Cwierć-orczyca nie znała się na magii, dla niej klątwa rzucona przez Freyę nie różniła się niczym od jej poprzednich zaklęć, toteż postanowiła uważnie obserwować gnoma i jego zły los, a także nie denerwować wiedźmy. W rewelacje na temat jakoby pokładowy więzień zyskał moce zjadając mózgi, nie wierzyła. Chociaż jakieś moce z pewnością miał, jego oczy były zbyt dziwne, a i kapitan nie zachowywałby wobec niego tak dalece posuniętej ostrożności bez powodu. Zresztą kanibalem też mógł być, kto go tam wie. Postanowiła, że sama go o to zapyta kiedy wróci z dżungli.
-
Gotowa.-oznajmiła wstając i podając Garidanowi jego sztylet, następnie strzepała z siebie wióry i na próbę machnęła improwizowaną maczugą. Jednak wbrew swoim słowom zanim zagłębiła się w las przykryła jeszcze boki osiołka kilkoma dużymi liśćmi żeby osłonić go przed owadami.
***
Teren był trudny, powietrze parne i wilgotne. Mimo iż potrafiła znieść wiele, nawet ona czuła, że niedługo będzie musiała zdjąć zbroję bo inaczej się w niej po prostu ugotuje. Ze względu na potencjalne niebezpieczeństwa wolała jednak ten moment odwlekać jak najdłużej. Póki co, szczęście im sprzyjało i nie natknęli się na nic bardziej niebezpiecznego niż natrętne moskity.
-
Co teraz? Spróbujemy wspiąć się wyżej i rozejrzeć się z góry, czy pójdziemy dalej wzdłuż brzegu i może znajdziemy jakiś strumyk?- zapytała.
-
Nie wiem jak wam, ale mnie chce się pić.- dodała żeby nikt nie miał wątpliwości co uważa za priorytet. Naprawdę zaschło jej w gardle.