Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2007, 00:09   #29
Hael
 
Reputacja: 1 Hael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodze
Simba
Wracając ze autobusem do domu, miałeś chwilę na kontemplacji dzisiejszego dnia i własnego niewyspania. Słońce zdążyło się już zrobić ogniście pomarańczowe i zmierzało powoli ku krawędzi horyzontu.
W szkole - jak to w szkole. Nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło. Ktoś coś chciał, ktoś umawiał się z kimś na oblewanie egzaminu po raz piąty, a siostry były wyraźnie podekscytowane - ponoć do klasztoru przyjechała jakaś prowincjalna z... Afryki? Tak, z południowej, zdaje się. Ciekawe, czy ona też będzie chodzić po klasach i robić wam zdjęcia, jak ci ostatni goście z Ukrainy...?
Wysiadłeś z autobusu i wzdychając, ruszyłeś do domu. Fujarka... Z jakiegoś powodu doskonale zapamiętałeś tą melodię, w niezwykły sposób ci się w umysł. Przemierzając kolejne ulice nuciłeś ją mimowolnie.
Na skrzyżowaniu zatrzymałeś się, aby popatrzeć na skąpaną w słońcu Wietrznie. Sam się zastanawiałeś, skąd wziął się u ciebie tak nagle ten nastrój, refleksyjno-egzystencjalny...
Nagle, usłyszałeś nad sobą jakieś, jakby lekko przytłumiona "plop!". Podniosłeś wzrok do góry i ujrzałeś tuż nad sobą opadające łagodnym torem ślizgowym pióro. Wyciągnąłeś dłoń i złapałeś je w locie. Było piękne, idealnie czarne, przetykane czerwinią. Na końcu najwyraźniej była przymocowana jakaś kartka... Odczepiłeś ją i rozwinąłeś. Tekst był napisany bardzo wprawną ręką, ciemnofioletowym atramentem.

Jesteś kimś wyjątkowym Simba, wiesz o tym równie dobrze jak ja. Jednak do tej pory twoje życie było... Zwyczajne. A ja, chcę zaproponować Ci coś więcej. Chcę pokazać Ci to, czego nie potrafisz zobaczyć. Zaufaj mi... Przyjdź. Spotkamy się pośród najaktywniejszych radiestezyjnie terenach zielonych w Kielcach. Czekam.
D. Magier



Alex
Stałeś na chodniku, dysząc ciężko. Kolejni ludzie mijali cię obojętnie, tylko od czasu do czasu ktoś zerknął na ciebie z zainteresowaniem.
Czas się nie zatrzymuje, czas się nie zatrzymuje...
Czy czas się nie zatrzymuje?
Zamknąłeś oczy, starając się zebrać rozbiegane myśli. Powiał wiatr, szumiżc w gałęziach drzew.
Gdy po chwili otworzyłeś oczy, czułeś się już nieco spokojniejszy. Chciałeś już iść, aby wreszcie znaleźć się w domu, gdy nagle ujrzałeś coś koło swojej stopy.
Było to całkiem spore, czarne pióro. Na jego końcu był przymocowany jakiś kawałek papieru...
Schyliłeś się i podniosłeś je. Przez chwilę obracałeś je w palcach, marszcząc brwi, zafrapowany. Było naprawdę piękne. Miejscami smolista czerń przechodziła w intensywną czerwień. Musiało spaść skądś z góry... Tylko skąd przy nim ten papier?
Odczepiłeś go i rozwinąłeś. Pokrywało go wprawne, zamaszyste pismo.

Jesteś kimś wyjątkowym Alex, wiesz o tym równie dobrze jak ja. Jednak do tej pory twoje życie było... Zwyczajne. A ja, chcę zaproponować Ci coś więcej. Chcę pokazać Ci to, czego nie potrafisz zobaczyć. Zaufaj mi... Przyjdź. Spotkamy się przed tutejszą pierwszą szkołą, która nauczyła się polskiego. Czekam.
D. Magier



Margot
Siedziałaś właśnie koło szpetnej fontanny, Regis biegał dookoła, babcie patrzyły na was oboje bykiem, a słońce leniwie chowało się gdzieś za Telegrafem.
Byłaś tu już od jakichś pięciu minut i nic, nic się nie wydarzyło. Doszłaś jednak do wniosku, że od Magiera, kimkolwiek by on nie był, nie można zbyt wiele wymagać. Odrobina cierpliwości jeszcze nikomu nie zaszkodziła...
Odchyliłaś głowę do tyłu, patrząc w niebo. Jego czysty błękit zaczął już przybierać ogniste barwy zachodu. Odchyliłaś głowę jeszcze bardziej, obserwując ratusz do góry nogami.
Powietrze tuż nad ruchliwą szosą ronda falowało i wybrzuszało się.
Zerwałaś się, aby przyglądnąć się temu w normalnej pozycji. Kolejne idealnie czarne pióro łagodnie opadało ku ziemi. Chciałaś już po nie biec, skakać po samochodach, dostarczyć roboty chirurgom, złapać je, gdy nagle zawiał silny wiatr. Pióro zawirowało i wzbiło się wyżej w powietrze. Wpadło w jakiś wir, który zaniósł je prosto nad sam środek fontanny. A ono po chwili uspokoiło się i nadal leciało w dół. Ku wodzie.
Przed oczyma stanęła ci wizja przemoczonej kartki i rozmytego atramentu...

Lukas
Nic. Pustki. Siedziałeś na dachu obserwatorium już od jakiejś pół godziny i nic się nie stało. Było już po zmroku, a ulica nieopodal skąpana była w niezdrowym świetle lamp. Czyżby pan Magier cię olał? A może to raczej ty sam coś popieprzyłeś...?
Jeszcze raz przeanalizowałeś w myślach ten list, który już do tej pory umiałeś na pamięć.
Kopuła, kopuła... A może raczej sęk tkwi w tym świętym Mikołaju? W zasadzie, to nie wierzysz w niego już od kilku ładnych lat no i jeszcze ta kopuła... Choć nie, zostawmy tą kopułę. Najpierw musisz znaleźć Mikołaja.
Westchnąłeś ciężko, ruszając w drogę powrotną. Ciekawe, czy twoi gracze czuli się tak samo, gdy przez dwie godziny jęczeli nad zagadkami sfinksa...?

Sh'eenaz
Jakaś postać, w zwiewnej koszuli, jej twarz i sylwetka skrywa się w cieniu. Mozesz rozpoznać tylko tyle, że to mężczyzna. W wyciągniętych przed sobą dłoniach trzyma kulę, tą samą którą widziałaś wczoraj. Podrzuca ją, przekłada z ręki do ręki, choć jest większa niż jego głowa. W pewnej chwili łapie ją i rzuca w twoją stronę. Nim udaje ci się cofnąć, kula rozpryskuje się na twojej twarzy w tysiące ostrych jak brzytwa okruchów...

Zrywasz się, tłumiąc okrzyk. Jest już długo po północy. Czujesz ból, potworny ból na całej twarzy. Czujesz, jak po policzkach, na nocną koszulę spływają ci gęste strużki krwi.
Wyskakujesz z łóżka, spanikowana pędzisz do łazienki. Dopadasz lustra.
Cała twoja twarz spływa krwią. Na policzkach widnieją głębokie, drobne i krwiste szramy. W wielu z nich nadal skrzą się okruch połyskującego kryształu.
Wydajesz stłumiony krzyk, zaciskając oczy i zakrywając twarz dłońmi. Jednak w dotyku jest... Normalna.
Rozchylasz powieki i znów patrzysz na lustro. Znów wyglądasz normalnie, tak jak zanim położyłaś się spać. Tylko zimny pot wstąpił ci na czoło, włosy masz poczochrane i dyszysz ciężko. Dotknęłaś się jeszcze raz, chcąc się upewnić, czy wszystko z tobą w porządku.

...może powinnaś jednak iść na ten Plac Wolności...?

Stalker
Powietrze było ciepłe i przyjemne. Słońce przenikało pojedynczymi promieniami pomiędzy gałęziami kasztanowców, a ty powoli kierowałeś się w kierunku Baszty Plotkarki.
Dotarłeś tam po krótkim spacerze przez park. Przeszedłeś przez trawnik i znalazłeś się tuż pod nią. Rozglądnąłeś się, sprawdziłeś godzinę. Nie wyglądało na to, aby ktoś zamierzał się tu zjawić.
Oparłeś się o kamień murku, obserwując otoczenie i czekając, aż coś się wydarzy.
Nagle, coś cię zaniepokoiło. Po chwili uchwyciłeś wzrokiem źródło swego niepokoju. Gdzieś kilka metrów nad ziemią, na tle stawu, powietrze wirowało, jak przysłonięte dymem z nafty. Po chwili zaczęło się wybrzuszać, to w jedną, to w drugą stronę. Stanąłeś na równe nogi, patrząc na to z mimowolnie otwartymi ustami.
Po chwili powietrze "wypluło" - bo inaczej nie można tego nazwać - z siebie duże, czarne pióro. Takie samo, jakie widziałeś wczoraj po południu. Podbiegłeś doń i złapałeś je w podskoku. Ciekawe, czy ostatnio właśnie w tym wyręczył cię szpak? Tak samo jak poprzednio, na jego końcówce była przymocowana kartka. Tak samo jak poprzednio, widniało na niej zamaszyste, kanciaste pismo.

Wyrazy uznania, mój drogi! Pierwsza więc zagadka już za Tobą, a dzień naszego spotkania już bliski... Tym razem, będę na Ciebie czekać dziś, o zachodzie słońca, przy pomniku Matki Boskiej Galeńskiej.
 
__________________
Ich bin ein Teil von jener Kraft
Die stets das Böse will
Und stets das Gute schafft...
Hael jest offline