Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2017, 19:39   #7
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Hotel, w którym mieszkała Chinka, był ładnym budynkiem, ale niewyróżniającym się na tle okolicznych budowli miejscem.


Nierzucający się w oczy “Rose Chinoise” pilnowany był jednak przez skośnookie towarzystwo i recepcja zaklinała się na wszystkie świętości twierdząc, iż Yue Si Chuan tu nie mieszka. Niemniej, gdy Carmen wspomniała swoje imię, to nagle sobie o Wężowej Księżniczce przypomnieli. I po chwili stanęła przed drzwiami do jej apartamentu na ostatnim piętrze. Yue otworzyła będąc już otulona satynowym szlafrokiem podkreślającym krągłe atuty jej urody. Włosy dotąd czarne jak smoła stały się nagle… rude.


Przesunęła palcami po swych kosmykach mówiąc. - Efekt uboczny zażycia serum, do rana przejdzie. Mogło być zawsze gorzej… a co do kwestii… fatalnego stanu… suknia wygląda jak siedem nieszczęść i gdzie są te śliczne pantofelki, które nosiłaś? Całe nogi masz brudne. Może masz ochotę się wykąpać? Znalazłabym też jakiś szlafrok dla ciebie.-
O tym nie pomyślała. Carmen tak bardzo chciała zająć myśli czymś, a właściwie kimś innym niż pan Orłow, że nie pomyślała, iż wypadało się ogarnąć przed wizytą u Chinki. Choć... może to i lepiej. Wyszła, że naprawdę się przejęła.
- Tak, dziękuję - powiedziała, dając znać Baronowi, że on również może odpocząć - Nie złapałam go. Jedyne pocieszenie, że Rusek też nie. - powiedziała, starając się, by jej ton brzmiał obojętnie.
- To musiała być… ciekawa walka…- uśmiechnęła się Yue przepuszczając Carmen do środka. Przeszła po puchatym dywanie w głąb całkiem przyjemnie urządzonego mieszkanka. Najwyraźniej zadbano,by Wężowa Księżniczka czuła się jak w domu.

- Podczas całego tego zamieszania z zabójcami, staruszek przewodzący Turkom został ugodzony sztyletem. Nie wiem czy śmiertelnie, ale go wynosili stamtąd. No i po samych zabójcach pozostał jedynie pył… ale o tym pewnie już wiesz?- zapytała retorycznie Yue zamykając drzwi na klucz za sobą.
- Tak... - powiedziała Carmen stając w progu i nie ruszając się, by nie nabrudzić w tym przytulnym gniazdku - Chciałam zapytać czy spotkałaś się już z kimś... czymś takim? Nie wydawałaś się przestraszona jak inni.
- Z zabójcami czy też ich obracaniem się w pył, a może chciałaś spytać czy spotkałam już taką zalotną akrobatkę jak ty?- zapytała żartobliwie Yue po czym dała klapsa w pośladek Carmen.- No rusz się… nie stój jak kołek. Podczas aukcji byłaś bardziej śmiała, skąd te odrętwienie? -
- Wybacz, chyba jestem zmęczona... - powiedziała, po czym z bardziej frywolnym uśmiechem dodała - Może też liczę na to, że trochę mnie porozpieszczasz. Pytam o tych rozsypujących się przystojniaków, oczywiście.
- Skoro jesteś zmęczona, to usiądź na fotelu a nie stój w progu… a jeśli liczysz na pieszczoty.- dłoń Yue znów spoczęła na pośladku Carmen tym razem jednak masując go leniwie i zmysłowo.- Nie jestem pewna czy na pewno dam ci wtedy spać, a co… do… tych… przystojniaków, to nie spotkałam się nigdy z czymś takim. Natomiast zabójców nastających na moje życie widziałam wielokrotnie. Więc akurat to mnie nie zdziwiło… ty byłaś bliżej nich, może coś zauważyłaś niezwykłego? Posłyszałaś?-
Carmen zamruczała pod wpływem jej dotyku, po czym zaczęła zdejmować z siebie porwaną sukienkę, rozwiązując wpierw gorset.
- Poza tym, że byli niezwykle sprawni i wytrzymali, jakby nie czuli bólu... - zastanowiła się - Tak, jeden coś powiedział. Nazwał mnie czująć córką... Apopa? Mówi ci to coś?
- Hmm…- zamyśliła się na moment Yue przyglądając się działaniom dziewczyny i masując powolnymi acz silnymi ruchami jej pośladek. -...ach… mówisz… Apop? Brzmi… znajomo… gdzie ja to słyszałam?
- Wiesz, jeśli przeszkadzam ci myśleć, mogę się rozebrać gdzieś indziej. - zaśmiała się Carmen, obracając lekko głowę, by spojrzeć na Chinkę.
- Nie odbieraj mi całej zabawy…- dłoń Chinki wsunęła się pod tren sukni Carmen i delikatne palce kobiety wodziły bezpośrednio po skórze pośladka akrobatki.- Apop...Apop...Apofis… jakiś demoniczny wąż z egipskiej mitologii, o ile dobrze pamiętam. Niestety nie jestem znawczynią starożytnych kultur, więc nie mogę ci podać szczegółów. Może to jakaś sekta, która przetrwała zawojowanie Egiptu przez chrześcijaństwo, a potem muzułmańskie hordy?-
- W sumie wyglądali trochę jak mumie. - odparła dziewczyna, pozwalając sukni zsunąć się z ramion. Zostały jej już tylko fikuśne, pobudzające wyobraźnie majteczki oraz podwiązka. No i rzecz jasna rękawica, z którą najwyraźniej akrobatka nie planowała się rozstawać.
Yue zaszła Carmen od tyłu i przytuliła się do niej… miękki dotyk satyny, oraz sprężyste piersi ocierały się o plecy akrobatki, a dłonie Wężowej Księżniczki, otuliły biust Carmen pieszcząc te krągłości delikatnymi muśnięciami palców i lekkim ich ugniataniem dłońmi.- Jak mówiłam… moje pieszczoty… raczej nie dadzą ci spać. A co do mumii… nie powinny one leżeć w sarkofagach. Słyszałam że Rosjanie mają gdzieś wśród lasów Syberii ukryte legiony reanimowanych żołnierzy, ale ponoć one są niemrawe i bezmyślne. Ci tutaj tacy nie byli… i nie wiem co mogło…- oparła podbródek na ramieniu Carmen.-... ich stworzyć i sprawić, że się rozpadali po śmierci.-

Carmen westchnęła, przymykając powieki i rozkoszując się delikatnymi dłońmi Chinki, błądzącymi po jej ciele. Jakże inny był to dotyk od większych i znacznie brutalniejszych męskich rąk Orłowa... A jednak na myśl o tym porównaniu, poczuła jak robi się wilgotna między nogami. Zacisnęła uda.
- No i... jaki to ma związek z amuletem. - dodała, odchylając głowę do tyłu - Ach, i wciąż jestem brudna. Zabrudzę ci te piękne tkaniny…
- Czy to mój problem? To tylko pokój hotelowy, a ja jutro… albo pojutrze… wyjeżdżam.- wymruczała Yue delikatnie muskając językiem płatek uszny Carmen i jedną dłonią schodząc po brzuchu do zaciśniętych ud akrobatki. - Więc możemy nabrudzić ? A co do amuletu, to…- zawahała się wyraźnie, jakby coś chciała powiedzieć. Ale zmieniła zdanie.-... nie wiem. Może ktoś chciał się popisać zabierając coś sprzed nosa wysoko postawionemu tureckiemu dyplomacie?-
- Yue... - dziewczyna wtuliła głowę w ramię stojącej za nią Chinki. Nie rozluźniła jednak mięśni ud, trzymając je mocno ściśnięte - Nie obrażaj mojej inteligencji. Miałyśmy współpracować, prawda?
- No dobrze… niemniej… co powiesz na kąpiel? Nastrój będzie bardziej swobodniejszy i szczery…- zamruczała Chinka odsuwając się i rozwiązując sznur szlafroku. Po czym ruszyła w kierunku łazienki zsuwając z siebie materiał szlafroka… odsłaniajac tatuaż morskiego węża wijącego się wzdłuż jej kręgosłupa i pyskiem spoczywającego na jednym z dwóch jej krągłych tyłeczków.
- Tam odsłonię przed tobą wszystko… - rzekła zerkając przez ramię na Carmen. -Ale… ty też będziesz musiała.-
Cóż.. była zmysłową kobietą. I… jeśli sytuacja rozwinie się w tak bardzo intymnym kierunku, być może pierwszą w życiu Carmen. Co prawda słyszała wiele od swych koleżanek po fachu na temat intymnych zabaw dwóch kobiet, ale teoria to nie to samo co praktyka. Dziewczyna wiedziała jednak, że tylko w ten sposób wydobędzie informacje z Chinki, a i może zyska na przyszłość wpływowego sojusznika. Choć Lloyd nigdy nie wymagałby od niej wprost takich działań, Carmen czuła się zdeterminowana, by być agentką doskonałą. A poza tym jakie miała alternatywy? Skryty, kilkuletni i niestety jednostronny romans do cyrkowego tresera zwierząt lub pełna burzliwych splotów i gry ze śmiercią dziwna relacja z agentem Orłowem... Carmen odetchnęła pełną piersią, po czym powoli, niby skradająca się kotka ruszyła za Yue.

Chinka już nalewała świeżej wody do sporej wanny wypełnionej pianą. Jej pośladki wypinały się kusząco w kierunku Carmen, gdy kręcąc nimi mówiła.- Domyślam się, że jesteś czyją agentką… acz przypuszczam, że nie caratu. Cóż… nie będę pytała o szczegóły, chyba że sama zdradzisz. Natomiast… dla ciebie będzie lepiej jak pewne sprawy pozostaną tylko między mną, a tobą.-
- Mmmm czyli będziemy mieć jakieś wspólne tajemnice? - Carmen podeszła tak blisko, że ocierała się teraz o pośladki Chinki. - Nie będę cię oszukiwać, pracuję dla korony - powiedziała, wiedząc, że tego Chinka pewnie sama by się dowiedziała, a jeśli usłyszy to od niej samej, będzie skłonna jej bardziej zaufać, wierząc w otwartość dziewczyny. Powoli, samymi opuszkami palców, Carmen nakreśliła kształt smoka na plecach Yue.
- Wiem też kim ty jesteś. - szepnęła, dodając po chwili i jednocześnie przejeżdżając paznokciami po plecach Wężowej Księżniczki - Nie mogę się doczekać, by przekonać się o prawdziwości niektórych plotek o tobie.
- Mrrrr…- zamruczała nieco kocio Yue i odwróciła się przodem do Carmen ocierając się z swymi krągłymi piersiami o sprężysty biust panny Stone. Dłonie Chinki przesunęły się po biodrach Carmen i wsunęły pod majteczki jakie jeszcze nosiła.- To nie tyle sekret, co… fakt niewygodny dla twego zrozumienia świata…- zaczęła mówić od czasu do czasu muskając zaczepnie wargami, to czubek nosa Carmen, to usta, to szyję.- Żyjemy w epoce rozumu, mamy latające maszyny, mamy w miarę myślące maszyny, kroczące zbroje, możemy reanimować zwłoki… możemy czynić to co było kiedyś przywilejem Kami, dżinnów, potworów, magów. Dzięki takim wynalazkom jak różne serum… możemy czynić magię, która jest naukowo wyjaśniona. A jednak to co widziałaś dzisiaj, wykracza poza możliwości nauki… wchodzi w pole mistyki. To można określić jako magię. Tyle że…- Yue osunęła się powoli w dół idąc ze swymi pocałunkami po obojczyku, piersi Carmen… aż do jej podbrzusza i zsuwając jej bieliznę do kostek. Muśnięciem języka posmakowała pobudzenia akrobatki.-... tyle że wątpię, by twój szef zamknięty w klatce zachodniego myślenia uwierzył w takie tłumaczenie. Ale ja… jestem ze wschodu, tam mistycyzm nie umarł.-
Carmen jęknęła cicho, starając się stać prosto, mimo że nogi robiły się jej miękkie jak z waty.
- Ja jestem tylko... wykonawcą... nie muszę jednak zgadzać się... ze wszystkim. - starała się mówić w miarę składnie, odgarniając kosmyk z czoła Chinki. - Chyba... kąpiel gotowa. - dodała szybko.
- Chyba cię nie peszę, co?- zamruczała Yue wodząc palcami po udach i nagich pośladkach akrobatki.- Swoją drogą… jakie to plotki o mnie słyszałaś?
Choć język Chinki nadal muskał podbrzusze dziewczyny swą końcówką, to jednak Yue omijała najbardziej wrażliwe obszary jej łona. Zapewne po to by nie rozpraszać jej myśli, ale może też po to, by zaostrzyć apetyt Carmen.
Dziewczyna, mimo tego że posiadała naturalne wyczucie równowagi, co było podstawą wszelkich akrobacji, miała wrażenie, że zaraz straci równowagę.
- A czy nie tego chciałaś, Wężowa Księżniczko? - szepnęła, opierając się dłońmi o kark Yue i delikatnie go ugniatając - Bym była twoją zdobyczą... Jestem więc. I nie będę cię oszukiwać, że mam jakieś doświadczenie w kwestii uwodzenia czy dogadzania tak pięknym kobietom... - nagle uklękła i wpiła się ustami w usta Chinki, wyciskając na nich gwałtowny pocałunek - Niemniej szybko się uczę. - dokończyła z uśmiechem, gdy odsunęła nieco twarz.
- Wężowa księżniczka… tak mnie nazywają… to niezupełnie prawda…- zaśmiała się Yue i wstała wchodząc do wanny ciepłą wodą pełną piany.- Niemniej wiemy, czego ja chcę… a czego ty chcesz?-
Zerknęła za siebie na Carmen przyzywając ją do siebie palcem.- Jakie pragnienia odczuwasz? Kaprysy?
Dziewczyna uśmiechnęła się kusząco, ściagając z siebie resztki odzieży i wchodząc do wanny. Dopiero tutaj, siadając obok Chinki, odważyła się szepnąć jej do ucha.
- Pragnę poznawać... chcę wiedzieć... chcę poczuć... chcę spróbować... - mówiła, w przerwach pomiędzy słowami, muskając płatek ucha Yue.
- Więc… zamknij oczy i pozwól… by twe ciało… poznawało…- zamruczała w odpowiedzi Yue, a gdy Carmen przymknęła oczy… poczuła. Najpierw usta Chinki wodzące po swej, szyi, potem po język wodzący po obojczykach, potem muśnięcia miękkic kobiec warg na piersiach. Niżej odczucia były bardziej jednoznaczne. Dłoń Chinki wsunęła się między uda Carmen i zaczęła pieścić jej delikatny intymny obszar. Wpierw ostrożnie, a potem śmiało palce Yue wsunęły się do kwiatu kobiecości akrobatki, sprawiając że ciało jej spieło się w nagłym przeszywającym poczuciu rozkoszy. Miała też wrażenie, że on tu jest… gdzieś w pobliżu, jego rozpalone dzikimi emocjami oczy patrzą na jej figle z inną kobietą, pieszcząc spojrzeniem jej nagie piersi, tak rozkosznie unoszące się pod wpływem przyspieszonego oddechu. Szalona acz podniecająca myśl. Reakcja ciała była też zgoła zadziwiająca. Niemal w momencie, gdy Carmen wyobraziła sobie jego wygłodniałe spojrzenie na swoim ciele, zalała ją fala gorąca. Biodra same wyszły na spotkanie dłoni Chinki, dociskając się do niej. Spomiędzy rozchylonych warg dziewczyny wydobył się stłumiony jęk szczytowania.
- No… tego to się nie spodziewałam.- zachichotała Yue na moment przerywając pieszczoty.- Jestem znakomitą kochanką, ale tak szybko? Musisz być bardzo wrażliwa, albo bardzo… wygłodniała.
- Albo to wszystko naraz - uśmiechnęła się Carmen, otwierając oczy i całując w usta Chinkę. Po chwili jej wargi zeszły na szyję i dekolt. Dłoń nieśmiało dotknęła piersi, obrysowując jej kształt, poznając go...
- Poprowadź mnie, proszę... bym mogła się odwdzięczyć... - powiedziała do Yue.

Chinka wynurzyła się z wody i usiadła na brzegu wanny, prezentując swą intymność w całej bezwstydnej okazałości. Pokręciła palcem dodając.- To by nie było… zabawne. No… Carmen, gdzie twoja ciekawość? Gdzie zew przygody?
Wypięła dumnie piersi i mruknęła.- Badaj, testuj… rób to co podpowiada ci instynkt. Na co masz ochotę, me ciało jest teraz twoim placem zabaw. To ciekawsze, niż prowadzenie za rączkę, prawda?-
Carmen zaśmiała się cicho i podpłynęła do Chinki, przez chwilę przyglądając się jej ciału z uwagą.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, jak ważnej informacji mi teraz o sobie udzieliłaś? Wiem już, że nie jesteś typem tyrana. - dłoń dziewczyny pogładziła delikatnie policzek Yue. Kobieta faktycznie miała osobowość gada, a to sprawiało, że Carmen wiedziała, jak sobie z nią poradzić.
- Ty po prostu szybko się nudzisz... i wtedy kąsasz. - palce przepełzły powoli na kark, wsuwając się w rude włosy Chinki - Muszę więc sprawić, byś się nie nudziła!

Zadziwiająco pewnym chwytem dziewczyna złapała mocno włosy drugiej kobiety, zmuszając ją, by spojrzała na nią pod takim kątem, pod jakim sobie tego życzyła. Następnie pocałowała ją gwałtownie, prawie boleśnie, wwiercając język pomiędzy wargi Yue.
Usta Chinki zaskakująco szybko poddały się napaści Carmen, uchylając się i wpuszczając jej język, by mógł spotkać się z językiem Yue. Wężowa księżniczka jednak nie miała pasywnej natury i choć poddała się woli Carmen, to jej ręce objęły kochankę, a dłonie wodziły po plecach i pośladkach Carmen.
- Uległość jest nudna w alkowie. Zabija pasję. - wymruczała Yue wprost w usta Carmen po pocałunku.

Dziewczyna tylko uśmiechnęła się w odpowiedzi, jedną ręką wciąż przytrzymując kark kochanki, a drugą błądząc po jej ciele, obdarzając je na przemian zmysłowymi i gwałtownymi pieszczotami, tak by Chinka nigdy nie mogła się spodziewać gdzie i w jaki sposób zostanie dotknięta. Carmen znów ją pocałowała, lecz tym razem to Yue musiała napiąć się, by sięgnąć wargami jej ust. Akrobatka jedynie zapraszająco smagała jej usta języczkiem, obiecując rozkosze, których może nim dokonać.
- Sama jesteś więc sobie winna - szepnęła jej w którymś momencie do ucha i wykorzystując fakt, że jest silniejsza niż azjatka, chwyciła ją za rękę i sprawnym ruchem - jakby tańczyły - obróciła ją tyłem do siebie. Przygniotła kobietę własnym ciałem i wpiła się teraz ustami w jej kark, delikatnie go przygryzając niczym bestia... którą jako zabójczyni na usługach korony przecież była.
- Czy wyglądam na taką, która żałuje?- wymruczała zmysłowo Chinka próbując się nieudolnie wyswobodzić z tego uścisku, przy okazji pobudzająco ocierając się swymi krągłościami o ciało Carmen. - Co jednak planujesz zrobić w tej pozycji?
- Dlaczego pytasz? - zachichotała w odpowiedz dziewczyna, bynajmniej nie zwalniając uścisku - Boisz się, że mogłabym nasze pieszczoty wykorzystać, by cię teraz torturować i wyciągać z ciebie informacje? - wymruczała do ucha azjatki, kładąc się praktycznie na niej i dociskając swoje biodra, do jej bioder. Druga dłoń Carmen przesunęła się na brzuch kobiety i delikatnie go drapiąc, zsunęła niżej na podbrzusze i łono. Tam jej palce wymacały niewielki klejnocik, który mógł dać jej władzę nad kochanką. Zaczęła go delikatnie pieścić, ściskając od czasu do czasu opuszkami palców.
- Pamiętaj, że ja potem mogę odwdzięczyć się tym samym.- pomrukiwała coraz bardziej pobudzona Yue, kręcąc pupą. A Carmen czując jak się ona ocierała o biodra akrobatki, wiedziała jak coraz bardziej rozpalona jej dotykiem jest Azjatka.
- Jeśli zdołasz. - Carmen bezczelnie zaśmiała się, podgryzając kark Yue i nie przestając jej pieścić między udami, raz po raz prześlizgując się po wilgotnej muszelce, by znów wrócić do źródła pieszczoty i udręki Chinki.
- Jak myślisz... - znów szepnęła, zaczynając rytmicznie napierać na pośladki kochanki - gdyby moje paluszki... zastąpiły usta... nudziłoby cię to...? Nie? - Carmen wyczytała odpowiedź z cichego westchnienia, jakie wymknęło się z ust księżniczki - Jesteś pewna? A może... bardzo tego pragniesz... i jesteś gotowa mnie o to prosić...? - dłoń, która dotychczas trzymała Azjatkę, teraz przesunęła się po jej plecach i pośladkach, drapiąc przyjemnie skórę.
- Mrrrr….- wymruczała Yue drżąc z ekstazy i dodając.- Pragnę tego bardzo… ale prosić nie będę… co powiesz… na targowanie się… co powiesz… na mój języczek… na twoim łonie… w tobie…- wyjęczała coraz bardziej starając się… Yue nie miała pojęcia czego chce. Jednocześnie chciała się wyrwać… i nie miała ochoty uciec od dotyku swej “oprawczyni”.
- To bardzo kuszące, ale wiesz... - Carmen ścisnęła mocniej pośladek Azjatki, cały czas ją przy tym pieszcząc - choć teraz znacznie delikatniej - tak, by pobudzać głód, a nie zaspokajać go. - Dzięki twojej uprzejmości, ja już raz doszłam. I teraz moge znacznie dłużej się z tobą bawić... a może raczej tobą? - zachichotała, cofając rękę.
Przyklękła w wannie, zerkając teraz na rozpalone łono kochanki. Delikatnie rozsunęła jej nogi i palcami rozchyliła posladki, by lepiej widzieć jak wilgotna i gorąca jest teraz. Dmuchnęła na jej klejnocik.
- Jak już wiesz, jestem agentką, toteż chętnie wymienię się na informacje. Im dłużej będziesz mówić, tym głębiej mój język będzie cię pieścił. - powiedziawszy to, wślizgnęła się pod Chinkę i ucałowała jej rozgrzaną muszelkę.
- To… to było… nic… w porównaniu do tego co być moż...eee…- wymruczała Yue poddając się pieszczocie je pocałunku.- Naprawdę.. zadowolisz się tylko.. jednym…. raaazem.-
Nie było łatwo Chince skupić się na mówieniu.- Zresztą ooo czym chcesz pogadać… o Rusku?-
To słowo sprawiło, że Carmen zadrżała. Z twarzą ukrytą między udami Chinki, znów miała pole widzenia ograniczone, co dawało duże pole do wyobraźni… a ta, dość łatwo wykreowała wrażenie… że on tam jest, patrzy na ich figle niczym bestia na uwięzi. A gdy się zerwie to… będzie miał łatwy dostęp do wszak rozgrzanej muszelki Carmen. Bądź co bądź, agentka brytyjska nie była z lodu… i te figle z Yue i na jej ciało wpływały.
- Zaciekaw mnie. - szepnęła, starając się nie wyjść z roli, a jeden z jej palców niczym wąż, wślizgnął się do wnętrza Chinki, zmysłowo i leniwie rozpychając na boki.
- A co ciebie ciekawi… poza moim… wnętrzem?- zapytała dwuznacznie Yue przygryzając zmysłowo wargę i zerkając w dół, na Carmen wygodnie umoszczoną między jej nogami… całą w ciepłej wodzie i pianie.
- Opowiedz mi o... - starała się wyrzucić z głowy przystojnego agenta caratu, potrząsając nią teraz i smagając mokrymi włosami uda kobiety - O tych, z którymi walczyliśmy. Zachowywali się jakby nie byli ludźmi... czy to mogło być serum, jak twoje? - paluszek wszedł jeszcze głębiej, a język Carmen smagnął niczym bicz klejnocik Chinki. Raz...drugi... a potem przerwa, czekając aż kobieta zacznie mówić i wywiąże się ze swojej roli “przesłuchiwanej”.
- Och… -zerknęła w dół Yue przyglądając się bawiącej jej ciałem Carmen.- Żadne serum nie sprawi, że rozpadniesz się w pył po śmierci.
Poruszyła biodrami wprzód i w tył.
- Korzystałaś z nich… kiedyś?- zapytała. Nie… Carmen ich nie używała. Serum były drogie, jednorazowe, nie do końca stabilne. Wymagały silnej woli i wytrzymałości ciała. Korzystanie z serum było ryzykowne. I czasem przynosiło efekty uboczne.
Dziewczyna cofnęła twarz, a jej dłoń również nieco się odsunęła, jedynie głaszcząc teraz pobudzająco Azjatkę.
- Kto tu kogo przepytuje? - zaśmiała się, po czym z błyskiem w oku zapytała - Czym zatem mogą być? Skąd się wzięli? Komu... służą? - na ostatni wyraz postawiła szczególny nacisk.
Yue… odsunęła się od jej dłoń i zmieniła pozycję… powoli siadajac na podbrzuszu i udach pieszczącej ją dotąd Carmen.
- No… właśnie… moja odpowiedź brzmi: magia. Ale jest i inna… Turcja Osmańska. - teraz to dłonie Yue spoczęły na piersiach Carmen chwytając je drapieżnie i ugniatając powoli i z rozmysłem.- Ja jestem kolekcjonerką magii… artefaktów, pism, starożytnych przekazów i legend. Mnie ten przedmiot zainteresował z czystego hobbystycznego podejścia. Rosjanina.. no bo Turcy go chcieli. A nasz siwobrody pasjonat przyszedł ze sporą obstawą spodziewając się kłopotów i licytował tak jakby od tego zależało jego życie. Jeśli chcesz znać odpowiedzi, to właśnie Turcy je mają… nieprawdaż?-

Agentka brytyjskiej korony uśmiechnęła się kocio, pozwalając “przeciwniczce” na przejście do ofensywy. Pod wpływem ciepłej wody, pięknego, ponętnego ciała Azjatki oraz - teraz - jej pieszczot, czuła jak znów się zatraca w miłosnym uniesieniu. Odruchowo, spod na wpół przymkniętych powiek, spojrzała na zasłonięte okno w pokoju. A gdyby ktoś tam był... i je obserwował... czy bardziej pragnąłby się dołączyć... czy może ukarać ją, za tę niegrzeczną grę, którą rozpoczęła?
Carmen zamruczała i przyciągnęła Yue, by znów ją pocałować. Jej ciało wiło się lekko, opłukując wodą i ocierając o skórę kochanki.
Chinka całowała z rozmysłem i namiętnością… ale nie była już delikatna w swej pieszczocie. Nie była też drapieżna… co jednak nie zmieniało to faktu, że jej miękkie piersi ocierały się przyjemnie o biust Carmen, a sytuacja coraz mniej przypominała profesjonalne przesłuchanie.
- I co… zamierzasz zrobić.. z tą wiedzą?- wymruczała Yue po pocałunku, zajęta delikatnym kąsaniem płatka usznego Carmen.- Ja wkrótce będę musiała wracać w rodzinne strony, znajdzie się na mym statku miejsce dla skrzyni z… “porwaną” agentką. Ale pewnie obowiązki wstrzymają cię tutaj.-
- Zadbajmy więc o to, byś miała, co wspominać. - szepnęła w odpowiedzi Carmen, już nie drażniąc Azjatki, lecz czule pieszcząc jej szyję... piersi... brzuch... by dotrzeć do pośladków i pozwolić się na sobie położyć Yue, dociskając jej biodra, do swoich bioder. Akrobatka ocierała się o wężową księżniczkę zmysłowymi, pełnymi ruchami bioder, a jej palce znów pełzły ku źródełku wszelkiej rozkoszy.

Tam też zderzyły się z palcami Yue pełzającymi w tym samym celu, ale do innego źródełka. Wywołało to śmiech Chinki, potem jej pocałunek na ustach Carmen a na końcu słowa.- No.. dość już się pomoczyłyśmy. Chodźmy do łóżka i przeżyjmy tę noc… w sposób bardzo… intensywny.
- Kim jestem, by omawiać księżniczce - odpowiedziała Carmen z uśmiechem, dając się poprowadzić Azjatce. I tylko raz zerknęła w kierunku okna.


***

Poranek… z głową wtuloną w ciepłe i miękkie piersi kochanki. Nie tego spodziewała się Carmen wybierając na aukcję, ale czy mogła narzekać?
- Jestem ciekawa co ci o mnie naopowiadano.- wymruczała Chinka głaszcząc pieszczotliwie włosy kochanki. Jej własne przestały być już rude, tak gdzieś w połowie namiętniej kotłowaniny wśród prześcieradeł jaką tu uprawiały w nocy.
- Znów bawimy się w przesłuchanie? Jesteś niewyżyta... - zaśmiała się cicho Carmen. Noc spędzona z Yue z pewnością na trwałe zapisze się w jej wspomnieniach i będzie będzie stanowić cenne źródło doświadczeń. Jeśli kobieta faktycznie parała się magią, to na pewno Carmen doświadczyła jej w łożu. Przytuliła się teraz do kochanki, leniwie przeciągając się.
- Niewiele tak naprawdę. Poszłam do łóżka z kobietą, o której praktycznie nic nie wiem poza tym, że jest w Singapurze jakąś ważną szychą. To chyba nie za dobrze o mnie świadczy, prawda? - zmarszczyła nosek - Ale chętnie nadrobię zaległości. Wiesz, nasz sojusz może być bardziej trwały... jeśli będziemy umiały sobie zaufać.
- Hmm… sojusz to… takie duże słowo… lubię bardziej kameralnie: trwała znajomość z perspektywami.- zaśmiała się Yue głaszcząc Carmen po włosach.- Jestem jedną z przywódczyń Triad. Nazwałaś mnie wczoraj Wężową Księżniczką. To zabawne jak błędne o mnie masz… mniemanie. Skoro pomylili się w nazwie, to w czym jeszcze?-
- Opowiedz mi więc o Triadzie... i wybacz, jeśli obraziłam cię moją niewiedzą. Jestem tylko akrobatką. - uśmiechnęła się skromnie, muskając ustami biodro Chinki.
- Nazywają nas mafią… i trochę nią jesteśmy. Jak yakuza w japońskim cesarstwie.- wymruczała Yue poddając się pieszczocie. Oparła się na łokciach zerkając w dół.- A ty jesteś słynna akrobatką i bardzo piękną. Aż dziw, że uległaś akurat mnie.

Przygryzła delikatnie wargę obserwując poczynania Carmen i dodała.- Pobieramy opłatę za ochronę od mieszkańców, ale też bronimy ich przed Kompanią, jak i Chińczykami z Cesarstwa Smoka… jak zwą swe królestwo i oczywiście przed Cesarstwem Wschodzącego Słońca… Stoimy po tej samej stronie, ty i ja. Chcemy by Wszechimperium nadal posiadało Singapur. Będzie mu lepiej pod rządami Anglików niż w Chinach.-
- O tym słyszałam. - przyznała Carmen, muskając ustami brzuch Chinki i unosząc się nieco na łokciach, by zawisnąć pomiędzy jej piersiami - W dalszym ciągu jednak nie rozumiem twojego zdziwienia, że uległam właśnie tobie. Jesteś fałszywie skromna, albo wciąż o czymś nie wiem. - skubnęła wargami zalotnie sutek Azjatki i spojrzała na nią z udaną groźbą.
- Och… nie spodziewałam się, że pójdzie tak szybko. Myślałam że będę musiała cię zmiękczyć jakąś kolacją… winem w odpowiednich ilościach… czasami miałam wrażenie, że jest na odwrót. Że ty stwierdziłaś, że mnie sobie uwiedziesz.- zaśmiała się cicho Yue wodząc pieszczotliwie palcem po wargach Carmen.
- To dla ciebie nowość? Przecież jesteś pięknością... w dodatku egzotyczną i wpływową. Myslę, że na tej aukcji mogłaś mieć kogo tylko chciałaś... więc postarałam się o pierwszeństwo. - mrugnęła porozumiewawczo, całując opuszkę palca Chinki, po czym na moment spoważniała. - Ci wojownicy... naprawdę mnie martwią. Jeden prawie mnie zabił. Oni byli... jak idealni żołnierze. Szybcy, nieustraszeni, odporni na ból, sprawnie wykonujący rozkazy... Wiesz, jest mi obojętne, czy to magia, czy wiara, czy technika za tym stoi. Po prostu czuję, że muszę to rozgryźć. Być może następnym razem od tego właśnie będzie zależne moje życie…
- Przynęta dla każdego rządu… co się za nimi kryje?- zamyśliła się Yue i pogłaskała po włosach Carmen.- Jak dla mnie to magia. Przedmiot który ukradli należał do potężnej czarodziejki zakulisowo rządzącej całym Egiptem w szczycie jego potęgi. Oczywiście nikt dziś w magię nie wierzy… ale innego wytłumaczenia nie ma.-
- A gdybyś miała przypuszczać, co ich napędza? - dziewczyna podciągnęła się wyżej i delikatnie musnęła szyję Chinki - Jakiś przedmiot? Rytuał? Jaka może być ich słaba strona...?
- Nie wiem… nie wiem…- Yue oplotła ramionami Carmen i przyciągnęła usta swe do ust akrobatki.- Nie mam pojęcia. To magia starożytnej Afryki, Europy. Nie moja.-
- Czy to oznacza, że nie ma na nią jakichś talizmanów? Wiesz, chętnie bym od ciebie jakiś pożyczyła... - zamruczała Carmen, przeciągając się zmysłowo - Wiesz, miałabym powody, by znów cię spotkać i ci go oddać.
- No… wiesz… może i miałabym… ale…- wymruczała niepewnie Chinka i dodała smutno.- Nie możesz się opierać na talizmanie, który ode mnie dostaniesz. Bo on… może zadziałać, a równie dobrze… może i nie.-
- Wiem, Yue. - Carmen uniosła głowę i odgarnęła kosmyk włosów z czoła kochanki - Nie proszę cię o ochronę, jeśli tak to zrozumiałaś. Nie dlatego też spędziłam z tobą noc. Potrzebowałam tego... a ty byłaś dla mnie bardzo miła. I kusząca. Nie ma między nami długów. Nie było więc pytania. - podniosła się i wstała z łóżka.
- Oj… nie powiedziałam że nie dam.- zaśmiała się Yue siadając i spoglądając na kochankę.- Zresztą będę musiała dać i amulet, i bieliznę i ubranie… z gorsetem będzie ciężko, bo ja mam większe od twoich. Ale przecież cię gołą nie wypuszczę z hotelu.-
Carmen zatrzymała się w pół kroku i spojrzała na Chinkę. Zupełnie zapomniała o swojej garderobie. O ile jeszcze po zmroku jakoś by się przemknęła w poprzedniej kreacji (czy raczej w tym, co z niej zostało), o tyle rano było ciężko. Nawet w Paryżu.
- Będę zobowiązana. I nie chwal się, bo zacznę ci je znowu ugniatać. - zachichotała.
- Nie wątpię… - wymruczała Yue, ale nie uściśliła co ma na myśli, zobowiązanie czy ugniatanie.
 
Mira jest offline