Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2017, 20:53   #128
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Bix + Night


- Co tu się wyprawia? - Syknęła pani kapitan, widząc spory burdel przy stolikach. Założyła rękę na rękę, po czym wbiła wzrok w “Młotka”, który chyba tylko od samego spojrzenia Leeny miał ochotę stać się jednością z podłogą.

No i weź tu wytłumacz ten burdel pani kapitan, skoro połowy zajścia się nie pamiętało? Jak nic wyrzuci go przez śluzę, i tyle było z wielkiego piracenia, zdechnie w przestrzeni, zamieni się w kawał lodu, a ktoś kiedyś go staranuje dla zabawy statkiem, przerabiając na pyłek roznoszony w kosmosie, i nie będzie już piwa, nie będzie ciupciania, oj co powie “Mama”...

- Jak wrócę za 5 minut, ma tu być posprzątane. Chlanie chlaniem, ale jak tak syficie to już przesada - Leena pogroziła wielkoludowi palcem.

W tym czasie “Sniffy” strzelca zeskoczył z jego głowy pięknym łukiem, po czym zaczął ganiać wesoło po całej kantynie, śmigając między stolikami. W końcu przypatrzył sobie jakąś pustą flaszkę, i zaczął ją sobie dziko turlać po podłodze, robiąc przy tym nieco rabanu.

Kobieta spojrzała na Nightfalla, mrużąc oczy.
- O zwierzakach chyba jeszcze nie rozmawialiśmy? - Powiedziała, robiąc podejrzaną minę - Pomożesz Bixowi, w końcu szukałeś swojego mentora...

~

Gdy tak obaj podchmieleni mężczyźni przebywali w kantynie, zjawiła się niespodziewanie Isabell. Zatrzymała się w pół kroku na mniej niż sekundę… nie stop. To wyglądało raczej, jakby się prawie że potknęła, zawahała odnośnie następnego kroku, jednak nie zatrzymała czy i zawróciła. Pomaszerowała prosto do automatu z żywnością.
- Hi... - Rzuciła cicho w ich stronę.





Bullit + Vis


Parka w składzie pokładowy medyk i pokładowa mechaniczka spędzali niemal cały czas ze sobą… głównie zaś na figlach. W przerwach między nimi Vis naprawiała zdobycznego Mecha i wklepywała nowe oprogramowanie do sex-bota, by zrobić z niej dodatkowo sprzątaczkę, Bullit z kolei pilnował, by dziewczyna jadła, spała, i nie spędzała całego czasu tylko i wyłącznie na pracy. Darakanka miała bowiem spore zadatki na pracoholiczkę, co oczywiście mogło mieć zły wpływ na jej zdrowie.


Ogólnie jednak czasu w trakcie lotu było wystarczająco, Vis naprawiła więc bez większych problemów Mecha, i nawet sobie nim nieco pospacerowała po ładowni. Trochę nią rzucało na boki, i miała małe problemy z koordynacją maszyny, jednak radziła sobie nawet nawet, biorąc pod uwagę brak obsługiwania wcześniej takiego ustrojstwa. Napisała również nowy program “sprzątaczki” dla sex-robota, po czym pomagała i w dalszych naprawach samego Fenixa, wspomagając ludzi ślimaka.





Becky + Isabell


Przebywająca w swojej kajucie pilotka zasiadła przed komputerem, zajmując się studiowaniem publicznych informacji odnośnie odzyskiwania utraconych kończyn, i bezpośrednio powiązanych z tymi tematami zagadnień. Im dłużej zaś to wszystko studiowała, tym bardziej była przygnębiona.

Metody transplantacji wyklonowanych kończyn były delikatnie mówiąc… na etapie eksperymentalnym. Co innego wyhodować całego klona, a inną kwestią taką wyhodowaną kończynę(co samo w sobie było cholernie trudne) komuś przyszyć. Jedyną powszechną metodą nadal były cyber-kończyny, zaczynając od najprostszych modeli, wyglądających niczym zwykła, “metalowa” ręka robota, a kończąc na właściwie to nierozpoznawalnych dla wzroku, a nawet i dotyku, będących równie sprawnymi, co oryginały. Czyżby Dave ją okłamał, chcąc pocieszyć, dać nadzieję na odrobinę optymizmu w obecnej sytuacji, a może miał zamiar samemu przeprowadzać jakieś pionierskie kroki?


Becky odetchnęła głęboko, kiwając głową. Nie przypuszczała, iż kiedyś dojdzie do takiej sytuacji… chociaż nie, owszem, przypuszczała, mając na uwadze swoją życiową drogę, żyła jednak nadzieją, iż dojdzie do tego kiedyś, jeszcze w dalekiej przyszłości… rozległ się sygnał przy drzwiach kajuty, ktoś do niej przyszedł.

- Hej Becky! - Do środka wparowała Isabell z jakąś flaszką w dłoni. No tak, pilotka zapomniała zablokować drzwi, to Macolitka wpakowała się do środka - Hej, chciałam Cię odwiedzić… jeeeejku, skarbie, tak mi przykro...

W ciągu chwilki dziewczyna była już przy niej, wciąż siedzącej przy biurku, mocno przytulając zaskoczoną kobietę do swego biustu. Czuć było od niej procenty, zdecydowanie była ubzdyngolona.
- ... ale nie martw się, będziesz miała nową rękę, mogę się dołożyć, gwizdnęłam sporą sumkę nim zwiałam z domu, wszystko będzie dobrze - Isabell pogładziła Becky po głowie, wciąż przyciskając do swego ciała - Kupimy Ci taki bajer, z ukrytym nożem i blasterem, albo linką z kotwiczką, będzie wypas...

W końcu od niej odstąpiła, siadając tyłkiem na biurku.
- Chcesz się napić? A nie, czekaj, Ty nie możesz... - Pacnęła się dłonią w czoło. I dopiero teraz Becky zauważyła, że dziewczyna miała zaczerwienione oczy. Czyżby płakała?
- Wiesz, pomyślałam sobie, żebyś tu sama nie siedziała, to Cię odwiedziłam, bo co się będziesz sama dołować w 4 ścianach nie? - Isabell trajkotała jak najęta, robiąc w końcu przerwę, by pociągnąć z gwinta.






Wszyscy


Po 36 godzinach Fenix w końcu wyszedł z nadprzestrzeni, docierając do Systemu Erebus. Dzięki otrzymaniu odpowiednich koordynatów oraz kodów od ślimaka, corvetta ruszyła prosto w kierunku powierzchni księżyca.

Siedząca za sterami Leena, wspomagana przez Isabell, spociła się wyjątkowo mocno wlatując statkiem do zamaskowanego hangaru. Uczucie było naprawdę przerażające dla niezaznajomionych z sytuacją, dzięki bowiem jakimś technologicznym bajerom, czy tam i holograficznej maskaradzie, Fenix wleciał… prosto w powierzchnię Erebus 2, i już był w ogromnym hangarze. Można było w końcu porządnie odetchnąć, tutaj nie powinien ich znaleźć absolutnie nikt, i chwilowo załoga Fenixa była bezpieczna przed nadciągającymi w ich kierunku zapędami Union of Galaxies, a te z całą pewnością przybierały na sile, w końcu minęło już kilka dni od eskapad na feralnej stacji, i pewnie już dodano dwa do dwóch.


Sama kryjówka Crazassa była imponująca, ogromny hangar na większe jednostki, boczny na mniejsze, do tego masa różnorodnych pomieszczeń. No i jeszcze więcej jego ludzi, choć ci tu już nie wyglądali na typowych najemników, było bowiem nieco kobiet ubranych po cywilnemu, były i podrostki, a nawet i dzieciaki. Coś koło kolejnych dwóch tuzinów, do tego i różnych ras, była nawet i Vordanka!

Kiedyś był tu ponoć posterunek wojskowy jakiejś rasy, później kryjówka przemytników, aż w końcu ślimak zagarnął podupadłą ruderę, wyremontował wspólnie ze swoimi ludźmi(i nie-ludźmi), dzięki czemu wielu z nich mogło skryć się przed życiowymi problemami wszelkiej maści.

- Witajcie, witajcie - Do załogantów Fenixa odezwała się z sympatycznym uśmiechem kobieta o niebieskawej skórze - Jesteście głodni, macie ochotę na odpoczynek w pokojach, chcecie pojeździć po powierzchni księżyca, jakieś inne rozrywki, a może relaks w SPA?


Leena udała się natychmiast na naradę z Crazassem, w celu dopracowania szczegółów odnośnie problemu numer 1 trapiącego załogę, rzucając na odchodne - i z wyraźnym naciskiem - że są teraz wszyscy wśród przyjaciół… spoglądając przy tym wymownie na Bixa i Nightfalla.







.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 19-02-2017 o 20:57.
Buka jest offline