Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2017, 19:30   #32
czajos
 
czajos's Avatar
 
Reputacja: 1 czajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwu
Gdy wszyscy zaczęli się już rozchodzić by zabrać co trzeba ze swojego dobytku, Grosh zatrzymał Nat’a, który już szykował się by razem z Firą i Silli oddalić się w tylko sobie znanym kierunku. Ciężka dłoń demona opadła na ramię mężczyzny gdy ten mówił, zwracał się on głównie do kolegi, ale coś czuł, że całe grono będzie mu towarzyszyć.
- Nat, potrzebowałbym cię na jakąś godzinę bądź dwie w kuźni, najlepiej od razu, jak nie masz nic pilnego do zabrania z domu. Pomógłbyś?
Nat przystanął, wyraźnie nie będąc w nastroju do pomagania, biorąc jednak pod uwagę, że za Silli wlókł się Zamir, szybko skinął głową.
- Byle nie za długo - rzucił do tego.
- Pójdę z wami - zgłosiła się pospiesznie Fira, także widać nie chcąc przebywać w towarzystwie Zamira, tym bardziej że młodzian sprawiał wrażenie jakby chciał zostać z lwicą sam na sam.
- Dziękuje - powiedział Demon i zwrócił się w stronę pracowni kowala prowadząc za sobą dwójkę przyjaciół, ci od razu mogli dostrzec, że na twarzy demona maluje się silna determinacja, można by pomyśleć, że chodzi o powierzoną mu misję lecz w tym zachowaniu było coś dziwnego, jakoby to co ma się teraz wydarzyć w kuźni było trudniejsze niż może się to wydawać.
- Wiecie kim byłem nim wyrzuciło mnie tu na brzeg …. - powiedział demon zerkając na idącą z nim dwójkę - Te znaki na moich plecach, te dwa liście, oznaczają rok mojego napiętnowania, a ten jakby krzyż to cyfra 20 z alfabetu upadłych - powiedział wchodząc już do kuźni - Póki noszę je na sobie każdy w Vole może zabić mnie bez żadnych konsekwencji - mówił dalej zasiadłszy na jednym z kryjących się w wnętrzu stołków - Nie mogę z nimi wrócić. Nie bez znaku wolności i symbolu tego roku. I nimi będziecie musieli mnie napiętnować jak skończę je teraz robić -
Oboje przyglądali się mu, jakby nie do końca zrozumieli czego od nich żądał.
- Nie… - pokręciła przecząco Fira, przykładając dłoń do ust. Jej palce zahaczyły o bliznę, która szpeciła jej twarz, a oczy rozszerzyły z przerażenia. - Nie...
- Spokojnie, mała - Nat szybko się opamiętał, spoglądając na demona z nowym wyrazem w oczach, którego ten chyba wcześniej nie miał okazji widzieć u tego mężczyzny. Czyżby był to szacunek? Nie, niemożliwe…
- Zajmę się tym - dodał, opierając plecy o ścianę kuźni. - To dla niego ważne, Fir. To nie to samo…
- Ale to będzie… - jednak urwała, najwyraźniej dochodząc do wniosku, że przecież Grosh wie doskonale, że będzie bolało. Przyglądała się mu przez chwilę, a w jej oczach lśnił strach, pomieszany ze smutkiem. Nie było w nim jednak współczucia. Fira bowiem już dawno temu nauczyła się, że demon współczucia nie chciał ani nie potrzebował. Pokiwała w końcu głową, po czym podeszła do niego i korzystając z tego że siedział więc nie był aż tak wysoki jak zwykle, wspięła się na palce i pocałowała go w policzek.
- Zajmę się twoim bólem - obiecała, cofając się i przysiadając na drugim stołku. Na szczęście plecami do Nat’a, dzięki czemu nie widziała gniewu, który na krótką chwilę odmalował się na jego twarzy.
- Dziękuję - powtórzył Grosh kamiennym głosem, widać było, że teraz musi się skoncentrować i mimo tego, że reakcje jego przyjaciół z pewnością go poruszyły nie mógł pozwolić by to do niego dotarło. Demon podniósł się więc ze stołka i przeszedł w drugi kąt pomieszczenia skąd zabrał trzy grube żelazne pręty, a z postawionej w rogu beczki kolejne kilka, tym razem jednak krótszych i znacznie cieńszych.
- Jakbyś mógł rozpalić w piecu Nat. - powiedział do stojącego pod ścianą człowieka. - Ja na razie zajmę się tym co można zrobić na zimno -
Nat bez słowa spełnił jego prośbę. Widać doszedł do wniosku, że przytyki zachowa na inne okazje, których pewnie miało nie braknąć w najbliższych dniach.
Ogień huczał w piecu, a stal pod siłą uderzeń Demona powoli nabierała kształtów, sypiąc aż pod powałę strugami iskier które w ciemnym wnętrzu kuźni wyglądały niczym pasma spadających gwiazd. Po zaledwie godzinie pierwsze dwa znaki były gotowe, dwa skrzyżowane miecze i wąż czekały już w beczce z wodą w której demon ochłodził je gdy był już zadowolony z kształtu. Trzeci symbol, tarcza z wpisaną w środek kropla wymagały jednak więcej uwagi. Sama ramka w kształcie tarczy powstała osobno wygięty w odpowiedni sposób kawałek drutu spełni dobrze swoje zadanie, największym problemem okazała się jednak kropla. Nie dało się jej wykonać z drutu bo była ona wypełniona, trzeba było więc rozpłaszczyć koniec pręta i uformować go w wymagany kształt, a to nie szło demonowi najlepiej. Nie był on kowalem z prawdziwego zdarzenia, co prawda posiadał on kilka umiejętności ale daleko mu było do poziomu chociażby XXX. Nat nie żałował mu przytyków, a nawet wyzwisk, Grosh jednak nie dziwił mu się wcale, Nat z konieczności zasiadł przy miechach, a dla nienawykłego do takiej roboty człowieka była to naprawde katorżnicza praca. Kropla jednak wreszcie przybrała niezbędny kształt lśniąc od gorąca ciemno czerwonym światłem zdawała się być prawdziwa jakby miała zaraz odpaść od stali i rozbryzgać się w plamę szkarłatu. Nat i demon odetchnęli gdy skończyli pracę, zaraz jednak ulga zniknęła z ich twarzy gdy uświadomili sobie co trzeba teraz zrobić.


- Odpocznijmy - zarządził Grosh wrzucając krople do beczki z wodą i wbijając tym kłęby pary [i] - Będziesz musiał mieć pewną rękę.
- Zawsze mam pewną rękę - warknął Nat, ścierając rękawem pot z czoła. Ręka, wbrew temu co powiedział, trzęsła mu się nieco, chociaż nie aż tak, żeby to się w oczy rzucało. Co jak co, przynajmniej oficjalnie, był on drwalem, a ci krzepę mają. Z wdzięcznością też przyjął kubek wody, którą to podała mu Fira. Drugi trafił do Grosha. Woda była zimna, czysta i przyjemnie odświeżająca. Szczególnie po pracy, którą właśnie wykonali. Tłumaczyła też gdzie dziewczyna zniknęła tuż przed jej końcem. Oprócz napitku przyniosła także misę i czyste kawałki płótna oraz słoik z jakąś maścią. Do czego miałaby zostać użyta nie trudno było się domyślić.
- To kiedy chcesz zaczynać? - zapytał Nat, najwyraźniej chcąc mieć to już za sobą.
- Teraz - odarł Demon znów tym dziwnym pozbawionym jakoby człowieczeństwa głosem, nie marnując czasu wstał i umieścił cztery znaki w wciąż gorącym piecu.
- Daj im chwilę…. i mi też.
Po tych słowach odszedł parę kroków i usiadł, na ziemi naprzeciw kowadła, plecami do dwójki. Jego płuca zaczęły pracować niczym operowane przed chwilą przez Natana miechy, demon ze świstem wciągał i wypuszczał z nich powietrze. Stan ten trwał przez jakieś dwie minuty i już gdy Natan chciał się odezwać oddech demona unormował się w jednej chwili, tak gwałtownie, że Fira aż podskoczyła.
- Miecze obok węża, przerwa, a potem tarcza i kropla w środku. Tak jak te powyżej - powiedział zaskakująco spokojnym głosem - Wszystko ciągiem bez przerw bym odpoczął, wtedy jest tylko gorzej.
Po tych słowach wcisnął sobie w zęby kawałek drewna i złapał silnie dwoma dłońmi stojące przed nim kowadło.
- Jetem otowy - dało się usłyszeć z ust trzymających drewniany walec.
Nie zobaczył, a usłyszał jak Nat podchodzi do pieca. Przez chwilę stał przy nim, jakby się zastanawiał czy na pewno spełnić prośbę przyjaciela. W końcu jednak rozległ się dźwięk jaki metal wydawał gdy się nim szurało po kamiennej powierzchni. Najwyraźniej mężczyzna zdecydował się w końcu, chociaż szczęśliwy z tego powodu raczej nie był.
- Fira, ty się lepiej odsuń - poinstruował dziewczynę, jednak nie było słychać by go posłuchała. Musiała być blisko bo Grosh niemal był w stanie wyczuć ciepło jej skóry, co biorąc pod uwagę gdzie się znajdowali było co najmniej dziwne.
- No dobra, jak wolisz - ponownie to Nat się odezwał, po czym…
Kuźnię wypełniła woń palonego ciała, włosów i skóry. Wypełnił ją też jęk, który wyrwał się z gardła demona. Ból jednak był mniejszy niż pamiętał. Może to przez czyjąś dłoń na ramieniu? Jednak nie miał czasu na myślenie, myśli bowiem nie chciały się podporządkować i co chwilę wracały do tego jednego miejsca na plecach, które właśnie zostało pocałowane przez rozżarzony metal. Raz, następnie drugi i trzeci. Każda kolejna porcja bólu była dla niego gorszym doświadczeniem. Za drugim razem o mały włos, a byłby się szarpnął, jednak wytrzymał. Za trzecim razem sztuka ta mu się nie udała. Ból był na tyle mocny, że wżarł się głęboko nie tylko w jego ciało ale i umysł. Był jakby połączeniem całego cierpienia, które w życiu doświadczył. Usłyszał tylko
- Fira! Uważaj! - gdy…
Lecz nagle wszystko ustało. Całkiem jak cięte mieczem. Zdał sobie sprawę że zamarł w trakcie wstawania. Czerwona mgła, która przesłoniła mu oczy, zniknęła. Wciąż jednak tliło się w nim to uczucie, które nakazywało rozszarpać tych, którzy mu owe cierpienie zadali. Nie było ono jednak na tyle mocne, by ponownie stracił kontrolę. Dzięki temu był w stanie skupić się na tyle by poczuć ów ziemny zapach, który pomimo tego, że sam w sobie był raczej przyjemny, to niemile kojarzył się ze świeżo wykopanym grobem.
Demon padł z powrotem na kolana niczym podcięte drzewo i znowu zaczął oddychać. Gdyż zorientował się, że stoi z wstrzymanym oddechem. Demon oparł głowę o kowadło dysząc ciężko.
- Ile…. Ile jeszcze ? - wydyszał i spojrzał na podstawę stołka na którym zamocowane było kowadło wielki kawał stali był zamocowany do kamiennej posadzki stalowymi nogami i teraz wszystkie cztery były wygięte w stronę Demona.
Minęła jednak chwila nim Nat odpowiedział.
- Została kropla.
- Nic nie czuje …… powiedział zdziwiony demon nieobecnym głuchym głosem.
- Kropla… dołóż kroplę
- Kurwa… - mruknął tylko Nat, sięgając po ostatni pręt. - Nie lepiej by było zlikwidować pierwsze znaki? - zapytał, jednak i tak przyłożył rozgrzany metal do skóry. Grosh poczuł dobrze sobie znaną woń palonej skóry. Usłyszał syk, który wydał pręt. Nawet nacisk poczuł. To, czego nie poczuł to ból, który powinien towarzyszyć znakowaniu.
Demon nawet nie drgnął gdy żelazo odstąpiło już od jego ciała, bał się, że ból powróci. Klęczał on więc nadal oddychając równo i spokojnie, wciągając w płuca ten dziwny aromat świeżo skopanej ziemi. NIe odpowiadał na pytania Nata, jego umysł miał niejakie problemy by wrócić do ciała, teraz po prostu odpoczywał.
Ból jednak nie wracał, a i Nat, po krótkim
- W porządku?
Nie zadawał więcej pytań, uznając najwyraźniej że szkoda tracić energię, skoro odpowiedź nie nadchodziła. Zamiast tego odłożył pręt i przeniósł misę z wodą tak, żeby była pod ręką.
- To już twoja działka - zwrócił się do Firy, podając jej też kawałki płótna. - Masz go pod kontrolą, co? - dopytał się jeszcze i musiał uzyskać potwierdzające skinięcie głową bo oświadczył swoim, niemal, normalnym głosem. - To ja się zajmę zbieraniem gratów. W razie czego będę w pobliżu to mnie zawołaj - Nie było do końca pewne, czy słowa te były skierowane do wilczycy czy demona. Na pytania było jednak za późno bowiem mężczyzna zwyczajnie wyszedł. Dziewczyna zaś zabrała się do obmywania pleców Grosha, nic nie mówiąc i tylko nucąc pod nosem jakąś melodię, której jednak demon nie kojarzył.
- Fira ? - zapytał w przestrzeń demon nie odrywając głowy od kowadłą - Ty to robisz, czy Ona ? Nic nie czuje...
- Nie wiem - odpowiedziała wilczyca, brzmiąc dokładnie tak jak powinna. - Mam wrażenie, że jakaś część bogini jest obecna, ale zawsze tak mam gdy korzystam z jej mocy. Nikt nie powinien tak cierpieć - dodała, ponownie mocząc płótno w wodzie.
- Bez tego nie mógłbym z wami płynąć Fira - powiedział Grosh już nieco pewniejszym głosem - Teraz mogę wrócić na Vole Kes, jestem wolny, teraz nawet tam -
- Mogłeś coś powiedzieć - odezwała się po chwili ciszy. Brzmiała smutno. - Gdybyś powiedział to znalazłby się sposób na usunięcie tych znaków. Zamiast tego wybrałeś kolejne okaleczenie. Nie rozumiem tego
- W Vole by poznali, kapłani tam widzą, że jesteś niewolny. Zabierają ci coś za pierwszym razem, nie wiem co. Ale zawsze mówili, że oni zawsze zobaczą, że znamię to tylko przypomnienie - mówił i Fira zauważyła, że potężny demon jakby skurczył się w sobie, jak gdyby wrócił do tamtych dni.
- Ale to wystarczy, teraz też będą wiedzieli, ale mogę pokazać, że już jestem wolny.
- Wiedziałabym gdyby czegoś ci było brak - wyczuł bardziej, niż zobaczył że wilczyca kręci głową. - Gdyby cię naznaczyli w inny sposób niż fizyczny, to każdy kapłan byłby w stanie to wyczuć. Nie jestem jeszcze kapłanką, a jednak mam pewność, że nic takiego się nie stało. Mógłbyś żyć całkowicie wolny, bez śladów tego co cię tam spotkało. Bez znaków. Zamiast tego dodałeś sobie nowe, idąc za rozumowaniem pochodzącym od tych, którzy cię zniewolili. To niemal tak jakbyś godził się z ich pojmowaniem świata. Dlaczego nie chcesz żyć tak jak ja? - Zapytała, a w jej głosie dało się wyczuć zbierające łzy. Nadal jednak obmywała jego plecy, czyniąc to delikatnie i starannie, jakby nawet pomimo tego że nie czuł bólu, nie chciała podrażnić świeżych oparzeń.
- Ja nie rozumiem, Fira… Nie wiem jak żyć inaczej. Nie wiem co to znaczy żyć tak jak ty. powiedział i zamilkł na chwilę.
- Jak wrócimy. Wtedy postaramy się usunąć znaki - dodał jakby ta chwila ciszy pozwoliła mu zebrać myśli.
- Bo czegoś mi brak, Fira. Coś tam zostawiłem i może teraz jeżeli wracam uda mi się to odzyskać. dodał z determinacją w głosie. Sięgnął też prawą dłonią przez plecy tak by nie poruszać świeżych znamion na lewym barku i złapał dłoń dziewczyny. Zamknął drobną dłoń w swojej i przytrzymał chwilę by dodać wilczycy, a może i sobie otuchy.
- Jesteś aniołem, Fira - powiedział. Słowa jednak z jego ust wydobyły się cicho niczym kroki myszy tak, że wilczyca gdyby nie jej wyjątkowo wyczulone zmysły nigdy by go nie usłyszała.
- W takim razie odnajdziemy to, co tam utraciłeś i ci zwrócimy - zapewniła go, na krótką chwilę opierając czoło na jego barku. Mógł przy tym poczuć wilgoć, która nie pochodziła z mokrego kawałka płótna.
- I nie, nie jestem - zaprzeczyła, nieco tylko głośniej niż on, mówiąc jednak tuż przy jego uchu więc nie miał problemu z usłyszeniem jej słów. - Jestem tylko naznaczonym wilkiem, niczym więcej - dodała, odsuwając się nieco i powracając do przemywania pleców demona. Po chwili mokry kawałek płótna zastąpił suchy, a następnie Grosh poczuł jak coś delikatnego i nieco śliskiego, zaczyna pokrywać jego plecy. Miało dość przyjemny, jakby miodowy zapach, który harmonijnie łączył się z ziemnym, który wciąż wypełniał kuźnię.
- To maść na oparzenia - wyjaśniła mu Fira, mówiąc już nieco głośniej, chociaż wciąż głos okresowo się jej łamał. - Są wyleczone ale i tak lepiej ją nałożyć. Ochroni skórę, która wciąż jest podrażniona. Zabiorę ze sobą zapas, tak żeby wystarczyło na parę dni. Gdy tylko zaczniesz czuć swędzenie, daj mi znać, a ja się tym zajmę - dodała, cały czas nanosząc maść, powolnymi, okrężnymi ruchami, które miały łagodzący wpływ na napięte mięśnie demona.
Gdy Fira skończyła, demon wstał i poruszył delikatnie ramieniem by sprawdzić jak się czuje i biorąc pod uwagę co przed chwilą przeżył zdecydowanie nie było źle.
Odwrócił się więc i spojrzał na wilczycę. Ta była wyraźnie roztrzęsiona ale Grosh miał wrażenie, że już nie ma przed sobą tej samej dziewczyny co rano, już nie do końca. Otarł więc łzę z jej policzka i powiedział.
- Jak wrócimy ja nie będę już nie wolny, ale pomyśl tylko kim będziesz Ty. mówił patrząc prosto w jej oczy, a ton jego głosu wyraźnie mówił, że myśli, że stanie się ona kimś wyjątkowym. Nie dał jej jednak czasu na odpowiedź tylko wyprostował się i wskazał jej drzwi dając jej do zrozumienia, że czas iść.
- Chodź mój ty nie do końca tak nic nie znaczący wilku. - dodał z uśmiechem - Przed nami kawał drogi. -
 
__________________
Nowa sesja dark sci-fi w planach zapraszam do sondy

Ostatnio edytowane przez Kerm : 23-02-2017 o 20:20.
czajos jest offline