Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2017, 14:49   #140
Rodryg
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Vilmund wśród Nowickich

Tymczasem pani Katarzyna podeszła do Vilmunda.
- A coś panu podać? Mamy śledzie z beczki i ten cały kawior.
Midgardczyk bacznie obserwował poczynania Leslie w końcu za nią odpowiadał trzeba było liczyć że skończy się tylko na “zabawie” i lokomotywa nie ruszy z miejsca, bo to zapewne przysporzyło by jeszcze więcej atrakcji dla rodziny Nowickich, jak i tutejszych mieszkańców.
- Śledzia jeśli to nie kłopot dla pani. Rozumiem że droga była pełna “atrakcji” ? - odpowiedział próbując nawiązać rozmowę choćby przez grzeczność.
- A śledzi ci u nas dostatek. - rzekła pani Nowicka i pobiegła szukać w zapasach. W tej chwili podbiegła doń krótko obcięta dziewczynka i biorąc się pod boki, zapytała zadziornie.
- To ile te szyszki gotujecie.
Midgardczyk popatrzył się na dziewczynkę zdezorientowany pytaniem po czym sam spytał.
-O jakich szyszkach mówisz dziecko ?
- Chyba świerkowych… W tym no, Potopie pan Zagłoba mówił, że jecie tylko to co może wyrzuci i szyszki! A ja też chcę być taka duża, by lać chłopaków. Próbowałam jeść szyszki, ale były za twarde. Robaki też jadłam, a Tomek się porzygał. Robaki się liczą? - mówiła dziewczynka patrząc spode łba na Midgardczyka.
- Szyszek to my nie jemy choć niektórzy wywary robią ale nie jestem pewien czy do picia… u siebie jemy inne rzeczy jeśli już. No i lepiej nie jedz robactwa… choć znałem takiego jednego z oddziałów zwiadowczych co twierdził że to dobra alternatywa gdy jest się odciętym za liniami wroga. - odpowiedział rozbawionym głosem czekać na dalsze pytania.
- Na szyszkach można robić nalewki. - wtrąciła się pani Nowicka.
- Ja zjadłam takiego wielkiego białego pędraka. Oficer mi pokazał jak ich szukać w drzewie. Pokazałabym, ale tu nie ma drzew. - zmartwiła się - Co wy więc tam jecie? Śniegi i kamienie? Jak wy na tym rośniecie? - wzięła się pod boki.
Tomek podszedł:
- Pan Skrzaklewski od szkoły to mówił, że to dlatego wszystkich napadali…. Czy to prawda, że u was kobiety mają warstwę ochronną? I czy u was wilki chodzą po ulicach? - zapytał Tomek.
- Tomek boi się wilków, bo babcia Mirka strasznego czerwonego kapturka opowiadała co kapturek został wilkołakiem.
W tym czasie Vilmun zobaczył, że pociąg rusza, a okna lokomotywy wychyla się Leslie i macha wszystkim
- Staaaaaaaaaaaaać! Kradną mi pociąg! Stójcie! - dziadek zaczął biec za pojazdem szynowym.
- Oj tam zaraz napadali wszystkich, tylko niektórych. I chyba wyobrażacie sobie że w moich stronach to tylko jakieś pustkowia są. Mamy własną kuchnię i potrawy. A co do wilków to… - nie dokończył bo nagle pociąg wraz z Leslie ruszył z miejsca bo jakże by mogło być inaczej - Ehhhh, powinienem się tego spodziewać. Mam nadzieję że wiedzą jak to zatrzymać. I nie skończy się katastrofą.
Wstał, bo w końcu nie mógł tak tego zostawić no i oficjalnie odpowiadał za bezpieczeństwo Leslie.
Vilmund biegł coraz szybciej, ale dogonienie jadącego pociągu nie było czymś do czego szkoleni byli strażnicy ambasady. Co innego Wilki Zimy czy inne bardzo elitarne oddziały. Po drodze widział Dziadka Nowickiego, który przystanął ciężko dysząc. Po kilkunastu minutach pociąg zwolnił i ruszył do do tyłu. Droga powrotna była równie wyczerpująca.

Sprawy ślubno-organizacyjne
Gdy pociąg się zatrzymał nieziemsko zziajany Vilmund zobaczył jak Leslie wyskakuje, a Nowiccy wysiadają z pociągu.
- Teraz do sklepu. Musimy kupić prezenty dla państwa Nowickich (spark) i dla Bambino (spark) a potem suknię na ślub i dużo innych rzeczy. (mega sparks) - Leslie zawirowała, a Dziadek dobiegał.
- Mój… pociąg… - Maciej Nowicki ciężko dyszał.
- Bardzo przepraszam dziadunia, że pożyczyłam pociąg, ale tak bardzo chciałam się przejechać, i Stefano i Pan Jakub obiecali pomóc! - oczy Leslie wyglądały jak dwa błękitne jeziora.
- “Bambino” to dziecko co ma się urodzić, czy te, które już wylazło? - spytał Stefan. - Mogę ci załatwić parę ubranek
- Jakiś ty kochany dla twojej dziewczyny… - Stasiek potarmosił go po włosach.
- To jest mój Don, ty pa.... Pamiętasz, że jestem jej Consilione? -burknął Stefan. - Hej panie Vilmudzie!~
- Tak, tak, Stefciu.
-[i[ To znaczy, że ja postrzegam ją jako jednostkę ludzko-inteligentną i mego sojusznika, który akurat ma cycki. A ty dostrzegasz najpierw cycki. [/i]
-Umrzesz samotnie…
-A ty załatw w końcu portret co obiecałeś Angelice. Obiecałeś jej. Panie Vilmundzie, to było dla zwiększenia prywatności obrad. Ale nie bójta nic, ja o swojego dona dbam. Hej, Mia wymancypować Sao, skoro ta Horpyna mama Samuela ma o to wąty. I tylko ty możesz mi w tym pomóc
- Wymacypować Sao? - zapytała Leslie niezbyt wiedząc co Stefan miał na myśli.
- To jest wymalować panienko. - wytłumaczył Dziadek Nowicki.
- Nie będę jej malować! Tej nic nie pomoże, bo ona jest głupia i stuknięta. - Sao machała rękoma - I Stefano to mój Consilione. - rzekła poważnie. Jakub i dziadek popatrzyli na Stefana dziwnie.
- Lepiej o tym matce nie mów Stefan. - rzekł Jakub szczerze.
- To nie ma co się wstydzić, ty młody, ona młoda. Ale Katarzynie lepiej tego nie mów, to prawda. - W oczach dziadka było widać szczerą troskę. Siergiej pokręcił głową.
- On jest moją prawą ręką. - powiedziała Leslie cała czerwona.
- A wygląda jak prawdziwa, ten automail ci się wnuczku udał. - powiedział z dumą Dziadek.
Jakub popatrzył na Stefana ze zrozumieniem i wyszczerzył zęby w uśmiechu:
- Nie dziadku, to taki służący co otwiera przed damą drzwi, otwiera słoiki i tym podobne. - tłumaczył ojcu Jakub.
- Consilione to doradca. - Sergiej nie wytrzymał.
- A takie buty! To wielka odpowiedzialność na tobie spoczywa Stefan. Tu, na zdegenerowanym południu na cnotę panny czekają gejosekualiści i transbijki, jak ta generał co gwałci młodych żołnierzy i uwodzi nadobne dziewice, chyba Armstrong się nazywa i musi być straszną Horpyną. W radio o niej mówią. - tłumaczył mentorskim tonem dziadek.
Leslie z rezygnacją oparła głowę o ramię Stefana.
- La mia testa fa male.
- Ja jeszcze nie jestem mechanikiem od automaili. Ale jeden mistrz ma chyba na mnie oko, dziadu. - zawołał do seniora. Następnie zwrócił się do Leslie.
- Mia Belle, wyobraź sobie nasze zloty rodzinne... - młodociany mechanik poklepał ją po głowie. - To malowanie się jest też częścią emancypowania? Po tym co opowiadała mi Nora myślałem, że jest odwrotnie. Bo widzisz Mia Belle, to Sao wyrastała ogłupiana rzez system, w którym jeden cesarz ma 50 żon. Nie mam pojęcia na jak szeroką skalę to wielożeństwo jest zakrojone, ale ten system sprzyjał handlem ludźmi, kobiety są poniżej i trwa brato i siostrobójstwo. Że jedyne co Mama Samuela mogła zrobić to nawiać z kraju. A ty Mia Belle obracałaś się po zachodnich krajach, poruszasz się po jego społeczeństwie z gracją i z żelazną pięścią. Wiesz co wybierać z Zachodu i emancypowania najlepszego. Więc jesteś najbardziej wymancypowaną dziewczyną jaką znam. I to bez demonstrowania tego poprzez palenie cyckonosza.
No to tylko ty możesz pokazać Sao, że ma lepsze drogi niż tylko małżeństwo i modlitwa, że ten mąż będzie dobry dla niej. Że tutaj ma swoje prawa, możliwości rozwoju i ten no… feminizm. Może na początek pokażesz jej trochę zachodnich ciuchów na zachętę? Ale jak zechce po tym spalić symbolicznie jakiś cyckonosz to trudno.

- Stefek! - upomniał go Stasiek.
-Znaczy się, że Sao nosi bandaże na piersi!? To podobno niezdrowe.
- Stefano, jestem pewna, że to nie bandaże, tylko ona tak ma. - powiedziała Leslie - Ale pomóc jej się ładnie ubrać, to może być ponad moje siły, nie jestem cud… no wiesz. I o co chodzi z tymi cyckonoszami? Jedyną kobietą co ich nie nosiła była mama Govaniego, ale ona była panią lekkich obyczajów, a nie żadną feminimką. - krzyczała dziedziczka rodu Armstrongów. Ojciec i stryjek popatrzyli na siebie znacząco, a dziadek podrapał po głowie.
- Była taka jedna Emilia Plater, co sobie cyce obwiązywała, bo udawała oficyra i przez przypadek wplątała się w zaręczyny z córką hrabiego Lubomirskiego. - prawił
- Si, w wojsku służą idioci i bandyci, po za moim wujkiem, ale on jest już tylko w policji. - tłumaczyła eks włamywaczka.
- Armstrongowie i Hawkeye to wyjątki od reguły, Donie. -stwierdził Stefan - Rozumiem, że ominęła cię fala najgorszego ogłupienia feministek. Nora mi opowiadała, że w ramach zamanifestowania odrzucenia męskiego uścisku publicznie paliły swoje biustonosze. Nie umiała mi wyjaśnić logiki po co palić coś co podtrzymuje cycki i pozwala zminimalizować wlepianie się męskich gał na nie.
Z kolei Celina twierdziła, że ona w ramach zamanifastowania swojego protestu względem męskiej władzy to więcej sensu miałoby jakby użyła cyckonosza jako wyrzutni balonów z atramentem na ściany domu sołtysa.
A co do Sao… No wiesz przydałoby się ją rozerwać, pocieszyć po tym wszystkim. No i…
- ściszył głos - Uznaj to jako misję szpiegowsko-dyplomacyjną. Wiedzielibyśmy czy w Xing nadal noszą przepaski biodrowe, czy Sao faktycznie nosi bandaż. Skoro Stasiek skrewił ze zdobyciem Drugiej Bazy mielibyśmy kartę na niego.
Leslie nachyliła się nad Stefanem.
- To będzie trudne! Ona jest stuknięta! Będę się straszliwie poświęcała. W zamian masz mi znaleźć chłopaka, ładnego ale niezbyt bystrego. Przed ślubem! - wycedziła mu na ucho.
- No to wracamy, czeka nas dużo pracy… Rozumiem, że mamy coś wam przygotować na ślub. - rzekł Sergiej.
- Nawet nie myśl o Goliacie, to moja ostatnia pamiątka po gospodarstwie - pogroził Jakób.
- Ależ Donie, to Stasiek się żeni… -Stefan wyszczerzył zęby - Od ręki to mogę ci załatwić Tomka albo Mirka. Tomek jest co prawda ode mnie młodszy i niższy, ale ma mniej psią gębę ode mnie i jest jeszcze większym cretino o Stacha. Bo naśladuje tego Cretino w podrywaniu dziewczyn. Już widzę jak spóhnie z dumy jak go zaprosisz… Nie ma co…. Tata nie dał rady rozdać po równo talonów na przystojność i inteligencję.
Mirek z kolei to ten co ma prawie tyle wzrostu co Stach. -
- wskazał w kierunku gdzie stał kuzyn - Jest małomówny, więc sprawiać może wrażenie mało bystrego. Choć w rzeczywistości ma rzadki talent, by wiedzieć kiedy nie gadać.
Złożył dłonie w trąbkę: - Stryjek, ty się nie martw o mięso. Wyrobiliśmy sporo wędlin ze Stachem. I znam jedną babkę, co hoduje świnie. Za rozpłodowa prosto z Piastii pewnie chętnie odda nam jedną świnię na wesele.
- Przed ślubem twojego brata. To byłby niewyobrażalny wstyd gdybym poszła tam sama. - w oczach dziewczyny można byłoby zobaczyć nieopisywalną zgrozę - Twój młodszy brat lub kuzyn, ohh Stefano, sei dolce! Tylko niech wiedzą, że rzucę ich po wakacjach, więc niech nic sobie nie wyobraża - skrzyżowała ramiona na piersi. Dziadek i Jakub przyglądali się całej scenie z rozdziawionymi ustami.
- Widzisz tato, tak swatanie wygląda od drugiej strony. - rzekł Sergiej.

Wrócili na przystanek, Gdy tylko Stefan wrócił z Leslie i Tomek z Tośką wymienili spojrzenia, na ich twarzach pojawiły się uśmiechy szerokie jak na pysku aligatora widzącego, że do jego rzeki zbliża się wycieczka turnusu dla otyłych chcącą popływać. Zawołali chórkiem
- Stefek ma dziewczynę, Stefek ma dziewczynę .
Leslie przewróciła oczami
- To fumfel a nie chłopak! Dziewczyny miewają fumfli! - zawołała oburzona.
- A ja cię Tomek chciałem polecić mojemu Donowi jako osobę towarzyszącą. Nagadałem, żeś taki dojrzały, a pokazałeś, że z ciebie taki dzieciuch. -skwitował Stefan z wrednym uśmieszkiem typu “Zatkało Anastazyjskie Kakao, co?” - Nie mówiąc o sposobie które z tych szych najłatwiej naciągać na cukierki.

Sergiej obiecał zawiadowcy dodatkowe sześć butelek wódki za zakłócanie ruchu kolejowego, Sao z wielkim wahaniem zgodziła się wziąść ze sobą, lub pójść z Leslie, bo to zależało od tego kogo pytasz, a potem wszyscy udali się załatwiać sprawy ślubu i najemników, bo jak to się mawia, Weselicho się zbliża.

***
Wszyscy wzięli się do roboty. Leslie Vilmund odprowadził do hotelu, a w tym czasie sam z Nowickimi wziął się za przygotowania do ślubu. Załatwiono katering, za radą dziadka wybrano kuchnię midgardzką “Bo na północy jedzą mięso a nie jakieś pedalskie szpagaty i humory”. Sao zniknęła trochę, a potem przyprowadziła dwie piękne kobiety.
- To moje kumpele, które poznałam w pracy, Wendy i Daisy. Są striptiserkami i zatańczą na wieczorze kawslerskim… - uśmiechnęła się i pocałowsła Stacha w policzek. Daisy skrzywiła się.
- No wiesz, my nie obnosimy się tak z naszą orientacją. - rzekła.
- To znaczy, że panie tylko dla niepoznaki sa razem, czy też nie popierają publicznego czułostkowania? - spytał Stefan zanim dostał po głowie od Stacha.
Gdy wrócili zobaczyli, że ktoś przenosi im ich rzeczy. Kate pomachała do nich
- Fajnie, że przenosimy się do złotej pagody, ciekawe kto to opłacił
- Musisz mieszkać w porządnym hotelu jakby Raven cię szukał… a skoro pan Mustang płaci - Sao wzruszyła ramionami.
- Byleby tylko nie kazał nam potem spłacać. Dlatego spisuje nasze wydatki, jakby kiedyś go naszło obciążenie nasz kosztami i zawyżać. Psze pani - proszę o fakturę kosztów noclegu i o telefon - polecił Stefan.
- Trzeba liczyć. Bardzo dokładnie, bo Staś będzie zadłużony… Czy u was za długi do kopalni - Zapytała Sao przerażona.
- To idziemy do tego doktora. - zapytała Ilena.
- Chwila! Jakiego znów doktora? - spytał Stasiek.
- No tego co Sam mówił. Z Kate ma do niego iść. - rzekła Ilena
- Że jak? - skomentowała Sao.
- Ty byś lepiej zrobił w końcu ten rysunek dla Ravenównej. Dziewczyna nie ma teraz nawet fotki, by nad nią przyzwoicie płakać. - mruknął młodszy Nowicki wykręcając numer do Mustanga.

Telefon odebrał Breda.
- Roy i Riza już są w drodze panie Nowicki.
- Naprawdę? - liczył, że nie słychać po nim rozczarowania, że nie usłyszy jak Mustang się drze nad sensem świata.
- Znaczy się, że przyjadą na wesele? Ekhm… - przeszedł na jak najbardziej dyplomatyczny ton - Chciałem po prostu upewnić się co do listy gości na weselę. Jak również czy zaproszeni mają jakieś niedyspozycje zdrowotne albo te… alergewy, bo to ma znaczenie dla menu. I z tego co się nauczyłem od pewnego “mądrego człowieka w dyplomacji”. - skrzywił się z wywaleniem jęzora. Właśnie nazwał Szkapę “Mądrym człowiekiem”.
- Pan Mustang nie toleruje mleka ani jego przetworów… - rzekł Breda i jakby ugryzł się w język.
- Jak to nie toleruje mleka? Przecież jest zdrowe. Ale dobra uznam, że to kwestie religijne. Trzeba dobrej woli, bo inaczej mnóstwo powstaje niesnask jeśli ZAWCZASU się nie poda różnic kulturowych. No wiecie Sir to co np. w Xing uchodzi za normę może w Piastii za obrazę. I Ktoś Mądry powinien wiedzieć, że jeśli ZAWCZASU się obu stron o tym nie powiadomił może dojść do… niezłego bałaganu. Sir, czy możecie powiedzieć mi coś o nastrojach w jakich wyruszyli jaśniepaństwa? -
- Wydawali się być zadowoleni, ale jeszcze nie słyszeli jeszcze radia. - rzekł ponuro “Wieża”.
- Rozumiem, czyli, że mam się spodziewać ich jutro w mieście?
- Jeśli nikt nic nie wymyśli, na przykład nie przeprowadzi zamachu odwetowego lub coś takiego. - rzekł zmartwiony.
- No dobrze, no to kogoś poślemy po nich, żeby ich odebrać ze stacji. Słyszałem, że po mieście doszło do protestów komunistycznych. - zapewnił,

Samuel po powrocie ze stacji kolejowej wszedł do pokoju hotelowego zmył z siebie pot i przebrał się w świeże ubranie gdy wyszedł zobaczył grupkę rozmawiających podszedł do nich uśmiechnięty - Czy szanowne Panie są gotowe na wizytę u Doktora? Katrino może chcesz wziąć ze sobą szanownego narzeczonego? Stefanie czy jak wrócimy od lekarza znajdziesz chwilę żeby przejść się ze mną po redakcjach? Trzeba by uciszyć tą panikę może warto poszukać jakieś zaczepki w radiu?
- Nieee, Havuś niech się wyśpi. Całą noc Balowaliśmy. - rzekła Kate i zaśmiała się perliście.
- Jasne! -młodszy Nowicki wyraźnie się ożywił - A nie lepiej jak od razu pójdziemy? Stasiek jest dość duży, by sobie sam poradzić.
- Muszę pomóc naszym damą i podpytać się Doktora o parę rzeczy. Nie będą wiedzieć o co się spytać. - Wyjaśnił.
- To w takim razie Smutas wyjaśnij mi co to za bzdura z “nietolerancją laktozy”. Jako lekarz powiedz czy to w ogóle czymś grozi? Bo mi to brzmi jak jedna z tych bzdur jak alergie, albo forma choroby psychicznej jak wegowizm.
- Nie jestem pewien: teoretycznie mleko jest przeznaczone dla niedojrzałych ssaków, osobniki dorosłe raczej nie odniosą korzyści z takiego pokarmu. Wypadałoby się zastanowić ile substancji odżywczych organizm jest tak naprawdę w stanie przyswoić od innych gatunków? Wydaje mi się że po zakończeniu okresu wzrostu warto odejść od produktu surowego ale ser czy jogurt już ma inne właściwości.
- Mój tata ma 46 lat i pije mleko na uspokojenie zamiast nerwosolu. I nic mu nie jest jak się napije. Nawet lubi drinka w wersji mleko z dodatkiem wódki. I też nic. A ja zżeram kożuch z mleka z pocałowaniem w rękę. To znaczy, że jak ma się tę nietolerancję laktozy to co się dzieje? Język puchnie? Duszności? Atak padaczki?
- Nie wiem różnie to może być zachodnia medycyna niezbyt zajmuje się dietą lecz Xingijska czasami zaleca unikanie niektórych pokarmów konkretnym chorym w określonych porach dnia. - Powiedział Znachor wzruszając ramionami.
- Dobra, nie twoja działka albo to jakieś kwestie religijne. Choć nie myślałem, że taki buc jak Szkapa by przestrzegał zaleceń religijnych.
 
Rodryg jest offline