Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2017, 21:12   #46
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Dzień w opactwie upływał nad wyraz leniwie. Mnisi żyli i pracowali w rytmie wyznaczonym przez nabożeństwa. Awanturników ów rytm nie obowiązywał, więc starali się w różny sposób urozmaicać swój przymusowy wypoczynek.

Z tego powodu brat Eberhardt był nad wyraz zdenerwowany. Jego podopieczni rozleźli się po całym terenie klasztoru i za nic nie był w stanie ich upilnować. Miotał się i biegał od jednych do drugich, napominając i dając wskazówki co do właściwego zachowania, ale w końcu i tak dał sobie spokój znikając na jakiś czas.

Wyprawa do piwnic opactwa, którą przedsięwzięli Bodo i Elmer zaowocowała znalezieniem spiżarni, z której owa dwójka podwędziła kilka pęt kiełbasy, połeć boczku, baryłkę z kiszonymi ogórkami i dwie butle zacnego, starego wina. Bohaterowie podgryzając specjały starali się zapuścić w głąb podklasztornych pomieszczeń, ale większość drzwi zastali zamkniętych, a i same podziemia okazały się niezbyt rozległe.

Berwin nie kombinował, tylko pewnym krokiem ruszył do obserwującego go strażnika, który tym razem nie zdążył uciec. Okazało się, że pełni obowiązki obserwatora z rozkazu kapitana Weilla, który ponoć obawia się o stan psychiczny członków leśnej eskapady i stąd to całe przetrzymywanie w klasztorze i doglądanie. W każdym bądź razie, w ten sposób przełożony wyjaśnił potrzebę obserwacji, a strażnikowi nic nie było do zastanawiania się nad jej słusznością. Strażnik miał na imię Osvald i pochodził z Eppiswaldu. Jak się okazało mieli z Berwinem kilku wspólnych znajomych w okolicy, więc przepatrywaczowi czas miło mijał na pogaduszkach.

Wciąż wstawionemu Moritzowi nudziło się niepomiernie, więc wyruszył na poszukiwania alkoholu i w swej wyprawie zawędrował aż do kuchni, gdzie dobrotliwi mnisi poratowali go paroma garncami lokalnego piwa.

Wizyta w bibliotece, gdzie czas spędzał Santiago nie wnosiła niczego ciekawego, chyba że kogoś interesowały klasztorne annały bądź spisy, albo teologiczne rozważania jednego czy drugiego opata. Ale w jakiś sposób można tu było zabić czas, przechadzając się między półkami ze stosami pożółkłego papieru, czytając sobie tytuły na grzbietach ksiąg. W bibliotece Santiago nie miał zbytniej swobody, gdyż cały czas znajdował się w niej jeden z młodszych mnichów, mający baczenie na intruza. Za drzwiami znajdowało się skryptorium, w którym skrybowie pod czujnym okiem Archiwisty kopiowali księgi bądź spisywali jakieś dokumenty. Dalej znajdowała się wieża, będąca zapewne dalszą częścią biblioteki, gdzie trzymano cenniejsze egzemplarze.

Kręcący się po opactwie Wilhelm dokładnie poznał rozmieszczenie budynków klasztornych. Wszystkie były dobrze zachowane i zadbane. Mnisi kręcili się wszędzie, zajmując się pracami gospodarskimi lub uprawą ogrodów znajdujących się w obrębie murów czy też doglądaniem zwierząt. Nikt nie wchodził ani nie wychodził z klasztoru. Wilhelm miał też okazję zobaczyć samego opata, gdy ten udawał się z zajmowanego przez siebie budynku do centralnie położonej świątyni na modły. Już popołudniem, gdy młody adept siedział i czekał na wezwanie na posiłek, zobaczył kogoś stojącego w oknie wieży nad skryptorium. Był to starzec, niemal łysy, z pasmami długich, siwych włosów za uszami. W tym momencie zza rogu wyszedł młody Eberhardt, prosząc na posiłek.
 
xeper jest offline