Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2017, 15:28   #169
Gzyms
 
Gzyms's Avatar
 
Reputacja: 1 Gzyms jest jak klejnot wśród skałGzyms jest jak klejnot wśród skałGzyms jest jak klejnot wśród skałGzyms jest jak klejnot wśród skałGzyms jest jak klejnot wśród skałGzyms jest jak klejnot wśród skałGzyms jest jak klejnot wśród skałGzyms jest jak klejnot wśród skałGzyms jest jak klejnot wśród skałGzyms jest jak klejnot wśród skałGzyms jest jak klejnot wśród skał
Poranna Pężyrka i Gaspard cz. 2

- To ja już pójdę, dobra? - Zagaił gnoll, ale tak bardzo cicho, że w zasadzie nikt go nie słyszał.
- Miłośniczka emocji, co? - Mężczyzna spojrzał na krasnoludkę z pewnym rozbawieniem. - Ostrzegam, że chwilowo będę dążył do zdecydowanie mniej spektakularnych przygód. A już na pewno będę się starał unikać spotkań pierwszego stopnia… - Spojrzał znacząco na swoje rzeczy, wśród których leżał muszkiet. - No i ustalmy jedno. - Dodał z pewnym zakłopotaniem. - Ja też obecnie nie zmierzam w żadnym konkretnym kierunku…
Gnoll ruszył ku innym obozowiczom, którzy zabierali się gdzieś obok namiotu.
- Znajdź mnie później, to napijemy się porządnego alkoholu - krzyknęła krasnoludka za odchodzącym gnollem, czując wyrzuty sumienia, że tak go zignorowali. - No to co teraz? - To pytanie było już skierowane do Gasparda.
Mężczyzna podrapał się po nieogolonej brodzie. Zapasy żywności, które uzbierał, powoli się kończyły i nawet jeśli po drodze uda mu się zapolować na jakąś zwierzynę, to długo w ten sposób nie pociągnie. Z prostego powodu. Oprócz żarcia, kończyły mu się także kule i proch.
- Sam nie wiem… - Zawiesił głos. Ten dzień był zbyt przyjemny, żeby martwić się o najbliższą przyszłość, toteż nie starał się wysilać zanadto wyobraźni. - Warto by było znaleźć jakiś skrawek cywilizacji. Byłem dość długo w podróży i muszę uzupełnić braki w wyposażeniu. - Skinął głową w kierunku muszkietu. - Dorabiam na różne sposoby, ale najwięcej mogę zarobić jako myśliwy. I to w sumie najprzyjemniejsza forma utrzymania się, na jaką zazwyczaj mogę trafić, ale do tego potrzebuję amunicji. Także myślę, że warto podpytać tego… Remiego, tak? - Nie był pewien, czy dobrze zapamiętał imię przywódcy tutejszych autochtonów. - Czy gdzieś w pobliżu można dostać trochę niezbędnych rzeczy. A może i jakąś dorywczą robotę, bo chwilowo groszem też zanadto nie śmierdzę. - Uśmiechnął się przepraszająco. Jeśli krasnoludka liczyła na jakieś szalone wyprawy, mogła czuć się pewnie zawiedziona. Gaspard chciał dorzucić jeszcze jakąś bardziej ekscytującą wizję osadzoną w dalszej przyszłości, ale zamilkł na widok nadchodzącego miejscowego.
Pężyrka wzruszyła ramionami. Na brak pieniędzy na razie nie mogła narzekać, ale ten stan na pewno nie będzie trwał wiecznie. Równie dobrze mogła się zaczepić na jakiś tydzień-dwa w stałym miejscu, a potem… cóż. Nie można było powiedzieć, że ma jakikolwiek plan. Tym było opuszczenie rodzinnych stron, przymusowe, należało dodać i zupełnie niezawinione, ale jednak. Opuściła dom, a co dalej - nie udało jej się jeszcze tego wymyślić. Zatem chwilowe przyczepienie się do Gasparda, w imię rzeczy, które razem przeszli, brzmiało nadzwyczaj rozsądnie. Może będzie potrzebował w przyszłości… sapera-giermka. Krasnoludka westchnęła głośno:
- Na moment osiąść w jakiejś wiosce można spokojnie. Moje plany nie wychodziły tak daleko.


- Zbieramy się! - Rzucił członek milicji - Ci, którzy nie mają innych rozkazów idą na farmę!
Podszedł do krasnoludki i markiza i stanął nad nimi.
- A wy jak się czujecie? Zostajecie w obozie, czy idziecie z nami? - Zapytał.
Pężyrka spojrzała na Gasparda, wyraźnie czekając na jego odpowiedź.
- Idziemy, a jakże! - Markiz zerwał się na nogi i zatarł ręce. - Tak właściwie to po części nie mogłem się doczekać, żeby w końcu dobrze się przyjrzeć temu przeklętemu miejscu. - Czuł się zobowiązany do pomocy, ale w równie dużej mierze liczył przy okazji na jakiś podział łupów. - Mówcie, czego wam trzeba. No i opowiedzcie po drodze o tutejszej okolicy, bo biorąc pod uwagę wydarzenia, których byliśmy świadkami wydaje się dość… Hm, niecodzienna.
- Myślę, że na wszystkie pytania odpowie pan Martin. Tymczasem, bierzcie rzeczy i niebawem widzimy się przy powozie.
Krasnoludka postanowiła zastosować się do akcji Gasparda, więc pozbierawszy swoje rzeczy, szybko przytroczyła je do Kichota, po czym jego samego podpięła do wozu. Ważne, żeby muł dotarł na miejsce docelowe. Wierzyła, że oddziały składały się z na tyle dobrych ludzi, że nikt nie zapomni o Kichocie. A o swój dobytek nawet się nie obawiała - w końcu sama nie miała za wiele.
Dryblas odczłapał dalej poganiając innych. Należało zabrać tobołki i załadować je na wóz lub zabrać ze sobą. Ranni zostawali z niewielką strażą. Widać było, że pani Hoe i gnolle szykowały się do wyjazdu.
 

Ostatnio edytowane przez Gzyms : 23-02-2017 o 17:52.
Gzyms jest offline