Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2017, 13:11   #70
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Główna Aula Świątyni Wiedzy. Erven.

Po zebraniu się całego kolegium magicznego, Erven przedstawił zdobyty ledwie chwile temu zwój Mugen. As atutowy w walce z demonami.
- ...mówisz że mamy się przygotować na reperkusje po wojnie z demonami. Zakładasz że dojdzie do wojny z aniołami? - zapytał profesor Ranagor
- Jak nie urok to sraczka. - mruknęła pod nosem Felicja.
- Echo będzie się starać wziąć winę na siebie. Tak czy inaczej nie możemy tego wykluczyć. - odpowiedział Erven - Choć nawet anioły będą miały problem kiedy przyswoimy tą wiedzę, a w trakcie wojny ci którzy przeżyją urosną w siłę.W porównaniu z poprzednim potyczkami tym razem będziemy przygotowani. W każdym bądź razie co się stało to się nie odstanie. Dostaliśmy zwój, nie użycie tej mocy wiązałoby się z głupotą.
- Problemem wciąż pozostaje koszt użycia Mugenu. Czyli degradacja własnego rdzenia. Nie ma co zaprawdzę Ostateczne zaklęcie. - skomentował Seishun
- Póki nie przyjdzie nam walczyć z demoniczną rasą, to zaprawdę broń ostateczna. - Skomentowała Tarna Lea. - Każde Ultimate Magic takie jest?
- Im potężniejsze tym większy koszt jego użycia. Hipernowa odbiera ruch za tydzień. - Skomentował Tallawen. - Bodajże Ultimate Magic Higni: SunBlast był niekontrolowanym czarem o wielkim obszarze działania. Niszczył wszystko na swojej drodze, ale nie sposób było przewidzieć jaki obszar pochłonie i co będzie z użytkownikiem. Ale muszę przyznać jesteśmy między młotem a kowadłem. Skrajne zło i skrajne dobro, a sojuszników niewielu. Gdyby udało się chociaż stworzyć front na zachodzie. Mielibyśmy demony w enklawie.
- Ponoć oddziały o to dbają rekrutując wśród przybyszów. - skomentował demonolog - Nie mniej to nasza ostatnia deska ratunku, miejmy nadzieję, że nie będzie potrzebna.
Tu Erven zamyślił się chwilę.
- Tak czy inaczej las ma własne problemy, Sanderfall jest neutralne, może Przystań? W końcu jak my padniemy oni też będą zagrożeni.
- Konflikt rodów. Zapewne staną do walki, ale nie liczyłbym by szybko przybyli nam na odsiecz. W selvan też pojawiły się znamiona zła. - orzekła rzeczowo Illuar
- Ervenie czym się teraz zajmujesz? - zapytał Tallawen mając na myśli jakieś nowe zadanie. - I jak szybko jesteś się w stanie zmobilizować?
- W każdej chwili. Na tą chwilę dostałem zadanie od Naczelnego Dowództwa, wyruszam jutro z rana. Powinienem wrócić w miarę prędko. - odpowiedział rzeczowo Erven.
- Jak zakończysz swoje zadanie udaj się od razu na zachód do Lounger, miasto na północny zachód od Donovan. Powiadomię drużynę Zero i smocze siostry by były na miejscu. Połączysz z nim siły i ustanowicie tam pierwszą linię frontu. Później wyjaśnię to Agaunowi. Powinniśmy przynajmniej na ten moment przygotować się na wojnę. Dalej na zachód jest już tylko Garollo. Później są już tereny zachodnich krańców. Nie sądzę by dotarła tam regularna armia, ale i tego nie możemy wykluczyć.{Tallawen}
- Przyda się aktualna mapa. - skomentował Erven - Choć przyznam, że planowałem podszkolić się z zakresu walki bezpośredniej kierując się żelazną logiką, że takiego obrotu spraw demony nie będą się spodziewać. Kto z naszych będzie się tam znajdował?
- Najnowsza powinna być na biurku Arne, jako ostatni robił jej przegląd. Póki co jest aktualna i stabilna. - Powiedziała Sofia {bibliotekarka.}
- Aktualnie nie stacjonuje tam nikt. W okolicach jest jednak grupa Zero i z raportu wynika że mają już 2 smocze siostry. Z kolei dalej, w Gacie [Gata], powinny znajdować się Ihasta i Herbia. Prowadzą badania nad żyłami mocy. Gdy zakończą zadanie miały się udać do Garollo.
- Rozumiem. Stwórzcie kopię tej mapy, przyda mi się. Choć nie wiem czy dobrze jest ustawiać tam front. Demony atakują z opuszczonej twierdzy, osady i najpewniej Londynium. To wykracza poza standardowe założenia sztuki wojennej.
- Opuszczona twierdza jest potrójnym frontem Targas-Lofar-San Serandinas, Osada podobnie tylko zamiast lofar jest Las. Londynium jest punktem strategicznym bo to jednocześnie najszybsza droga na zachód i jedynym frontem dla niej jest stolica. Jeżeli demony odetną nas od zachodu przyjdzie nam walczyć w enklawie.
Yue zaczął gestykulować uzgadniając coś z pozostałymi profesorami.
- Tak. Stolica jest w najgorszej pozycji bo jesteśmy chronieni tylko od południa dzięki pasmu górskiemu. To my jesteśmy w enklawie. Ale jeśli powstanie front na zachodzie, to demony będą zamknięte w centrum uni.
Erven pokiwał powoli głową.
- Rozumiem. Jak tylko się uporamy z zadaniem przeniesiemy się na zachód do Lounger. Jest coś co jeszcze powinienem wiedzieć?
- Póki co to tyle. Jeżeli sytuacja zrobi się nieciekawa. Razem z Zero macie wolną rękę do podejmowania decyzji.
Złowieszczy uśmiech mignął przez twarz Ervena, lecz szybko zastąpił go spokój. Anielski spokój. Tak, to lubił najbardziej. Nieszczęśliwie nie będzie miał czasu który sobie zaplanował, ale nadrobi w przyszłości. Wątpił, by demony czekały pokornie, a to oznacza że trzeba im było wyprawić przyjęcie powitalne… jaka szkoda, że nie będzie miał jak użyć swoich atutów… ale może to nawet i lepiej? Niech to co ukryte zostanie ukryte.
Zasalutował mówiąc.
- Oby nasze następne spotkanie odbyło się w bardziej sprzyjających warunkach.
Po czym ruszył w kierunku placu treningowego. Trzeba było przełożyć treningi na czas powojenny i odebrać glejt od generała, oraz… sprawdzić co z Aulą. Wątpił, by treningi tego świata były podobne do tych z jego, ale zawsze warto sprawdzić.

Plac Treningowy. Erven i Echo.


Anielica jak powiedziała tak zrobiła i udała się z powrotem tam gdzie ćwiczyłą Aula. Nie spieszyła się oglądając jak zwykli ludzie spędzają swój dzień. Dostrzegała niepewne spojrzenia, ale nie przejmowała się nimi. Nie mogła oczekiwać niczego innego. Oczywiście miała w zamiarach pokazać się od lepszej strony, aby ludzie poczuli że mogą jej zaufać i czuć się bezpiecznie. Dlatego też kiedy zbłąkana piłka podturlała się tuż pod jej łapy ze zdziwieniem rozejrzała się. Postronni świadkowie zamarli w oczekiwanie na to co się stanie, ale Echo odnalazłszy właściciela pchnęła łapą piłkę z powrotem do dzieciaka. Uśmiechnęła się przyjaźnie i nie robiąc więcej szumu wokół siebie podążyła dalej.
Złowrogie uczucie przeszło po jej sierści. Ktoś ją obserwował. Delikatny biały blask podążał równolegle do niej w sąsiedniej alejce. Nie było mowy o pomyłce, już ją znaleźli.
Anielica przeszła w lekki trucht zachowując spokój. Względny spokój, gdyż zużyła dzisiejszego dnia sporo mocy. Smutny uśmiech pojawił się na jej twarzy wiedząc, że konsekwencje jej czynu zaraz do niej dotrą. Miała nadzieję, że dane jej będzie więcej czasu. Mijając tłumek i wychodząc na pusty plac rozłożyła skrzydła i wybijając się wzbiła się potężnie w powietrze. Póki mogła wolała walczyć z dala od ludzi.
Ze swoim obserwatorem spotkała się, gdy tylko przekroczyła pierwszą warstwę chmur. Nie mogła jeszcze, odetchnąć z ulgą, choć najgorsze okazało się być jeszcze w oddali. Oto unosiła się przed nią dominacja - Archanioł Koertian.

Ustawiony był do niej prawicą, w ręce trzymając otwarty zegarek, którego pokrywka była amulet trona.

- Echo. - rzekł zamykając zegarek. - Wiesz po co przybyłem.
- Wiem Koertianie - anielica zawisła w powietrzu. Wcale nie było jej do śmiechu.
- Niebo (tu w rozumieniu władz) wyprowadziło nakaz twojego powrotu, siostro. Masz wrócić na Aftokrator i poddać się karze złamania zasad.- powiedział raczej spokojnym głosem niosącym ze sobą odczucie smutku.
- Poddam się karze, ale jeszcze nie teraz bracie. Nie zostawię ludzi na pastwę armii demonów.
- Wiesz siostro, że z niebem nie ma żartów. Twój mentor zaznał już kary. Przyjął na siebie cały występek, twierdząc że byłaś jedynie jego narzędziem.
Na twarzy anielicy pojawił się wyraz bólu.
- Jaką karę otrzymał? - zapytała cichym głosem.
- Najwyższą. Serafiny pragnęły odebrać mu świętość i zesłać go do postaci człowieka, aby tak zakończył swój żywot. Jednak Siostra (z dużej bo z większym szacunkiem) Shandya (Uriel) zlitowała się nad nim i odebrała mu życie. Jego gwiazda zagościła na nocnym niebie.
Echo zapłakała roniąc łzy, które zmieniając się w złote kryształki spadły w dół w końcu upadając na ziemię.
- Przekaż Niebu, że stawię się na rozprawie jak tylko wspomogę ludzi w tej wojnie. O ile żaden z plugawych mnie nie zabije wcześniej.
- Siostro... - powiedział smutnym głosem - Nieba nie interesuje ludzkie dobro. Oddziały archaniołów i mocy już szykują się do walki, ale wkroczą dopiero gdy zło postawi tu swe kopyta. Nie zamierzają czekać. - otworzył zegarek - Tylko Dominacje mają trony, byśmy mogli znajdować naszych odbiorców. - powiedział do siebie ale na tyle by Echo to usłyszała. - Jeśli skłamię, że cię nie znalazłem, lub pomogę ci się ukryć, to i mnie czeka kara. Swe zadanie wykonałem, a gdy nie pytają nie muszę zdradzać szczegółów.|
- Swojej decyzji nie zmienię. Możesz im powiedzieć jak zapytają. Kłamstwo nie popłaca. Zdawałam sobie sprawę z konsekwencji tego co zamierzałam zrobić i wciąż sobie zdaje. Wystarczy… wystarczy że mój mentor postanowił mnie ochornić… - anielica zawiesiła głosa i spojrzałą w dół poprzez chmóry.
- W ludziach jest tyle samo dobra co i zła, ale oni zawsze mają szansę na poprawę. Uważam, że warto jest pomóc. Nawet jeśli reszta Braci i Sióstr postanowiła ich potępić.
- Miłujesz ich tak samo jak twój mentor, Echo. Może, to właśnie wasza wiara winna być tą właściwą. Może właśnie ktoś powinien się postawić aktualnym zasadom. Spróbuj. - wyszeptał niesłyszalnie. - Masz czas, nim Serafiny nie stracą cierpliwości. Wtedy nie będzie już odwrotu. Nie chcę tracić członków rodziny. Bywaj siostro.
- Być może się jeszcze spotkamy Koertianie.
Po tych słowach anielica zleciała do miasta.|

Na placu treningowym, Aula leżała na trawie spokojnie oddychając. A raczej skupiała się na tym by spokojnie oddychać. Agaun nieopodal z odstawioną tarczą, wycierał spocone czoło. Po obojgu widać było oznaki zmęczenia.
- To mniej więcej wszystko. Przydałoby się, abyś tak jak twój brat Kali zdobyła trochę doświadczenia. Nie namawiam, bo się różnicie, ale i tak nie obejdzie się jeśli nie będziesz gotowa na najgorsze. W każdym razie to na dziś wszystko.
- Dziękuję za lekcje. - odparła wystarczająco głośno.
- Ach, widzę, że się spóźniłam - Echo wylądowała na trawie. Była wyraźnie przygaszona.
- Mam nadzieję, że lekcja była owocna?
- To pojętne dziewczę i szybko się uczy. Jestem rad, że ukazał się taki talent. Choć... osobiście chciałbym mieć trochę więcej czasu. Niestety magowie światła mają ciężki żywot.
- Dlaczego? - będąc istotą światła Echo nie była pewna dlaczego tak miałoby być.
- W większości to medycy. A demony nie są tak głupie, by tego nie zauważyć. Szczególnie w działaniach na wielką skalę. Ile razy widziałem już ten scenariusz. - mruknął ze smutkiem. - Magowie 2 poziomu znają się już na magii ofensywnej i zwykle szkolimy ich w boju, więc jest im ciut łatwiej. Nawet da się ich ukryć na polu bitwy. Dopiero gdy po drugiej stronie stanie demon rangi generała trzeba ich wycofywać. Tacy wiedzą jak prowadzić walkę by uszczuplać ich szeregi. Powiedz anielico jak wiele wojen z demonami już przeżyłaś?
- Skłamałabym jeśli starałabym ci podać jakąś konkretną liczbę… Nie jestem pewna. Przed naszym odejściem walki toczyły się co chwila.
- To powinnaś wiedzieć, że te plugawe istoty są podstępne i dążą do celu najlepszą dla siebie drogą. Straciłem przez nich dwóch bliskich mi magów leczących, podczas ataku na dawny zakon. Z tego co pamiętam z dawnej wiedzy to anioły i demony zawsze prowadziły wojny na wyniszczenie. Też nie mieliście łatwo - rzekł Rangard - Ale dobrze że choć ty zdajesz się być po naszej stronie. Słyszałem wiele złego o twoich pobratymcach.
Echo zamilkła na moment odwracając spojrzenie. Wiele jej słów przychodziło do głowy, ale wolałą nie dzielić się nimi z generałem. Gdy znów na niego spojrzała jej twarz wróciła do ładu.
- Moi bracia i siostry przybędą walczyć. Będziecie musieli być dodatkowo ostrożni.
- Dobrze... Dziękuję. - powiedział już nieco ciszej.
Widocznie nie mógł tego otwarcie przyznać ale obecność anielicy była dla niego radością.
Wtedy swobodnym krokiem pewnego siebie i zadowolonego z życia, i wszystkiego czym jest, wkroczył białowłosy mag, Erven.
- Widzę, że minęła mnie prawdziwa zabawa… - mruknął spoglądając na Aulę to na Agauna. - Nie wierzę, że dała Tobie, Generale, taki wycisk. Można powiedzieć, że zaczynam powątpiewać, czy poradziłbyś sobie z poważniejszym przeciwnikiem… choć mam nadzieję, że się mylę. Wojna za pasem.
Na czole Rengarda pojawiła się żyłka. Widocznie Erven celnie ukąsił.
- Ech. To bardzo wytrzymałe i pełne werwy dziewczę. Ma mnóstwo energii i jak widzisz, nie próżnowaliśmy. Ale cóż... ja wciąż stoję. - powiedział dumnie się prostując.
- Jak mogłem oczekiwać od mojej protegowanej. - powiedział Erven skinając Auli - Wybacz, że nie mogłem oglądać osobiście, sprawy wyższej wagi zmuszone były przykuć moją uwagę. Nie mniej moje gratulacje. Mało kto jest w stanie sprawić by nasz “Staruszek” się zmęczył.
Kolejna żyłka pojawiła się na czole generała.
- O... Może i tobie dała by popalić. W końcu też najmłodszych lat nie jesteś Ervenie. A o ile dobrze pamietasz Redgardzi żyją trochę dłużej od Ludzi, więc starość jest względna.
- Jeśli i mi dałaby popalić to znaczyłoby, że jesteśmy na podobnej stopie generale. Może przeskoczymy pośredników i sprawdzimy to na własnej skórze? - zaproponował Erven patrząc generałowi prosto w oczy.
- Dawaj! - Odparł z uśmiechem spoglądając w dół na ervena.
Generał nie był dużo wyższy od Ervena, ale zdawał się podkreślać różnicę swoją dumą.
Podniósł stojącą obok niego dużą tarczę. Zapewne prywatny artefakt, należący do grupy artefaktów światła. Do tego dobrał duży szeroki miecz dwuręczny trzymając bez problemów w jednej ręce.
Erven oddalił się od generała na dwadzieścia kroków wyjmując swój miecz próby mistrzowskiej z pochwy i sięgając po zdobyczną różdżkę.
- Zaprezentujmy nasz wybór broni Generale. By świadkowie wiedzieli o naszych predyspozycjach na tą walkę. - powiedział spoglądając na Agauna.
- Wybrałem miecz próby mistrzowskiej, runowany przez człowieka ze stolicy. Moją bronią boczną jest ta różdżka. Zdobyczna z jednych z ruin, jeszcze nie miałem okazji jej wypróbować, więc gram w ciemno. Jaki jest Twój wybór?
Echo otworzyła usta widząc nakręcających się mężczyzn.
- Ervenie, nie powinieneś w ten sposób - powiedziała z karcącym tonem. Nie przerywała jednak ich pojedynku. Podeszła do Auli i z uśmiechem nachyliła się nad nią.
- Masz ochotę powrócić do domu? Mogę cię tam zawieźć.
- Jestem ciekawa walki, ale też bardzo zmęczona. Marzy mi się kąpiel. - odpowiedziała z uśmiechem.|
- W takim razie poczekamy, a potem ci pomogę - szepnęła już Echo aby nie przeszkadzać w kłębiących się za nimi emocjach pomiędzy oboma mężczyznami.
- Moją bronią będzie ten miecz. Trochę lżejszy od mojego ostrza i zapewne wykonany ze stali... czyli mniej wytrzymały. Za to mam swoją tarczę - mój amulet. Jeden z artefaktów stolicy. Tarcza Sprawiedliwości. Ma parę wspomagających cech, ale wykorzystam ją jako zwykłą tarczę. - Odparł przyjmując zwartą pozycję bojową z tarczą na przodzie i ostrzem nad nią, wycelowanym w stronę Ervena.
Erven pokiwał powoli głową przyjmując luźną postawę. Jeszcze przyjdzie się wykazać, na tą chwilę chciał sprawić wrażenie niegroźnego… co było fałszem.
- Proponuję walkę do utraty sił, lub momentu, aż jedna ze stron się podda. Jakieś konkretne zasady poza tym?
- Ewentualnie rozbrojenie przeciwnika. - przytaknął Agaun - A teraz pokaż na co cię stać.
Z ostatnimi słowami wystartował w szarży. Faktycznie bez mocy magicznych czy innych dystansowych był na słabszej pozycji co zmuszało go do walki w zwarciu.
Erven wykonał różdżką prostą pradawną runę mówiąc “Sharka’ness, vis sorde”. Zaklęcie dziedziny ziemi. Za szarżującym wystrzeliła w górę ściana popękanego kamienia o przekroju półkola otwartego na nich. Eldrich miał prostą metodę. “Zmęczyć przeciwnika”. Kiedy generał znajdzie się w bliskim zasięgu wypuścić zaklęcie które miał na końcu języka i cisnąć nim w ścianę za nim która to zawali się na niego. Jeśli sprawy okażą się poważne nie szczędzić środków by unieszkodliwić go, a po telekinezę sięgając w ostateczności. By odepchnąć i przywołać oręż, lub różdżkę z powrotem do dłoni.
Po samym spojrzeniu generała widać było, że jest ostrożny i docenia możliwości Ervena. To się nazywa doświadczenie. W momencie wypowiadania kolejnego zaklęcia, generał zatrzymał się występując o krok w stronę ervena i biorąc potężny zamach. Zapewne musiał użyć jakiegoś z zaklęć czy technik wzmocnienia ciała. Ostrze przecięło zaklęcia wiatru. Miecz wylądował w szerokim rozstawieniu, a korzystając z siły obrotu generał wystąpił drugi krok celując w maga tarczą. Sprytne. Taki ruch oszczędza wiele czasu był zaskakujący i miał duże szanse na trafienie. Czy był wystarczająco silny? Erven wlał tego nie sprawdzać. Zaklęciem ziemi postanowił zaatakować spod tarczy. Zakładając, że generał nie jest desperatem, przerwie to atak. Logika nie była błędna. Nie mogą uniknąć takiego ataku, Generał musiał zmienić postawę atakując na ponów mieczem i uchylając się do tyłu. Bardzo skąpe ruchy świadczyły o doskonałej kontroli ciała i ponownie podkreślały doświadczenie bojowe. Aktualnie obaj wojownicy byli od siebie w odległości 2 metrów. Jak teraz zaatakować? Erven domyślał się, że atak czarem 1 stopnia będzie za słaby, a trzeciego może oddziaływać także na niego. Z resztą ostatnia opcja była zbyt czasochłonna. Czary drugiego stopnia to minimum jakie powinien nosić atak, ale na tak krótkim dystansie, mogą także być niebezpieczne. Telekineza? A może czas zmierzyć się w zwarciu? Choć siła generała nie należy do typowych, więc i w tym przypadku Erven jest na złej pozycji. Tak ta walka z pewnością jest podkreśleniem wady jakimi mag był obarczony dając doskonały sposób do ich przeglądu. Może i magia ervena była potężna, ale skuteczna w pełni na krótkim dystansie i dynamicznym starciu.
Zaklęcie stopnia 1 gromu. Błyskawica uderzyła w Tarczę Sprawiedliwości odbijając się w jeden z ćwiczebnych manekinów. Cóż to było do przewidzenia. Generał nie ruszył się z miejsca.
Krzywy uśmiech zawitał krótko na twarzy maga kiedy jedno słowo padło z jego ust.
- “Skagrak” - Mieszane zaklęcie magii wiatru i mroku mające na celu wytworzyć prąd wirowy wokoło celu zaklęcia. Od nóg po głowę osłabiając i zaburzając koordynację. Kiedy zaklęcie opuszczało jego różdżkę pchnął generała dodatkowo silnym impulsem telekinetycznym skierowanym na nogi z boku mającym na celu dodatkowo wzmocnić zaklęcie i wybić go z równowagi. Dzięki formule magicznej działanie telekiezy mogło zostać zakamuflowane, a o to właśnie chodziło. Erven nie miał zamiaru odkrywać swoich kart pochopnie.
Uczucie bólu przeszło przez ciało Ervena. Jednoczesne używanie magii i telekinezy widocznie walczyło ze soba wewnątrz organizmu. Odrobina bólu jeszcze nikomu nie zaszkodziła, ale na dłuższą metę mogła okazać się niekorzystna.
Przeskoczmy jednak godzinę i pół w przyszłość...
Na placu boju wyglądającym teraz jak po wybuchu bomby, a może i dwóch, panowała cisza. Wokół wbitej w ziemię różdżki, w promieniu 0.25m trawa była wypalona a różdżka tliła się lekkim żarem. Tak ewidentnie przeszła chrzest bojowy. Dalej wbity w bele drewna wystawał miecz Ervena skrzywiony pod lekkim kątem. Gdzieś, parędziesiąt metrów dalej, wbita w ziemię tarcza sprawiedliwości.
A na środku placu w ziemi zaburzonej, powgniatane, w lejach po wybuchach, leżeli obaj walczący.
Erven w pozie krzyża dyszał ciężko. Jego szata była poszarpana, a rękaw w którym trzymana była różdżka został nadpalony aż pod ramię. Pod nosem były resztki zaschniętej krwi. W głowie szumiło i uciskało jakby to był najgorszy kac w jego życiu. A ciało było tak ociężałą, że nie dało się ruszyć. Jednoczesne efekty wyczerpania energii magicznej i przeciążenia psioniki. Dodatkowo lekkie ogłuszenie i suchość w ustach.
Po drugiej stronie leżał Agaun. Twarzą ku ziemi prawie nagi. Jedynie ostały się gacie i w dodatku nadpalone. W jednej ręce wciąż zaciskał coś jakby trzon miecza, który dawno był już w kawałkach a może nawet i został zamieniony w pył. Pod drugą leżały drzazgi i kawał pnia, także w kawałkach.

Zaistniałą sytuację można opisać jednym słowem...

W pełni zilustrowanym przez słowa wypowiedziane przez generała, bez zmiany pozycji.
- Masz już dość? - wycharczał w piasek.

...Upartość.

Erven zaśmiał się lekko, a może raczej zacharczał.
- Nie, ale muszę się zregenerować przed jutrem, więc wiesz.
Chwila milczenia spowiła ich dwoje, aż mag znowu się odezwał.
- Obawiam się, że nasz trening musimy przełożyć, Tallawen wtajemniczy z sprawę.
- Ou. - odparł generał ciekawe czy to było po swojsku czy jedynie stęknął z bólu.
W każdym razie oboje musieli jeszcze chwilę poleżeć nim ktoś przyjdzie im pomóc, albo Echo wróci po odprowadzeniu Auli. Prawdopodobnie Illuar także udała się po pomoc... ale zwyczajnie sobie poszła. Choć kilku rycerzy przyszło poobserwować starcie, trafili akurat na moment gdy dwójka walczących, zapomniała już dawno o otoczeniu. Można podejrzewać, że elfka powiedziała wszystkim by po starciu zajrzeli dopiero na wieczór. A znając ją mogło to brzmieć “Dajcie im ochłonąć do wieczora.”
Anielica przybyła kiedy do jej uszu dotarło, iż walka się zakończyła. Ewakuowała się wraz z Aulą kiedy obie zrozumiały, że zaczyna robić się mało bezpiecznie. Teraz zaś anielica patrzyła na obu wyraźnie oceniając wynik walki. Ostatecznie nie odezwała się tylko poszła i wyciągnęła zębami różdżkę z ziemi kładąc ją obok Ervena. Potem poszła i przyciągnęła tarczę generała. Wróciła się po miecz i zdjęła płaszcz okrywając nim generała.
- Zdaje mi się, że tobie przyda się bardziej - zawróciła się do Ervena. - Mam cię podnieść czy dasz radę sam się wgramolić na moje plecy?
Po tych słowach położyła się aby dać szansę człowiekowi wczołgać się na jej grzbiet.
- Wygodnie się leży… - charcząc wymruczał Erven - ...daj mi chwilę.
Echo przyjrzała się jeszcze raz mężczyźnie. W krótkim błysku światła jej twarz zmieniła się w lwi pysk. Rozwierając szczęki ujęła maga za bark i podniosła do pozycji siedzącej. Wspierając go łapą, a potem skrzydłem wsunęła go na grzbiet tak, że leżał jak worek. Następnie zabrała miecz i różdżkę w pysk i podeszła jeszcze do generała.
- W takim stanie oboje was na plecy nie wezmę. Chyba, że masz siłę się wgramolić na moje plecy - zabrzmiał jej głos w uszach obojga.
Erven westchnął po czym odezwał się chrapliwym głosem.
- Chwytaj generała… jakoś ustanę i dojdę na miejsce.
Po czym zsunął się z Echo i stanął na chwiejnych nogach.
- Ale najpierw odwiedzę speca od uzbrojenia. - To mówiąc odebrał od anielicy miecz i różdżkę… w jakże fatalnym stanie przyszło mu naprawiać sprzęt. Cóż, będą plotki, a jak to z plotką… nie ważne co mówią, ważne by mówili, a skoro dał radę odejść z pola bitwy o własnych nogach…
- Mam nadzieję, że się wyrobi w jedną noc… cóż, nie ma innego wyjścia.
Zasalutował generałowi z grymasem bólu i ruszył chwiejnie zataczając się na boki ku swojemu celowi…
- Wygodnie się leży… - wycharczał piasek z ust generał - Illuar powinna niedługo się pojawić. Możecie napomknąć w koszarach że przyda się wino a nawet i beczka. Za płaszcz dziękuję. Zwrócę... w najbliższym czasie.
Eco patrzyła na mężczyznę przez chwilę zastanawiając się nad tym co zrobić.
- Płaszcz jest od waszych ludzi generale. Nie ma co tak leżeć. Pomogę. Niech ludzie pana zobaczą jak wjeżdża niepokonany.
Anielica postanowiła pomóc generałowi. Usadziła go na swoich plecach i zabierając tarcze poszła do koszarów.
- Przygotujcie beczke wina dla zmęczonego ale niepokonanego generała! - powiedziała na wejściu donośnym głosem pełnym werwy. Miała nadzieję, że utrzyma dobry wizerunek generała. Aż za dobrze wiedziała jak ważne są morale ludzi.
Koszary wybuchły gromkim śmiechem, na czele z Gramonem. Wniesiono beczki wina... i noc minęła na zabawie ku zdrowiu zmęczonego.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline