| - Nawiasem mówiąc, to walka z elfami to jedno, ale mamy sprawę do tych druidów. Możliwe, że poszaleli i chcą się z nami lać – wyjaśnił Dragomir Sashy. – A teraz słuchajcie wszyscy, proszę o uwagę - odezwał się głośniej. – Już jutro przed południem będziemy w Zapomnianym Mchu. Tylko… co my tam zrobimy na miejscu? Zapowiadało się co prawda, że druidzi nie pozostawią nam wyboru i skończy się to walką… no ale pamiętajmy, że to jednak misja dyplomatyczna. No i są nowe okoliczności - gnolle, szkielety, malaryci… Musimy być więc przygotowani na różne ewentualności. Myślę, że dobrze by na początku się upewnić, czy ta wiadomość na pewno jest od druidów. Z odpowiedzią na to pytanie na pewno nie będzie problemu. Poza tym… - tu Dragomir odchrząknął - “dodatek” do wiadomości, czy może raczej główna treść - czyli te ciała. Aldona przypuszcza, że ciała mogły być podrzucone przez kogoś innego… I w sumie ta komplikacja jednak by sprawę uprościła. Cóż, jeżeli zrobili to druidzi, to do tego też powinni bez problemu się przyznać, skoro to część wiadomości… I wtedy wychodziłoby na to, że rzeczywiście się wkurzyli, ale przyczyna ich wkurzenia leży nie w nas, a w niespodziewanych gościach. W takiej sytuacji - przecież nie może tak być, że niesłusznie atakują podróżnych będącą pod ochroną prawa, bo wszyscy z całym miasteczkiem wyjdziemy na totalnych frajerów. A jak sfrajerzymy, to spierdzielimy. Druidzi na stałe nam na głowę wejdą, jeszcze przyjdzie im kiedyś do głowy przesuwanie Linii Wiecznych Drzew w stronę miasteczka albo jeszcze coś dziwniejszego... Więc jeżeli zabili, to niezależnie od powodów jakoś odpłacić muszą. Jak znajdą się rodziny ofiar – oczywiście jakieś odszkodowanie, ale chyba się na to nie zapowiada, sądzę więc, że trzeba do tego dorzucić inne żądanie. Jakieś pomysły? Aż marzy się przesunięcie Linii Wiecznych Drzew w drugą stronę, tak na złość, ale czy to by przeszło… - zamyślił się Dragomir. - Swoją drogą, nie wiem nawet, jaką miasto ma pozycję negocjacyjną… kto by gorzej wyszedł na wojnie, tak na dłuższą metę?
-Linia? No nie wiem, jak już stoi, to niech stoi, lepiej coś innego, błogosławieństwo plonów, leśne owoce, miód, wzięcie w ryzy leśnych długouchów, coś, co nie wprawi ich od razu w furię. Te ciała mi się nie podobają, ktoś chciał tu mocno zamieszać i nie wydaje mi się, że to byli druidzi, pytanie komu by zależało na tym, żebyśmy się nawzajem pozarzynali? - Głośno się zastanawiał Kobuz. - Masz jakieś sposoby, żeby zostawić znaki swojej sforze, że jesteś gdzieś dobrowolnie? Głupio byłoby tak w nocy obudzić się z brzuchem pełnym kłów albo musieć twoich pozabijać całkiem bez potrzeby. - Kowal zwrócił się do wilkołaczki.
- Że co, jakieś znaki dymne? - Sasha spojrzała dziwacznie na Kobuza. - Nie… ale myślę, że jak Tatulek zobaczy, że jestem tu z wami z własnej woli to nie będzie przypału. Tak myślę. - Niech się w ramach zapłaty zajmą tymi jakimiś malarytami i spokój będzie. Najwyżej się wzajemnie wybiją - oświadczyła Aldona.
-Dobrze by było, gdyby najpierw patrzył, potem atakował, ale jak nie wiesz jak im powiedzieć bez kontaktowania się z nimi bezpośrednio, to będziemy się martwić jak się pojawią albo nie pojawią. - Stwierdził Kobuz.
- Dobra tam, w razie czego Sasha krzyknie do swoich i po sprawie - machnął ręką Dragomir, po czym zwrócił się do Aldony. - Zajęcie się malarytami w ramach zapłaty? Myślę, że to raczej my im robimy przysługę, mówiąc o tych malarytach… bo nie wiem, czy wiedzą, skoro jakoś z tymi elfami się nieraz dogadywali. A może właśnie dogadywali się tylko z częścią? Warto by i o tym z nimi pomówić. Ale Kobuz dobrze gada - błogosławieństwo plonów może się przydać naszym rolnikom, a co za tym idzie, całemu miasteczku. Co prawda pola błogosławi już kapłan Chauntei, ale tych pól trochę jest. Jeżeli więc druidzi zabili choć jednego podróżnego… niech odpłacą chociaż w ten sposób. Popieram. Tylko, oczywiście, pytanie o te trupy trzeba zadać przed złożeniem żądań, tak żeby widzieli w tym tylko element wiadomości, a nie powód do naszych roszczeń, bo inaczej mogą skłamać. |