Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2017, 21:08   #99
Sam_u_raju
 
Sam_u_raju's Avatar
 
Reputacja: 1 Sam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputację
“Cholera dziewczyno. Nie jestem nieczuły na kobiece wdzięki. Nawet tak niewielkich rozmiarów” - rozejrzał się wokół szukając pretekstu by nie patrzeć na skrzydlatą dziewczynę.

Długo tak nie wytrzymał.

- Kim? Co masz na myśli? I co to było to przed chwilą? - wskazał gestem ręki w kierunku drzewa z którego dopiero co wyskoczył - Tam coś chciało mnie zjeść. Tam byłem twojego wzrostu.

“I dlaczego nie nosisz majtek?” - tego pytania oczywiście nie zadał na głos. Starał się patrzeć w oczy dziewczyny.

- Wieloświatowcem. Jednym z NICH - zaszczebiotała wesoło. - No wiesz. Tych, którzy obalili Dominatora. Bohaterów. - Inne pytania najwyraźniej zignorowała bo podleciała w górę, zwinna niczym ważka. - Muszę wiedzieć nim poprowadzę cię dalej, przez Jesienny Las.

- Ciągle tylko nowe nazwy za którymi nic się na razie dla mnie nie kryje. Ja nikogo nie obaliłem. To mój cholerny powypadkowy sen! - Na sam koniec podniósł głos. Tobias miał trochę tego wszystkiego dosyć. Miejsce było piękne, nawet dziewczyna choć mała i ze skrzydłami na swój sposób była piękna. Tylko ta przeklęta niewiedza go dobijała - Przepraszam. To wszystko mnie przerasta…. Czemu sądzisz, że mógłbym być jednym z nich. Z tych Bohaterów? - podążał wzrokiem za Trikią

- Bo ściga cię łowca Maski. Ot, dlatego. On nie ściga byle kogo. A teraz Maska wypuścił ich ze swojej twierdzy, bo Róża krwawi. Rozumiesz już!? - zacisnęła drobne piąstki.

- I tak i nie - wpatrywał się w dziewczynę - Praktycznie nic nie wiem o tym czego tutaj doświadczam. Myślałem, że ja generuje to co tutaj widzę, choćby podświadomie, że to ja tworzę ten świat…. - zamilkł na chwilę - Ta Maska to ktoś kto mści się za tego, jak go nazwałaś… Dominatora? - rozmowę o róży zostawił na potem.

- Nie. On też go zniszczył. Czy też ona, bo nikt tak naprawdę nie wie, jak Maska wygląda. No wiesz. A potem zasiadł na tronie zamiast niego. Przejął władzę nad armiami Ukrytych i Mglistych. Potem podbił prawie całe Dominium. To kiedy Męczennik i Męczennica zostali spaleni. No wiesz. - Mówiła dość chaotycznie, wyrzucając z siebie słowa jedno po drugim. - To skomplikowane a ja nie za bardzo to ogarniam. Nie jestem zbyt bystra, wiesz. Za to bardzo ładna.

Uśmiechnęła się promiennie.

- Tak. Jesteś piękna. Trikio proszę Cię, opowiedz mi wszystko od początku. Był sobie Dominator – Greyson sam zaczął układać to wszystko na głos przysiadając na pniu zwalonego drzewa - który jak zrozumiałem przez swoje okrutne rządy został obalony przez Maskę i tych Bohaterów jak ich nazwałaś. Maska sra w gacie teraz bo jakaś róża zaczęła krwawić a to jak się domyślam ma oznaczać, że jego czas nadszedł i ci Bohaterowie albo jacyś inni weszli ponownie na ścieżkę “Obalić Tyrana”. Wobec czego ten wysłał swoich Łowców. Jeden z nich myśli, że ja mam chęć na obalenie tej, tego Maski więc chce mnie załatwić. Zgadza się? Poszerz mi tą historię Trikio. Kim byli Męczennicy, dlaczego dano MAsce dojść do władzy i dlaczego jest on, ona taka zła? - w jego wzroku można było wyczytać zaciekawienie. Wodził wzrokiem za dziewczyną, która nie mogłem wytrzymać zawieszona w jednym miejscu.

- Nie wszystko wiem. Nie wszystko - zabiadoliła dziewczyna. - No, ale że ty nie wiesz kim był Męczennik i kim była Męczennica? Straszne. Smutne. Durne. Męczennik i Męczennica poświęcili się, aby pokonać Dominatora. I dali spalić żywcem. Dla nas wszystkich. To dało odpowiednią ilość luminy aby reszta miała siłę obalić Dominatora. Tyle wiem - zatrzepotała skrzydełkami. - Zaprowadzę cię jednak do Pani Liści i Trawy. Ona wie dużo, dużo, dużo, dużo, dużo, dużo, dużo więcej. Ale w zamian będę chciała nagrodę.
Zabawnie wydęła maleńkie usteczka.

- Lumina? - wydusił z siebie mimochodem podczas wypowiedzi Sylfidy ale dziewczyna nie zwróciła uwagi na postawione przez niego pytanie.
- Pani Liści i Trawy? - tym razem zapytał już kiedy dziewczyna skończyła swoją wypowiedź - głowa mnie już boli od tych wszystkich nazw. Myślisz, że ona może mi jakoś pomóc? - Przetarł dłonią oczy chcąc odpędzić zmęczenie, które dopiero poczuł od nadmiaru atrakcji.
- Jestem ci wielce wdzięczny - zaczął w końcu - Uratowałaś mi życie. Postaram się odwdzięczyć jak tylko mogę. Proś o co tylko chcesz.

- Nakopiesz do tyłka pewnemu gburowi. Tak poważnie. By się odczepił. Jest znacznie większy ode mnie. Zrobisz, co trzeba, a potem ja zaprowadzę cię do Pani Liści i Trawy. I wszystkiego się dowiesz. A gbur się ode mnie odczepi raz na zawsze, tak sądzę. Będziesz potrzebował broni? Tarczy? Miecza? Buzdygana? Maczugi? Zębatego sierpa trójzębnego? A może kiścienia ze szczęki Wąchacza? Czy nastraszysz go Luminą? - Sylfia mówiła bardzo szybko.

- Z deszczu pod rynnę - westchnął - A nie mogę z nim pogadać? Ja nie jestem żołnierzem. Jestem akrobatą, cyrkowcem, artystą - rzucał patrząc na coraz większą niewiedzę wypisującą się na licu skrzydlatej. Czy tutaj wszystko się rozwiązuje siłą? Ech. Kto to jest? Co ci zrobił? - tym razem on się poddał - To będzie jednak krótka jego wizyta w tym dziwnym świecie snu, Bohaterów i Luminy - dodał pod nosem sam do siebie.

- To ropuch. Wielka, obleśna, sadłowata góra…. góra … tłuszczu - prychnęła Trikia. - Poluje na mnie i na moje siostry. Kiedy doszły nas pogłoski o tym, że Róża zaczęła krwawić Pani Liści i Traw powiedziała, Trikia, idź tam gdzie Łowca. Znajdź Wieloświatowca przed nim i przyprowadź tutaj. Pomoże nam z ropuszydłem, skoro nikt inny nie kiwnie palcem dla naszego wesołego ludku. To poszedłam - wyraźnie starała się zachować elegancką wymowę, co przynosiło wręcz odmienny skutek. - To jak. Rozważysz naszą propozycję. Mam nadzieję, że jesteś Kent od Miecza. Albo Enoch Ognisty. Ale by się ropuszydło miało z pyszna - pisnęła podekscytowana swoją własną myślą.

"Raczej Tobias od Niczego" - przemknęło mu przez myśl.

- Myślę, że nie jestem ani od miecza ani od ognia - wypowiedział już na głos - Ja umiem po prostu bardzo dobrze zachować równowagę na linie. Skakać na wysokościach. Ot chleb i bezkrwawe igrzyska. - wzruszył ramionami - Jak można przepędzić tego ropucha? - Poddał się w końcu choć to wszystko zaczęło go przerastać tracił pomału pewność siebie.

- Oj tam. Taki dużyyyy chłopiec nakopie mu w zadek i po temacie. Jak się tłuścioch dowie, że jesteś Wieloświatowym, to sam zwieje gdzie raki zimują. Chyba się nie boisz?

Cyrkowiec wstał i przeszedł kilka kroków. Rozważał w myślach kilka rozwiązań typu: "rzuć to w diabły", "olej sprawę", jak i "to twój sen i twoje zasady". Przeważyła jednak jedna, jakże ważna rzecz, dług wdzięczności za uratowanie życia. Może jakimś cudem dałby sobie sam radę z Łowcą bez pomocy Sylfidy Choć pewniejszym jednak się wydawało to, że Łowca by go rozbebeszył i Tobias w swoim prawdziwym świecie zanotowałby prawdziwy zgon a nie śpiączkę.

- Tutaj nie chodzi o strach dziewczyno – wydusił w końcu z siebie - choć i ten nie jest mi obcy. Tylko głupcy się nie boją. Zrobię to bo mam wobec Ciebie dług życia. Gdyby nie ty Dzwoneczku już by mnie tutaj nie było. Prowadź..

“... mnie tą swoją ładną pupą” - dokończył szowinistycznie w myślach
 
Sam_u_raju jest offline