Szkiełko wychynął z ciemności, pozostawiając w kryjówce gotowego do walki Lothara. Skierował się w stronę opryszków, którzy już we trzech zbliżyli się niebezpiecznie do barki. Mocnym głosem, znajdując się w bezpiecznej odległości zaczął obrzucać ich obelgami, lżyć ich matki, żony i opowiadać co zrobi ich córkom, gdy spotka je w pobliżu stodoły. Dostało się też ich tatusiom, dziadkom, kumom i wszystkim, z którymi mieli styczność.
- Spierdalaj oszołomie - warknął jeden z nich w odpowiedzi i zamachał przed złodziejem pochodnią. W tym momencie na pokładzie barki pojawił się Wolfgang. Młody adept mruczał coś do siebie, splatając wiatry eteru w magiczne efekty. Pierwszy czar jaki rzucił spowodował, że wszystko wokół niego, mimo ciemności nocy nabrało wyrazistości. Drugą inkantację przerwał mu bełt wystrzelony gdzieś z mroku, który minął jego bark o kilka cali i rozłupał jedną z desek nadbudówki, wnikając głęboko w drewno. Magister ukrył się, ale nie przestawał czarować.
Bern przebiegł obok niego, rzucając się na oprychów, ale wyprzedził go bełt z kuszy Maximiliana, który jednak ugrzązł w bruku. Zingger przyskoczył do oprychów, którzy nieco skonfudowani obrotem sytuacji, wahali się między ucieczką, odpowiedzią na zaczepki Szkiełka a lojalnością wobec wynajmującego ich łowcy. Co do samego łowcy, to Axel bardzo starał się go wypatrzeć. Podążył wzrokiem mniej więcej w kierunku, skąd nadleciał bełt, ale niestety nie udało mu się dostrzec strzelca.
Tymczasem Bernhardt doskoczył do podpalaczy. Zadał jedno, potężne, poparte impetem całego ciała pchnięcie, które trafiło dokładnie w środek szyi bandziora. Grot wszedł w gardło, zmiażdżył kręgosłup i wyszedł na karku, wraz ze stopą drzewca. Oprych nawet nie jęknął. Na ziemię upadło wiadro, z którego wylała się ciemna, lepka substancja. Zaraz obok wiadra padło ciało i krew z rany zmieszała się ze smołą.
Wolfgang splótł magiczny wiatr w nić, która poszybowała do rąk drugiego z oprychów, oplotła je i zagłębiła się w tkankę. Ale innych efektów nie było, widziana oczami magistra moc rozpłynęła się po żyłach i znikła. Ale bandzior i tak rzucił trzymane przedmioty na ziemię, odwracając się do dyszącego Zinggera. Szkiełko i Lothar biegli także ku grupce na nabrzeżu, a Maximilian przeskakiwał przez burtę, lądując na bruku.
I w tym momencie dosięgnął go bełt, wystrzelony gdzieś z ciemności. Nogę przeszył ból, łowca potknął się i upadł tuż przy słupku służącym do wiązania cum. Z uda wystawały lotki pocisku. Krew zaczynała wypełniać nogawkę i skapywać na kamienie. Maximilianowi zakręciło się w głowie.
Był też i plus tego, że Maximiliana trafiono. Axel, wciąż wypatrujący snajpera, teraz go zauważył. Kusznik leżał ukryty na dachu stojącego nieopodal "Czarnego Złota" budynku, częściowo ukryty za kominem. Znów napinał kuszę.