| Wróg u bram? Nie, to Zinbi!! - Jeden z drugim macie szlaban na życie! - Sol ciągnęła swoją niezrozumiałą dla zwierząt tyradę na temat tego jak nieodpowiedzialnie i szczeniacko się zachowali. Oba samce jednak wiedziały, że Zinbi jest zła i to bardzo i jeśli nie podkulą ogona to dostaną fangę w pysk. Puchaty zastanawiał się gdzie jego sprytny plan polowania na króla zarośli, poszedł nie tak jak powinien. Miał wszak wsparcie i chęci… i nawet wiatr po swojej stronie. Szary po raz pierwszy poczuł wstyd, mógł wszak postawić się niedźwiadkowi i po prostu pójść forsować królicze nory. Dopiero wygryziony placek na ogonie, przypomniał mu o płomiennym charakterze berbecia, którego nijak nie dało się zignorować. - Siadać mi na dupach i nie ruszać się z miejsca do odwołania! - Wprawdzie oboje słów nie zrozumieli, ale przekaz wizualny w postaci palca wskazującego na namiot był prosty i jasny. Pognębieni do granic możliwości, usiedli posłusznie po obu stronach wejścia, starając się nie patrzeć na rozzłoszczoną panią i siebie nawzajem. Druidka podeszła zamaszystym krokiem do drzwi wieży. Od biegu i wściekłości, dawno zapomniała już o doskwierającym chłodzie i wilgoci. Załomotała w drewniane wrota, wydzierając się na całe gardło. - Wstawać, nie spać, obiad sam się kurwa nie upoluje! Ruszać tyłki ślamazary jedne, nie mam tu czasu na podziwianie wzrostu dębów! - Gnomka nie zamierzała postawić choćby najmniejszego palca u stopy w brogu tego NA PEWNO morderczego molocha, który NA PEWNO tylko czeka by się na nią zawalić. - Wiesz, mogłaś po prostu nacisnąć klamkę - z pretensją rzekła Moira, która niechętnie opuściła nagrzane piętro by łaskawie otworzyć druidce drzwi. - A obiad już zjedzony, spóźniłaś się. - Kobieta cofnęła się co cieplejszego wnętrza i poczłapała na górę. Może nowopoznana znajoma będzie chętna na ponowną wyprawę na zimne wrzosowiska. Moira nie miała zamiaru ruszac się z cieplutkiej kuchni. Że co Zinbi miała nacisnąć? Gnomka podrapała się po głowie, nie rozumiejąc, ani słów, ani zachowania kobiety. Polowanie było ciekawsze od siedzenia TU i czekania, aż zawali się im na głowę cała budowla… w dodatku, co z tego, że jadła, skoro za kilka godzin znowu będzie musiała i co wtedy? Może wtedy mają wyruszyć na polowanie? Tylko na co by chcieli polować, skoro zwierzyna się ciągle przemieszcza? - E… - machnęła ręką na, prawdopodobnie mało rozwiniętą, kobietę, po czym łupnęła w drzwi. - JELEEENIEEEE! - zawołała do wnętrza. - DUŻO! - ale odpowiedziała jej tylko cisza. Druidka wzruszyła więc ramionami i wróciła do namiotu, przygotować się na wyprawę w pojedynkę. Drzwi pozostały otwarte, ona tego cholerstwa nie będzie dotykać. *** - Zinbi wzywa na polowanie. Znalazła stado jeleni - poinformowała towarzyszy Moira. - Można by podsuszyć nad kuchnią trochę mięsa, mielibyśmy zapasy na jakiś czas… - zadumała się i zerknęła na Yearana. W końcu to on się znał. - Ludzie z Nesme będa potrzebować jedzenia - dodała na wabik. -Czyli zostałem zredukowany do kuchty?- westchnął teatralnie bard i skinął głową.- W sumie to ważna rola w takiej sytuacji. Czasami najlepiej pomagać w najprostszy sposób. I uśmiechnął się dodając na widok zbiegającej Silke nie przerywając wątku.-To może wy wyruszycie na łowy, a ja sprawdzę jak stoimy z zapasami? Bo mięso trzeba będzie albo uwędzić, albo osolić co by nie gniło. - Dobry pomysł, ja mogłabym się nieco przewietrzyć - stwierdziła Silke wygarniając z miski ostatnie resztki pysznego sosu przygotowanego przez Yearana. Niedawny strach przeminął wraz z ogniem trzaskającym wesoło w palenisku i w najedzoną wiedźmę wstąpił znacznie lepszy humor niż podczas większości wcześniejszej wędrówki. Odłożywszy łyżkę nachyliła się wymownie nad stołem i w jej oczach pojawił się błysk - Musicie coś zobaczyć. W tym samym momencie dwa pasma jej włosów uniosły się do góry, zakręciły w powietrzu i na wzór ludzkich ramion zaczęły zbierać ze stołu puste talerze. Silke wydawała się bardzo dumna ze swego nowego osiągnięcia - Obłęd, prawda? -Obłęd… czy tak być powinno?- zapytał niepewnie Yearan przyglądając się owym włosom z fascynacją i niepokojem zarazem. Moira zaś uznała to za nieco obrzydliwe. Włosy w jedzeniu… No i myła je bogowie wiedzą kiedy… - Przyznaję, że nigdy wcześniej nic takiego mi się nie zdarzyło, ale poza tym chyba wszystko w porządku. Żałujcie, że tak nie umiecie - Silke zdążyła ledwie odstawić naczynia, po czym czarne kosmyki wróciły do stanu absolutnej normalności i mimo starań wiedźmy za nic nie chciały przybrać poprzedniej formy - I to by, zdaje się, było na tyle… - westchnęła nieco rozczarowana krótkotrwałością efektu. - Ale wracając do polowania. Wiecie może, czy Lyre jest na zewnątrz z druidką? -Nie widziałem by wchodziła.- stwierdził bard i zwrócił się do reszty już obecnej przy stole.-A wy? - Może jest wyżej - zasugerowała Moira. - A co robimy z tak pięknie rozpoczętym dniem… prócz polowania? - ona chętnie zrobiłaby sobie dzień wolnego przed dalszą wędrówką przez opanowane przez orki pustkowia. Albo dwa… - Nie zapominaj, że mamy tu pewną misję… - zaczęła Silke, widząc jak Moira przeciąga się na krześle - Poza tym, może okazać się że sama wieża nie da nam poodpoczywać. Pogwizd twierdzi, że wyczuwa potężne moce dochodzące z piwnic... Ja z mojej strony mogę tylko potwierdzić, że nie wszystko wydaje się normalne - westchnęła wymownie wiedźma wyjmując przy okazji okruszek sucharów zaplątany w niedawno jeszcze umagicznionych kosmykach. - To pewnie ten portal w piwnicy, tak? - upewniła się Moira. -A co konkretnie jest tu nienormalnego? - No… Aura trochę ciężka - Silke zreflektowała się, że przecież nie chciała wypaplać wszystkim naokoło o wczorajszym zajściu… Zresztą nie miało to najprawdopodobniej nic wspólnego z portalami - Powinniśmy sprawdzić później co dokładnie stoi w podziemiach, ale póki co ja wybieram się na polowanie - zakończyła nieco niezręcznie i wstała od stołu. - A jak nas zeżre ciężkie podziemne coś w międzyczasie - nieco uszczypliwie spytała Moira. Wiedźma nie była esensją konkretu, co to to nie… - Bliźniaki zostają tutaj. Za wolne na łowy. Ale ja….- stwierdził dumnie Gram.-Z chęcią się na łowy wybiorę. - No to wstawać załogo! - rzuciła Silke i udała się na górę po swoją kuszę. Wróciła z bronią na plecach i Pogwizdem siedzącym na rękawicy - Dzisiaj ptaszynko pobawisz się w myśliwskiego sokoła - po czym wyszła na powietrze spotkać się z Zinbi. Eryk westchnął ciężko. - No dobra… jakoś trzeba wykarmić tych, których uda się tu sprowadzić… - zaklinacz z rezygnacją wstał i również poszedł po swoją kuszę. - Macie i mój muszkiet- zagrzmiał gromko Gram. - Ciekawe tylko kto ich sprowadzi - nasz Harfiarz-sierota? - mruknęła z niechęcią Moira i została w wieży by doglądać ognia oraz z okien obserwować przebieg polowania. W końcu na czymś te jelenie należy upiec i uwędzić, prawda? - Zobaczymy, co będzie z tym drugim Harfiarzem - powiedział Sammelion. - Nie ukrywam, że chciałem z nim pomówić. Yearan nie wtrącił nic, uznając że lepiej nie rozgrzebywać tematu. Zresztą ktoś musiał zająć porządkami w kuchni. |