Post Wspólny Zmieciony kamienną pięścią geomantki goblin malowniczo rozpłaszczył się na ścianie, co zakończyło krótką i nierówną walką z zielonymi szkodnikami.
- Joris, drzwi - Turmalina powiedziała przyciszonym głosem, po
czym wskazała na te, którymi weszli - Nasłuchuj, czy nie nadchodzą.
Krasnoludka podbiegła do rannych. Anna miała już nieruchome, martwe oczy, widać było że dusza opuściła jej ciało. Tori zbierała się z podłogi, tylko Marduk był pod znakiem zapytania. Lusterko podstawione pod usta pokazało jednak że dycha jeszcze. Geomantka odkorkowała zaczarowany eliksir i wąskim strumyczkiem wlała w gardło elfa, uważając by nie utopić go w magicznym płynie. Resztki kropel wylała na ranę. Zostało tylko czekać. Wkrótce elf zaczął dawać oznaki życia i otworzył oczy.
- Pod kaplicami często bywają krypty, tu byli strażnicy. Sprawdźcie! Mogli ją przerobić na celę - powiedziała do pozostałych - Ja zostanę z tą sierotą.
- Jak… reszta… - półelfia kapłanka wyjęczała głośno, wyciągając drżącymi dłońmi zwój z tubusika. - Yarlo… możesz mi pomóc ze strzałami? - zwróciła się do kransoludki, wiedząc, że sama jest zbyt słaba by je wyjąć. - Tylko tak bym nie zemdlała… - wskazała na pergamin w dłoniach, jej nadzieję, na wyjście cało z tego starcia. Krasnoludka się nie certoliła ani z wyciąganiem bełtów, ani z cuceniem lekko zwiotczałej kapłanki. Gdy Tori w końcu załapała oddech ostrożnie wydeklamowała trudną modlitwę i wkrótce rany zaczęły się kolejno zasklepiać, a kapłance znów gwiazdy stanęły przed oczami.
Melune w końcu podniosła się na równe nogi. Widząc jak Turmalina czuwa przy nieprzytomnym Marduku, podeszła jeszcze lekko chwiejnym krokiem do martwej Anny, by móc zamknąć jej oczy.
- Twoja wiedza bardziej się przyda, ja z nim tu zostanę… i tak ledwo stoję.
- Już odzyskuje siły, wąskodupiec. Nic dziwnego, wlałam w niego pięćdziesiąt monet w płynie - Turmalina wstała i spojrzała na sukienkę, coraz bardziej pokrywającą się plamami krwi - elfiej czerwieni, czarnej goblińskiej juchy i tego zielonkawego śluzu po potworze. Po czym skinęła na Yarlę - Siostra, sprawdzamy co w tej kaplicy. Piryt pilnujesz drzwi i chronisz sierotki. Jakby co szło, to goblinie trupy pod potwora i chowamy się i sza, tak jakby to z nim się powybijały. Możesz nawet wbić w niego parę ichnich strzał...
Po czym we dwie ruszyły za zasłony szukać co to w kaplicy się dzieje, zwłaszcza zwracając uwagę na miejsca gdzie mogłoby być zejście do krypty.
Selunitka usiadła obok wracającego do żywych elfa, przygotowując kuszę, by w razie potrzeby nie zostać zaskoczoną atakiem. Smutna popatrzyła na ciało martwej kobiety obok, po czym pogłaskała Marduka po głowie i zabrała się za opatrywanie jego niezasklepionych magią ran. Wkrótce elf stęknął, uniósł się do pozycji siedzącej i resztkami modłów zaczął leczyć obrażenia wewnętrzne. Jeden rzut oka na nieruchome ciało Anny uświadomił mu bolesny finał starcia.
Chłopak milczał przez długą chwilę, wpatrując się w zwłoki dziewczyny i bezgłośnie obracając w ustach słowa modlitwy. Nie zdążyli się zbliżyć do siebie, ale choć na tyle by Anna zdecydowała się wyjawić mu swój sekret, przeszłość, strach. Poznał ją choć trochę. I jej śmierć legła na jego duszy kamieniem cięższym niż mógł się spodziewać.
Dźwignął się na nogi, zakrwawiony miecz wepchnął do pochwy, tarczę umocował na plecach. Spojrzał po Torikhce i Jorisie. Turmalina i Yarla nie było, ale spokój tropiciela i kapłanki, a także brak odgłosów walki dawały nadzieję że z krasnoludzicami wszystko jest w porządku. - Dziękuję za ratunek - powiedział ze znużeniem. - Zabieram Annę na zewnątrz, nie zostawię jej tutaj - kopnął truchło mackowatego stwora. - Wam również przyda się odpoczynek - dodał spoglądając na podziurawioną i zakrwawioną zbroję Torikhi która wyglądała jak tarcza strzelecka. Schylił się po ciało Anny i ruszył do drzwi.
__________________ Bez podpisu. |