Widdenstein stanął przy palisadzie. Wdrapał się na nią by zobaczyć przedpole i zamarł po chwili.
Jego wzrok skupił się na stawianym do pionu palu na którym był nabity człowiek. Otto otwierał usta czym bardziej w pionie znajdował się pal bo rozpoznawał sylwetkę i osobę na niego nabitą. Był nią Michaił, który niedawno odłączył się od grupy.
Czarodziej wbiegł do głównej sali karczmy i skierował się do kompanów. Wcześniej dobiegając do tłumu obrońców i mieszkańców uspokoił się by nie wzbudzać paniki.
- Michaiła dorwali i na pal nabili.- Zwrócił się dość cicho by nie usłyszały go osoby postronne.
- Do tego był tam dziwny krasnolud, który oznajmił, że Arhaon powraca.- Popatrzył na Khazadzkiego kompana z pytaniem w oczach.
- Miały być zielonoskórzy a pod wioskę ściągnęli krasnoludy chaosu i inne chaosyckie ścierwa.- Mag się wyprostował dumnie, choć to u niego komicznie wyglądało przy jego mizernej posturze.
- Nie ma gdzie uciekać a i tak daleko nie uciekniemy. Jeśli chcą gadać, znaczy nie czują się pewnie. Już pokazali wcześniej, że jak są silni to jadą i niszczą wszystko po drodze.- Przedstawił swoje spostrzeżenia.
- Uważam, że trzeba się bronić.- Wyraził swoje stanowisko Widdenstein.
- Nie opuszczajcie stanowisk. Mieliśmy szczęście, że nie zaatakowali od razu.- Zwrócił się do Dziadygi uprzejmym tonem bardziej przekazując spostrzeżenia niż czepiając się.
Kiedy dziewka odprowadzająca szlachcica pojawiła się podszedł do niej.
- Potrzebny jestem?- Łagodnie zwrócił się do dziewczyny i popatrzył na schody, którymi zeszła.