Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2017, 15:46   #170
Kostka
 
Reputacja: 1 Kostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputację
Remi skinął głową, zgadzając się ze słowami orczycy. Im szybciej z powrotem znajdą się w Szuwarach tym lepiej, ale mieli jeszcze kilka spraw do załatwienia na Wzgórzu.
- Dzięki, że zajęłaś się rannymi - zwrócił się do rzeźniczki. -‘Rab’ i ta mydelniczka… Chyba powinienem częściej zaglądać do świątyni, skoro takie cuda się dzieją - powiedział cicho z krzywym uśmiechem. Powrót mydlarki był tak niespodziewany, że Martin wolał na razie nie dopuszczać do siebie nadziei, że wyjdzie ona z tego cało. Później rozczarowania są jeszcze większe, a ranna wciąż potrzebowała fachowej pomocy. Remi będzie świętować, dopiero kiedy milicja znajdzie się już bezpiecznie w miasteczku.
- Niby szlak jest teraz bezpieczny, ale może powinnaś wziąć kogoś ze sobą ? - zasugerował bez większych nadziei. Półorczyca mimo swoich umiejętności nie powinna podróżować sama, ale niemal wszyscy członkowie oddziału byli mniej lub bardziej niesprawni i wiedziała ona o tym równie dobrze jak Remi.
- Ten stary, pomarszczony gnoll mówił, że jego żona z kilkoma kuzynami stacjonuje w obozie jakiś dzień drogi stąd. Parę dni z Cieciółkami mnie nie zabije. Poradzisz sobie ze wszystkim? Przed tobą nie lada wyzwanie. Zebrać wszystko na farmie, opieka nad rannymi i transport do Szuwar…
- Muszę - odparł wzruszając ramionami.
- Czas chyba zbierać się na tą farmę. Quentin jest ranny, więc zostanie w obozie, ale powinien móc ci trochę pomóc. Zostawić ci Zdzicha ? - spytał. Chłopak na pewno nie nudziłby się na farmie, z drugiej strony mógł tam zastać widoki, o których szybko by nie zapomniał. Remi wolał, aby w tej kwesti zadecydowała jego opiekunka.
- Quentin się przyda i Zdzich też. Dzięki. Jak wrócisz, mnie pewnie już z Cieciółkami nie będzie, ale ich zostawię. Pomogą mi tylko spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Makabrycznie wieźć te ścięte głowy Miętosiów do Bełtów. Dziwne też, że gnolle nie mają ochoty grabić farmy…
Hoe się zastanowiła przez chwilę, ale w końcu wzruszyła ramionami.
- Szefie? - Podszedł do nich Bruno - Od wschodu zbliżają się do nas jacyś ludzie. Niech pan rzuci okiem…
Remi wyprostował się zaniepokojony i popatrzył w stronę, którą wskazywał Mosse.
- Długo tak podchodzą ? - rzucił pytanie do milicjanta.
- Długo? Nie. Wyszli z lasu i idą. Nie skradają się… - Odpowiedział.
- Nie mamy lunety? - Zapytała Hoe.
- Spokojnie! - Wysapał Patric kuśtykając do towarzystwa - Wygląda na to, że to dwa krasnoludy. Bracia Quentina. Właśnie do nich ruszył… Jeśli to prawda, to idą za nami od Szuwarów…
Remi zdziwiony uniósł brwi.
- Nie chcę im przerywać spotkania, ale jeśli fatygują się tu od miasteczka, to chyba jest coś ważnego - mruknął do siebie.
- Patric, przekaż reszcie, by się zbierali. Ja dowiem się o co chodzi - poinformował i ruszył powolnym krokiem w stronę krasnoludów, by dać im chwilę na powitanie.
- Jasne - odpowiedział starszy stajenny.


W dali widać było, jak na polanie, tuż przy jeziorku bracia krasnoludy witają się głośno. Gdy dowódca milicji zbliżał się do grupy, Quentin odwrócił się do niego szczerząc zęby w uśmiechu.
- Panie Martin! Oto moi dwaj starsi bracia. Florent i Matthieu.
Obaj panowie przywitali się silnym uściskiem dłoni. Musieli iść cały czas bez przerwy, gdyż ich buty wyglądały strasznie, a i czas marszu by się zgadzał…
- Miło nam poznać. Widzę, że braciszek nieco oberwał - Jeden z braci wskazał na bandaże i opatrunki jakie nosił Quentin.
Martin skinął głową krasnoludom z oszczędnym uśmiechem. Scena powitania przypomniała mu stare czasy… ale nie na tym powinien się teraz skupiać.
- Mi również miło poznać. W bitce się zdarza, że ktoś zostanie ranny. Na całe szczęście dla Miętosiów skończyło się to znacznie gorzej niż dla nas - wzrok bartnika pobiegł na chwilę ku gospodarstwu, zaraz jednak Remi znów przeniósł uwagę na braci. - Nie chcę być wścibski panowie, ale wygląda na to, że podążaliście naszym śladem od miasteczka. Czy w Szuwarach coś się stało ? - spytał wbijając w nich uważne spojrzenie.
- Chyba nie.. - odpowiedział Florent spoglądając na brata.
- Po prostu szukaliśmy naszego najmłodszego brata. Wróciliśmy z lasu i nigdzie go nie zastaliśmy - odpowiedział Matthieu.
- Dopiero ojciec Theseus skierował nas na trop by ruszyć za milicją… Nasz brat często nam nie mówi gdzie idzie, a były z tego powodu różne kłopoty. Zawsze próbował jakoś inaczej zarabiać.
Florent i Matthieu popatrzyli na Quentina jakby nieco narozrabiał.
- No ale szczęśliwie mnie znaleźliście - westchnął Quentin i klepnął jednego z braci - Narobiliście nam zamieszania i panu Martinowi. No ale może przydadzą się? - Krasnolud zapytał dowódcy milicji.
- Skoro już tu są, mogą pomóc - mruknął rozbawiony Remi.
- Ale, panowie jeśli liczycie na nagrodę, to musicie rozmówić się z bratem, czy wam coś odstąpi - dodał zapobiegawczo. Nie chciał komplikacji przy podziale pieniędzy. Remi postał chwilę, ale widząc że Levasseur’owie nie mają nic do dodania, pożegnał się i odszedł w stronę reszty milicjantów, poganiając ich okrzykami.

 
__________________
Hmmm?

Ostatnio edytowane przez Kostka : 24-02-2017 o 22:45.
Kostka jest offline