Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2017, 20:07   #61
Kolejny
 
Kolejny's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputację
Nie musiał tego zdradzać Mezzentropowi, ale sytuacja i pewność, że jest to rozmowa tylko pomiędzy nimi tak na niego wpłynęły. Mogło się to wydawać pustymi słowami, ale od pewnego czasu narastało w nim to uczucie. Każdy by chciał zostać zapamiętany, zrobić coś wielkiego, tylko normalnie nie było to możliwe. Ale Elliot po ostatnich wydarzeniach zrozumiał, że nie był zwykłym człowiekiem i poczuł, że mógł aspirować wyżej. Jego ostateczny cel w życiu mógł być taki, bo jego potencjał i możliwości odkąd został Obdarzonym wzrosły wielokrotnie. Rozumiał naturalnie, że może tego nie osiągnąć przez całe życie, ale to była jego ostateczna aspiracja natenczas.
Teraz nie miał wyboru i musiał współpracować z Mrokiem, ale nie zamierzał do końca zostać jednym z nich. Albo Światło go stąd wyciągnie, albo samemu znajdzie sposób na wydostanie się stąd. Rzeczywiście zgadzał się z pewnymi ich założeniami, ale przecież nie był zbrodniarzem... Choć zabił już jednego człowieka, czego świadomość dalej była dla niego czymś nienaturalnym.
Czuł z drugiej strony jednak, że nie mógłby wrócić do normalnego życia, do codziennej rutyny. Wiedział, że wtedy wszystko będzie mu przypominało o straconych rodzicach i domu i bał się tego. Tutaj był oderwany od tamtego wydarzenia, od Londynu – przynajmniej na tyle, że cały czas o tym nie myślał. Mógł skończyć dobrą szkołę i pracować jak każdy inny, ale to właśnie, te wydarzenia których był częścią sprawiały, że mógł się poczuć jedyny w swoim rodzaju, a nie kolejną liczbą w systemie.
W każdym bądź razie teraz musiał się skupić na przetrwaniu tutaj. Musiał sprawić, że będą pewni jego poświęcenia, ale jak mógł to zrobić bez popełnienia jakiejś zbrodni lub, jeszcze gorzej, morderstwa? Nie był na to gotowy. Wydawało się, że jego śmiałe wyznanie w jakiś sposób sprawiło, że szef Mroku bardziej mu zaufał. Wysłuchał w skupieniu jego słów i choć nerwowość ustąpiła, to dalej był spięty. Wciąż nie wiedział, czego będą od niego wymagać.
- Wiem, że to nie będzie łatwe i nie liczę, że osiągnę to szybko. Ale myślę, że jestem do tego zdolny. – ośmielił się trochę i zadał nurtujące go pytanie, jednocześnie zmieniając temat, bo nie czuł się komfortowo zdradzając tyle o sobie – Zgadzam się z tym, że Obdarzeni nie powinni być kontrolowani w taki sposób jak teraz, ale jak chcecie to osiągnąć? Z tego co widziałem, Światło ma w swoich szeregach ogromną ilość Obdarzonych i kontrolują wszystkich zarejestrowanych. Gdy zostałem zaatakowany Erika... Kalipso przybyła bardzo szybko. Wyobrażam sobie, że ta droga do wolności będzie bardzo trudna. Jak ja mogę się przydać?
- Twoje uwagi są słuszne. Światło, będące psem na łańcuchu zwykłych ludzi, stoi nam na przeszkodzie. Oczywiście, że ich siły są znaczne. Wypowiedzenie im wojny na pełną skalę mija się z celem. Dlatego cel jest prosty. Zaatakować w punkt, łączący to wszystko w całość. Jego eliminacja sprawi, że ta cała organizacja się posypie. Ludzie zarzucą jeszcze większe kajdany na zarejestrowanych Obdarzonych, a tym wreszcie otworzą się oczy i zwrócą się o pomoc do nas. Ostatecznie sprowadza się to do jednego. - upił łyka kawy. - Zabiję Ulryka Whistlera.
Brytyjczyk pomyślał, że ten plan ma sens, choć nie był do końca przekonany. Światło na pewno musiało być zależne od swojego przywódcy, ale nie miał pewności czy aż w takim stopniu. Poza tym skoro Biały dowodził Kalipso, Smaugowi i innym, to samemu musiał być tak potężny, że Elliot nawet nie mógł sobie tego wyobrazić. Choć nie wątpił, że Mezzentrop również dysponował olbrzymią mocą, biorąc pod uwagę, że z taką lekkością mówi o eliminacji przywódcy Światła. To na pewno byłby olbrzymi cios dla tej organizacji i możliwe, że nie znalazłby się nikt, kto byłby w stanie go dobrze zastąpić. Z drugiej strony jednak czy popchnęłoby to zarejestrowanych Obdarzonych, żeby sprzymierzyć się z Mrokiem, który doprowadził do tej sytuacji? To już wydawało się mniej pewne. To jednak teraz było mało ważne.
- Musi on być naprawdę potężny, skoro dowodzi tyloma Obdarzonymi, ale nie wątpię, że pan jest jeszcze silniejszy. Pewnie jedyny problem leży w tym, że jest on cały czas chroniony przez innych... – zastanowiła go jedna rzecz, ale nie zdziwiłby się, jeśli Malcolm nie udzieliłby mu odpowiedzi. Jeszcze niczym nie zasłużył sobie na zaufanie - Jeśli mogę zapytać... Domyślam się, że atak w Chicago był spowodowany przez Mrok, żeby pogorszyć opinię publiczną o Obdarzonych, a więc i o Świetle. Ale czemu nie użyć takiego ataku, żeby zaatakować Białego, gdy nie jest w formie zbroi? Jego lokalizacja jest zawsze zbyt dobrze chroniona?
- Celne pytanie. Problem polega na tym, że sprawca tego całego zamieszenia, nasz towarzysz zwany Desolatorem, jest osobą na której bardzo trudno jest polegać. Chicago… to nie miało tak wyglądać. Oczywiście zadaniem Deso był atak, ale zniszczeniu miała ulec najwyżej jedna dzielnica. Nadal nie uzyskałem od niego odpowiedzi, co skłoniło go do takiego… rozmachu. Wracając do twojego pytania. - złożył dłonie, stykając je rozłożonymi palcami. - Zakładając jednak, że zmusiłbym go do wykonania rozkazu to i tak nie możemy mieć pewności, że atak będzie pozytywny. Jestem pewien, że Ulryk przetrwałby nawet to co się stało na początku roku nad jeziorem Michigan. A jego kontra byłaby druzgocąca dla Deso. Dlatego pracujemy nad precyzyjnym uderzeniem, które poprowadzę osobiście. Pozwól jednak, że ja zadam ci jedno pytanie. Czy jest coś, co moglibyśmy już teraz dla ciebie zrobić? Pomóc ci zostawić za sobą marną przeszłość?
Musiał przyznać, że szef Mroku wydawał się być zadziwiająco miły jak na lidera możliwie najgroźniejszej organizacji w dzisiejszym świecie. Nie zatajał niczego przed Whitem, szanował go i jeszcze pytał, czy mogą mu jakoś pomóc. Sam nie wiedział, czego się spodziewał, może jakiegoś tyrana, ale na pewno nie tego charyzmatycznego, ale jednocześnie wyrozumiałego rozmówcy. Tym pytaniem naprawdę go zaskoczył i Elliot musiał się zastanowić. Odpowiedział zgodnie z prawdą, znowu się otwierając, samemu do końca nie wiedząc czemu. Chyba odruchowo tak odpowiadał na zaufanie, które Mezzentrop mu powierzał.
- Ostatnio dużo złych rzeczy się wydarzyło. W jednej chwili straciłem dom i rodzinę – głos mu zadrżał – I zabiłem własnoręcznie człowieka, który był za to odpowiedzialny. Nie dałem rady nawet być na pogrzebie, gdy przybyłem do Chicago, żeby pomóc w sprzątaniu bałaganu. A później trafiłem tutaj. Wszystko dzieje się tak szybko i mam wrażenie, że nie mam żadnej kontroli, a próba zrozumienia tego wszystkiego przynosi tylko ból. Czuję się... Zagubiony. I nie wiem co mi może pomóc.
- Jeśli chcesz odwiedzić groby bliskich to oczywiście ci to zorganizuję. Do tego czasu będziesz miał chwilę dla siebie, żeby się wyciszyć. Myślę jednak, że bywają momenty, gdy twoje negatywne uczucia znikają - był bardzo pewny tego co mówi. - Poproś Volga lub Durandala o sparing. W postaci zbroi nasza nasza perspektywa zmienia się zarówno dosłownie jak i w przenośni.
I znowu wydawało się, jakby Mezzentrop czytał mu w myślach.
- Tak, bardzo doceniłbym gdybym... Mógł je odwiedzić. Rozumiem, tak zrobię. Dziękuję za rozmowę.
Trochę niepewnie się czuł, gdy pomyślał o sparingu. Nigdy nie trenował żadnych sztuk walki i był tylko „dwójką”. Nie miał jednak za bardzo wyboru, mógł tylko liczyć, że zaproponowani partnerzy nie będą dwa razy więksi od niego. Ale zdawało się, że nie traktowali tu nikogo źle, więc trochę się rozluźnił. Może się nawet czegoś nauczy? Miał nadzieję, że Yun czeka na niego przy wyjściu. Trochę głupio się czuł, gdy pomyślał o tym, co powiedział wcześniej, ale przecież nie wiedział tego wszystkiego, co teraz. Dziwnie było pomyśleć, że gdyby nie atak na samolot teraz mógłby być po rozmowie z Białym. Jak przebiegłaby ona w porównaniu do tej? Nie mógł tego wiedzieć, ale czuł, że to jedno wydarzenie mogło zmienić bieg całego jego życia. Był teraz czy tego chciał czy nie członkiem Mroku i będzie musiał działać jak jeden z nich.
 
Kolejny jest offline