Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2017, 20:09   #25
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Roisin spokojne podeszła i przyglądnęła się nieznajomemu z wyraźnym zaciekawieniem. Uzbrojony po zęby, a do tego świetnie radzi sobie ze zwierzętami. Z całą pewnością ta wioska nie była jego stałym miejscem pobytu. Do tego poruszał się z cichością kota... Niektóre znajomości mogą okazać się interesujące.
Zanim odwiązała konia ruszając za nieznajomym rzuciła jeszcze okiem na wóz cyrkowców, skąd zabrała dwie przydatne rzeczy: zestaw prostych wytrychów, które musiały wypaść jednemu z cyrkowców oraz buty na miękkiej podeszwie, należące do dziewczyny, której ubranie miała właśnie na sobie. Spakowała wszystko i przymocowała plecak do siodła.

- A co to - rzuciła patrząc jak nieznajomy zabiera konie i rusza w kierunku wioski - będziemy galopować przez wieś i budzić umarłych? Tu są tylko trupy i duchy.
Uwagę o duchach rzuciła od niechcenia, szybko jednak dostrzegła, że duchy faktycznie musiały tutaj być. Wioska wyglądała jakby wszyscy dalej wykonywali swoje codzienne obowiązki, nie przejmując się faktem, że są martwi. ‘Nie wiem czy te jego topory coś na to pomogą, ale zawsze lepiej z nim niż samej’
- Prowadź, panie tajemniczy, czas zrealizować twoją cześć umowy - i ruszyła za nim. Na razie, pomimo tej niezwykłej sytuacji, ten dzień nie wydawał się zły.
- Nat - poprawił ją, dalej spokojnie kierując konie w stronę widocznego coraz wyraźniej, drzewa. Drzewo to, jak tylko do niego dotarli nie niepokojeni przez nikogo, okazało się domostwem. Maleńkie okienka, małe drzwi, wszędzie widoczne donice z ziołami i kwiatami nie pozwalały na to, by chociaż przypadkiem uznać to drzewo za po prostu drzewo. Zostało ono także pięknie przyozdobione i wszędzie czuć było świątecznego ducha… Tyle tylko, że najwyraźniej prócz duchów nikt tu nie świętował.
- Szlag by to trafił - z ust Nat’a wyrwały się ciche słowa. Zaraz też pochylił się i zaczął dłonią badać ziemię. - Na pewno ktoś tu był - stwierdził, rozglądając się. - Znam przynajmniej część z tych śladów. Świeże prowadzą do wieży maga. Te drugie do świątyni Areny.
Co powiedziawszy wyprostował się i zwrócił twarz w kierunku ozdobionej ścieżki. Wyraźnie to tam chciał ruszyć, jednak nadal tkwił w miejscu, jakby mu coś jednak nie pasowało.

Roisin z zainteresowaniem i pewnym rozbawieniem rzuciła okiem na drzewo, które okazało się domem wróżek. Widywała je rzadko, w przeciwieństwie do niej, one trzymały się blisko natury.
‘Oho. To pierwsza z osób, na których mu zależało.’ Wyglądało na to, że ktoś tu jednak był. Roisin nie znała się na odczytywaniu śladów, te jednak były aż nadto widoczne, i chyba zrobione niedawno, jak twierdził. Pozwoliła mu spokojnie pomyśleć, ale nie wyglądał, jakby miał podjąć jakąś decyzję.
- Słuchaj Nat… mam na imię Roisin - uznała za właściwe też się przedstawić - możemy sprawdzić przecież obydwa miejsca. Chodźmy może po tych świeżych śladach, większa szansa, że spotkamy kogoś żywego. Chyba, że myślisz, że to może być niebezpieczne? Nie mam pojęcia o co tu chodzi. - wzruszyła ramionami. Gdy mówiła, zaczęła oglądać uważnie drzewo wróżek i spróbowała zaglądnąć do środka. Nigdy nie wiadomo, gdzie można znaleźć coś interesującego.
- Też tego nie wiem - odparł, zerkając na nią. - Ślady które prowadzą w stronę świątyni należą do moich… przyjaciół - zawahał się przed ostatnim słowem, jakby status, który nadał tym osobom wcale nie był taki jednoznaczny. - Nie mam też pojęcia czy to bezpieczne czy nie, nie widzę jednak sensu w staniu pod domem Tinder i wpatrywaniu się w jej okna.
Przytyk był nader wyraźny. Roisin zdążyła jednak zauważyć coś, co sprawiło że jej włoski na karku stanęły. Tym czymś były maleńkie ciała wróżek. Nieruchome ciała.
- Rozmyślanie nad losem przyjaciół, - otrząsnęła się trochę, choć maleńkie ciała robiły wstrząsające wrażenie - gdy ma się ich ślady przed sobą, też na niewiele się zda. Mam ci pomóc odnaleźć tych, na których ci zależy. Skoro nie są to mieszkające w tym domu wróżki to chodźmy tam gdzie oni są. - i ruszyła ozdobioną ścieżką - Nie mam całego życia na załatwienie tej sprawy. Wracam do Vilsen, a potem byle dalej z tej cholernej wyspy.
‘Gdyby coś miało nas zabić, dawno by już to zrobiło.’

- Nie rozmyślam nad ich losem - warknął, ruszając za nią. Ścieżka wiła się wśród chat, wkrótce wchodząc w las. Było tu cicho ale i jakby spokojniej, bez tej aury śmierci która wgryzała się w umysł człowieka na każdym kroku, jaki stawiali w wiosce. Można było odetchnąć pełną piersią, chociaż nie tak do końca bo i tu brakowało niektórych elementów, które zwykle z lasem się kojarzyły. Ptaki jakoś takie nieme były, o ile w ogóle były bo nie ważne ile by się Roisin rozglądała to żadnego ich śladu dostrzec nie mogła. Owady też, chociaż to akurat nie było takie złe, zniknęły. Zagrożenia jednak najwyraźniej nie było bo wierzchowce szły za nimi posłuszne niczym baranki. Nie znaczyło to jednak, że ich na rzeź nie prowadzili.
- Za tym zakrętem jest światynia - ostrzegł ją, nim ów zakręt pokonali i na własne oczy ujrzała wspomnianą budowlę. Obok ścieżki płynęła sobie wesoło rzeczka, szumiąc i wreszcie dodając jakiś dźwięków do tej uciążliwej ciszy. Samą budowlę otaczał gaj. Wiedziało się że to gaj, bo w przeciwieństwie do lasu, tu wszystko było uporządkowane, oczyszczone z liści i takie jakieś zadbane. No i, o czym Roisin miała okazję usłyszeć to tu, to tam, przy światyniach Areny zawsze święte gaje się znajdowały.
- Ślady prowadzą do jej wnętrza - znowu usłyszała słowa Nat’a, który zamiast rozglądać się wokoło, śledził to co mieli pod nogami. - Fira pewnie przyszła po radę Nishana, tylko po cholerę ciągnęła przy tym Grosha? Szlag by to…
Roisin, nieco już znużona nadmierną ilością przemyśleń ze strony wzburzonego towarzysza, ominęła go, przywiązała konia do jednego z drzew i weszła powoli do środka...
 
druidh jest offline