęła się pod najbliższe drzewo, takie na granicy obozu. Obserwowała Aldonę uważnie i wykonywała gwałtowne ruchy głową za każdym razem kiedy któryś z jej towarzyszy lub towarzyszek poruszył się gdzieś na drugim planie.
- B-bezpieczna? - Wydukała powstrzymując płacz, choć już zaczynała łkać. - N-nie chcecie mnie za-zabić? Wy-wypatroszyć?
“Aż taka głodna to nie jestem”, miała ochotę odpowiedzieć Aldona, ale w porę zaświtało jej, że żart może nie zostać doceniony. Odchrząknęła.
- Jestem strażniczką z Beregnoth. Ci ludzie - wskazała towarzyszy - działają na polecenie komendanta… Wiem, że w większości nie wyglądają na godnych zaufania - uśmiechnęła się przepraszająco - ale ważne, że są skuteczni. Pokonaliśmy elfy, prawda? I zobacz jakiego przyjaznego mamy psa, a nawet dwa. Chodź Pieseł! -zawołała, mając (zapewne płonną) nadzieję, że widok kudłacza uspokoi dziewoję. W końcu to było takie przyjazne bydle!
- A ty jak znalazłaś się tu w… takiej sytuacji?

To było takie przyjazne bydle… tym bardziej Aldona nie rozumiała tego, co się stało w następnej chwili. Pieseł z wielkiej przytulanki stał się nagle groźnym drapieżnikiem. Przykucnął, obnażył kły i zaczął warczeć kiedy tylko zbliżył się do nieznajomej dziewczyny.

[media]http://www.holidogtimes.com/wp-content/uploads/2016/04/tibetan-mastiff-facts-cover-1.png[/media]

A ta o dziwo próbowała odpowiedzieć tym samym! Płaszcz zsunął się z niej samoistnie, stanęła na czworaka i starała się przewarczeć Pieseła. Aldona miała wrażenie, że to się może źle skończyć, jeśli czegoś nie zrobi.

Dragomir tymczasem, słysząc niespodziewane powarkiwania, oderwał się od tarmoszenia Afera za uszy (“Nie sądziłem, że aż tak lubię to psisko…”, pomyślał) i przyjrzał się niecodziennej scenie. Sama reakcja Pieseła była raczej, jak na niego, dziwna, ale reakcja dziewczyny… W tym momencie przypomniał sobie rozmowę z Baggnockle’em o srebrnej broni.
- O psia trąba… - powiedział powoli. Co tu robić?, rozmyślał gorączkowo. Dobrze, że wziął te srebrne strzały… no ale zaraz, przecież jej tak po prostu nie zastrzeli teraz. No i nie można jej spłoszyć…
Zajrzał do swojego plecaka i wyciągnął dwa duże kawałki mięsa. Jeden dał Aferowi, żeby nie był zazdrosny, i kazał mu zostać w miejscu. Trzymając drugi kawałek, zawołał “Pieseł, jedzenie! Mięso!”, miał jednak obawę, że to nie wystarczy. Może i obibok i żarłok, ale to jednak pies obronny, a tu ma zagrożenie dla swej pani… Spojrzał z naciskiem w oczach na Aldonę, po czym opanował mimikę i przyjrzał się bardziej Piesełowi i dziewczynie, postanawiając, że tej drugiej nie spuści z oczu na zbyt długo.
- Pieseł? - zdumiała się Aldona i już miała odciągać kudłacza od dziewczyny, gdy jej dziwaczne zachowanie powstrzymało strażniczkę. Widać nie na darmo kundel był psem obronnym… Nim się zdecydowała co dalej podskoczył do nich Dragomir, wywijając połciem mięsa i robiąc dziwne miny.

- Może jej rzuć - zasugerowała niepewnie strażniczka, chwytając Pieseła za obrożę. - Siad, spokój! Oboje! Bo żreć nie dostaniecie! - huknęła swoim “roboczym” tonem zarówno na psa, jak i na golaskę.
Pieseł przestał aż tak warczeć, choć nie schował ostrych kłów i zaczął względnie się słuchać swojej właścicielki. Dziewczyna natomiast utrzymywała stały dystans kilku metrów od Aldony i Dragomira (i przede wszystkim: od Pieseła). Słysząc zdecydowane polecenie Aldony przypatrywała jej się przez dłuższą chwilę, po czym potrząsnęła głową i wróciła do swojego starego wyrazu twarzy - rezygnacji i rozpaczy.
- Mięso? - Spytała widząc co Dragomir ma w ręce. - M… mogę?
- Ale masz się zachowywać. Niektórzy to tu mają ciężką łapę… znaczy rękę - ostrzegła Aldona. Kurde, i co oni z nią teraz mają zrobić?! Bezradnie spojrzała na Dragomira.

Dragomir rzucił kawałek mięsa Piesełowi, po czym zwrócił się do dziewczyny:
- Ech, no cóż, zwierzęciu czasami coś odbije, zdarza się. A mięso jeszcze mamy, starczy i dla ciebie. Nie stój tak na uboczu, rozgość się. Elfów nie ma, jesteś z nami bezpieczna. Jak ktoś się umie zachować, nic nikomu nie grozi - uśmiechnął się, mając nadzieję, że to ostatnie nie zabrzmiało jak groźba, ale nie chcąc też osłabiać ostrzeżenia Aldony.

Dziewczyna wysunęła szyję do przodu próbując obwąchać wszystko dookoła, jednak szybko stwierdziła, że jej próby są nieskuteczne. Następnie próbowała przemknąć się obok Dragomira i Aldony na czworakach - po kilku “krokach” doszła najwyraźniej do wniosku, że coś jest nie tak z takim sposobem poruszania się i spróbowała wstać na nogi. Przewróciła się, poleciała na Łowczego, który całkiem zręcznie ją złapał. Przerażenie znów zagościło na jej twarzy, jednak nie uciekła od niego. Zamiast tego rozpłakała się do reszty. Dragomir poczuł się całkowicie bezradnie. Wilkołaczka tak blisko to jedno… ale co tu zrobić z płaczącą dziewczyną? Każda reakcja, jaka przychodziła mu do głowy, wydawała się głupią. Korzystając z tego, że rozpłakana nieznajoma nie patrzy, spojrzał rozpaczliwym wzrokiem na Aldonę.

- No już, już - Aldona niezgrabnie poklepała golaskę po plecach i odciągnęła od Dragomira. Nie wypadało tak. - Chodź na stronę, podzielę się z tobą ubraniami. Utopisz się w nich, ale przynajmniej wiatr ci nie będzie piździł po zadku, ani ci piachu nie najdzie w niewymowne. I jeść też dostaniesz, choć może nie surowizny, co?
Strażniczka nie wiedziała jak powinna traktować ex-jeńca. Dziewczyna zachowywała się tak nieporadnie jak pies zmieniony w człowieka, ale co z tym zrobić? Tu trzeba było mądrzejszych od Aldony i to nie takich, co by wyrzynali wszystko dokoła. Póki co postanowiła traktować golaskę jak normalną dziewczynę.
Nieznajoma potrzebowała jeszcze kilku minut, żeby się uspokoić. Przytaknęła Aldonie przez łzy i nader chętnie przystanęła na propozycję podzielenia się z nią ubraniami, choć nadal potykała się o własne nogi. Wystraszyła się na nowo Furii, która akurat przechodziła obok nich by czarować dookoła obozu - schowała się wtedy za Dragomirem dopóki diablica ich nie minęła.

[media]http://imgur.com/x3UY23V.jpg[/media]

- Diabeł…! - Westchnęła bardziej z zainteresowaniem niż strachem.

Dragomir miał ochotę się zabić, gdy nieznajoma znowu przyskoczyła do niego, ale zaraz zaniepokoił się zainteresowaniem w głowie dziewczyny… Może to bardziej znośne, ale żeby nie okazało się mniej bezpieczne…
- Tak jakby, choć nie do końca - odrzekł Dragomir. - Spokojnie. To może idźcie po te ubrania, a ja zaraz rozpalę ognisko.
Jak powiedział, tak zrobił, mając nadzieję, że gdy dziewczyna usiądzie przy ognisku i zajmie się jedzeniem, będzie czas na rozmowę z drużyną o całej sytuacji.

Jak zostało powiedziane, tak zrobili - w czasie kiedy Aldona odziewała dziewczynę w ubranie, Dragomir zadbał o rozpalenie ogniska na nowo. Wyglądało też na to, że reszta drużyny skończyła (przynajmniej chwilowo) wydzierać się na siebie nawzajem, zaś Furia skończyła magiczny zwiad dookoła obozu i niedawnego miejsca potyczki.
Dziewczyna była zdecydowanie zbyt drobna jak na ubrania Aldony, jednak nikomu nie zdawało się to przeszkadzać. Usiadła przy ognisku i zaczęła się wpatrywać w płomienie, jednocześnie kiwając się powoli w przód i w tył.


- P-pewnie chcecie wiedzieć kim jestem? - Domyśliła się, zorientowawszy się, że wszyscy się jej przyglądają. - Nazywam się… kiedyś nazywałam się Sasha. Pochodzę… chyba… z jakiegoś miasta przy lesie, być może przy tym lesie. Ale to było tak dawno… równie dobrze to mógł być las na drugim końcu świata. - Wysiliła się na słaby uśmiech. - I w zasadzie to tułam się po tym lesie… znaczy tułałam się, bo teraz to już nie wiem co ze mną będzie. Pewnie mnie zabijecie i to będzie koniec…
- A jak się tak… spsiłaś? - spytałą Aldona z braku lepszego określenia.
Sasha spojrzała na strażniczkę i przez dłuższą chwilę jej mina zmieniała się z niezdecydowania na smutek, aż wreszcie stanęło na wybuchu gniewu:
-Jestem wilkołakiem! - Wrzasnęła. - To chciałaś usłyszeć? Żebym się wreszcie przyznała i żebyście mnie mogli bez wyrzutów sumienia zamordować jak… jak psa?!
- No wiesz? Psy tu mają lepiej niż ludzie! - obraziła się Aldona, głaszcząc zdenererwowanego Pieseła. Poza tym głupio by jej było tak po prostu zadźgać dziewczynę. W wilczej formie pewnie by było łatwiej… choć kto wie? Tylko co z nią zrobić - luzem puścić w las? A jak kogoś zeżre? Strażniczka zupełnie nie znała się na zwyczajach likantropów, więc dyskretnie spojrzała po towarzyszach. Pewnie nie wszyscy będą mieć takie opory jak ona. A może Sasha chciała być zabita? Wilkołactwo sprawiało, że jej życie nie było raczej wymarzonym życiem nastoletniej dziewczyny.
- Nie po to ci pomogliśmy, żeby zabijać! - odparował Dragomir. - Gdyśmy chcieli, już byśmy to zrobili! - zamilknął na chwilę, po czym westchnął. - Jak to się właściwie stało? - zapytał już spokojniej, mając jednak podobne odczucia, co Aldona. Miał nadzieję wybadać, czy dziewczyna poddaje się swej klątwie dobrowolnie, czy może jednak nie jest z tych, co chętnie mordują.

Sasha skuliła się i skrzyżowała ręce na piersiach.
- Zgubiłam się jako dziecko w lesie. Chyba. - Powiedziała, patrząc się gdzieś w bok. - Przez długi czas nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Nocami traciłam świadomość, rano budziłam się w zupełnie innym miejscu. Aż znalazł mnie Tatulek. Też był wilkołakiem, wyjaśnił mi co i jak, przyjął do swojego stada. Powiedział, że nie ma dla nas miejsca w cywilizacji, bo ludzie by nas zamordowali na miejscu. Więc żyliśmy sobie spokojnie w głębi lasu, czasami dla zabawy polowaliśmy na te szpiczastouche.

- Ale ostatnio coś się zepsuło. - Kontynuowała, blednąc nagle. - Węch był nie ten co trzeba, wszędzie czuliśmy krew. Żądza mordu zaczęła brać górę. Tatulek mówił też, że zaczął słyszeć głosy… ja też. Pobiegłam raz za zapachem i takim głosem, odłączyłam się od stada. Chciałam mordować, zabić, rozszarpać cokolwiek co powodowało… Ten. Irytujący. Dźwięk. - Dziewczyna znów obnażyła kły i warknęła, grzebiąc sobie jednocześnie w uchu. - I skończyłam tutaj. Pokonana, schwytana jak zwierz. - Spojrzała nagle na Furię. - A ty czego się gapisz? Patrzysz może na swoje przyszłe zimowe futerko? Po moim trupie, Diable!
- Raczej rozumiem co masz na myśli - odparła nader spokojnie, co innych mogło zdziwić.
- Też mam wrażenie, że każdy chce mnie dobić - wzruszyła ramionami i zmrużyła oczy nie odrywając spojrzenia od dziewczyny. To jednak było już normalne, po prostu wgapiała się po złości.
- Teraz słyszysz ten dźwięk? Wiesz może z której strony nosi się wyraźniej?
- Nie, teraz nie. - Dziewczyna nadal wwiercała wzrok w Furię i marszczyła nos. - Jak jestem wilkiem to słyszę. Co jakiś czas pojawia się i znika, zawsze z innej strony. Doprowadza mnie do szału! Aż w końcu nie wytrzymałam i musiałam z tym skończyć. Gonić. Znaleźć. Rozszarpać. - Potrząsnęła głową. - Zły pomysł…
- Musisz gonić dźwięk czy po prostu wszystko co żywe napotkasz na drodzę? - spytała wyraźnie zniecierpliwiona i zaczęła się irytować spojrzeniem likantropki. Odchrząknęła trącając łokciem będącego obok Kendricka, dając mu znać, że zaraz to ona będzie miała silną potrzebę, by kogoś rozszarpać.
- Ja nic nie muszę, Diable! - Warknęła zajadle dziewczyna. - Jestem wolna i robię co mi się podoba! A w tamtym momencie uznałam, że chcę rozszarpać to co wydaje ten przeklęty dźwięk!
Dziewczyna zaczęła mimowolnie wbijać paznokcie w kłodę na której siedziała, aż krew zaczęła jej lecieć z palców. Kiedy tylko się zorientowała, pisnęła głośno i obejrzała swoją dłoń, a następnie znów spojrzała na Furię wzrokiem mówiącym “i patrz coś narobiła!”.
- No pokurwi mnie… - wymamrotała Furia ledwo słyszalnie pod nosem i miała ochotę zdzielić dziewczynę kamieniem w łeb. Albo głazem. Tak, głazem.
- Aha, czyli jesteś wilkołakiem i coś w lesie działa na przemienionych albo zwierzęta, wzbudzając w nich żądzę mordu? - Podsumował dotychczasową relację Kobuz. Aldona zachichotała, bo najwyraźniej i Furię zaliczył do kategorii zwierząt.- Wiesz chociaż ile masz lat? - Zapytał z innej strony.
- Mogę użyczyć Ci włóczni, Furio - rzekł Kendrick z uśmiechem na twarzy. - Mnie też irytują zbuntowane nastolatki, ale chyba tym razem daruję sobie przesłuchiwanie, bo nie mam do tego nerwów i zwykle to nie wpływa najlepiej na ich zdrowie.
- Powiedziałbym że jak na dyplomatę, masz ekstremalne sposoby negocjacji. - Odparł kowal z namysłem spoglądając w kierunku trupa druida.
- Tak, ja też to zauważyłem - zgodził się Kendrick. - Choć może to kwestia tego, że nie czuję się zagrożony i daję upust żądzy dominacji, czy coś… Może powinienem poważnie porozmawiać z jakimś terapeutą - dodał po chwili nie kryjąc rozbawienia.
- Terpenco? Na co ci nalewka dla owiec? - Kobuz zamrugał ze zdziwienia.
Kendrick jedynie wywrócił oczami.
- A widziałeś kogoś rozmawiającego z… nalewką dla owiec? - Zapytał, po czym przesylabował mu słowo. - Te-Ra-Peuta! Taki koleś, na przykład twój dobry znajomy, do którego masz zaufanie i któremu się zwierzasz ze swoich problemów, a on służy ci radą.
Furia już drugi raz w przeciągu krótkiego czasu, czekała aż obydwoje wywalą penisy na wierzch i zaczną się kłócić, który jest większy. Nie komentowała wymiany zdań.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 17-02-2017 o 08:42.
Sayane jest offline