Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2017, 23:12   #106
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Post wspólny z Grave 1/2

Dawid "Dave" Nowakowski - optymistyczny Europolak



Chatka Brana i Iresin



- No nie, ich spotkaliśmy dopiero przy strumieniu wodniaków. Tamtego w gajerze wciągnęły więc skoczyliśmy by go wyciągnąć. A w wilczej formie przez drogę nie umiemy mówić a wydała nam się do podróży bardziej odpowiednia więc jej nie zmienialiśmy. Więc dopiero teraz możemy porozmawiać. - Dawid odpowiedział Iresin gdy ta spytała go o wspólne wojaże z tamtą trójką. Jakoś tak samo w sumie wyszło. Co prawda po walce był moment, że mogli się z Summer przemienić i coś pogadać ale jak i wtedy tak i teraz uznawał, że lepiej było zostać w wilczej formie. Wówczas jednak dla reszty odkrytego dotąd świata byli jednak niemowami. Zresztą dźwigjąd tego dziadygę niezbyt szło rozmawiać w ten upał i z takimi ranami w jakiejkolwiek formie.


~ Spytam. To może być ktoś od niej albo i nie. - odpowiedział na laramującą myśl i spojrzenie przekazane przez Summer. Też to poczuł. Gdzieś z zewnątrz. Coś podobne do niedźwiedzia. Ale zaskakujące jak na taką bryłę mięśni dyskretne. Niedźwiedzia jeszcze nie spotkała ale był na tyle już pewny swoich nowych zmysłów, że wierzył, że raczej nie powinien mieć trudności nawet w ludzkiej formie by go przegapić. A teraz coś jakby dziwnie nieuchwytny poza zapachem był ten niedźwiedź. ~ To chyba jej. Wyczuwam ten zapach także w otoczeniu. Bywa tu. - spojrzał na Summer trochę niepewnie. Rana na tyle była poważna, że mogła przytłumić jego zmysły. Był ciekaw czy dziewczyna odbierała to podobnie czy to jemu się coś uwidziało.


- Iresin? - spytał na głos patrząc na zajmującą się jego raną kobietę. - Wyczuwam zapach niedźwiedzia. Blisko. Zbliża się. To ktoś od ciebie? - spojrzał zaraz na drzwi w których lada chwila pewnie mógł zawitać właściciel zapachu. Po cichu miał nadzieję, że obejdzie się bez konfliktów. On i Summer nie byli w najlepszym stanie. I potrzebowali pomocy Iresin. Nie był pewny czy to przypadek, ktoś dokumał, że gospodyni ma gości czy jakoś ona wezwała wsparcie na wszelki wypadek. Pozostawało mieć nadzieję, że będzie podobnie przyjazny jak ta dziewczyna ze skrzydłami. Wszystkie inne scenariusze jakie stanęły mu przed oczami były dużo barwniejsze ale w raczej mało korzystnych dla nich barwach.


Skrzydlata skinęła głową, zupełnie jakby pojawienie się owej istoty nawet jej nie zdziwiło. Sądząc jednak po uśmiechu, musiało ją zadowolić. Jej uwaga nie skupiła się jednak na drzwiach prowadzących na zewnątrz, a od których obecnie biła najsilniejsza woń niedźwiedzia. Tą bowiem w pełni pochłaniała krwawiąca ręka Tom’a.

- Nie ruszaj się przez chwilę - poprosiła stanowczo, chwytając jego dłoń. Utrzymałą też ów chwyt, mimo iż próbował się jej wyrwać.

- Słuchaj jej - wtrąciła się Summer, kładąc dłoń na jego ramieniu i ściskając palce aż dał się słyszeć chrzęst przesuwających się kości. - Chyba że wolisz porozmawiać ze mną.

Widocznie nie wolał bowiem nie licząc rzucenia dosadnego przekleństwa w swym rodzimym języku i wydania z siebie jęku bólu, nie odezwał się więcej ani nie poruszył.

Iresin, podobnie jak wcześniej przy Dawidzie, ponownie sięgnęła po magię, co wilkołak mógł wyraźnie wyczuć swym zmysłem powonienia. Tym jednak razem trwało to o wiele krócej. Zupełnie jakby dziewczyna nie chciała marnować na mięśniaka więcej mocy niż to było konieczne.

- Oszczędzaj tą rękę przez najbliższe dni - poradziła mu, cofając się i odsuwając kosmyki włosów z oczu. Sprawiała wrażenie zmęczonej, a przynajmniej jej ruchy były jakby wolniejsze niż jeszcze chwilę temu.

- Jeszcze ty i twoje rany - zwróciła się do partnerki Dawida. - Też wyczuwam w nich jad, chociaż jest go mniej. - Pocieszyła kobietę, wyciągając w jej stronę dłoń, którą Summer przyjęła rzuciwszy wcześniej krótkie spojrzenie Dawidowi. Najwyraźniej wbrew wszystkiemu nie była do końca pewna tej metody leczenia. Skoro jednak zadziałała w przypadku obu mężczyzn, na co dowód miała przed sobą bowiem Tom odsłonił właśnie ranę zadaną zębami czarnego wilka, po której została tylko blizna, nie potrafiła znaleźć argumentu przeciw.

- Masz w sobie magię - Iresin przyglądała się ich połączonym dłonią. - Silną magię do tego, choć dziką. Dobrze, skorzystam z niej żeby przyspieszyć leczenie. Dzięki temu może starczy mi sił żeby spróbować zrobić coś z tym, który został na zewnątrz, chociaż to raczej nie ma sensu. On już praktycznie jest martwy - dodała, nie wykazując jednak współczucia.

- Możesz to wyczuć? - zapytała Summer, w której niepewność i niechęć do nieznanej formy leczenia zaczęła przeradzać się w ciekawość.

- Podobnie jak jestem w stanie stwierdzić, że ten tam - wskazała na drzwi - to szakal. Cuchnie od niego złem. Gdyby nie był nieprzytomny, nigdy by nie przekroczył granicy mojego terytorium. Bran go teraz pilnuje - tu zwróciła się do Dawida. - To mój partner i opiekun - wyjaśniła. - Dopóki nie zagrażacie temu miejscu lub mi, nie będzie wam wrogiem. Naga zaś, o której wspomniałeś, to zapewne Nasza. Tylko ta przedstawicielka wężowej rasy zna sposoby by się tu dostać. Widać miała ważny powód by ryzykować utratą tej wiedzy. Musicie być dla niej ważni - wyjaśniła, cofając dłoń z uścisku Summer, która sprawiała wrażenie wręcz proporcjonalnie odnowionej, w stosunku do samej skrzydlatej, która zachwiała się lekko.

- A co Mark’iem? - zapiszczał głos spod ściany. Ruda ponownie dała o sobie znać, podnosząc się chwiejnie. - Musisz go wyleczyć! Rozumiesz?!

Jej postawa nabrała nagle agresywnego wydźwięku, gdy rozszerzyła palce obu rąk kierując je w stronę Iresin, jakby chciała zmusić ją siłą by pomogła facetowi w garniaku. W jej oczach lśnił obłęd. Skrzydlata cofnęła się, zawadzając stopą o nogę stołu. Utracie równowagi towarzyszył krzyk zaskoczenia zmieszanego ze strachem, na który odpowiedział gniewny ryk zza drzwi, które nagle stanęły otworem ukazując postawnego mężczyznę.





- Co tu się, na wszelkie pomioty otchłani, wyprawia?! - zagrzmiał, spoglądając najpierw na wyglądającą na wystraszoną, Iresin, następnie na stojącą nad nią Summer, która nie zdążyła złapać upadającej, po czym przemknął po mięśniaku, jakby go tam wcale nie było. Na widok rudej obnażył żeby, jednak to na Dawidzie skupił wzrok na końcu, najwyraźniej wyczuwając w nim alfę i wyraźnie to od niego oczekując odpowiedzi.


- No tak Nasza. To była Nasza. Pomogła nam i zaprowadziła nas tutaj. - Dawid potwierdził z zauważalną ulgą. Jednak nie wpakował się w syf mówiąc jak było. Nie wyszło tak źle. Widać te dwie się znały ale chyba nie miały żadnych przykrości ze sobą skoro Iresin przyjęła to tak spokojnie i sama poukładała sobie o kogo może chodzić. Ale jej słowa zastanowiły go. Naszy na nich zależało? To skrzydlata gospodyni też tak uważała? Znaczy dotąd Nowakowski uważał, że tamta była mimo trochę drwiącego i prowokującego sposobu bycia jednak im życzliwa. Ale nie był pewny czy tak ogólnie do wszystkich czy to coś z nimi albo tamtą trójką było nie tak. Teraz Iresin doprecyzowała te domysły Europolaka i znów żałował, że nie mieli okazji pogadać z wężycą dokładniej.


Zachowanie “adasia” czyli jak się okazało Tom’a okrasił czzujnymi spojrzeniami by było jasne, że ma go na oku. Ale chyba czuł się przytłoczony całą tą sytuacją i otoczeniem oraz bliskością kolorowłosej wilczycy i nie robił głupot. To dobrze. Może się jakoś dogadają. Ale co innego o dziwo z rudą. Nie wiadomo jak i kiedy zaczęła fikać i zwabiła do środka tego opiekuna i partnera Iresin.


- Spokojnie, nie szukamy zwady! - Dawid wyciągnął ręcę, puste, w stronę brodacza w drzwiach. Pieklił się w duchu na rudą kretynkę. - A ty pod ścianę! Ale już! - wrzasnął na rudą wskazując na nią rozkazująco palcem.


Krzyk Dawida osadził krótkowłosą w miejscu, chociaż widać było że zatrzymała się niechętnie. Niechęć, którą czuła do wszystkich zebranych w domku, była wręcz namacalna. Zaraz też zerwała się do biegu, kierując swe kroki w stronę drzwi wejściowych, które obecnie stały otworem. Brodaty mężczyzna przepuścił ją, ledwie na nią spoglądając.

- Nic się nie stało - Iresin uspokoiła swego opiekuna, jednocześnie przyjmując pomoc od Summer, która wyciągnęła do niej dłoń i postawiła na nogi. - Trochę mnie zaskoczyła, to wszystko.

Mężczyzna pokręcił głową, jednak wyraźnie się rozluźnił. Atmosfera od razu uległa poprawie, zupełnie jakby sam dom odetchnął z ulgą. Ruda, co było dość dobrze widać, skupiła swą uwagę na nieprzytomnym. Najwyraźniej uznała że zdoła mu jakoś pomóc. Tom sprawiał z początku wrażenie jakby chciał do niej iść, jednak musiał zmienić zdanie bowiem nadal siedział przy stole i obserwował uważnie dalszy przebieg sytuacji.

- Nie chcemy sprawiać problemów - Summer postarała się nawet o przyjazny uśmiech, chociaż wciąż jej postawa wykazywała gotowość do natychmiastowego ataku, gdyby zaszła taka potrzeba.

- Jakbym to pierwszy raz słyszał - Bran pokręcił głową, po czym rzuciwszy kolejne, kontrolne spojrzenie na skrzydlatą, ruszył do kuchni. - Każdy tak gada, a później przeprasza, tyle że zwykle za późno. W ogóle to was tu być nie powinno. Co wataha obcych robi w tej części lasów? Nie powinniście być u jednego lub drugiego władcy? Nie złapali was jeszcze? Widać z czasem coraz bardziej partaczą robotę…

Zrzędził tak jeszcze z dobrą chwilę, jednak w jego głosie nie słychać było nieprzyjaznych nut. Ot, wyglądało na to, że narzekał głównie z przyzwyczajenia.

- Zaprosiłam ich na czas, w którym będą do siebie dochodzić - poinformowała, ich wszystkich w sumie, Iresin. - Zaraz podam wam obiad tylko najpierw sprawdzę w jakim stanie jest ten szakal.

- To ścierwo już prawie dychać przestało - poinformował ją brodacz, stając w drzwiach kuchni z laską kiełbasy w dłoni. - Szkoda twoich mocy na niego. Najlepiej dobić i jak najszybciej pozbyć się z terenu. Twoja wataha, twoja robota - dodał, zwracając się do Dawida.


Nowakowski wciąż był spięty. Co prawda ruda posłuchała i dała sobie siana z czepianiem się gospodyni ale nadal było trochę nerwowo. Niemniej z powrotem usiadł na stołku na jakim opatrywała go Iresin i musiał przemyśleć co i jak tu teraz zrobić. Głodny. Tak, był głodny. Bardzo głodny. Więc gdy skrzydlata gospodyni wspomniała o obiedzie czuł jak zaburczało mu w brzuchu. Może powinien z grzeczności próbować chociaż odmówić ale nie był w stanie. Z trudem powstrzymywał się przed popędzaniem jej bo był głodny. Jak wilk. By jakoś zaspokoić wilczy żołądek i zająć czymś ręce sięgnął po przyniesiony przez Iresin kawłałek sera. Odkroił pozostawionym nożem kawałek na cztery części a potem wskazał naczynie z przystawką Summer. Gdy ta się poczęstowała gestem zachęcił Tom’a do spróbowania poczęstunku. W międzyczasie ochłonął na tyle by poukładać sobie choć trochę dalszą część rozmowy.


Słowa Brena świadczyły, że chyba nie są pierwszymi gośćmi którzy sprawiają kłopoty. I chyba gospodyni coś była taka gościnna dla wszystkich co widocznie kończyło się różnie sądząc po reakcji brodacza.


- Przykro mi, że tak wyszło. Naprawdę. My też jesteśmy tu nowi niewiele dłużej niż ta trójka. Też się dopiero uczymy co tu jest grane. Na przykład że w tamtym jeziorze są wodniaki i mają taki groźny jad. Teraz nie wiem czy drugi raz bym wskoczył tam z pomocą dla obcego. - wzruszył ramionami odbierając od pary wilków przy stole talerzyk z dwoma ćwiartkami sera. Jedną wziął, nabił na nóż i odgryzł kawałek. - No i nie mieliśmy okazji się poznać i porozmawiać nawzajem więc też jest dość nerwowo. - wyjaśnił wskazując nabitą grudką sera na siedzącego niedaleko Tom’a. Przebrnął chyba przez tą w miarę najłatwiejszą część. Następnie spojrzał w zamyśleniu na twarz Summer. Coś chyba nie często zdarzały się włóczące samopas wilki nie na łańcuchu Taminy albo elfów.

- Ja i Summer byliśmy u Taminy. - powiedział chwilę żując kawałek sera. Wahał się ale ostatecznie postanowił zaryzykować i powiedzieć prawdę. W końcu chociaż Iresin zawdzięczał na tyle, że chyba po prostu jej się należało powiedzieć choć tyle. - Ale urwaliśmy się. Chcieliśmy zobaczyć jak tu jest na własną rękę. Elfów jeszcze tak naprawdę nie spotkaliśmy. Choć trafiliśmy na ich tropy z wczoraj. - spojrzał na Branta ciekaw jego reakcji. Nie był pewny ile tamten wie, nie wie, domyśla się czy zgaduje. Pewnie wiedział o wiele więcej niż cała piątka wilków o tym świecie razem wzięta. Ale pewnie większość tubylców tak miała. Przełknął i odgryzł następny kawałek sera nabitego na nożyk.

- No i tam przy kamieniach, przy tym kręgu, natrafiliśmy na trop tej trójki. No i Naszy. Dogoniliśmy ich mniej więcej przy strumieniu. Ale nie zdążyliśmy nic zrobić gdy wodniki wciągnęły tamtego starszego. Zaczęła się walka. Nasza nam pomogła. No ale oberwaliśmy. No chcieliśmy się urwać od tej cholernej wody. Nasza mówiła, że to tylko złudzenie i magia. Nie wiedzialem co to więc właściwie jest bo ja cały czas widziałem i czułem tylko strumień. Summer też. No i zaczęliśmy iść za Naszą a ona przyprowadziła nas tutaj. Nie zmienialiśmy formy więc bo bałem się… No nie byłem pewny co się stanie jak się zmienię. Czy gdzieś jeszcze bym doszedł bo mnie strasznie rwała ta łapa… Naszę gdzieś wcięło i nie zdążyłem jej nic spytać. No i tak tutaj się znaleźliśmy. - streścił historyjkę ostatnich godzin zarówno gospodarzom jak i Tom’owi. Czuł trochę słonawy serowy posmak na języku, całkiem przyjemny. Nie mógł się zdecydować czy ten ser zaostrza czy łagodzi te oczekiwanie na posiłek prawdziwego kalibru.

- No. To tak to było u nas. A mogę was o coś spytać? - spojrzał zarówno na gospodarzy jak i Tom’a i Summer. - O co chodzi z tym szakalem? - wskazał serową, obgryzioną bryłką na dziewczynę w sukience i nieprzytomnym facecie w przemoczonym gajerze. - Nasza też go tak nazwała. Ja wyczuwam jakiś trefny zapach choć nie wiem skąd. Jakby wytarzał się albo ktoś go czymś spsikał. Odpychający. Ale w ogóle nie pasuje do reszty jego wyglądu ani zapachu Tom’a i tamtej rudej. Ale to nie sam zapach tak? Coś więcej? Z nim jest coś nie tak, tak? - spojrzał na brodacza przenosząc wzrok z parki przed domem. Jakby miał zgadywać z reakcji gospodarzy i wężycy wydawało mu się, że ten Mark jest jakiś skażony jakimś syfem. Jakby ten zapach który wyczuwał i on i Summer pochodził z niego samego a nie perfum, pomad, ubrania czy czegoś co miał na sobie albo nasączył. Chciał spytać o jeszcze parę rzeczy ale na razie się wstrzymał.

Bran pokręciła głową, słuchając z wyraźnym niedowierzaniem wymalowanym na zarośniętej brodą twarzy. Czego tyczyło się owe niedowierzanie, dowiedzieli się już w chwili gdy Dave zrobił krótką przerwę w mówieniu.

- Królowa wypuściła was ot tak? Bez problemów, walki i kłamliwego wymyślania kolejnych wymówek? - Roześmiał się szczerze, aż mu się oczy nieco zaszkliły. - Dobra bajka, panie wilku, ale my nie dzieci. Tamina nie puszcza swoich zdobyczy by hasały wolno po świecie. Nie bez zapewnienia sobie ich bezgranicznej lojalności.

- Może się zmieniła - wtrąciła się skrzydlata, spoglądając na mężczyznę z łagodną naganą w oczach. - Co zaś się tyczy szakala... - podjęła, przechodząc w stronę kuchni i zatrzymując się przy Branie, który to objął ją w pasie i delikatnie przytulił. - Niekiedy zdarza się, że po ugryzieniu przez wilkołaka i zainicjowaniu przemiany dochodzi do zakażenia rany czarną magią. W ten sposób powstają szakale. Wyjątkowo niebezpieczne osobniki, które zazwyczaj zabija się zanim zdołają osiągnąć pełnię swych mocy. Ten na zewnątrz - ruchem brody wskazała drzwi - jest jednym z nich. Z tego też powodu wolałabym nie udzielać mu pomocy.

- Lepiej to dobić zanim odzyska przytomność - zgodził się z nią Bran, poważniejąc. - Tacy jak oni nie powinni chodzić po tej ziemi.

- A ty Tom? - pierwszy raz zwrócił się bezpośrednio do “adasia” po imieniu i dość neutralnie. - Wydajesz się dość rozgarnięty. O ile pamiętasz by nie drażnić alfy. - uśmiechnął się lekko półgębkiem w średnio zabawnym uśmiechu. - Słyszałem część waszej rozmowy przy strumieniu. Na waszym stadium wilczenia i wiedzy o świecie też pewnie bym był za podróżą wzdłuż strumienia. - kiwnął lekko głową zastanawiając się ile ostatnia doba zmieniła ich dwójkę. On i Summer dobę temu byli pewnie jak i ta trójka. Kompletnie innymi osobami. Jeszcze ludźmi z innego świata. Teraz zaś już byli wilkami. I początkowo ale już z tego świata. - Znasz tamtą dwójkę? On jest Mark a ona? - spytał o to o co mu najważniejsze chodziło czyli dowiedzieć się czegoś o pozostałej dwójce. Coś tej rudej dziwnie zależało na tym starym mimo, że zapachy mieli kompletnie inne. Traktowała go jak kogoś bliskiego sobie. Miał zamiar z nią pogadać ale za chwilę. Spojrzał na ostatnią, ćwiartkę sera na talerzu. Podzielił na cztery. Dla niej przeznaczył w myślach tą ostatnią ćwiartkę.


Tom skrzywił się na słowa tyczące się drażnienia alfy. Wyraźnie miał ochotę coś na nie odpowiedzieć, co zapewne nie byłoby z jego strony mądrym posunięciem, jednak widok uśmiechającej się złowrogo Summer, wyraźnie stępił jego zapał w tym kierunku.

- Tracy, a przynajmniej tak się przedstawiła - odpowiedział. - Ten tam - wskazał zdrową ręką na widocznego w otwartych drzwiach garniaka - to jej mąż. Nie mam pojęcia kim są ale to niezbyt przyjemna parka. Ona panikuje z byle powodu, a tamten to zwyczajnie stary cap - skrzywił się, jakby także żywił do garniaka negatywne uczucia, podobnie jak Summer i ich gospodarze.

- To by tłumaczyło dlaczego jej odbiło - podsumowała partnerka Dawida, sama wreszcie siadając. Nie wyglądała na tak zmęczoną jak przed leczącymi czarami skrzydlatej, jednak zdecydowanie wydarzenia poranka odbiły na niej swoje piętno.

- Jednak byłoby dobrze gdyby jej więcej nie odbijało. - W stwierdzeniu Brana nie brakowało cienia groźby tyczącej się tego, co z Tracy się stanie, gdyby ponownie próbowała zaatakować Iresin.


- Mhm. - Dawid kiwnął głową w zamyśleniu słysząc odpowiedzi Tom’a. Wcześniej posłał raczej fikuśne spojrzenie do Summer a ona mogła odebrać jego aprobatę i rozbawienie gdy tak pomagała jego rodakowi w utrzymaniu zdrowego poziomu zdrowego rozsądku i stonowany ton odpowiedzi. I pogadali i jakoś się od razu zrobiło spokojniej.


Tom potwierdził wcześniejsze podejrzenia Polaka o powiązaniach tamtej dwójki. Ale, że są małżeństwem to trochę go zaskoczyło. Ona wyglądała na raczej ich rówieśniczkę a on na pokolenie starszego. Raczej więc dość mało standardowa para nawet jak na Wyspy i ten XXI wiek. Dziwić się nie wypadało, przynajmniej oficjalnie ale naal rzucało się to w oczy. On chyba na wszystkich zdążył w jakiś sposób zrobić odpychające wrażenie. Ona w sumie też choć z innych powodów. Raczej więc byli dość kłopotliwymi członkami ich grupki. Co do Tom’a jeszcze nie był pewny. Wyczuwał w nim gniew, agresję i konkurencję. Na razie z Summer mieli “nadmiar mocy” przy siłowych rozwiązaniach to sę hamował. Ale co będzie jeśli dojdzie do ich poziomu zaangażowania? Poczuje się na tyle pewnie, by walczyć z Dawidem o przywództwo? Odejdzie gdy nadarzy się okazja? A może był z tych typów co chowają urazę i odwdzięczy się Dawidowi za ten “podstępny” atak w drzwiach gdy nadarzy się okazja. Tak. W sumie to z całą trójką był jakiś feler. Żując ostatnie kęsy sera w zamyśleniu spojrzał na kolorowłosą partnerkę. Wiedział, że choć część przemyśleń pewnie mogła odczuć na ich więzi jak nie “słowa czy zdania” to pewnie sens i barwę. Nowakowski się wahał. Miał wątpliwości co dalej zrobić z tą trójką.


- Dobra Tom a co jest ostatnie co pamiętasz? Zanim obudziłeś się w tym kręgu? - spytał gdy uznał, że spróbuje się na razie czegoś o nich dowiedzieć póki była okazja. Może coś się wyjaśni z nimi i jak ich dalej traktować.


Z ust Tom’a wyrwało się pełne irytacji westchnienie, zaraz jednak się opanował, w czym mogło pomóc ostrzegawcze warknięcie, jakie wydobyło się z ust Summer.

- Byliśmy w klubie - zaczął, nie patrząc na Dawida. Zamiast tego skierował swój wzrok na drzwi wejściowe i świat jaki ukazywały. Nie sprawiał jednak wrażenia jakby patrzył na coś szczególnego.

- Klub nazywał się “Pełnia”, to było jego otwarcie - kontynuował, marszcząc czoło. - Zabawa zapowiadała się przednia. Razem z kumplami… - Pokręcił głową, jakby próbował w ten sposób odgonić mgłę spowijającą mu umysł. - Ostatnie co pamiętam to laska za barem i zgaśnięcie świateł. Po tym ocknąłem się wśród kamieni, a ci tam - wskazał brodą na kłopotliwą parę - leżeli obok. I nawet dałoby się to jakoś wyjaśnić gdyby nie to, że nic nie wypiłem, ani niczego nie brałem. No i ta cała reszta później, której za jasną cholerę wyjaśnić nie mogę - objął ruchem dłoni wszystkich zebranych i sporą część domostwa skrzydlatej.


- My też byliśmy w tej “Pełni” na otwarciu. U nas też to wyglądało podobnie. - odpowiedział w zamyśleniu Dawid zastanawiając się nad znaczeniem słów Tom’a. Wszystko wskazywało na to, że trafili tu podobnie. Zastanawiał się czy w takim razie ich wesoła gromadka wczoraj też została rzucona jak wory śmieci przez jakieś wilkołaki. Czyli jakby dało się pójść ich tropem może trafiliby na miejsce skąd przychodzą. Jakieś wilcze gniazdo choć bardziej kojarzyło mu się z laboratorium Frankensteina. Ta wersja Summer, o zagubionych dwóch tygodniach nagle wydała mu się jakoś bardziej prawdopodobna. Czyli właściwie kamienie “Stonehenge” nie byłyby pewnie żadnym portalem tylko “wysypiskiem”. Chodź na razie nie pojmował logiki zachowania wilkołaków. Grasują w ich świecie, jakoś łapią ludzi i zarażają ich wikołactwem a potem wracają tutaj i zostawiają w kamieniach. Ci się budzą i albo zgarnął ich elfy albo Tamina. Za grzyba nie mógł w tej chwili znaleźć tu logiki postępowania. Widocznie albo była jakaś cała masa rzeczy które musieli się dowiedzieć by rozwikłać ten pozorny bezsens albo parę czy nawet jedna ale zasadniczo ważnych.


- Obejrzyj się. Powinieneś mieć na sobie ślad wilczego ukąszenia. - zwrócił się wciąż zamyślonym głosem do rodaka w podkoszulku. - Teraz jesteśmy w innym świecie. Takim z wróżkami i elfami i istotami które my znamy z bajek i legend. My też zostaliśmy przemienieni. Ale nie wiemy jeszcze jak bo też mamy dziury w pamięci. Ale na razie jesteśmy tutaj, w tym świecie, i musimy się go nauczyć by tu przetrwać. - spojrzał teraz prosto na Tom’a i wskazał go palcem na znak, że to ważne co właśnie powiedział. Mogło im się podobać lub nie, mogli pokwękać i pomarudzić lub nie ale to był fakt niezaprzeczalny: byli w obcym świecie. Bardziej obcym nawet dla Nowakowskiego przyjazd do nowego kraju. W nowym kraju nie było elfów i wróżek. Ani wodników z magią maskującą i śmiertelną trucizną w kłach i pazurach.


- Do kamieni przywlokła was para wilkołaków. Nie widzieliśmy ich ale znaleźliśmy ich tropy. Myślę, że nas pewnie też bo obudziliśmy się w tym samym miejscu. Ale poszliśmy waszym tropem a nie ich. Dogoniliśmy was przy strumieniu. Dalej już wiesz co się działo. - opowiedział Polakowi jak to było z ich budzeniem. Oni chociaż mogli im powiedzieć tyle chociaż o ich grupce z wczoraj na razie nie wiedzieli nawet tyle. Choć zgadywał, że pewnie wyglądało to podobnie biorąc pod uwagę podobne miejsce startu i lądowania. Te ślady co wzięli wczoraj za pogoń czy gonitwę widoczną nawet ludzkim okiem też pewnie należały w większości do wilkołaków co ich przyniosły a nie ich samych. No ale wczoraj po przebudzeniu wiedzieli o wiele mniej.


- Nie pamiętam wa… - jednak Tom nie dokończył, najwyraźniej dopiero do niego docierały słowa wypowiadane przez Dawida i to docierały powoli. W końcu nie co dzień człowiek dowiaduje się, że został przeniesiony do krainy z bajek i ugryziony przez wilkołaka. Dwa razy - należało dodać. Spoglądał na swojego rozmówcę, jakby prawda wreszcie zaczęła do niego docierać, jakby budził się z jakiegoś snu.

- Pamiętam tylko tą ciemność - powtórzył. - Ślady? Jakie ślady?

Podniósł ręce do oczu, jakby licząc na to, że jakiś nagle się objawi. Nic takiego oczywiście się nie stało i jedyne co jego oczy ujrzały to zakrwawiona skóra tam, gdzie wbiły się zęby czarnego wilka.

- Nie tak łatwo je znaleźć - wtrąciła się Summer. Jej głos działał uspokajająco, był miękki i łagodny co od razu wywarło odpowiedni efekt. Może skorzystała ze swojej magii? Dave wyczuł lekką jej woń w powietrzu.

- Możesz skorzystać z jednego z pokoi - zaproponowała skrzydlata, wyswobadzając się z objęć Bran’a i kierując w stronę drzwi. - Zobacze co się da zrobić.

- Pomogę ci - natychmiast zaproponowała biała wilczyca, wstając od stołu. Na chwilę jej dłoń spoczęła na ramieniu Dawida, jakby chciała mu tym gestem przekazać, żeby był dla nowego delikatny. A może zwyczajnie potrzebowała na krótką chwilę połączyć ich ciała zanim odejdzie by wraz z Iresin zmierzyć się z cuchnącym garniakiem i jego niepoczytalną, drugą połową.

- To ja wam może pomogę - zaproponował natychmiast Tom, jakby upatrując w tym szansę na wyrwanie się spod czujnego oka alfy i pobycia chwilę w bardziej sprzyjającym otoczeniu.


- No ślad po ugryzieniu. Jak od dużego psa. Wilka właśnie. Pewnie kąsają w wilczej formie więc ślady są wilcze. Właśnie takie mniej więcej jak masz na ramieniu po mnie tylko starsze i nie krwawiące. Chodź do pokoju, nie będziemy tu ludzi golizną straszyć. - Dawid wyjaśnił Tom’owi tak cierpliwie jak zdołał. Chyba nawet dość cierpliwie. Na koniec wstał i machnął na niego ręką przekierowując jej ruch na drzwi do pokoju jaki im na tą operację użyczono. Zgadywał, że gospodarze woleli by aby załatwić sprawę gdzieś indziej niż w głównym holu chatki więc nie zamierzał ich wkurzać samowolką. Miał nadzieję, że Tom został ukąszony w jakieś sensowne miejsce i obejdzie się bez zbędnego, samczego negliżu.


Tom wyglądał tak, jakby miał ochotę iść wszędzie i zrobić wszystko, byle nie znaleźć się w jednym pokoju z Dawidem. Widać jednak ciekawość była silniejsza niż obawy, albo też siła alfy powoli zaczynała na młodego, jeszcze nie wilkołaka, oddziaływać.

- Dobra - rzucił w jego kierunku i ruszył przodem.

Pokoje były na piętrze, zaś drzwi do tego, który został im wskazany, znajdowały się tuż przy schodach. Wnętrze, gdy już owe drzwi stanęły przed nimi otworem, okazało się przestronne, acz skromnie umeblowane. Pod ścianą po prawej stronie stała podwójna szafa, pod oknem łóżko, a przy kominku dwa fotele i stolik. Na środku podłogi leżał okrągły dywanik w przyjemnym dla oka, niebieskim kolorze.

- Dobra - powtórzył Tom, gdy już rozejrzał się po wnętrzu. - To miejmy to za sobą, ok?


Zdjęcie koszulki niczego, prócz owym mięśni, które i tak były dość dobrze widoczne nawet w ubraniu, nie wykazało. Dave znalazł za to niewielki tatuaż orła na lewej piersi i większy, przedstawiający anioła, na prawej łopatce. Jako, że innego wyjścia nie było, Tom zmuszony został do zdjęcia także spodni. Stojąc w samych slipach obrócił się wokół własnej osi.

- I?

No właśnie… I… I nie było widać absolutnie niczego. Najmniejszego śladu, zaczerwienienia, nawet ślady zadrapań i ciosów gałązkami w trakcie drogi do chaty, zniknęły.


- I nic. - powiedział w końcu Polak z zaskoczeniem głosie. Tego się nie spodziewał. Na początku stanął przy drzwiach opierając się przy ścianie bo za grzyba go nie nęciło oglądanie rozbierającego się faceta. Ale jednak wodził wzrokiem po jego sylwetce, napierw pobieżnie bo liczył, że tak duży ślad jaki oni z Summer mieli to od razu będzie widoczny. Potem już czujniej i uważniej gdy jednak wciąż nic nie dostrzegał. Aż w końcu sam kazał się gestem obkręcić Tom’owi i mimo to nadal nie widział żadnego śladu ugryzienia! Co jest?!


- Nie widzę u ciebie śladów ukąszenia. - powiedział już bardziej neutralnie. Ich ślady też w końcu nie były cały czas widoczne. Może to jakoś raz było a raz nie. Albo alfy zostały jakoś inaczej ukąszone od nich. No przynajmniej od Tom’a. - Może nie być widoczny. U nas też już nie jest. - wyraził swoje przypuszczenie. Wzrok działał mu dobrze. Widział te wszystkie mięśnie, włoski, piegi i tatuaże Tom’a więc i ślad ukąszenia by dostrzegł. Zwłaszcza, że nie powinno być mikrusie a on wiedział jak powinno wyglądać. A nie widział więc było ukryte przed wzrokiem. - Ale jesteście wilkami jak i my. Jedzie od was wilkiem jak i od nas. Możesz się ubrać. - powiedział znów opierając się plecami o ścianę.


Zastanawiało go szybkie tempo powrotu do zdrowia Tom’a. Nawet jak na wilka choć bazował głównie na znajomości wilczej anatomii swojej i Summer. To Tom tak miał czy to jakaś właściwość tego miejsca? A może oni z białą wilczycą też tak mieli i tylko na sobie to mu było trudniej dostrzec? Nie był pewny co jeszcze o tym myśleć.


~ Summer. Obejrzałem Tom’a. Szybko się na nim wszystko goi. Chyba szybciej niż u nas. Ale nie widzę, śladu ukąszenia. Jak się uspokoi spróbuj sprawdzić dziewczynę. - podzielił się z partnerką swoimi spostrzeżeniami z tych oględzin.


- Niczego nie czuję -
odpowiedział Tom, zakładając z powrotem spodnie. Zanim jednak założył koszulkę, ponownie przyjrzał się skórze na ramieniu.

- Niezła ta magia - stwierdził z nutką podziwu w głosie.

~ Może też ma jakieś specjalne zdolności, które mu w tym pomagają - stwierdziła Summer. ~ Z nią mogą być problemy. Przyślij nam tego szczeniaka, nie zaszkodzi jak się do czegoś przyda. Iresin nie bardzo chce leczyć szakala, a Tracy zaczyna sprawiać problemy. Mam ochotę rozszarpać ją na strzępy - zdradziła na koniec z wyraźną niechęcią, która skierowana była do partnerki garniaka.

- To co teraz? - Tom stał już ubrany, wyraźnie rozluźniony faktem nie znalezienia śladów i sprawiający wrażenie gotowego do działania. Jakiego? To już zależeć miało od sytuacji lub od tego, co powie Dave.


~ Przyślę go do was. Spróbuj jeszcze trochę z nią wytrzymać. Pogadam z Brantem i dołączę do was. - Polak odpowiedział po chwili zastanowienia. Ruda zaczynała fisiować sądząc z emocji jakie wyczuwał od Summer. Tom wydawał się choć w tej chwili nie sprawiać problemów i mieć stabilną emocjonalność. Wydawał się więc być odpowiedni do pomocy Summer przy Tracy.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline