Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2017, 09:33   #27
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Chodź złoto do złota, pomyślał Maelar, przesypując zawartość znalezionej sakiewki do własnej. Zachłanny nie był, ale nie był też bardem, który mógłby pieśniami opłacić podróż. Zapłacić trzeba było riv'ami. Jego podróż na wyspę kosztowała dwa srebrne rivy. No ale on podróżował elfickim statkiem, na innych mogłoby być drożej.
Skoro fundusze na podróż były, to pozostawało pytanie najważniejsze - czy znalazłby się kapitan, który przewiózłby paru pasażerów do owianego złą sławą Vole Kes. Na dodatek na tyle solidny, że nie wyrzuciłby pasażerów za burtę tuż po odpłynięciu od brzegu.
I czy można było komukolwiek mówić o prawdziwym celu podróży?

Przeszukanie wieży nie przyniosło dalszych odkryć - nawet ciała Tarusa nie było. Zdążył uciec przez czarną mgłą, czy też, inaczej niż inni mieszkańcy, został zabrany przez mgłę?

- Nie ma co tu dalej robić - powiedział, gdy z pozostałymi spotkał się na dole wieży.
Aria widząc księgę poważnie się nad nią chwilę rozwodziła. Przerzuciła kilka kartek, ale doszła do wniosku, że aby jej się przyjrzeć, dużo łatwiej będzie jej to uczynić w nieco innej formie. Tylko… Był pewien problem. Taki tym razem nie znowu wielki, ale zdecydowanie tyczący się dosłownie gabarytów. Jeszcze nim opuścili budynek, wróżka popatrzyła na Melfisa z przepraszającym uśmiechem
- Czy mógłbyś, proszę wziąć ją dla mnie? Chcę się przyjrzeć potem co tam jest w środku zapisane… - powiedziała swe życzenie.
Które to Melfis natychmiast spełnił.


Odeszli, pomyślał Maelar, gdy za drzwiami ani na schodach nie ujrzał tych, co wzgardzili 'gościną' w wieży maga. Nie poczekali na nas.
Dopiero po chwili się zorientował, że słowo "odeszli" można zinterpretować inaczej. Bardziej w sensie metaforycznym. Nie oglądając się na pozostałych ruszył biegiem w stronę leżących, by sprawdzić, czy jeszcze żyją, czy też spotkał ich los taki sam, jak pozostałych mieszkańców wioski.
A potem, gdy już wyszli na zewnątrz i dostrzegli ciała na ścieżce, Aria zasmuciła się, ale trzepocząc złotymi skrzydełkami ruszyła za Maelarem. W końcu trochę się znała na sztuczkach swej ciotki i optymistycznie liczyła na to, że może jednak nie spotkał ich taki sam los co całej wioski. A się namachała tak szybko leciała!
Ciała leżały obok siebie, na plecach, częściowo skryte w cieniu rozłożystego dębu. Gdy elf przyklęknął przy nich, z łatwością stwierdził że tylko dwie piersi unoszą się, wtłaczając w płuca powietrze. Zamir i leżąca obok niego Silli, w swej zwierzęcej postaci, żyli najwyraźniej. W przeciwieństwie do Larissy, która tkwiła nieruchomo, niczym rzeźba pogrążonej w głębokim śnie dziewczyny. W jej wiecznym śnie.
- Czyli nawet tu nie jesteśmy bezpieczni - stwierdził Melfis, pochylając się nad Zamirem i potrząsając jego ramieniem. - Zamir… Obudź się! - Zawołał głośniej, na co odpowiedziało mu powolne uniesienie powiek i wyraźnie zdezorientowany wzrok.
- Co…? - Zaczął mężczyzna, unosząc głowę, lecz wtedy wzrok jego padł na lwicę. - Silli…
Lecz ta także już otwierała swe ślepia i odsłaniała kły. Z jej gardła wyrwał się głuchy pomruk.
- Co wy tu robicie? - Maelar odsunął się na wszelki wypadek o dwa kroki. Kto mógł wiedzieć, jak zareaguje Silli. - Dlaczego na nas nie poczekaliście? I co się stało z Larissą?
Zamir jednak nie zwracał uwagi na słowa elfa, skupiony na lwicy, jakby świata poza nią nie widział, co najpewniej było prawdą.
- Silli… Spokojnie, to tylko ja i Melfis - mówił, ostrożnie wyciągajac dłoń by pogładzić futro na jej barku. - Jest też Aria i Maelar. Wyszli z wieży cało, jak mówiłaś.
- Wyszli z Okiem Przeklętych - oświadczyła, powoli przybierając ludzką formę. - Czuję je w twojej sakiewce, Melfisie. Ono jest złe… - Wzdrygnęła się, co spowodowało natychmiastową reakcję Zamira, który objął ją ramionami i przyciagnął do siebie, najwyraźniej wcale nie zrażony jej poprzednią formą ani tym, że dziewczyna jakoś niespecjalnie się do niego przy tej okazji tuliła.
- Odeszliśmy bo Sil powiedziała, że zła aura się wzmacnia - wyjaśnił, odpowiadając na pytanie elfa. - Później… Nie wiem, chcieliśmy tylko zejść ze schodów…
- Dowiedzieliśmy się niepokojących rzeczy - odparł Maelar. - Ponoć Rada zawarła umowę z kimś, kto się nazywa Nester. Mieszkaniec lub mieszkanka twierdzy na terenie Vole Kes. Ten pierścień, o którym wspomniałaś, to ponoć przepustka, dzięki której będzie można dostać się do wnętrza twierdzy. Mamy na to dwa tygodnie. Jeśli nie zdążymy, to wszyscy mieszkańcy wioski zginą.
- Skąd wiesz o Oku Przeklętych? - spytał.
Spojrzenie zielonych oczu spoczęło na elfie. Tliła się w nim głęboko zakorzeniona nienawiść, chociaż Maelar miał jednak wrażenie, że nie do niego konkretnie…
- Nester jest kapłanką Darkara, najwyższą stopnia - poinformowała, nad wyraz wylewnie, z tą samą nienawiścią, która tliła się w jej oczach. - Ten pierścień to znak jej sług. Wyrok śmierci dla każdego, kto zostanie z nim złapany poza granicami Vole, a nawet w niektórych jego częściach. Wiem, bo już miałam okazję się na niego natknąć.
Po tym zamilkła, pozwalając by ramiona Zamira ponownie przyciągnęły jej głowę do jego barku. Elf z kolei zaliczył przy tym kolejne spojrzenie, pełne ostrzeżenia, chociaż nie agresywnego. Właścicielem tego spojrzenia był nikt inny jak Zamir, najwyraźniej niezadowolony z tego, że Maelar dręczy jego wybrankę.
- Gdzie? - Melfis z kolei najwyraźniej nie miał tym razem zamiaru uszanować praw dziewczyny do tajemnic i sekretów. - Gdzie się z tym czymś spotkałaś, Silli?
Ta jednak wyraźnie skończyła swe tłumaczenia, bowiem nie odpowiedziała.
Darkar, przeklęty Pan Zniszczenia... Co napadło Radę by wchodzić w układy z kimś takim?
- Niech będzie przeklęta. - Trudno było ocenić, kogo Maelar miał na myśli - najwyższą kapłankę, Nester, czy też może Radę jako taką.
- Podróż do Vole Kes będzie nas trochę kosztować - powiedział. - Nas, ale prawdę mówiąc nikt z was nie musi ze mną jechać. Możecie zostać tutaj i pilnować wioski.
- Kto z wioski może, waszym zdaniem, dołożyć się do kosztów podróży? - Spojrzał na tych, co znali tutaj każdego i każdy kąt.
 
Kerm jest offline