Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2017, 17:22   #35
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację


Dziwnie było po tym wszystkim znaleźć się w spokojnej, angielskiej posiadłości. Dziwnie było wejść do pokoju razem z wampirem, który wciąż miał na sobie grubą warstwę zaschniętej krwi, przypominającej o masakrze, której dokonał. Zresztą Martin wciąż wydawał się być myślami przy okaleczonym ciele Tovy, która cudem przetrwała katusze, jakim ją poddano. Nawet w przypadku wampirzycy rekonwalescencja miała potrwać kilka tygodni, a może i miesięcy. Niemniej misja została wykonana.

Ramię Sophie praktycznie się zabliźniło, dzięki wampirzej vitae, którą jej podano jeszcze w helikopterze. Nie była więc osłabiona czy nawet zmęczona - przynajmniej fizycznie. Do świtu pozostało półtora godziny. Dziewczyna zsunęła z siebie górę pianki i zaczęła rozpinać kabury. Cały czas zerkała na Martina. Niepokoiła się tym jak wampir zachował się widząc porąbaną na kawałki Novę. Niby odrobił tą, zawiechę ale… co jeśli zrobi coś takiego w cięższej sytuacji.

- Jak tam twoje ramię? - rzuciła na fotel pierwszą kaburę z bronią i zaczęła odpinać drugą.
Wampir spojrzał ze zdziwieniem najpierw na nią, jakby nie spodziewał się, że u będzie, a potem na swoje ramię. Poruszał nim na próbę.
- Lepiej. - powiedział, po czym dodał - Podali mi krew.
- To dobrze.
- Sophie rzuciła resztę ekwipunku na fotel i zdjęła piankę. Po chwili jakby sobie o czymś przypomniała. - Może chcesz iść pierwszy się wymyć?
- Możesz iść
. - powiedział, po czym skierował się do swojej sypialni.
- Martin. - W głosie dziewczyny dało się usłyszeć niepokój. - Co się dzieje, kanarku?

Spojrzał na nią, choć jego twarz wyglądała teraz bardziej jak maska od zaskrzepłej juchy i brudu. Mimo to dostrzegła jakąś swoistą matowość jego oczu.
- Nie zaczynaj, bo cię znów zerżnę. - powiedział beznamiętnie, po czym zamknął za sobą drzwi - Zmykaj się myć, sikorko - rzucił jeszcze nim te się zatrzasnęły.
Sophie zamiast pójść się umyć podeszła do jego drzwi.
- Idź się wymyj i ogarnij. - Dziewczyna oparła się czołem o jego drzwi. To mogła być ciężka misja dla kogoś kto nigdy nie był na wojnie. Zachowanie wampira trochę przypominało jej zachowanie świeżych na froncie. Chwilę myślała co z tym zrobić. Po czym uznała, że co nie powie i tak będzie źle. - Najwyżej mnie zerżniesz, ale masz się otrząsnąć. Nie jesteś jakimś cholernym pięciolatkiem, tylko zabójcą wampirku.
- Taa, wiem. Po prostu idź pierwsza.
- usłyszała za drzwiami jego przytłumiony głos.

Sophie przygryzła wargę. Od kiedy się przejmuje takimi rzeczami? Od kiedy martwi się o kogokolwiek? Westchnęła ciężko. Może lepszy byłoby pytanie, kiedy znów zaczęła to robić. Andre i jego cholerne manipulacje, robił się z niej dzieciak a nie żołnierz.

- Wymyj się ze mną. - Jej głos był cichy. Czuła się głupio z tym co właśnie powiedziała, ale do cholery toż chciała to powiedzieć.
Usłyszała jego parsknięcie. Jednak nie było z nim tak źle.
- Sama sobie poradzisz. Nie mam dziś ochoty patrzeć na te twoje blizny. - powiedział, a właściwie burknął.
Po chwili do jej uszu dotarł jeszcze inny dźwięk - otwieranej okiennicy.
- Nie rób głupot wampirku. - Sophie weszła do środka. Ostatnio była zła na siebie, że na za dużo mu pozwalała, to chociaż teraz spróbuje zrobić inaczej. Nie miała jednak szans z wampirzą szybkością. Kiedy weszła do pomieszczenia, jego już tam nie było - musiał wyskoczyć przez otwarte okno. Niestety, gdy przez nie wyjrzała, również nikogo nie zauważyła. Została sama. Na chwile zatrzymała się wyglądając przez okno. Jakie szanse miałaby go znaleźć? Zmęczona oparła się o ościeżnicę. Co ma robić z tym wampirem? Nie ma na niego ochoty jest źle, ma - również. Chce z nim współpracować, to on nawet nie daje jej szansy. Zirytowana uderzyła pięścią w ścianę i wycofała się z pokoju wampira. Zgarnęła ubrania i wzięła długi ciepły prysznic, po którym ubrała się i ruszyła na spacer. Nie było opcji, że go znajdzie, ale zawsze mogła chociaż się przejść.

[MEDIA]http://img03.deviantart.net/087b/i/2011/097/6/3/in_the_dark_forest_new_serie_2_by_countessbloody-d3devhy.jpg[/MEDIA]

Spacerowała bez celu, odruchowo tylko kierując się do pobliskiego lasku. W końcu wampir musiał się gdzieś schronić, jeśli chciał przetrwać dzień poza pokojem. Czy da się jednak odnaleźć nadnaturalna istotę, jeśli ona sama nie chce być znaleziona? Sophie szczerze w to wątpiła.

No i to ona została odnaleziona. Właściwie już rozważała, by zawrócić, gdy wśród konarów drzew przemknął cień. Martin zeskoczył z góry tuż przed nią i brutalnie docisnął kobietę do pnia drzewa.
- Czy ty jesteś jakaś upośledzona? Po co za mną łazisz? - wysyczał. Wciąż był brudny i pokrwawiony, ale musiał gdzieś przemyć twarz oraz dłonie w międzyczasie.
- Za tobą? Wampirku troszkę mi brakuje do twoich zmysłów, nie było opcji bym cię chociaż zobaczyła. - Sophie oparła się o drzewo. - Martwiłam się to poszłam się przejść.
- Akurat tutaj... masz mnie za idiotę?
- dłoń Martina zacisnęła się ostrzegawczo wokół jej szyi.
Sophie przymknęła oczy.
- Miałam nadzieję, że cię znajdę, a musiałeś się gdzieś schować na dzień. - Jej głos był spokojny, czuła że ma lekkie problemy z oddychaniem. Jednak nie było po niej widać nawet odrobiny strachu czy niepewności. - Jednak jeśli byś się nie pokazał, bym ciebie nie znalazła. Co się dzieje Martin?
- Pytasz, bo jesteśmy partnerami, bo swoich się nie zostawia, co?
- warknął w odpowiedzi, zastygając - Cieszę się, że tak fantastycznie cię wyszkolili. Ta robota jest idealna dla ciebie. Jesteś gotowa dać mi dupy w imię dobra teamu, co nie? Naprawdę świetna z ciebie będzie suka na posyłki. Andre będzie zachwycony, mając taką wtykę. Może nawet dzięki tobie awansuje.
- Tylko partnerami byliśmy dwa picia twojej vitae temu.
- Sophie uśmiechnęła się i otworzyła oczy. - Teraz, jak już powiedziałam, się martwię. Nie mam zwyczaju oferowania swojej dupy i jeśli to robię to tylko dlatego, że mam na to ochotę.
Wampir wydawał się nieco stracić rezon.
- Jeszcze nie jesteś moim ghulem. W sumie to chyba cię nawet nie chcę - puścił ją i odsunął się - Już będę grzeczny, wracam do łóżka, mamo. Nie musisz się więcej martwić. - dodał, nie patrząc już na nią.
- Poważnie myślałam czy jej tam nie dobić, wampirku. - Sophie skrzyżowała ręce na piersi. - Osobiście żałuję, że ze mną ktoś czegoś takiego nie zrobił.
Odwróciła się od wampira.
- Wracaj do pokoju synku, ja się jeszcze przejdę.
Przystanął.
- To jej decyzja. Jeśli nie będzie umiała zapomnieć, wyjście w tamtą stronę zawsze jest. Dla ciebie także.
Sophie roześmiała się głośno. Jej głos poniósł się echem po lasku.
- Żartujesz sobie? Zapomnieć o tym, że cię poćwiartowano? - Obejrzała się na wampira. - Zgłaszałam się tam już kilka razy i najwyraźniej tam mnie też nie chcą. Teraz chcę odpracować pańszczyznę u pewnego wampirka, który raz temu zapobiegł.

Odwróciła się i ruszyła na spacer. Mogła się martwić, ale gadanie z dzieciakami nigdy nie było jej mocną stroną. Tylko dzięki wieloletniemu szkoleniu zdążyła się odwrócić, by zobaczyć jak wampir rozpędza się na nią z wystawionymi kłami. Przewrócił ją z pełnym impetem, przez co przekoziołkowali kilka razy. Gdy się zatrzymali Martin wbił kły w jej szyję. Zaczął łapczywie pić.

- Martin... debilu.
- Sophie czuła jak narasta w niej podniecenie. Jak pragnie by wampir z niej pił. - Mówiłeś, że się najadłeś. - jej głos powoli słabł.

On jednak nie reagował. Sączył jej krew bez oporów, brutalnie. Andre nigdy z niej tak nie pił. Nigdy wcześniej nie czuła się tak bardzo... penetrowana. Jednocześnie siły opuszczały ją, była bliska utraty przytomności, podczas gdy wampir wydawał się tylko bardziej rozochocony. Jedną ręką rozpiął jej bluzę i obnażył jej pierś, po to by miętosić ja w rytm łyków.

- Martin idioto, podobno już mnie nie chcesz.
- Sophie przymknęła oczy. Była potwornie słaba i teraz mogła się tylko poddać temu co robi z nią wampir.
Oderwał się, gdy ona miała już ciemne plamki przed oczami.
- A ty podobno chcesz umrzeć. Jeśli o mnie chodzi, nie ma problemu, wiesz? Śmierć za śmierć, sikorko.
- Jestem jeszcze trochę winna Andre, Martin.
- Sophie uśmiechnęła się do niego słabo. - Dlatego tu jestem i dlatego żyję. Jak poczuję, że się wywiązałam to się sama tym zajmę.
- Pierdolę twojego Andre!
- krzyknął jej w twarz, uderzając pięścią w ziemię. Z głuchym warknięciem znów wbił się w jej szyję.
- Kurwa Martin… przestań. Toż nie chcesz być taki sam jak ja. - Czuła, że zaraz odpłynie. W sumie pomysł na śmierć był całkiem ciekawy ale jakoś nie czuła, że powinno być to teraz. - Puść mnie cholero.
- Więc powiedz, że masz inny powód, by żyć niż ten zasrany Andre!
- wrzasnął jej do ucha.

Kobieta zamarła, że co innego ma mieć? Powód? Sophie skupiła spojrzenie na niebie które prześwitywało między drzewami i tak go nie widziała bo jej wzrok odpływał. Po co temu wampirkowi takie informacje… co za różnica?
- Chcę walczyć kanarku… walczyć uczyć się, stawać się coraz doskonalsza. - Zerknęła na znajdującą się przy jej uchu twarz. Wszystko było zamazane. - Po co ci to?
- Bo cię pokochałem, durna sikorko. Jeszcze jako człowiek. I dlatego... chcę ci zwrócić wolność. Ode mnie... od Ankh... i od Andre.
- to powiedziawszy, ponownie zaczął z niej pić, a jej świadomość powoli gasła, odpływając w niebyt.

~ Żegnaj, Sophie Lancaster ~

 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline