Posiłek był niczego sobie. Proste, ale smaczne żarcie. Problem polegał na tym, że kończył im się czas, jaki mogli poświęcić na wypoczynek w nieodparcie przytulnych wnętrzach klasztoru. - Za cztery dni musimy się skontaktować z przewoźnikiem. - mruknął do jedzących z nim towarzyszy. - Musimy spróbować porozmawiać z opatem. Jego słowo jest tu prawem. Jeśli nas wypuści, to będziemy wolni, a jeśli nie ... cóż. Trzeba będzie podziękować za gościnę bardziej zdecydowanie. Co o tym sądzicie?
Spytał wpychając w usta kolejny kęs jedzenia. |