Ellisar mógłby się założyć, że gdyby nie towarzyszyła mu moonria, to przyjęcie, zgotowane przez wilkołaka, byłoby znacznie mniej serdeczne. I pytanie, czy elf zostałby wpuszczony dalej, niż za próg. Ale skoro zaproszenie zostało wyrażone, Ellisar nie zamierzał odmawiać, bez względu na powody, kryjące się za tą zgodą.
Uścisnął dłoń Wilkołaka.
* * *
- Ta mała przylepa zdecydowanie gustuje w słodyczach - powiedział Ellisar, przyglądając się działalności Duszy. - A ja, po dzisiejszym dniu, z chęcią się poczęstuję winem.
- Przywiały nas złe wiatry. - Ellisar nawiązał do wcześniejszego pytania Ulrisa. - I nie mam na myśli ani tej śnieżnej burzy, jaka wczoraj szalała po okolicy i niszczyła wszystko, czego dopadła, ani tych opadów śniegu, co przed chwilą nadciągnęły nad nasze głowy.
Zamilkł na moment.
- Lisan ogarnęło szaleństwo. Być może miasta już nie ma. Ktoś, zapewne z Vole Kes, podburzył mieszkańców przeciwko elfom, oskarżając je o sprowadzenie burzy stulecia, która w częściowo zniszczyła miasto. W świątyni Oren spotkałem się z czymś mrocznym, dużo silniejszym ode mnie - przyznał. - Razem z Duszą z trudem uciekliśmy przed wściekłym tłumem, który najpierw zaatakował kapłanki, a potem przeniósł swe zainteresowania na nas. Być może to przeze mnie, bo się wtrąciłem w nie swoje sprawy. Na szczęście wcześniej jedna z kapłanek wskazała nam tajne wyjście, dzięki czemu ocaliliśmy głowy, gdy ta siła mnie dostrzegła.
- Zapewne głupotą była próba ratowania kapłanek, bo naraziłem Duszę na niebezpieczeństwo, ale... Nie przemyślałem tego wcześniej.
- Gdy już byliśmy za miastem, Dusza weszła na wysokie drzewo - dodał po chwili - by się zorientować, dokąd mamy dalej iść. No i dowiedzieliśmy się, że miasto płonie.
- A my odpoczniemy i musimy ruszać dalej, do stolicy - dokończył swą relację.