- Dokładnie, pracowity! Pracowity zaiste! - powiedział wyraźnie zadowolony z całej sytuacji Eldritch - Jak to mawiają, gdzie piwo się leje tam ludzie jedzą!
- A co do ciebie moja młoda to przydałoby się gdybyś ukróciła chuligańskie wybryki - powiedział lekko rozbawiony - Jeszcze mnie posądzą o przemoc jeszcze! ...a tak szczerze to przyda się Twoja pomoc w kuchni i przy noszeniu zamówień. Dasz radę?
Młoda pokiwała głową przytrzymując tampon przy nosie.
- To ta Girard mnie walnęła… Zaraz się ogarnę… - Wypowiedziała głosem, jakby miała zatkane zatoki.
Ubrania były, goście mieli się zjawić, piwo wydać, posiłki wydać, zarobić! Czy świat nie mógł być piękniejszy?
“No i zostaje kwestia tunelu… ale to się nie śpieszy” pomyślał jeszcze planując dalsze posunięcia na najbliższe dni.
- Dzisiaj podajemy ryby do wyczerpania zapasów po korzystnej cenie. Jak się ryby skończą, to de Volaille z serem. Jak będą chcieli coś innego to po zwyczajowej. - zanucił niemalże czyszcząc kufel. - Jakieś pytania co do naszej misji? Naszego frontu walki o lepszą przyszłość Kocura?
Koleżanki spojrzały na siebie, a potem na Ocaleńca. Pokręciły głowami, ale chyba i tak roiło im się w głowie od pytań.
- Idź się umyj - Powiedziała DeVillepin do sieroty i podeszła do Eldritch’a.
- A co z przyjęciem? Nie robimy? Nie zapraszamy nikogo? Plotka już poszła…
- Plotka jest siłą napędową naszego przybytku… - powiedział Eldritch dumnie kiwając przy tym głową - ...ale w naszym kontrakcie nie ma nic o organizowaniu imprezy. Nie mniej przejdę się po ludziach i puszczę słówko. Jak młoda się ogarnie wyślij ją proszę po grajka. Przyda się!
Po tych słowach odłożył kufel pod ladę i z szerokim uśmiechem powiedział.
- Nie wiem ile mi zejdzie, ale mam nadzieję, że wrócę szybko. Żal zostawiać Kocura, lecz co pocznę! Pieniądze same się nie zarobią! - “...a przy okazji poznam całe Szuwary…” dodał ‘zachęcająco’ w myślach.
- Niech pan puści młodą po rynku. Niech zajrzy do piekarza i do sklepu “Les Tuts” oraz rzeźniczki. Widziałam, że człowiek pani Pouline zawiesił jakiś plakat na drzwiach urzędu - oberżystka zawiesiła zakrwawioną szmate na ramieniu i otrzepała ubranie - Ja się przejdę po ludziach. Mnie w okolicy lepiej znają. Pójdę do świątyni i jeszcze w parę miejsc. Pan niech wystawi beczki, dostawi może krzeseł i zamiecie salę.
- Ma pani rację, o tym nie pomyślałem. - powiedział z namysłem Ocaleniec - Niech tak będzie.
- To się będę zbierać - Kobieta odwiązała fartuszek i postukując chodakami poszła na zaplecze.
Plany były opracowane. Co tu więcej mówić? Trzeba było wszystko przygotować i oczekiwać gości, a na głowie Eldritcha stanęło zorganizowanie zaplecza, porządku i miejsc na sali. Piwo miało się dzisiaj lać hektolitrami, jedzenie schodzić na potęgę, a to wszystko przy akompaniamencie muzyki! Czego więcej potrzebować?