Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2017, 12:54   #8
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Yue miała gust - to trzeba było jej przyznać. I choć większość fatałaszków wydawała się zbyt elegancka dla artystki cyrkowej - nawet tej, która cieszyła się światową sławą - w obszernej szafie Azjatki znalazło się coś idealnego dla Carmen.

[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/83/e3/92/83e3920a010e6146484f9a5368e91744.jpg[/media]

Choć sama sukienka była raczej strojna niż praktyczna, jej kolor oraz kolor dopasowanej do niej peleryny idealnie podkreślały naturalnie karminowe usta dziewczyny, od których barwy też rodzice postanowili nadać jej imię.

Kreacja nie tylko była w stanie ukryć jej oblicze, ale też zapewniała swobodę ruchową nóg, co było szczególnie ważne dla artystki estradowej. Ogółem więc sukienka tak bardzo przypadła Carmen do gustu, że postanowiła pojawić się w niej również na spotkaniu z Lloydem. Wyposażona przez Azjatkę w świstek żółtego papieru pokryty czerwonymi pieczęciami i magicznymi napisami.


Talizman ochronny. Mały i delikatny… nie wzbudzający zaufania. A i sama Wężowa Księżniczka radziła, by nie pokładać zbyt wielkiej nadziei w nim. Ale mieć nie zaszkodzi, zwłaszcza, że łatwo taki drobiazg było ukryć w ubraniu.
Pozostało jeszcze znaleźć barona, któremu figlowanie jej pani nie bardzo się podobało i opuścił swoją kryjówkę wśród pukli jej włosów, by odpocząć w jednym z wygodnych butów Yue.

A właśnie… buty. Te musiała Carmen wziąć własne. I uzupełnić strój o swoje ulubione, dopasowane i co najważniejsze - idealnie wyważone trzewiki.

[media]http://s5.favim.com/orig/51/steampunk-shoes-gold-brown-Favim.com-466331.jpg[/media]

Tak. Wyglądała świetnie i była gotowa zmierzyć się ze swoim szefem na sterowcu.
Oczywiście Lloyd George nie był zadowolony z tego co się stało podczas aukcji. Ktoś w Paryżu urządził sobie jatkę miejscowych śmietanki towarzyskiej przy okazji kradnąc artefakt. A jego agentka nie zdołała temu zapobiec. Co więcej po zabójcach nie został żaden ślad. Żadnego nie dało się pojmać, a i tożsamości pokonanych także nie udało się ustalić, bo nie tylko ich ciała rozpadły się w pył, ale i ubrania i ekwipunek. Sprawa więc była kłopotliwa.
Na szczęście Carmen nie komplikowała jej ujawniając w jak zażyłe weszła relacje z Wężową Księżniczką. I jak intensywne one były. Poza tym Yue miała rację, Lloyd wykpił sugestię na temat magicznej natury wrogów, jako przykład wschodnich zabobonów niegodnych XIX-wiecznego oświeconego umysłu.
No i był jeszcze jeden sekret, który Carmen zachowała dla siebie. Ów namiętny pocałunek z agentem Orłowem był tylko jej wstydliwą tajemnicą.
- Coś z tym trzeba zrobić. Turcy… oczywiście zaprzeczają, że Ali ibn Aghraman brał udział w akcji. Bo wszak sama sugestia, że naczelny kadi ich państwa wybrał się do kraju niewiernych jest dla nich niedorzecznością. Łżą jak psy, ale… nic na to nie możemy poradzić. Zresztą...- wzruszył ramionami Lloyd dodając po chwili.- Wedle moich informacji tego muzułmanina też można zaliczyć do osób zabitych przez owych napastników. Ten trop się urywa, ale sprawa nie może zostać zamknięta. Mam pewne plany co prawda i jest otwarty na twe sugestie, acz… o tym później.- tu splótł dłonie.-... o tym porozmawiamy po spotkaniu które zaproponował mi jenerał Grigorij Grigorijewicz Riepin. Attache kulturalny przy carskiej ambasadzie w Paryżu. Czyli tłumacząc na nasz język, ich szef wywiadu na Paryż i Francję.-
Lloyd wstał dodając.- I oczywiście ty pójdziesz ze mną. Jakkolwiek rozwinie się sytuacja, wiedz że to na razie dziś jest twój ostatni występ u boku cyrkowców. Za bardzo by cię spowalniali podczas tej misji, więc zapewnię ci szybszy środek transportu.-


Ekskluzywny klub, dla ekskluzywnych gości. Najlepsza mahoniowa klepka w podłodze, zamsz wyszywany złotą nicią na poduszkach. Obrazy cenionych francuskich malarzy.


Butelki najlepszego szampana przy każdym stoliku, nic tylko rozkoszować się luksusem. A Carmen była niejako tego luksusu przejawem oplatając ramię Anglika. I budziła zazdrość u wielu dżentelmenów, gdy przechodzili.
Także u samego jenerała, którego mundur świadczył o tym, że nie ceniono jego wojennych zasług.


Na piersi dumnego Rosjanina błyszczał się tylko jeden medal. I to taki malutki. Zazwyczaj było kilka dużych medali, każdy z nich za takie osiągnięcia, jak urodzenie się we właściwej rodzinie, ukończenie właściwej szkoły i podlizywanie się właściwemu tyłkowi. Typowa carska ścieżka kariery.
Obok niego siedział jednak, ktoś którego Carmen nie spodziewała się zobaczyć tak szybko.
Agent Orłow w dość skromnym wdzianku, acz podkreślającym jego urodę. Wywołał delikatny uśmiech na obliczu Carmen. Orłow bowiem w tym stroju, z włosami związanymi z trudny do zauważenia od razu kucyk wydawał się być uwięziony w tym ubraniu. Jego dzikie spojrzenie wydawało się mówić, że najchętniej zerwałby z siebie pęta tych tkanin… i być może… z niej też.
- Ach cóż to za piękny kwiat.- rzekł jenerał od razu smaląc do Carmen cholewki mało wyszukanymi, acz poetyckimi komplementami.
- Pozwól że przedstawię ci moją drogą przyjaciółkę, lady Stone drogi Grigoriju… Pamiętasz moja droga, co ci mówiłem o mym drogim przyjacielu, attache kulturalnym?- zapytał retorycznie Lloyd po czym zwrócił uwagę na milczącego Orłowa. I zadał pytanie okraszone ironicznym uśmieszkiem.- A to kto?
Choć oczywiście dobrze wiedział.
- Aaaa tak. To mój ochroniarz. Jan Wasilijewicz Orłow.- wyjaśnił Riepin.
- Chyba ostatnio nie poradził sobie z obowiązkami.- zapytał uprzejmie Lloyd siadając.
- Jakaś czarna kotka przebiegła mu drogę...- westchnął z dezaprobatą jenerał. -Pech?
- Też słyszałem takie wytłumaczenia.- zaśmiał się Lloyd.
- Ciebie to bawi? Mnie nie bardzo… Zginął przyjaciel żony cara podczas tej jatki, a sprawcy… powiedziałbym, że rozpłynęli się w powietrzu, gdyby nie to że rozpadli się w pył.- odparł jenerał nie będący w tak dobrym nastroju jak Lloyd George.
- Jednakże chyba nie zaproponowałeś tego spotkania, by wyżalić mi się że możesz wypaść z łask cara?- zapytał George nie przejmując się minorowym nastrojem Rosjanina.
Zaczęła grać muzyka, gwiazda tego klubu rozpoczęła występ podrywając pary do tańca.
- Tak… mam pewne propozycje, ale… Jan Wasilijewiczu, co tak milczycie i siedzicie? Zaproście tą śliczną damę, to tańca. Pokażcie jej jak szarmanccy i urokliwi potrafią być rosyjski szlachcie. Nawet jeśli są skażeni lacką krwią.- stwierdził jenerał, co musiało ugodzić w jakiś czuły punkt Orłowa, bo posłał mu spojrzeniem groźbę śmierci. Ale zaraz po chwili wstał i podszedłszy do siedzącej przy sir George’u lady Stone, podał jej dłoń pytając.- Czy zechce mi panna uczynić ten zaszczyt i przyjemność dając się porwać do tańca?-
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 09-07-2017 o 12:00.
abishai jest offline