Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2017, 20:42   #26
czajos
 
czajos's Avatar
 
Reputacja: 1 czajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwu
Grosh nie marnował czasu i natychmiast ruszył za Firą, wybiegł on z pokoju i pognał za nią. Kilka chwil podążał za wilczycą przez korytarze świątyni aż ta wreszcie zatrzymała się gwałtownie na przeciwko jednych drzwi, otworzyła je i zniknęła za framugą. Grosh był w pomieszczeniu ledwie chwilę po niej, a w uszach już wibrował mu jej przypominający wilczy zew skowyt.
W pokoju, który wielkością nieco ustępował poprzedniemu, znalazł Firę pochyloną nad ciałem kapłana. Nishan był mężczyzną, który powoli zbliżał się ku jesieni swego życia. Jego czarna broda przypruszona była siwizną, podobnie jak długie włosy, obecnie w nieładzie rozrzucone wokół jego głowy gdy tak leżał na zimnej, kamiennej podłodze. Leżał i się nie ruszał. Nie drgnął nawet jeden mięsień w jego ciele. Nijak nie przypominał owego wesołego, wiecznie pełnego energii człowieka, z którym Grosh kojarzył Nishana. Podobnie jak człowieka nie przypominała Fira, w swej formie bestii. Jej ozdobiony potężnymi kłami pysk, zwrócił się w stronę demona, gdy tylko ten przekroczył próg pokoju.
- Nie… żyje… - poinformowała towarzysza, ledwie zrozumiałym, przepełnionym bólem głosem, który brzmiał bardziej jak warczenie, niż ludzki głos.
Demon nie lękał się formy bestii dziewczyny, w życiu wiele już widział, widział, rzeczy straszne i okrutne, a wstrząsana spazmami płaczu wilczyca nie miała szans go odstraszyć. Zbliżył się do wilkołaczki i objął ją ponownie w ramiona przyciskając jej najeżony zębami pysk do swojej piersi.
- Siiiiiiiiiiii - wyszeptał cicho - Siiiiiiiii - powtórzył gładząc jej głowę i nie puszczając. Trzymał tak dziewczynę przez dłuższy czas aż nie stwierdził, że ta trzyma się dość dobrze by mówić.
- Co się stało ? Nie czujesz go ? -
Pomimo tego, że wyraźnie się uspokoiła i ponownie zmalała do swych ludzkich rozmiarów, to jednak na odpowiedź i tak musiał chwilę poczekać.
- Nie ma w nim życia - poinformowała, usilnie próbując nie patrzeć na ciało, zamiast tego wlepiając wzrok w demona. - U innych… w wiosce czuć było życie. On odszedł całkiem.
Dziewczyna była załamana co do tego demon nie miał wątpliwości i absolutnie się temu nie dziwił. W końcu Fira właśnie straciła człowieka który był nie tylko jej wybawcą, a i w pewnym stopniu ojcem. Demon nie znał zbyt dobrze zwyczajów ludzi jeżeli chodzi o pochówek za czasu jego pobytu we wsi zmarła tylko jedna starowinka i z oczywistych powodów Grosha na te uroczystości nie zaproszono. Widział on jednak z oddali stos i słup unoszącego się z niego dymu, więc miał jako takie pojęcie co robić.

Na początku jednak musiał zająć się Firą. Demon uniósł delikatnie dziewczynę i wyniósł z pokoju jej drobne teraz ciało które wciąż drżało w płaczu, kroki skierował w stronę głównego ołtarza i dopiero tam odłożył już na jej własne nogi rudą wilczycę.
- Mów do bogów Fira, poproś by wzięli go do siebie. Ja zajmę się resztą. - i to powiedziawszy zostawił dziewczynę i wrócił do pokoju w którym leżał Nishan. Dziewczyna nie protestowała, co prawda ale gdy tylko ją odstawił posłała mu tęskne spojrzenie jakby to, że wypuścił ją z ramion odebrało jej spokój, słysząc jego słowa podeszła jednak pod ołtarz uklękła przed nim i pochyliła głowę w modlitwie, a gdy demon demon wychodził słyszał już tylko jej ciche mamrotanie wciąż przerywane płaczem.

Nishan gdy go znaleźli leżał twarzą do posadzki i demon bardzo był rad, że niemalże natychmiast odciągnął wilczycę od ciała bo gdy tylko odwrócił go na plecy od razu spostrzegł, że ten odszedł do Bogów nie zamykając oczu, a ten widok ludzie znosili wyjątkowo ciężko zwłaszcza gdy chodzi o bliskich. Grosh uniósł ciało kapłana z posadzki, ciało tak diametralnie różne od tego które przed chwilą miał w ramionach i zaniósł je na łóżko, jedną dłonią zrzucił koc który je okrywał i położył zwłoki na prześcieradle. Następnie dokładnie owinął ciało w materię tak, że widoczny pozostał jedynie medalion z symbolem Areny który to Nishan nieustannie nosił na szyi. Bogowie teraz na pewno zobaczą, że idzie do nich ich sługa.

Demon przyniósł zawinięte w tkaninę zwłoki do głównej nawy świątyni i złożył przed ołtarzem niemalże u stóp wilczycy.
- Trzeba go pochować Fira - powiedział cicho tak by nie przerywać dziewczynie modlitwy - A ja nie wiem jak. Pomożesz mi ? -
Dziewczyna jednak nie odpowiedziała ani się nie poruszyła. Tkwiła niczym posąg, nieruchoma i zdająca się nie dostrzegać ani demona, ani ciała które przyniósł. Stała prosto, przy ołtarzu i wpatrywała się w coś, co znajdowało się u głównego wejścia do sali. Tyle tylko, że niczego tam nie było, nikt nie stał ani nic się nie poruszało. A jednak musiało tam coś być, bo niby z jakiego powodu Fira miałaby się w tamto miejsce wpatrywać? Lecz zanim zyskał na swe domysły jakąkolwiek odpowiedź, wilczyca drgnęła i przeniosła wzrok na niego.
- Pomogę - odparła, zdając się być o wiele, wiele spokojniejszą. Nawet łzy już nie spływały po jej policzkach i oddech był równy, a nie przerywany szlochem. Była też jakaś inna, jakby pewniejsza siebie, o co nigdy ją posądzać nie można było, a jednak…
- Połóż go na ołtarzu - poleciła, odwracając się i stając na miejscu, które zwykle zajmował główny kapłan.
Grosh nigdy nie widział jak ktoś mówi z Bogami, a już z pewnością nie ktoś kto był w jakimkolwiek stopniu członkiem stanu kapłańskiego, a Fira wszak była jakby na to nie patrzeć akolitką. Przemiana jaką przeszła dziewczyna jednak go zaskoczyła choć prócz dziwnego wyrazu twarzy nie okazywał tego po sobie.

Podniósł jednak ciało kapłana jak mu nakazano i położył je na ołtarzu uważając by nie dotknąć kamienia dłońmi. Następnie odstąpił kilka kroków i czekał.
Fira podziękowałą mu skinięciem głowy, nieobecna jakaś i jakby to nie ona ów ruch wykonywała. Zbyt wiele w tym było gracji jak dla tej zwykle nieporadnej dziewczyny, która wolała biegać po lesie niż uczyć się zachowania przystojącego przyszłej kapłance.
- Odpoczywaj w pokoju - przemówiła. Dokładnie tak, przemówiła, co było kolejną, rażącą różnicą między “jego” Firą, a tą, która miał przed sobą. - Bramy mych Ogrodów stoją dla ciebie otworem, Nishanie - dodała, a z dłoni, które położyła na jego ciele, zaczęło wydobywać się łagodne, mleczne światło, które poczęło otaczać martwego kapłana, aż pochłonęło go całego. Grosh czuł przy tym jak włoski na karku stają mu dęba. Nawet on był w stanie wyczuć, że tu nie z ludzką mocą ma do czynienia, a z boską i to w czystej postaci. Zaraz jednak jego uwagę na powrót przykuł ołtarz. Ciało bowiem, które na nim złożył, zniknęło. Dosłownie. Rozpadło się na miliony drobnych, lśniących iskierek, które gasły powoli, opadając na kamienną posadzkę. Nawet amulet, który kapłan miał na szyi, nie ostał się.
- Opiekuj się moją wybranką, demonie - Fira ponownie przemówiła, kierując na niego spojrzenie swych oczu. Czarnych oczu, obu spoglądających na niego z powagą, wciągających w swą bezdenną głębię[/i]. - Chroń ją przed krzywdą, a nagroda cię nie minie. Pani Śmierci zawsze swego słowa dotrzymuje -[/i] co powiedziawszy, Fira osunęła się na posadzkę, nieprzytomna.

Gdy Pani Śmierci spojrzała na Grosha ten skulił się niczym smagnięty biczem, lękał się Bogów i ich mocy, i nawet mimo tego, że tym razem moce te uczyniły dobro nie był w stanie opanować strachu. Na szczęście aura potęgi i majestatu którą otaczała się Bogini i której lękał się Grosh, rozwiała się natychmiast po tym jak opuściła ciało dziewczyny. Demon doskoczył więc do Firy jednym susem i delikatnie uniósł ją z posadzki. Na jego barki położono brzemię opieki i był to ciężar który Grosh nosić będzie od teraz z pełnym oddaniem. Demon czuł się dziwnie trzymając bezwładne ciało wilczycy którą to postanowił zanieść do pokoju w którym Fira postanowiła na początku szukać kapłana, Tahara bo tak jeżeli wierzyć słowom wioskowego kowala nazywała się Pani Ogrodu wydała mu rozkaz, a Demon przysiągł sobie, że już nigdy żadnego nie usłucha. Nie czuł on jednak żadnego oporu by tym razem się podporządkować, wręcz przeciwnie, chciał tego i wreszcie zrozumiał, że właśnie, pierwszy raz w życiu ofiarowano mu cel do którego może drążyć. I był to dar wielkiej wagi.

Grosh ułożył wilczycę na łóżku i delikatnie potrząsnął jej ramieniem jednocześnie powtarzając jej imię, to, że nie obudziła się ona gdy ją przenosił zaczęło go martwić, oddychała ona jednak co pozwalało żywić nadzieje, że kontakt z Bóstwem nie zaszkodził jej znacznie.

Zaszkodzić może i nie zaszkodził, a przynajmniej nie poważnie, za to zdecydowanie osłabił. Skóra dziewczyny była bowiem blada, jej oddech zaś słaby i urywany. Pierwsze zawołanie nie dało żadnego skutku, podobnie jak drugie i trzecie. Gdy jednak potrząsnął jej ramionami mocniej, otworzyła w końcu oczy. Ich wyraz, a przynajmniej tego, które widziało, pełen był dezorientacji.
- Grosh? - zapytała, próbując usiąść, jednak zaraz opadając z powrotem na płaską poduchę. - Co się stało?
Powoli, acz wyraźnie, wzbierała w niej panika, szczególnie gdy rozejrzała się po pokoju i dotarło do niej gdzie się znajduje. Dotrzeć też musiał powód, dla którego przybyli do świątyni. Tak, bez wątpienia to znowu była Fira jaką znał.
- Spokojnie, jesteś jeszcze słaba - powiedział pomagając jej ułożyć się na poduchach - Nic nie pamiętasz ? -
Pokręciła przecząco głową.
- Pamiętam, że odmawiałam modlitwę o spokój duszy - wyjaśniła, marszcząc czoło. - Później usłyszałam czyjś głos, więc wstałam i się odwróciłam. Później… - Tu urwała, usilnie starając sobie przypomnieć co było później. - Chyba z kimś rozmawiałam… Z kobietą… A później obudziłam się tutaj…
Demon był zdziwiony odpowiedzią dziewczyny, przecież przemówiło przez nią Bóstwo, jak można zapomnieć coś takiego ? Nie miało to jednak znaczenia gdyż Grosh postanowił wszystko jej przypomnieć. Opisał on całą sytuację najlepiej jak potrafił, nie pomijając niczego. Miał wiele pytań lecz nie zadał ich, z nadzieją, że może nie dziś, ale kiedyś Fira zaufa mu na tyle by odpowiedzieć na nie bez jego nacisku.
Niedowierzanie na twarzy wilczycy potęgowało się z każdym kolejnym słowem, które padało z ust demona.
- Przemawiała przeze mnie Taha? zapytała, pragnąc się upewnić co do tego, czy aby na pewno dobrze usłyszała, po czym zamilkła na krótką chwilę.
- Nishan mówił, że tak może się stać - przemówiła po raz kolejny, odwracając spojrzenie i wbijając je w ścianę. - Że bogini o mnie nie zapomni. Czyli wyznaczyła cię na jego następcę, nadal jednak nie wiem dlaczego ja? Przecież musi być cała masa odpowiedniejszych kandydatów, prawda? Po co Pani Śmierci taki tchórz jak ja? - W ostatnich słowach brzmiała skarga zmieszana z nutką pogardy dla samej siebie. Nutą, którą Grosh słyszał u niej po raz pierwszy. - Widać nie można uciec przed wolą bogów - dodała, odwracając twarz i wysilając się na uśmiech, który od biedy mógłby uchodzić za pogodny.
- Nic nie jest zapisane w kamieni - powiedział słowami które usłyszał kiedyś od kogoś z wioski - Może Ona wie o tobie coś czego ty nie wiesz. Wiele jeszcze możesz osiągnąć. A ja pójdę z tobą gdziekolwiek by to nie było - powiedział i uświadomił sobie, że było to najbardziej głębokie zdanie jakie wypowiedział w życiu, nie powstrzymało go to jednak przed kontynuowaniem. - Nie tylko dla tego bo Pani Ogrodu mi kazała ale dlatego, że chce. -
Fira spoglądała na niego dłuższą chwilę i, o ile go oczy nie myliły, zapowiadało się na to, że z jej oczu ponownie popłyną łzy.
- Dziękuję - wyjąkała cicho, po czym nie bacząc na własną słabość podniosła się i zarzuciła mu ramiona na szyję, tuląc się do demona, jakby był ostatnią deską ratunku na wzburzonym morzu. I właśnie w tym momencie…
 
__________________
Nowa sesja dark sci-fi w planach zapraszam do sondy
czajos jest offline