Były dwa wyjścia z tej sytuacji. Pierwsze, oleje całą sprawę i zostanie w pokoju, ale wtedy zapewne narazi się na osobistą wizytę ojca, a to może nie skończyć się tak dobrze. Drugim wyjściem było po prostu zacisnąć zęby i zejść na dół razem z Kelly. Wybrał bramkę numer dwa.
- Poczekaj chwilę – powiedział, po czym zamknął Kelly drzwi przed nosem. Podszedł do łóżka, na którym leżała popielniczka, a na niej tlący się jeszcze joint. Zaciągnął się głęboko, wstrzymał oddech na kilka sekund, po czym wypuścił dym z płuc. Szybko zgasił skręta i wyszedł z pokoju.
- No to chodź… To i tak nie będzie nic ciekawego, pewnie znowu będzie się nad sobą użalać. Ty go będziesz pocieszać, a ja jak zwykle go tylko wkurwie, zobaczysz, że tak będzie – powiedział i zaczął schodzić na dół.