Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-02-2017, 21:59   #41
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację

W tym czasie Sasha, która przestała nagle być w centrum uwagi, przewróciła teatralnie oczami wydając z siebie pełne niezadowolenia “Ugh…”, po czym zwyczajnie wstała i zaczęła iść w - wydawałoby się - losowym kierunku, którym okazał się być zachód.
- Gdzie idziesz, siadaj, nie odpowiedziałaś czy wiesz ile masz lat. - Powiedział kowal chłodno.
Dziewczyna ostentacyjnie odwróciła się i zrobiła naburmuszoną minę, po czym tupiąc gołymi stopami o leśną ściółkę wróciła na miejsce i usiadła obrażona.
- Nie wiem. - Powiedziała krótko. - Zresztą co was to obchodzi? I po co wam to wiedzieć?
-Bo może znajdą się twoi prawdziwi rodzice, może dowiedzielibyśmy się kim byłaś i takie tam. Poczekaj, umorusałaś się.- Powiedział Kobuz i koncentrując się na zaklęciu, zaczął zdejmować z dziewczyny brud i zaschłą krew.
- Ej, co ty mi tu!? - Sasha zaczęła wymachiwać rękami na wszystkie strony, zwłaszcza tam skąd akurat wtedy odchodziło zabrudzenie. - To ty to robisz?! Goń się leszczu, sama się umiem umyć!!
- Nie marudź. - Odparł tylko kowal nie przerywając, na co dziewczyna warknęła na niego i - zdecydowanie na złość - wzięła garść ziemi i zaczęła się zabrudzać na nowo.


- Chcesz to się brudź, ale krew przyciąga, co prawda tutaj jej pełno, ale ty powinnaś wiedzieć lepiej, niż chodzić nią wysmarowana. - Odparł niewzruszony mężczyzna.
Dziewczyna zamarła niemalże w pół ruchu, powoli odwracając głowę w stronę Kobuza. Westchnęła znów z niezadowoleniem i rzuciła na ziemię trzymaną akurat grudkę gleby.
- Dobra, byle szybko… - Znów usiadła. Aldonie nie umknął uwadze fakt, że całe ubranie, które Sasha dopiero co od niej otrzymała było już całe w ziemi i popiole.
- To co robimy? - spytała Aldona, starając się nie widzieć perspektywy prania i zwracając się głównie do Kobuza. - Chcesz wrócić z nią do miasta, poszukać rodziców, powiadomić komendanta o tych… głosach? - W sumie była to ważna informacja, choć nadal nie dawała odpowiedzi, czy to druidzi mieszają zwierzętom w głowach, czy nie. - Ten tu druid i elfy nie byli z tego kręgu, do którego idziemy? - rzuciła pytanie w przestrzeń. Im dłużej myślała, tym miała ich więcej. - Twoje stado.... rodzina była duża? Daleko polowaliście? Wiesz, nie chcielibyśmy niepotrzebnie się z nimi zetrzeć gdyby głosy im kazały… to znaczy zasugerowały mordobicie - dyplomatycznie (w swoim mniemaniu) spytała Sashy.
- Było nas w sumie trzech z wilczą krwią. Ja, Tatulek i Bella. Oprócz tego jeszcze tuzin wilków… Wulf i Zgrzyt pobiegli za mną, ale ten przeklęty elfi druid coś im zrobił, że stały mu się posłuszne. W sumie to niedawno widziałam jak biegły tam gdzie te elfy… - westchnęła dziewczyna, dodając jeszcze pod nosem “ciekawe czy wrócą”.


- Jak myślisz, co zrobią w mieście ze zmiennokształtnym? O głosach trzeba, bo to by nieco wyjaśniało, przynajmniej niektóre zwłoki. Co do szpiczastouchych, hmm. - Kobuz zastanowił się chwilę, wiedział że miał jakąś myśl jeszcze w trakcie walki, która całkiem mu wyleciała z głowy w międzyczasie. - Myślę, że to byli malaryci, jeszcze w mieście ktoś opowiadał coś o nich, czczą pana bestii, czy jak tam się zwał, za wiele o nich nie wiem, ale to chyba inny odłam niż ci, z kręgu. Jeśli czegoś nie popieprzyłem oczywiście. - Rzucił z zastanowieniem.
- Szukanie rodziny to był twój pomysł, głupi jak widać - oceniła Aldona. Zresztą jak dziewczyna mieszkała miesiace czy lata w lesie to jej rodziną były już wilkołaki. Nawet jej nie spytali, czy chce. Strażniczka popatrzyła w stronę stosu trupów. - No to co się ci tutaj tak rządzą? Hm… może to od nich był ten list w niby-druidzkim, a nie od tych z ‘naszego’ kręgu? - podzieliła się z innymi wiekopomnnym odkryciem.


- Ale kto każe ujawniać wszem i wobec zmiennokształtność? - zaoponował Dragomir. - Gdyby Sasha chciała, to można popróbować dyskretnie, na przykład z tym kapłanem, co sierociniec prowadzi. A co do malarytów, to oni się nienawidzą z wyznawcami Sylvanusa, a nawet wyrzynają… ba, żeby tylko z nimi. A krąg druidów czci właśnie Sylvanusa. Jestem ciekaw, czy wiedzą, że część dzikich elfów czci Malara…
- To może sami się powybijają, a my przyjdziemy na gotowe?
- westchnęła z nadzieją Aldona, której łażenie po lesie i tłuczenie się z kim popadnie zaczęło już nieco dawać w kość. - Sasha, wiesz coś o tym? W końcu mieszkasz w tym lesie, nie to co my…
Sasha zrobiła wielkie oczy, po czym zmarszczyła brwi.
- Ale o czym ty do mnie… - Zapowietrzyła się. - Ja nic nie wiem! Jak się powybijali to bardzo dobrze, bo te elfy nieznośne są. I wredne. I paskudne! Wiecie, że im ważniejszy elf, tym grubszą skórę zwierza nosi? Przeciętni ważniacy noszą sobie skóry wilków, a więksi ważniacy to futro z niedźwiedzi sobie robią! I żeby dopełnić upokorzenia to zostawiają łeb i kły na miejscu takiego zwierza i noszą jego pysk wraz z kłami jak czapkę! Czapkę!
-No to trzeba sprawdzić, jakie skóry zostały po tych elfach, które teraz ubiliśmy. - Stwierdził Kobuz, szybko sobie jednak uświadomił że futro tak rzucające się w oczy jak opisywała to dziewczyna rzucałoby się w oczy i byłoby pamiętliwe. Elfy, które spotkali nie mieli takiego “odzienia”.
- Ojej, straszne - rzuciła ironicznie Furia, udając, że ją to obchodzi. Jak dla niej to i odbytem do przodu mogliby to nosić, choć nie wiedziała, po co futra zakładać. Prócz tego, że ciepło, to było to co najmniej obleśne.


- Chyba do niczego nie dojdziemy… - westchneła Aldona i spojrzała na Sashę. - Może po prostu wyprowadzisz się do innego lasu, gdzie ten krwiożerczy głos nie sięga? - zaproponowała. - Nie chcemy cię zabijać, ale nie możesz też łazić tu i polować na byle kogo, bo w końcu ktoś zapoluje na ciebie. Skutecznie. I nadymanie się jaka to ty sprytna i wolne nie jesteś w niczym tutaj nie pomoże.
- Do innego lasu…? - Odezwała się wreszcie Sasha, która przez chwilę rozmyślała nad propozycją Aldony. - Ale co, w innych lasach nie ma ludzi, łowczych, można żyć wolno z silną sforą? - Podrapała się po brodzie.
- W sumie mogłabym to chyba przemyśleć… masz jakiś konkretny las na myśli, czy chcesz się mnie stąd po prostu pozbyć? ‘Mój las, idź w cholerę’, czy tak?
- Kobuz, nie chciałbyś zobaczyć czegoś ciekawego? Mogłabym pokazać, ale wiesz… Nie tak przy wszystkich - rogata zagaiła z cwanym uśmieszkiem na twarzy, spoglądając na mężczyznę.
- No jak nie przy wszystkich, to móóógłbym. - Odpowiedział przeciągle kowal, zastanawiając się co rogatej chodzi po głowie.
- To rusz dupsko - warknęła wulgarnie, podnosząc się z siedzenia i odchodząc na bok. Nie oglądała się nawet za siebie, a jej pośladki kołysały się z każdym kolejnym krokiem. Cała jej sylwetka była niezwykle hipnotyzująca, co dla obeznanych mogło sugerować konkretne, demoniczne geny
- Aldona dobrze mówi, inni prędzej ci poderżną gardło, niż podzielą się koszulą. - Stwierdził Kobuz, zbierając się i idąc za Furią.


 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...

Ostatnio edytowane przez Plomiennoluski : 20-02-2017 o 23:58. Powód: Rozmiar ma znaczenie
Plomiennoluski jest offline  
Stary 17-02-2017, 22:16   #42
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Furia & Kobuz
Kendrick, ty też?!

Po odejściu na bok, kobieta od razu rozłożyła na glebie znalezione przedmioty. Postanowiła się nie pieprzyć i od razu przejść do rzeczy.
- Co o tym sądzisz? - spytała wprost Ruda, pokazując mężczyźnie wszystkie znalezione magiczne przedmioty
- Dużo czasu zajęło mi wyszukanie tego, wiem tyle, na ile moja wiedza pozwala, jednak nie czuję się tym usatysfakcjonowana. Jeśli coś nie jest zrobione do końca, nie jest idealne, a ja jestem perfekcjonistką. Niestety, niechętnie przyznaję się do tego, że moje zdolności mimo iż najlepsze, są bardziej wrodzone niż wyuczone. Po prostu nie idzie mi dokładna identyfikacja tych rzeczy - wyznała szczerze, omijając kilka szczegółów łukiem, aby wciąż wynosić siebie na piedestał. Nie uznawała czegoś bardziej wspaniałego, niż siebie i swych umiejętności

Kobuz pokiwał głową i przyjrzał się dokładnie rozłożonym znaleziskom. Najpierw brał je po kolei do ręki i oglądał z każdej strony. - Znam zaklęcie, ale trochę trwa zanim się dowiem wszystkiego, co więcej, potrzebna jest do niego perła, spora perła, w sensie do każdego przedmiotu osobna. - Kobuz wysupłał na wierzch jedną z pereł, które miał przygotowane właśnie do tego zaklęcia, chociaż jeszcze nie skruszoną.

- Głupich pereł potrzebujesz? - syknęła Rogata, patrząc z wyrzutem na mężczyznę.

- Miałam cię za kogoś lepszego. Nic nie rozumiesz, nie widzisz tak od razu? Nadajesz się tylko do eksponowania nagiego torsu, jest przynajmniej na co popatrzeć - zmotywowała go w sposób niezwykle obraźliwy, nie dając mu jednak odpowiedzieć, kontynuowała - No dalej, zaskocz mnie.

Kobuz miał z początku odpowiedzieć, później się zaperzyć, potem przyszło mu do głowy to, co powiedział wcześniej Kendrick i po prostu roześmiał się z humorem. - Słuchaj mnie panno, powiedziałem ci już, że mogę się dowiedzieć co to dokładnie jest. Tyle że zajmie to czas. Godzinę i perłę na rzucenie jednego zaklęcia. Perłę muszę rozkruszyć i wypić, a uwierz mi, znam lepsze sposoby na marnowanie takich pereł. Poza tym, jak wspominałem, mam tylko dwie obecnie. Na wieczornym postoju, jeśli jakiś będziemy robili, mogę się tym zająć, przynajmniej jednym przedmiotem. Mam swoje podejrzenia, co do niektóych rzeczy, ale pewności, nie , nie będę miał, dopóki nie rzucę zaklęcia i wiesz, jeśli idzie o perfekcję, to właśnie w taki sposób się ją osiąga, cierpliwością. Nie jestem bóstwem, by od razu widzieć takie rzeczy, ale dziękuję że pokładałaś we mnie aż takie nadzieje. - Powiedział z nutkami w humoru, podobną tyradą co rogata.

- No bóstwa w tobie zero, to akurat widać - skomentowała kąśliwie.
- Mimo wszystko liczyłam na coś więcej - dodała uzupełniając wypowiedź, zaś jej oczy zmrużyły się nie odrywając od niego spojrzenia.

- Umiem czekać - stwierdziła szybko - I dokładność możemy osiągnąć metodami mniej konwencjonalnymi. Po prostu powiedz mi, co podejrzewasz, a ja wypróbuję różdżkę. Jest to ryzykowne, mogę się zranić, ale nie obchodzi mnie to. Nie jestem papierową laleczką.
- Broń podejrzewam że jest po prostu umagiczniona, mikstura hmm, przemiany siebie, może niewidzialności, różdżka, jako że była na druidzie, to przywołanie sojusznika, ale na ichnich zaklęciach się nie znam. Amuletu nie jestem pewien. Hmm, torba sztuczek? Zwój chwila… rozumienia języków. Mikstury leczenia, ale nie jestem pewien, ta jedna to zmylenie kierunku. Tyle mogę powiedzieć obecnie. Oczywiście coś może być przeklęte, ale w to wątpię, skoro z tego korzystali.
- Powiedział po dłuższej chwili Kobuz.
Zyskał tym samym uśmiech Furii, który był o wiele bardziej przyjemny w odbiorze, niż jej wiecznie skwaszona mina, obrażonej nastolatki.

- To mi pomaga o wiele bardziej, niż twoje jojczenie - stwierdziła niemiło, zbliżając się do Kowala i stając z nim twarzą w twarz, ignorując całkowicie osobistą przestrzeń, jakiej nie powinna przekraczać w chwili, gdy nie była z kimś w bliskich relacjach
- Dziękuję - mrukneła uwodzicielsko, nie odrywając czerni swych oczu od jego i nieświadomie zagryzła dolną wargę, która momentalnie poczerwieniała.

- Proszę, potem się pomyśli jak dokładnie to wszystko zidentyfikować, w jakimś bezpiecznym miejscu. - Dodał spokojnie, chociaż był nieco rozkojarzony bliskością rogatej.

- Czujesz się tutaj mniej bezpiecznie? - dopytała udając troskę. - Dlaczego? - jej hipnotyzujące spojrzenie nie ustępowało ani na chwilę, zaś urocza twarzyczka sprawiała wrażenie, jakby była coraz bliżej.

Kobuz postarał się skoncentrować na rzuconym już wcześniej zaklęciu i delikatnie obniżył temperaturę dookoła siebie, robiło mu się gorąco.
- W sumie tak, obawiam się że twoje cycki zaczną mnie za bardzo rozpraszać i nie usłyszę jak wszystkie ścierwojady z okolicy i Kendrick zaczną próbować mnie rozproszyć jeszcze bardziej a nawet permanentnie. - Odparł siląc się na powagę kowal, oczy jednak co chwila zjeżdżały o wiele niżej, niż uprzejma konwersacja by wymagała. Furia mimo wszystko, uśmiechnęła się jeszcze szerzej, a jej mimika stała się bardziej podstępna, niż dotychczas.

- Jakoś mnie to nie martwi - mruknęła przyjemnym, kojącym tonem głosu, zaś spod jej długiego płaszcza wypełzł diabli ogon, który wił się w okolicy jej pośladków. Przykuwał niemała uwagę, podobnie jak rogi oraz cała jej figura. Obraz kobiety ociekał seksualnością, jaka powinna stać się zakazana na całym wszechświecie.
- Jeśli dowiesz się czegoś więcej, daj mi znać - dodała w końcu po długiej, bardzo długiej pauzie i w końcu odsunęła się od Kobuza na bezpieczną odległość, która nie powinna już go dłużej rozpraszać.

- Jasne. - Odparł mężczyzna, przełykając głośno ślinę i stojąc nie do końca wiedząc co zrobić. Zapewne stałby tak dłużej, gdyby nie Mila, który wyskoczył z kieszeni płaszcza i wdrapał się na ramię swego towarzysza, by ugryźć go lekko w ucho. - Auć! - Obruszył się Kobuz, ale po chwili dotarło do niego, że łasica chciała tylko pomóc mu sie otrząsnąć. Na niego, humanoidalne samice nie działały tak bardzo. Po chwili wyciągnął worek z sakwy i zaczął do niego wrzucać cały magiczny arsenał, poza miksturami.

- To jak będzie z tymi fantami? - Usłyszeli głos Kendricka, który wyłonił się z zarośli. Od jakiegoś czasu obserwował działania Furii, znał ją doskonale i wiedział co chciała przez to osiągnąć, ale zdecydował się to przerwać, zanim ktoś na tym ucierpi. - Dość już tego, moja miła - mruknął do niej, kiedy ją mijał, po czym zbliżył się do Kobuza.
- Nie wątpię, że są to cenne i potężne przedmioty - powiedział, wskazując palcem zdobyty na wrogach łup. - Ten amulet wygląda obiecująco, choć nie znam jego działania. Nie pogniewasz się, jeśli sobie go przywłaszczę? - Zapytał mężczyznę.

- W zasadzie to tak, myślę że się pogniewam, idziemy całością, więc myśle że najuczciwiej będzie ustalić zasadę jak dzielimy się znaleziskami, w miarę uczciwie, wiadomo, że nie zawsze wszystko każdemu przypasuje, tak samo, jak nie ma sensu wszystkiego sprzedawać, rozumiesz o co mi chodzi? - Powiedział Kobuz dalej nieco rozkojarzony.
- Rozumiem, ale mimo wszystko uważam, że jesteśmy zbyt młodą kompanią awanturników, aby tworzyć tu jakieś żelazne zasady odnośnie łupów. Uważam, że w każdym takim wypadku powinniśmy się dogadać. Jeśli zależy ci na amulecie, to odstąpię, ale następnym razem łup jest mój - odparł Kendrick, po czym dodał:
- Jesteśmy dorośli, nie potrzebujemy reguł. Te były dobre w sierocińcu, tutaj już nie obowiązują, Kobuzie.

- Właśnie dlatego że nie jesteśmy kompanią awanturników, ma to jak najwięcej sensu, bo jeśli będą jakieś niesnaski, to zastanów się, jak będzie wyglądać, kiedy ktoś reszcie poderżnie gardła na swojej warcie w nocy i wróci jako jedyny, który przeżył, zabierając ze sobą wszystko.
- Powiedział cicho do Kendricka. - Zaś co do sierocińca, przynajmniej był jakimś domem. Nie mam problemu z tym żebyś wziął amulet jeśli aż tak ci na nim zależy, ale wiesz chociaż czym jest? - Dopytał.

- Jeśli ktoś będzie zdolny poderżnąć gardło dla kawałka świecącego żelastwa, wtedy zrobi to niezależnie od ustanowionych reguł. Ja rozumiem twoje argumenty, Kobuzie, ale uważam, że obaj jesteśmy ponad takie spory. Ja jestem gotów oddać ten amulet, dobrowolnie, podobnie jak Ty. Nie znam jego właściwości, ale czy jest ktoś wśród nas kto byłby w stanie je określić? Jeśli okaże się on dla mnie mało przydatny, to zwrócę go osobie, dla której miałby jakąś wartość lub po prostu go sprzedam - dywagował Kendrick.

- Znam, siebie, mam nawet perły ze sobą, ale to na wieczornym postoju. - Odparł spokojnie kowal, prawie całkiem zapominając o rogatej. Ta zaś również przestała zwracać na siebie uwagę, przysłuchując się rozmowie dwójki mężczyzn, którzy od początku walczyli o to, kto ma dłuższego. Wzruszyła ramionami wyciągając ręce nad głowę i wyciągając w górę swoje ponętne ciało, w celu rozciągnięcia się. Jej diabli ogon zamachnął się przy tym kilka razy, a sama kobieta w ostateczności odstąpiła od Kendricka i Kobuza, zostawiając ich przekomarzania daleko w tyle. Oczywiście nie zapomniała o zabraniu swoich znalezisk sprzed nosa kowala, któremu na odchodne dała pstryczka w nos. Mrucząc coś pod nosem odeszła, a jej wzrok przykuł szwendający się w okolicy Bozaf. Podstępny uśmieszek rozkwitł na słodkiej, diablej twarzyczce.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 18-02-2017, 10:31   #43
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
- Dokąd oni idą, też mogę? - Dziewczyna spojrzała ciekawsko za Furią i Kobuzem.
- Nie wiem… chyba lepiej nie - nieuważnie odparła Aldona, myśląc intensywnie. Geografia nie była jej mocnym punktem, a wilkołactwo jeszcze mniej. - Na pewno im głębiej w bory tym mniej myśliwych. - rzekła bardziej z nadzieją niż faktycznym przekonaniem. - Aaaa zresztą co ja się tobą przejmuję; rób co chcesz, jak chcesz się dać zabić to nie moja sprawa! Chcemy ci pomóc zamiast urżnąć łeb, a ty tylko się stawiasz! - zdenerwowała się nagle, a Pieseł zawarczał złowieszczo. Nie miałą głowy to takich skomplikowanych spraw i czuła, że potrzebuje się napić. Niestety jak na złość potraktowała tą pokręconą wyprawę jako “pracę”, więc z zasady nie wzięła na nią alkoholu. A na prawdę by się przydał…
- To idę z wami! - Zadecydowała Sasha z ogromnym uśmiechem na twarzy. - Skoro polujecie na te elfiki to ja też chcę. Im ich mniej w tym lesie tym wszyscy będą szczęśliwsi. Ale najpierw się przebiorę. - To powiedziawszy dziewczyna zaczęła się rozbierać tam gdzie stała, rozrzucając ubranie Aldony gdzie popadnie.
- A skąd wiesz, że głos nie każe ci zeżreć akurat nas? - Aldona nie miała nic przeciwko tropiącemu sprzymierzeńcowi, jednak niekoniecznie takiemu, który w kudłatym szale przegryzie jej gardło. Jakoś nie wierzyła w samokontrolę dziewczyny w tym akurat względzie.
- E? Głos mi nic nie każe, jest po prostu irytujący. - Odpowiedziała z pewnością siebie dziewczyna. - Staje się nieznośny dopiero po dłuższym przebywaniu pod postacią wilka. Spokojna twoja rozczorchrana, ciotka! Nie zjem was!
- Cio…?! - Aldonę, która była może dwa albo trzy lata starsza od wilkołaczki, zwyczajnie zatkało. - Ja ci dam ciotkę, smarkulo! Chcesz ciotkę to łap te ciuchy, co żeś jak kret ufajdała i dylaj je wyprać! - huknęła swoim najbardziej stanowczym tonem, że aż Pieseł oklapł niczym stara ścierka i udawał, że go nie ma. - Napiłabym się… - jęknęła w stronę Dragomira.
- Nie mam nic do picia poza wodą… Ale trudno, damy radę - dla podkreślenia ostatnich słów Dragomir wspierająco klepnął Aldonę w plecy. Bez wyczucia. Aldona wydała z siebie coś pomiędzy stęknięciem, a jękiem pełnym rozczarowania.
- Wy-prać? - Sasha wyglądała jednocześnie na solidnie zastraszoną i zdezorientowaną.
- Tak, woda i trochę energicznego tarcia. A potem wykręcić i rozwiesić na gałęziach, żeby wyschło. Na pewno nie przerośnie to twoich zdolności. - uszczypliwie rzekła Aldona, po czym wyciągnęła połeć mięsa i wymownie rzuciła Piesełowi. - Kto nie pracuje, ten nie je.
Dziewczyna zapatrzyła się chwilę na kawałek mięsa, po czym zwyczajnie zawyła z wściekłości i frustracji. Zgarnęła niezręcznie ubranie i udała się w tym samym kierunku, co wcześniej próbowała iść (znaczy na zachód), potykając się co chwila o własne nogi.
- Wiesz, że wystarczyło dać to Kobuzowi? - mruknął Dragomir.
- Phi! Niech zna swoje miejsce w nowym stadzie - odmruknęła niezmiernie dumna z siebie Aldona. Wyglądało na to, że na młodą wystarczy huknąć by spuściła z tonu. I dobrze.
 
Sayane jest offline  
Stary 18-02-2017, 19:05   #44
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Z pomocą Nami :)

Bozaf przechadzał się po polanie snując swoje plany. Obserwował z oddalenia wydarzenia na polanie, choć cały czas czujnie nasłuchiwał i obserwował otoczenie. Psi węch można łatwo zmylić, a podniesione głosy i brak roztropności mógł sprowadzić na nich kłopoty. Jak zwykle, niewidzęczna i niezauważona praca przypadła właśnie jemu. Nie to, że był jakimś altruistą. Bozaf był przede wszystkim pragmatykiem i wiedział, że większe szanse mieli razem. Co nie znaczy, że nie miał w głowie planów. Łotr wierny był zasadzie “bądź miły, uśmiechaj się do ludzi, ale zawsze miej w głowie plan ich zabicia”. Te pierwsze nie zawsze się udawało, ale ostatnie miał opanowane do perfekcji! W głowie układał różne scenariusze, kalkulował szanse, wprowadzał zmiany… Można było powiedzieć, że było to coś na kształt hobby. Dziwne, ale w jego fachu bardzo przydatne.

Przysłuchiwał się opowieści Sashy, ale nie chciał się wcinać. Zbyt dobrze się bawił widząc reakcje Aldony. Dodatkowo, gdzie kucharek sześć, tam cycków dwanaście, a od nadmiaru szczęścia można się udusić.
Tak więc Dijan obserwował zarówno drużynę jak i okolicę szukając potencjalnych niebezpieczeństw.


- Co tam za skarby chowasz? - spytał Furii widząc jak zostawia dwójkę mężczyzn pogrążonych w rozmowie. Dodał to jednak cicho, nie chcąc wyciągać chłopaków z ich jakże pasjonującej rozmowy.
- Nic dla ciebie, nie znasz się - syknęła jak żmija, uśmiechając się przy tym półgębkiem. Jednocześnie przystanęła dopiero nie dalej niż cztery metry od mężczyzny, usilnie mu się przyglądają. Gdyby Bozaf nie znał kobiet, pomyślałby pewnie, że Furia go nie znosi i słowami ostrzega, by dał jej spokój. Według niego jednak przypominało to bardziej prowokacje. Mężczyzna przez chwilę zatrzymał się trawiąc to co usłyszał. Albo dziewczyna marginalizowała jego udział w ostatnich potyczkach, albo, mimowolnie, chwaliła jego umiejętności poruszania się niezauważonym. Tak, czy siak mężczyzna postanowił nie komentować tego, w zamian odkrywając na chwilę połę skórzni ukazując rząd różnych magicznych różdżek zatkniętych w zmyślny sposób do pasa. Część przypominała wypolerowany kryształ pokryty drobnymi runami, podczas gdy inne były z mahoniu, czarno-czerwonej, wypolerowanej na błysk ambiony, hebanu zdobionego bursztynem, aż po coś, co można by przyrównać do gałęzi dębu z przywiązanym konopnym sznurkiem tarniną.
- Czyżby? - spytał - Cóż, na pewno wiesz najlepiej, w końcu znasz się na ludziach jak mało kto - odpowiedział zaczepnie. Spojrzał nad ramieniem dziewczyny na dwójkę rozmawiających mężczyzn
- Co, nie byli w stanie zidentyfikować przedmiotów?

Kobieta parsknęła i założyła ręce krzyżem pod piersiami, uwidoczniając je jeszcze bardziej. Machnęła lekko głową, zarzucając włosami i patrzyła na Bozafa z wyższością.
- No raczej, że nie. A co, niby jesteś od nich lepszy? - spytała wyniośle, obcinając go spojrzeniem od dołu do góry, a podczas tej przechadzki wzrokowej, jej brew uniosła się nieznacznie.
- Czy lepszy, to się okaże. Pokaż co tam masz. No już, nie wstydź się. -po tych słowach Furia spojrzała na niego z politowaniem, a jej zamknięta postawa nie zmieniła się nawet odrobinę. Przewróciła jedynie oczami, wcale nie mając zamiaru czegokolwiek pokazywać. Cóż, fakt, że tak by było najlepiej, wcale jej nie przekonywał, a Bozaf za bardzo przypominał jej ludzkie dzieciaki z sierocińca, które ciągle się nad nią pastwiły.
~ Uraziłem Cię? No nie wierzę ~ pomyślał w pierwszej chwili, jednak nie powiedział tego na głos. Był zbyt doświadczony, by wpaść w pułapkę eskalacji spowodowaną własnym ego. Zamiast tego, momentalnie zmienił taktykę schodząc z linii strzału. Tamci przegrali, ponieważ postawili na siebie, on postanowił zagrać inaczej.
- Wiesz, moja droga, - zaczął podejście z innej strony - moim zdaniem problemem jest podejście do tematu. Widziałem, że panowie bali się porażki, dlatego nie podeszli nawet do identyfikacji. Postawili na siebie, zamiast stawiać na Ciebie. - Naturalnie zmieniając ton na łagodniejszy i pół tonu niższy, Dijan podszedł do dziewczyny nie wchodząc w strefę komfortu. Oczywiście, jeśli chodzi o strefę komfortu normalnej istoty rozumnej, bowiem wyglądało na to, że strefa komfortu Furii sięga dalej niż jej wzrok. Nie stanął frontem do niej, ale lekko pod kątem, tak, że jakby oboje patrzyli przed siebie, linie wzroku krzyżowałyby się pod kątem 45 stopni.
- Mnie się wydaje, że Ty jesteś w stanie zidentyfikować cokolwiek tam masz i tylko się z nami droczysz. Chodź, zobaczymy, co da się zrobić z tymi miksturami, co?
Tym razem brew Diablicy uniosła się ze zdziwienia.
- Nie do końca - odparła oschle.
- Mój talent jest wrodzony, nie wyuczony. Urodziłam się z takimi mocami, które biegiem lat stawały się bardziej niebezpieczne. Inni zaczęli to doceniać i prawidło, jednakże gdybym była w stanie rozpoznawać każdy przedmiot, jaki znajdę, nie musiałabym teraz rozmawiać z Tobą, jak mniemam - burknęła mrużąc oczy i patrząc na mężczyznę - Ani z nimi - dodała szybko kiwnięciem głowy wskazując na Kobuza i Kendricka. Spojrzenie czarnych tęczówek było nachalne i nieustępliwe, a mina Furii, mimo grymasu złości, dosyć urocza. Ruda zastanawiała się przez chwilę, co było zauważalne. Jej zaciśnięte do tej pory w pięści dłonie, rozluźniły się, a napięte barki powróciły do swojego naturalnego poziomu, ramiona nie były tak uniesione. Nie oznaczało to co prawda, że daje wiarę w słowa mężczyzny, jednakże stanowiło widoczny postęp.
- Niech ci będzie.
- zgodziła się w końcu, klękając na ziemi i rozkładając wszystkie rzeczy, jakie udało jej się znaleźć. Wyjaśniła krótko, który z nich emanuje jaką aurą, a resztę zostawiła Bozafowi do samodzielnej analizy. Nie dodała już kąśliwego komentarza.
- Gdyby to była wiedza wyuczona, pewnie byłoby to zasadne, ale czy wiesz jaki jest limit wrodzonego daru? Jaki jest limit Twoich możliwości? - spytał klękając obok.
- To już nie twoja sprawa. - chłód jej tonu zmieszany był z żalem i niezadowoleniem, co być może nie byłoby niezrozumiałe, gdyby nie fakt, że zazwyczaj była bardziej przesączona dumą. W tym momencie sprawiała wrażenie przygaszonej.



[media]http://lastinn.info/attachment.php?attachmentid=975&stc=1&d=1487439799[/media]
Dijan wzruszył tylko ramionami. Sięgnął najpierw po jedną z pięciu identycznych mikstur o aurze magii przywołań. Wyjął z kieszeni pudełko, z którego wyjął ostrożnie prosty monokl na rzemyku. Przy uważniejszym spojrzeniu, Diablę dostrzegła kunszt wykonania tego zdawałoby się prostego przedmiotu. Jego cienka ramka wykonana była z mieszaniny białego i czarnego złota i oplatała idealne szkło w sposób nie odrywający spojrzenia od tego, co było najważniejsze - tego, co można było zobaczyć przez okular.

[media]http://lastinn.info/attachment.php?attachmentid=976&stc=1&d=1487440471[/media]

Nałożywszy monokl na prawe oko, mężczyzna przyjrzał się płynowi w środku najpierw podnosząc flakonik do oczu, a potem patrząc pod słońce.
Odkorkował i powąchał. Momentalnie uderzył go słodkawy zapach z ulotną nutką lukrecji i mięty. Podał fiolkę dziewczynie mówiąc
- Powąchaj. Z czym Ci się ten zapach kojarzy? Pierwsze skojarzenie? -
- Sophie Le’Blanc, mała kurwa, która ciągle mnie ośmieszała przed chłopakami, żeby wyjść na fajniejszą. Aktualnie jest podstarzałą pudernicą z rozjechaną szparą, w której toną największe morskie okazy waleni - Furię słodkawa woń odrzuciła od razu, przy czym kobieta skrzywiła się momentalnie i zatkała nos.
- Ciekawe skojarzenie. Masz plastyczną wyobraźnie - powiedział, dodając w myślach ~ to patrz na to ~ Bozaf wylał kroplę mikstury na palce i rozsmarował pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym i serdecznym. Rozłączył palce trzymając ją na taką odległość, by kleista substancja zawisła pomiędzy palcami błyszcząc się w słońcu. Chwilę potem oblizał palce zastanawiając się, czy dziewczyna nadal tkwi w swoim wspomnieniu.


[media]http://www.oneclickchicks.com/th/2/3/1/7/1/2/2113537.jpg[/media]


- Gęsta, wręcz kleista, smak… mmm… lekko anyżowy, słodki. Mnie kojarzy się z naturalnymi wywarami na stłuczone kolana i obite łokcie - uśmiechnął się naprowadzając dziewczynę na właściwy trop. Tak naprawdę analiza składu i aury wystarczyła, żeby zorientować się czym jest ów tajemnicza mikstura, jednak mężczyzna chciał, żeby padło to z ust Furii. Spojrzał w te jej czarne jak smoła oczy - Wiesz już co to jest?
- To powinna być mikstura sraczki, a nie leczenia - skomentowała kwaśno, machnąwszy ręką chcąc odrzucić od siebie zapach.
W dalszej kolejności mężczyzna sięgnął po drugą miksturę i ponownie przeanalizował jej cechy fizyczne. Tu było trudniej, bowiem mikstura była bezwonna, czarna jak oczy Furii i gęste niczym piekielna smoła. Smakowała dziwnie, ale, pozostawiając trudny do nazwania, ale charakterystyczny posmak w ustach.
- Magia zawarta tutaj pozwoli rozumieć wszystkie języki, jeśli dobrze poznaję. - stwierdził.
- W mieście pewnie i tak już znasz każdy babski język - dorzuciła niedbale.
- Obawia się, że traktujesz mnie bardzo powierzchownie. - odparł jednak nie spointował tematu sprośnym dowcipem pamiętając na jakim etapie poznawania byli. Dodanie zbyt wiele spowodowałoby, że dziewczyna na powrót się zamknie w sobie.


[media]http://media-cache-ec0.pinimg.com/236x/48/3e/bc/483ebcc70fc88291c91e4165c253b748.jpg[/media]


Miecz był dość prosty do zgadnięcia. Dijan uniósł broń oburącz sprawdzając wyważenie i odnajdując bez trudu środek ciężkości broni. Magicznie naostrzona klinga bez trudu przecięła źdźbła trawy. Zabójca nie potrafił wyczuwać magii, ani identyfikować magicznych właściwości przedmiotów, ale był inteligentny. Potrafił nie tylko połączyć fakty i dodać dwa do dwóch, ale również wyciągnąć z nich pierwiastek (nie wspominając, że wiedział co to pierwiastek)
- Mistrzowsko wykonany, doskonale wyważony, spójrz. Wystarczy dotknąć o, tu, a miecz leży w pełnej równowadze na jednej ręce. Mimo to, żaden kowal nie zrobi tak dużego miecza, który będzie tak łatwo ciął spadającą trawę, spójrz. - mówiąc to Dijan złapał kilka ździebeł trawy i przesunął po ostrzu, które bez problemu przecieło je w poprzek.
- Jest więc niewątpliwie magiczny. Zaklęcie utrzymuje broń w doskonałej ostrości, pytanie czy ma jeszcze jakieś właściwości? Jak sądzisz? - spytał.
Furia wzruszyła ramionami. Zamiast interesować się mieczem, zaciekawiła się tym, jak śmiesznie mężczyzna wygląda w monoklu. Gapiła się na niego co najmniej jak na rzadki okaz pełzającego gluta, wydobytego z ogrzego nozdrza. Trochę tak, jakby ten ożył i zaczął się wić niczym żywa glista. Zaśmiała się nawet lekko na swoje myśli, jednak szybko odchrząknęła udając, że to wcale nie było rozbawienie.
- Coś mnie w gardle zadrapało - wytłumaczyła się, a na jej policzkach wymalował się rumieniec, “głupia, po ciul się tłumaczysz?”, skarciła siebie w myślach, przez co jej mina szybko przybrała swój zgorzkniały wyraz.
- Sądzę, że możesz sobie to wziąć, dla mnie i tak zbyt ciężki - wzruszyła ramionami.
- Damy go Aldonie. Ona się ucieszy, a my będziemy mięli lepszą tarczę przed bezpośrednimi atakami. - odpowiedział zdając się nie zauważać reakcji dziewczyny. Zastanawiał się jednak, czy powinien kontynuować wywód, czy może już ją zanudził? Dziewczyna nie wykazywała chęci do współpracy. Postanowił zachować dla siebie pozostałe informacje o mieczu.




[media]http://imgs.inkfrog.com/pix/xiaomei886809/Sirius_wond_4.jpg[/media]




Na koniec zostawił różdżkę. To, wbrew pozorom mogło być najtrudniejsze do zidentyfikowania, bowiem każdy mag personalizował swoje różdżki. Owszem, są jakieś standardy, jednak z tego co pamiętał z akademii, nie zawsze to się sprawdzało. Należało improwizować! Bozaf chwycił różdżkę i pomachał nią w powietrzu wykonując różne gesty. Pierwsze proste, później nieco bardziej skomplikowane ruchy nadgarstkiem.
~ Cholera, jak mam to zidentyfikować? ~ pomyślał patrząc na dziewczynę.
- Tego nie jestem pewien - powiedział unikając jej wzroku. Ciekaw był, czy dziewczyna wykorzysta sytuację do kąśliwej uwagi, czy też udało mu się “obrać” kolejną warstwę? Ta jednak po prostu obserwowała go z zainteresowaniem, nie umniejszając wcześniejszych zasług.
Dijan miał taką teorię jeśli chodzi o kontakty z ludźmi (i innymi humanoidalnymi istotami), która w gruncie rzeczy sprawdzała się prawie za każdym razem. Mianowicie, gdyby go zapytać, a on miał dobry humor, powiedziałby, że ludzie (i inne humanoidalne istoty) są jak cebule - mają swoje warstwy. Niektórzy mają ich niewiele, z łatwością można ich przejrzeć, inni z kolei, tak jak Furia, otoczyli się wieloma warstwami, niczym zasiekami, lub warstwami ubrań w mroźny dzień. Czym to było spowodowane? Zapewne traumatyczną przeszłością i nastawieniem innych do rogów i ogona. Dijana nie obchodziły póki co powody. Należało znaleźć klucz do najbardziej wierzchniej warstwy. Czasem trzeba opowiedzieć coś o sobie, w zamian słysząc opowieść drugiej osoby. Czasem trzeba połechtać ego, a czasem wręcz odwrotnie - zastraszyć. Bozaf był w stanie obrać ze wszystkich warstw każdą spotkaną w karczmie dziewczynę. Podobną taktykę przyjmował podczas rozmów ze swoimi kontrahentami, choć tam chodziło o interesy, nie o przyjemności. To czyniło go profesjonalistą w tym co robił, gdy nie trudnił się zabijaniem. Teoria powstała jeszcze za czasów gdy studiował magię w Akademii i zastanawiali się z kolegami jak dobrać się pod spódnicę pewnej pięknej półelfki z grupy wyżej.
~ WŁAŚNIE! Akademia! ~ Bozaf przypomniał sobie, że często różdżki we wszelkich szkołach magicznych miały oznaczenia, żeby tępi uczniowie (jak nazywali ich profesorowie) nie uszkodzili murów i wyposażenia szkoły (a zapewniwszy to, żeby nie zrobili sobie zbyt dużej krzywdy). Zabójca obejrzał jeszcze raz różdżkę dokładnie przy użyciu swojego okularu, po czym oddał ją dziewczynie z uśmiechem na twarzy.
- Na pewno nie jest pełna. Wydaje mi się, że może mieć jeszcze ponad połowę ładunków, ale tu powinien się wypowiedzieć ktoś mądrzejszy ode mnie. Co do zastosowania, to pewności nie mam, ale stawiam perły Kobuza przed wieprze Aldony, że ta różdżka strzela kwasem. Najpopularniejsze, co przychodzi mi do głowy, to strzała uformowana całkowicie z kwasu, lub stożek podobny do zionięcia smoka.
Hmmm. Wspominałaś, że to słaba aura przywołań? W takim razie obstawiałbym na strzałę.
Oczywiście mężczyzna zachował dla siebie drobne oznaczenie strzałki z kropelkami poniżej, które znalazł na samym prawie spodzie styliska.
- To co nam zostało? Sakwa? - Spytał wyraźnie zadowolony. - Jak myślisz, co to może być?
- Że mogą spierdolić z tego woreczka przemiłe bestyjki. Jak na przykład czarcie zwierzątka, co? Pewnie każdy się tego po mnie spodziewa, bo cóż mogłabym przyzwać, jeśli nie jakiś szatańskie pomioty - pstryknęła palcem w swój okazały, ciężki róg, który wystawał z rudej, gęstej czupryny. Oczywiście nie miała pewności, co do swych przypuszczeń, jednak jej ton głosu brzmiał nad wyraz pewnie swego. W sumie, tak jak brzmieć powinien, więc może powrócił jej nastrój. Pewnie by się znowu zirytowała, słysząc, że jest w błędzie.
- Też mi to wygląda na sakwę przyzywania zwierząt - przytaknął powoli chowajac monokl z powrotem do kieszeni. Skupiając swoją uwagę na dziewczynie odkładając sakwę na ziemię. - Zabrzmi to dziwnie, ale zaskoczyła byś wszystkich przyzywając na twarz serdeczny uśmiech. - powiedział.
~ Ile można żyć z paranoją? ~ pomyślał. ~ I nie chodzi o Kendricka ~ dodał uśmiechając się w myślach.
- Ludzie nie dali mi nigdy powodu do serdeczności, więc niech się wypchają - odparła chłodno.
- A poznanie przedmiotów przyda się wszystkim, nie tylko mnie, jeśli chciałeś zrobić z siebie jakiś przykład dobrodziejstwa wśród własnej rasy... - westchnęła, gryząc się wcześniej w język. Nie miała zamiaru, a raczej po prostu nie chciała, więcej mówić, gdyż póki co nie uważała, aby Bozaf zasłużył na słowne chłosty. Wypowiedziała jedynie swoje myśli, aby nie pozostawić go bez odpowiedzi.
- Skoro już wszystko, albo większość, wiemy, to możemy się zbierać. Weź miecz, cokolwiek z nim masz zamiar zrobić. Ja tego nosić nie będę - rozkazujący ton wydobył się z jej ust i niemal natychmiast podniosła się na równe nogi, zbierając to, co znalazła jak swoją własność. Dopiero przy drugim przedmiocie zatrzymała dłoń i spojrzała na mężczyznę. Dosyć niepewnie, być może speszona, choć nie zdziwiłoby, gdyby była już zła.
- Chciałbyś coś z tego? - spytała cicho, zupełnie jakby słowa te z trudem przebyły drogę przez jej gardło

- Może tylko tę napoczętą miksturę. - uśmiechnął się. Szczerze. Również podniósł się i zabierając miecz i miksturę ruszył do Aldony nie oglądając się na Furię. Odwracając się, spoglądając na jej kuszące ciało, czy wykonując jakikolwiek gest zainteresowania zepsuł by całe "obieranie" z warstw jakie przez te parę minut zrobił, a na to nie chciał sobie pozwolić.



Podszedł do Aldony - Znaleźliśmy ten magiczny miecz i pomyślałem, że może Ci się przydać - powiedział wręczając dziewczynie miecz. - Jest magiczny, ale poza zaklętą ostrością, nie wydaje się posiadać innych zdolności.
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 18-02-2017 o 19:25. Powód: formatowanie
psionik jest offline  
Stary 18-02-2017, 23:25   #45
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
28 Eleint 1273 roku, Popołudnie
Wężowy Las


W zniszczonym obozowisku leśnych kłusowników drużyna spędziła trochę czasu, bo i było tam wiele rzeczy, które wymagały ich uwagi. No może nie wymagały, ale kimże by byli, gdyby zignorowali szamoczącą się z przerażenia dziewczynę, pojmanego jeńca i całe mnóstwo dóbr materialnych pozostawionych zarówno przez elfy jak i kłusowników?

W trakcie rozmów nad cennymi znaleziskami i oswajania dzikiej dziewczyny Kendrick postanowił samodzielnie zająć się pojmanym druidem. W tym celu podszedł do związanego wilka, po czym bezpardonowo kopnął go w brzuch, aż ten skulił się w kłębek. Po przygodzie z owadami nie miał już nastroju na grzeczności.
- Przywróć swoją humanoidalną postać, druidzie. I tak wiem, że byś się uwolnił dzięki tej przemianie, więc miejmy to już za sobą - powiedział pozbawionym emocji głosem, po czym przeciął kawał sznura na jego pysku. W jednej ręce trzymał włócznie, której koniec znajdował się niebezpiecznie blisko szyi druida. - Byle szybko. Nie mam całego dnia na gierki z Tobą.
Odpowiedziało mu wściekłe warczenie i obnażone kły. Po chwili, czego Kendrick doskonale się spodziewał, nastąpiła też próba brutalnego rzucenia się na niebianina połączona z rzucaniem się wilka na wszystkie strony.
Kendrick zmrużył gniewnie oczy. - Biorę to za nie - powiedział, po czym zatopił ostrze włóczni w gardzieli wilka, kończąc jego męki.



Wilczysko zaczęło rzucać się ze zdwojoną siłą, która jednak szybko opadła. Szczekanie i warczenie przemieniło się w piski i jęki ale i te po chwili ustały. Nie minęło kilkanaście sekund, a zwierzę przestało się ruszać całkowite, zastygłe w pozycji panicznej próby wyswobodzenia się z pętów.

W następnych kilku chwilach Kendrick był świadkiem jak ciało przemienia się z powrotem w elfa. Natychmiast tego pożałował. Dźwięk łamanych kości, przestawianych stawów… to wszystko przez to, że zwłoki były wciąż spętane liną. W efekcie ciało elfa było ułożone pod tak groteskowym kątem, że bolesne było samo patrzenie na niego. Mimo tego wszystkiego uwadze niebianina nie uszedł dość ciekawy fakt: druid nie miał prawego ucha.
Zawiedziony tym widokiem Kendrick tylko wzruszył ramionami. - Cholera, sądziłem, że to inaczej działa - mruknął pod nosem, ciesząc się w duchu, że nikt inny nie był świadkiem jego pomyłki, po czym przykucnął nad ciepłymi jeszcze zwłokami i zaczął przeszukiwać je w poszukiwaniu jakichkolwiek wskazówek.

Ucho było odcięte już od dłuższego czasu, bowiem blizna po nim była bardzo stara. Na ramieniu elfa znalazł niezrozumiały dla siebie tatuaż, który przedstawiał sobą jakieś słowo, może dwa. Najpewniej w języku elfim albo leśnym.
Kendrick znalazł też kilka cennych fantów przy druidzie i karteczkę z jakąś wiadomością. Wyglądała na dość starą i chyba pisana w tym samym języku co tatuaż.
Kendrick zabrał wszystkie znaleziony rzeczy, po czym udał się do pozostałych.



Kiedy Sasha została wysłana przez Aldonę, by wyprać ubrania, Furia i Bozaf dokańczali swe sprawy związane z badaniem magicznych przedmiotów, Dragomir kończył zbieranie strzał z poległych elfów i wydawało się, że już nic ciekawego nie zostało w tym miejscu. Nastał czas na podjęcie decyzji: iść dalej mimo zmęczenia (tak fizycznego jak i psychicznego), czy przeć dalej, uznając że rozbijanie obozu o tak wczesnej godzinie to głupota. Kendrick najgłośniej domagał się postoju - był ranny, wykończony, zatruty i całkowicie wyzuty z mocy psionicznych. Został jednak zagłuszony głosami swoich towarzyszy, którzy chcieli się zbliżyć do ruin świątyni tak bardzo, jak to było możliwe jeszcze tego dnia.

Wtem usłyszęli dźwięk; stłumiony krzyk bólu, łamane kości, wreszcie warczenie i wycie wilka. Niektórzy z drużyny wzdrygnęli się, jednak większość domyślała się co to było: po kilku chwilach ze swojej wycieczki do lasu wróciła Sasha.



Dziewczyna wyglądała groźnie: piwne oczy zastąpione zostały krwawymi ślepiami, biła od niej duma i pewność siebie, zaś ostre szpony przez chwilę zastanawiały nawet Kobuza, który wszak był w posiadaniu najprzedniejszego, płytowego pancerza. Wilczyca nie omieszkała warknąć od niechcenia przechodząc obok Furii i rzuciła na pobliską gałąź mokre ubrania.
- To co, ruszamy? - Zapytała warczącym głosem dziewczyna, będąca zdecydowanie rada z faktu, że znów jest w centrum zainteresowania. Istotnie, jak tylko Aldona pokazała Sashy, że uprane rzeczy należy jeszcze wykręcić, żeby nie schły całą wieczność, drużyna mogła ruszać.



28 Eleint 1273 roku, Wieczór
Wężowy Las


W lesie robi się ciemno znacznie szybciej niż na otwartej przestrzeni. Nikogo więc nie zdziwiło że po trzech kolejnych godzinach wędrówki zaczęło się ściemniać, zaś po kolejnej godzinie panował już półmrok, mimo iż w mieście o tej godzinie byłaby jeszcze niezła widoczność. Niewątpliwym plusem ich dalszej wędrówki był fakt, iż nie trzeba było wystawiać Afera na dalsze niebezpieczeństwa - Sasha biegała w tę i z powrotem (już pod pełną postacią wilka, nie hybrydy) przejmując dotychczasową funkcję psa myśliwskiego. Podbiegała też co i rusz do Aldony, trącając pyskiem jej plecak z którego widziała jak strażniczka wcześniej karmi Pieseła. Wydawało się też, że robi wszystko żeby zdenerwować Furię: jak tylko diablica zyskała czyjąś uwagę (celowo lub przypadkiem), nagle pojawiała się obok niej wilczyca, żeby zainteresować tego kogoś sobą.

Postanowiono w końcu, że czas rozejrzeć się za miejscem na nocleg. Wszyscy byli zmęczeni, zaś Kendrick i Furia dostawali już migreny i dosłownie słaniali się na nogach. Sasha pobiegła w tym celu na zwiad po okolicy, a i każdy z osobna wypatrywał w miarę możliwości miejsca, które nadawało się na obozowisko.
Szczęście im dopisało: wilczyca znalazła ponoć jaskinię z niewielką polanką przed wejściem. I nawet nie okupował jej żaden niedźwiedź.
- Nie no co ty, wyczułabym! - Powiedziała obrażona. - Miśki to śmierdzą na kilometr, żadnego tam nie było od dawna!
Dragomir dla pewności sam jeszcze zbadał miejsce znalezione przez dziewczynę. Polanka i jaskinia faktycznie prezentowały się obiecująco i były ze wszystkich stron otoczone gęstymi krzakami: może dlatego nie miały rezydentów?

Wizja noclegu pod ochroną jakiegokolwiek sklepienia zapewniającego protekcję przed potencjalnym deszczem (druida wśród nich nie było żeby z całą stanowczością przewidzieć pogodę, zaś Dragomir powiedział, że opady nocne są niewykluczone) była zbyt kusząca, żeby przejść obok niej obojętnie. Zwłaszcza że całą poprzednią noc siąpił deszcz i była ta mgła - niektórzy wciąż czuli nieprzyjemną wilgoć pod ubraniami.

Bez dalszych dyskusji: tobołki zostały rzucone, chrust został przyniesiony i obozowisko bardzo szybko nabierało kształtów. Każdy chciał jak najszybciej móc się położyć, albo chociaż usiąść i odpocząć.



Ogień trzeszczał radośnie na drewnie porąbanym Kobuzową siekierą. Na ogniu zaś piekły się powoli trzy zające i warchlak upolowane przez Dragomira. Sasha odmawiała opuszczenia formy wilka, domagając się jednocześnie od kolejnych osób drapania za uchem (omijała tylko z daleka Furię). Aktualnie leżała z łbem na kolanach Aldony, kiedy Erdor nastrajał lutnię. W międzyczasie bard postanowił wykorzystać okazję, że wszyscy są przy ognisku i opowiedział legendę, którą ponoć własnoręcznie wyczytał w bibliotece w Bernetogh:

Cytat:
Zapomniany Mech. Święte miejsce kultów czcicieli natury, ale i łakomy kąsek dla żądnych skarów poszukiwaczy przygód. Jak się tam jednak dostać? Nie jest to łatwe, gdyż jego strażnicy nie chcą, by to miejsce zostało odnalezione i doskonale wyczuwają kiedy ktoś się doń zbliża. Co więc się dzieje z takim nieszczęśnikiem (albo grupą), który chciał się w łatwy i szybki sposób wzbogacić? Cóż...

Legenda mówi, że kto raz odnajdzie to miejsce już na zawsze zostaje stracony: druidzi i leśne driady plączą mu ścieżki, stawiają drzewa w miejsce drogi powrotnej i wykrzywiają drogę prowadząc nieszczęśnika ku zagładzie. Taki pechowiec musi zakrzyknąć trzy razy “Sylvanus mym wybawcą!” aby jeden z druidów odpowiedzialny za mącenie ścieżki się ujawnił i zaproponował mu wybór: nawróci się na wiarę Sylvanusa albo pozostanie stracony na wieki. Oczywiście ci, którzy się nawracają, zostają siłą wcieleni do kręgu druidów i w ten czy inny sposób słuch o nich ginie…
- … i tam właśnie zmierzamy! - Zakończył pokrzepiająco Edror. - Wiecie, nie wiem jak wy, ale ja jestem bardzo ciekaw tych skarbów z Zapomnianego Mchu. Moim zdaniem to powinniśmy wszystkich druidów wziąć na odpytki i siłą ich zmusić, żeby przestali ludzi nękać, a skarby wziąć dla siebie. Albo ich wybić do reszty i skarby wziąć dla siebie! Na pewno będą bardziej opłacalne niż ta marna premia oferowana przez komendanta…
Po tych słowach bard uznał, że jego lutnia jest już perfekcyjnie nastrojona i zaczął przygrywać radosną melodię, nucąc pod nosem do muzyki.
 
Gettor jest offline  
Stary 20-02-2017, 23:50   #46
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Nogi prowadziły Kobuza na przód, wyćwiczonym podczas długiej marszruty krokiem. Czuł się osłabiony i ciężko mu było powiedzieć, czy to przez zaklęcia czarownika, czy pajączki prawdopodobnie druida. Chyba tylko wojskowe nastawienie pozwalało mu się jako tako trzymać. Las robił ciągle dziwne wrażenie, chociaż w ciągu jednego dnia widzieli dość dziwnych rzeczy, by móc się częściowo z tego wyleczyć. Przynajmniej jak dla niego. Gdy tylko na chwilę zapominał o dziwnościach, podbiegała Sasha, domagając się drapania. Dowiedział się również czegoś, Kendricka, mimo że podobno miał jakieś niebiańskie korzenie z tego co mu się o uszy obiło, nie powinno się zostawiać sam na sam z więźniami. Było to skrajnie niezdrowe dla przepytywanych a informacji jakoś nie przynosiło. Z kolei czymkolwiek była Furia, na pewno starała się wykorzystać maksymalnie swoją kobiecość. Nie był tylko do końca pewien, czy chodziło jej o uwagę, próbę pozyskania przewagi, czy lubiła to, za co markietankom się płaciło. Musiał przyznać, kobieta była ładna i nieco mógł się z nią podrażnić, ale podejrzewał, że na dłuższą metę, gra nie była warta świeczki, zwłaszcza, jeśli dodało się do tego szemranego chwilowo w jego oczach Kendricka.





Kowal nie odzywał się za wiele do czasu, kiedy postanowili rozłożyć obozowisko. Na zakładaniu obozu znał się jedynie odrobinę, ale musiał pochwalić dobór noclegu. Jaskinia pozwalała na coś suchego nawet w przypadku deszczu, można było rozpalić ognisko bez obawy o to, że ktoś je łatwo zauważy, czy że przypadkiem podpalą las dookoła siebie. Pamiętając o historiach zasłyszanych jeszcze w mieście, starał się wybierać tylko martwe konary do rąbania. Chodziło mu po głowie kilka spraw, które miał zamiar poruszyć z resztą. Podział łupów, warty, co mają zamiar robić dalej. Pomysły Erdora nie do końca mu się spodobały, ale miał prawo do swojego zdania, zaś Kobuz z kolei miał prawo do tego, by mieć je w rzyci. - Ja z kolei słyszałem inną historię, o klątwie Sylvanusa, że kto będzie rabował leśne skarby, temu zasadzi w tyłku żołądź we śnie i w kilka dni zacznie mu stamtąd wyrastać dąb, którego nijak się nie da usunąć, by na koniec paść pod jego ciężarem i stać się nawozem dla pięknego, dorodnego dębu. - Powiedział całkiem poważnie kowal i puścił w obieg jeden ze swoich bukłaków, wypełniony piwem. - Tylko rozsądnie z tym, mam ograniczony zapas. - Burknął i rozsiadł się niedaleko ogniska. -Zdecydujcie się co zidentyfikować dzisiaj, jeden przedmiot, godzinę mi to zajmie, w ciągu której nie będzie można mi przeszkadzać. - Powiedział mężczyzna mieszając tematy.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 22-02-2017, 19:29   #47
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację

Furia już na wstępie była zirytowana. Nie to, żeby to była jakaś nowość i nieoczekiwany zwrot akcji, jednakże warto byłoby wspomnieć, że nawet nie-ludzka kobieta wzbudzała w niej tak wiele negatywnych emocji. W dodatku zachowanie wilczycy było drażniące do granic możliwości, a jej ciągłe podbieganie pod nogi i próby zrzucenia Rogatej z tronu, wręcz prosiły się o Eldritch Blasta w dupsko. Szczerze powiedziawszy, Diablicy niedaleko było do zachowania, które w oczach innych byłoby karygodne i niedojrzałe, toteż ruda, dla zachowania swojej twarzy, powstrzymywała się jak mogła. Dla sprawnego oka lub kogoś, kto często oglądał się za jej ciałem i pośladkami, bardzo łatwe do zauważenia były pewne wyładowania energii, kumulujące się w jej zaciśniętych dłoniach, które to prócz iskrzenia i emanowania swą mocą, nie wydostały się poza władania właścicielki. Rogatej naprawdę ciężko było się powstrzymać, jednak znosiła to dzielnie, jako że i w sierocińcu nie miała innego wyjścia, niż zacisnąć zęby. Aktualna sytuacja nie różniła się wiele od przeszłości.

Gdy wreszcie dotarli do miejsca, nadającego się na odpowiedni i pełen spoczynek, sytuacja wcale nie uległa zmianie. Sasha wciąż dokazywała, obrzycając Furię nieprzyjemnym spojrzeniem, kłapiąc kłami i powarkując na rogatą. Kobieta obserwowała to z nieukrywaną złością, mając ciągle spięte mięśnie oraz zmrużone groźnie oczy. Siedziała jednak pełna dumy, nos zadzierając ku górze, zaś plecy prostując, aby jej wypięta pierś przypominała tą lwią. Mogła, a nawet chciała, odezwać się i wtrącić do rozmowy nie raz, jednakże tego nie robiła. Mogła też z miejsca zaatakować wilkołaczycę, a mimo to odpuściła. Mogła wiele, bo na wiele było ją stać, a mimo to zaciskała zęby, powtarzając w myślach jak mantrę “to dla dobra ogółu” . W pewnym momencie przestała słuchać, a skupiony wzrok stał się nieobecny, kiedy to płonąca w niej wściekłość przywiała na myśl nieprzyjemne wspomnienia.


Furia nigdy nie kryła tego, jaka jest, mimo iż rogi i czerwony ogon, nie wzbudzały niczyjej sympatii. Pewnego dnia, kiedy zapełniła wszystkie szafki swoimi wypiekami, udała się do sali jadalnej, gdzie wszyscy razem mieli spożyć posiłek. Opiekunowie i każda sierota, zasiedli wspólnie do stołu i choć posiłek był skromny i zdecydowanie tani, było to jedno z głupich świąt, do którego zmuszano wszystkich. Nic dziwnego więc, że i humory zebranych były mizerne. Znudzone dzieciaki, w końcu pokazały, kto tu naprawdę ma rogi.
- Te, Psotnica, co za zakalce znowu zrobiłaś? - zakpił chłopiec, a inni zaczęli się cicho śmiać.
- O jaaa, ale głazy, patrzcie - dołączył się ktoś inny, biorąc ciastko i uderzając nim o blat stołu, a to nawet się nie pokruszyło. Furia zmrużyła gniewnie oczy.
- To akurat nie moje - odparła poważnie, tłumiąc narastający gniew.
- No jasne, a niby czyje! Tylko ty siedzisz w tej kuchni i tworzysz jakieś zapiekane karaluchy - śmiech wokół stawał się coraz bardziej wyrazisty. Diablica milczała, zaciskając zęby tak mocno, że czuła ból w dziąsłach. Jej ciemne oczy rozglądały się nerwowo po zebranych, jednak opiekunowie jedynie obserwowali przebieg zdarzeń.
- Patrzcie na tego! - zaśmiał się ktoś inny, biorąc do ręki płaskie ciasteczko, którym po chwili rzucił jak bumerangiem - Shuriken! - krzyknął rozbawiony, a wypiek wbił się w starą kanapę.
- To nie jest moje! - warknęła Furia podnosząc się z miejsca i uderzając pięściami w stół. Krzesło, na którym siedziała, przewróciło się za nią z hukiem.
- Furio, uspokój się. - poprosiła spokojnie jedna z opiekunek, którą Diablica jedynie zmierzyła gniewnym spojrzeniem. Niedługo po tym, któryś dzieciak rzucił miękką babeczką w czoło ognistowłosej, a ta rozbabrała się i pozostawiła ciemny ślad płynnej czekolady na jej twarzy. To akurat był wypiek powstały z jej rąk. Oczy dziewczyny zaczęły się szklić, gdy na sali rozbrzmiał gromki śmiech.
- Spokój! - głos kobiety próbował przebić się przez rozbawiony ryk, jednak mało to dało. Ciastka zaczęły latać po jadalni, w tym kilka ponownie zostało władowanych w Furię. Dziewczyna niemal wybiegła z jadalni i nie wiedziała już, co dalej tam się działo.
Kiedy tylko zamknęła drzwi od swojego pokoju, rozpłakała się. Nie mogła wiele zrobić, czuła się sama przeciwko reszcie świata. Była jeszcze młoda i mimo iż pomału nabierała sił, wciąż czuła się słaba. Nastolatka otworzyła szafę, nerwowo i chaotycznie wyrzuciła z niej wszystkie ubrania, po czym weszła do niej i osunęła się w dół, chowając twarz w podkulonych pod brodą kolanach. Nie wiedziała, czy długo tak już trwa, czy może zaledwie trzy minuty, kiedy nagle skrzydła garderoby rozwarły się. W ciemnościach zobaczyła niebieskowłosego chłopaka, chciała powiedzieć, by się stąd wynosił, jednak żal który utkwił w jej gardle, zablokował możliwość mówienia. Kendrick po prostu wszedł do szafy i zamykając drzwi, usiadł obok zapłakanej dziewczyny, obejmując ją ręką i przyciągając do siebie.
- To nie twoja wina - szepnął ciepło, a ilość łez zebranych w oczach natychmiast narosła. Nie miała nawet sił, aby się od niego odepchnąć, aby wygonić go, skrzyczeć i powiedzieć, jak bardzo ich wszystkich nienawidzi. Uległa wsparciu, jakie dał jej od siebie, a parę godzin później, obydwoje zasnęli objęci.


Powracając myślami do chwili obecnej, cieplej spojrzała na niebianina. Było w nim więcej zrozumienia niż we wszystkich obecnych razem wziętych, więcej chęci do pomocy i empatii, przenikliwości oraz dobra. Wbrew swej Diabelskiej naturze, Furia miała słabość do istot dobrych i miłych, zaś te nieprzyjemne wzbudzały w niej niewyobrażalne pokłady gniewu. Przy tej kobiecie naprawdę trzeba było się starać, gdyż będąc słoniem w składzie porcelany lub zwykłą cebulą drażniącą każdego, zasługiwało się tylko na jedno… Albo dwa. Kop w dupę i Eldritch Blast. Nic więc dziwnego, że Sasha działała na nią jak płachta na byka, a swych emocji Rogata ukrywać nie potrafiła. Jej dłoń przesunęła się po posłaniu, na którym siedziała obok niebanina i odnalazła jego ciepłą dłoń, którą ścisnęła nad wyraz mocno. Mężczyzna rozumiał ją bez słów, a wiedząc, jaki koszmar przeżywała będąc dzieckiem, był podwójnie wyczulony na wszystko w otoczeniu, co mocno ją dotykało. W sumie, nawet podziwiał to, że nie poczyniła do tej pory żadnych kroków, aby zmieść wilczycę z powierzchni ziemi.



 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 22-02-2017 o 19:36.
Nami jest offline  
Stary 24-02-2017, 08:24   #48
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Nocleg

Z dala od trupów i po forsownym marszu dobry odpoczynek i dobry obiad był tym, czego wszyscy potrzebowali. Aldona pomogła oprawić zwierzynę (a raczej poporcjować, bo na rozbieraniu dziczyzny niezbyt się znała), a potem skupiała się głównie na odganianiu psów i wilka od apetycznych połci mięsa. Dostaną flaki i kości, i niech się cieszą.

- Sasho - zagaił Dragomir, gdy już wszyscy usiedli, potrawka pyrkała wesoło, a ogień przyjemnie rozpędzał tę przeklętą mgłę. - Mogę o coś spytać? Mówiłaś, że nie wiesz, jak to jest między elfami i druidami… Ale czy wy sami mieliście może do czynienia z tymi druidami z kręgu, tymi nie od elfów? Polujecie na nich jak na elfy, a może dajecie sobie wzajemnie spokój? Zastanawiam się, co będzie, jeżeli ich spotkamy...
Wilczyca podniosła łeb z kolan Aldony i postawiła uszy do góry słuchając słów łowczego. Zaskamlała z niezadowoleniem i odeszła kawałek, by się przemienić w swoją formę hybrydową - trwało to dłuższą chwilę i wyglądało, jakby Sasha miała problemy z płynnym przejściem transformacji.
- Rrr… - Warknęła w końcu, czyszcząc sobie uszy. - Nie wiemy co to druidzi. Polujemy na mięso, polujemy by przeżyć i utrzymać swoje terytorium. Nasze terytorium nawiedzają regularnie elfy, chociaż chyba po pierwszych kilku krwawicach zrozumiały, że z nami się nie zadziera. - Zawyła w stronę zachmurzonego nieba. - Raz się zdarzyło. To samo co na polanie gdzie mnie znaleźliście. Byli ludzie, którzy hipnotyzowali nas i nasze wilki. Powodowali, że nie chcieliśmy rwać, szarpać i pożerać. Może to były te wasze druidy?
Dragomir zastanowił się na moment.
- Czyli raz, że jakiś irytujacy głos… Dwa, że tamten elf zmusił do posłuszeństwa Zgrzyta i tego drugiego, którzy gdzieś pobiegli… Trzy, są jacyś ludzie, którzy was hipnotyzowali. Możesz powiedzieć coś więcej o tych ludziach?
- Nie. - Sasha usiadła na podłodze i zaczęła drapać się za uchem jedną z dolnych łap. - To było dawno i nieprzyjemne. Co miałabym o nich pamiętać? Jak tylko ich sztuczki magiczne minęły, uświadomiliśmy sobie, że nic nie pamiętamy z tego czasu jak nas… sztuczkowali! Co to, przesłuchanie jakieś?
Dragomir w reakcji wywrócił oczami.
- Interesuje mnie to, może być coś ważnego na naszej drodze, to pytam. Chciałaś odpowiedzieć, odpowiedziałaś, nie chcesz czegoś mówić, nie mówisz. Proste. Po co tu wyjeżdżać, że przesłuchanie? - myśliwy westchnął, kręcąc głową.
- Chcemy wiedzieć co nas czeka. Ty jedyna mogłaś mieć styczność z druidami od pewnego czasu, a nikt z nas nie chce ryzykować własnego życia idąc w nieznane - wtrącił się Bozaf próbując uspokoić wilkołaka.
- Hmph. - Wilczyca naburmuszyła się. Nie lubiła być zmuszana do wysiłku umysłowego. - Nie wymordowali nas mimo iż najprawdopodobniej mogli. Tatulek przez tydzień przeżywał, że daliśmy się tak podejść jakiejś podrzędnej bandzie… ale nie wszyscy byli ludźmi. Część była za niska na ludzi, część miała zieloną skórę. Zaprowadzili nas wtedy po prostu w inne miejsce: nie wiem jakie, bo jak się obudziliśmy z ich sztuczkowania to po prostu wszystko było inne. Nie było to nasze terytorium, byliśmy wściekli. Ale było tam jakby więcej zwierzyny do polowania i po jakimś czasie się przyzwyczailiśmy.
- Brzmi jak druidzi z kręgu, całe to dbanie o równowagę czy coś, żebyście w okolicy całej zwierzyny nie odłowili pewnie. - Wtrącił swoje trzy grosze Kobuz.
- Pewnie potrafiłabyś ich wyniuchać? - podpuściła ją Aldona, któą trochę bawiło, a trochę mierziło to całe “ciotkowanie” wilczycy. Niepokoiło ją, że młoda odmawia opuszczania formy wilka - w końcu to w niej słyszała ten cały “głos”. Ech… Miała nadzieję, że młoda zacznie przynajmniej polować i zarobi na swoje utrzymanie w drużynie.
- Tylko jakbyście mi dali coś do niuchania. Ciotka, to było jakieś dwa lata temu! - Obruszyła się wilczyca.
- A, myślałam, że niedawno - skrzywiła się Aldona i cisnęła w dziewczynę połciem mięsa.
-Kto został z twojej sfory poza tobą, i czy jest możliwe, żeby cię szukali po zapachu? - Kobuzowi jakoś nie uśmiechało się zostać zjedzonym w środku nocy przez zgraję wilkołaków. Następnie odebrał swój bukłak, krążący z wolna wśród ludzi, sprawdził ile w nim zostało, pociągnął solidny łyk i ponownie puścił go w ruch.
- Może… - Zamyśliła się dziewczyna. - W naszej sforze powinno zostać jeszcze dziesięć wilków. No i Tatulek z Bellą. Dla wilków pewnie by nie porzucali swojego tery… te-ry-to-rtium, ale Tatulek zawsze się powtarzał, że jeśli ja albo Bella gdzieś się oddalimy to nas znajdzie i spierze na kwaśne jabłko… - Sasha podwinęła ogon pod siebie i skuliła się.
 
Sayane jest offline  
Stary 24-02-2017, 10:26   #49
 
Kawalorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Kawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwu
- Nawiasem mówiąc, to walka z elfami to jedno, ale mamy sprawę do tych druidów. Możliwe, że poszaleli i chcą się z nami lać – wyjaśnił Dragomir Sashy. – A teraz słuchajcie wszyscy, proszę o uwagę - odezwał się głośniej. – Już jutro przed południem będziemy w Zapomnianym Mchu. Tylko… co my tam zrobimy na miejscu? Zapowiadało się co prawda, że druidzi nie pozostawią nam wyboru i skończy się to walką… no ale pamiętajmy, że to jednak misja dyplomatyczna. No i są nowe okoliczności - gnolle, szkielety, malaryci… Musimy być więc przygotowani na różne ewentualności. Myślę, że dobrze by na początku się upewnić, czy ta wiadomość na pewno jest od druidów. Z odpowiedzią na to pytanie na pewno nie będzie problemu. Poza tym… - tu Dragomir odchrząknął - “dodatek” do wiadomości, czy może raczej główna treść - czyli te ciała. Aldona przypuszcza, że ciała mogły być podrzucone przez kogoś innego… I w sumie ta komplikacja jednak by sprawę uprościła. Cóż, jeżeli zrobili to druidzi, to do tego też powinni bez problemu się przyznać, skoro to część wiadomości… I wtedy wychodziłoby na to, że rzeczywiście się wkurzyli, ale przyczyna ich wkurzenia leży nie w nas, a w niespodziewanych gościach. W takiej sytuacji - przecież nie może tak być, że niesłusznie atakują podróżnych będącą pod ochroną prawa, bo wszyscy z całym miasteczkiem wyjdziemy na totalnych frajerów. A jak sfrajerzymy, to spierdzielimy. Druidzi na stałe nam na głowę wejdą, jeszcze przyjdzie im kiedyś do głowy przesuwanie Linii Wiecznych Drzew w stronę miasteczka albo jeszcze coś dziwniejszego... Więc jeżeli zabili, to niezależnie od powodów jakoś odpłacić muszą. Jak znajdą się rodziny ofiar – oczywiście jakieś odszkodowanie, ale chyba się na to nie zapowiada, sądzę więc, że trzeba do tego dorzucić inne żądanie. Jakieś pomysły? Aż marzy się przesunięcie Linii Wiecznych Drzew w drugą stronę, tak na złość, ale czy to by przeszło… - zamyślił się Dragomir. - Swoją drogą, nie wiem nawet, jaką miasto ma pozycję negocjacyjną… kto by gorzej wyszedł na wojnie, tak na dłuższą metę?
-Linia? No nie wiem, jak już stoi, to niech stoi, lepiej coś innego, błogosławieństwo plonów, leśne owoce, miód, wzięcie w ryzy leśnych długouchów, coś, co nie wprawi ich od razu w furię. Te ciała mi się nie podobają, ktoś chciał tu mocno zamieszać i nie wydaje mi się, że to byli druidzi, pytanie komu by zależało na tym, żebyśmy się nawzajem pozarzynali? - Głośno się zastanawiał Kobuz. - Masz jakieś sposoby, żeby zostawić znaki swojej sforze, że jesteś gdzieś dobrowolnie? Głupio byłoby tak w nocy obudzić się z brzuchem pełnym kłów albo musieć twoich pozabijać całkiem bez potrzeby. - Kowal zwrócił się do wilkołaczki.
- Że co, jakieś znaki dymne? - Sasha spojrzała dziwacznie na Kobuza. - Nie… ale myślę, że jak Tatulek zobaczy, że jestem tu z wami z własnej woli to nie będzie przypału. Tak myślę.
- Niech się w ramach zapłaty zajmą tymi jakimiś malarytami i spokój będzie. Najwyżej się wzajemnie wybiją - oświadczyła Aldona.
-Dobrze by było, gdyby najpierw patrzył, potem atakował, ale jak nie wiesz jak im powiedzieć bez kontaktowania się z nimi bezpośrednio, to będziemy się martwić jak się pojawią albo nie pojawią. - Stwierdził Kobuz.
- Dobra tam, w razie czego Sasha krzyknie do swoich i po sprawie - machnął ręką Dragomir, po czym zwrócił się do Aldony. - Zajęcie się malarytami w ramach zapłaty? Myślę, że to raczej my im robimy przysługę, mówiąc o tych malarytach… bo nie wiem, czy wiedzą, skoro jakoś z tymi elfami się nieraz dogadywali. A może właśnie dogadywali się tylko z częścią? Warto by i o tym z nimi pomówić. Ale Kobuz dobrze gada - błogosławieństwo plonów może się przydać naszym rolnikom, a co za tym idzie, całemu miasteczku. Co prawda pola błogosławi już kapłan Chauntei, ale tych pól trochę jest. Jeżeli więc druidzi zabili choć jednego podróżnego… niech odpłacą chociaż w ten sposób. Popieram. Tylko, oczywiście, pytanie o te trupy trzeba zadać przed złożeniem żądań, tak żeby widzieli w tym tylko element wiadomości, a nie powód do naszych roszczeń, bo inaczej mogą skłamać.
 
Kawalorn jest offline  
Stary 26-02-2017, 11:06   #50
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Słońce chowało się za horyzontem, ostatnimi promieniami ogrzewając świat, kiedy rozmowa przy obozie zeszła na nieprzyjemny dla Kendricka tor. Przeczuwał, że zaraz wszyscy zaczną obwiniać go za śmierć jeńca, ale nie sądził jeszcze jak bardzo, w toku dyskusji, wyprowadzą go z równowagi.

- A kto w ogóle będzie z nimi gadał? - zapytał Dragomir.
- E… Ty? - zasugerowała Aldona. -Masz gadane! - ona niby była tu jedynym przedstawicielem władzy, ale jej umiejętności dyplomatyczne ograniczały się raczej do argumentów siłowych.
-Będzie że ty, bo Kendrick lepiej chyba nie. - powiedział po chwili zastanowienia Kobuz.
Dragomir wytrzeszczył oczy ze zdumienia i już miał coś tłumaczyć, lecz wtedy odezwała się Furia.
- No jeszcze się popłacz, bo zabił tego skurwialego druida - prychnęła wulgarnie.
- Kendrick jest akurat charyzmatyczną osobą, choć przydałaby się dwuosobowa reprezentacja, z czego ja odpadami z góry - dodała stuknąwszy paznokciem w ciężki róg na swej głowie.
- Tak szczerze, to mam w dupie czy go zabił czy nie, gdyby nie on, to pewnie sam bym się temu zawszonemu malarycie pomógł na tamten świat wyprawić, bardziej mnie idzie o to, że za wiele się nie dowiedział. Kendrick, jak to z tym druidem było i czy w ogóle ci już nerwy przeszły, żeby z innymi drzewolubami gadać? - Odparł z lekką irytacją kowal, wywołując samego zainteresowanego do rozmowy.
- No ja na dyplomatę się nie nadaję. Tu na mnie liczyć nie możecie - oświadczył krótko Dragomir.
Kendrick westchnął ostentacyjnie, przewracając przy tym oczami. - Wcale mnie nie zdenerwował. Sądziłem, że bawi się ze mną w gierki. Myślałem, że zmieniając kształt z wilka w człowieka będzie mieć większą swobodę ruchu, a tymczasem wykręciło go w drugą stronę, łamiąc jak zapałkę - niebianin przywołał na twarz grymas obrzydzenia.
- Cóż… Ten sznur musiał być mocniejszy niż sądziłem. W każdym razie nie chciałem go torturować, a wiedziałem, że do tego dojdzie, kiedy zabierze się za niego Bozaf lub nasza ‘wolę-walczyć-niż-gadać’ pani sierżant. Potraktujcie to zatem jako akt miłosierdzia - uśmiechnął się niejednoznacznie.
- Odwal się - prychnęła Aldona. Dobre sobie! Zawalił sprawę, a teraz cwaniakuje.
- Nie jesteś zbyt wygadana, c’nie? - Zakpił sobie Kendrick. - Może tym lepiej… Druga osoba powinna umieć dobrze walczyć w zwarciu, na wypadek gdyby coś poszło nie tak. Jestem za tym, by Aldona mi towarzyszyła.
Strażniczka wytrzeszczyła na niego oczy. Widać dureń miał nadal żal o to, że elfy wypatrzyły ją za wzgórzem. A czy to jej wina, że bogowie pobłogosławili ją iście męskim wzrostem?!
- Nie boisz się, że przez przypadek to tobie utnę głowę? Zbyt cierpliwa też nie jestem - spytała uszczypliwie.
Kendrick pokręcił głową z niedowierzaniem. - Dlatego to ja gadam, a nie ty. Nie ma co się łudzić; jesteś tu tylko od bicia i pewnie kontrolowania nas... czyż nie dlatego wysłano ciebie tutaj? - Zapytał podejrzliwie.
Bozaf, który do tej pory siedział cicho kompletując srebrne bełty do kołczanu na udzie spojrzał spode łba na niebianina:
- Nie zdradzałeś się, że potrafisz widzieć przyszłość i wiesz co inni zrobią - odpowiedział z kpiną.
- Spieprzyłeś sprawę i tyle, nas w to nie mieszaj.
Dijan obrzucił Aldonę spojrzeniem od czubków butów, aż po grzywkę dodając:
- Druidzi nie pałają miłością do tych, co noszą na sobie metal i depczą pancerną stopą ich delikatną trawę, święty mech i inne elementy ściółki. Jeśli jednak zamierzasz prowadzić rozmowy w taki sposób jak ostatnio, może faktycznie okazać się doskonałym wyborem. - mężczyzna ponownie wrócił wzrokiem do swojej czynności nie zaszczycając niebianina dodatkowym spojrzeniem kontynuował - Jesteś.... ekscentryczny i zwracasz na siebie uwagę, ale taktu mógłbyś się uczyć od leśnych trolli.
Kendrick wzruszył ramionami. - A co mnie interesuje opinia jakiś leśny dziadów? Nie wiem ile wspólnego mają te elfy z druidami, ale zaatakowali nas bez ostrzeżenia, a takie działanie nie zasługuje na litość. Jest akcja i jest reakcja, oni tylko zbierają konsekwencje swoich czynów. Początkowo chciałem uniknąć przemocy, ale sami to wybrali - odparł niebianin, a po chwili zamyślenia kontynuował:
- Z druidami będę rozmawiał z rozwagą, bo nie jestem samobójcą. Potrafię ważyć słowa, łotrze - zapewnił go Kendrick.
Bozaf przerócił oczami słysząc słowa niebianina. Odłożył na chwilę bełty odpowiadając z emfazą
- Zdaje się, że nie rozumiesz sytuacji. Jeśli nie interesuje cię, co inni mają do powiedzenia i nie wykazujesz chęci zrozumienia co się dzieje wokoło, nie nadajesz się na prowadzenie jakichkolwiek negocjacji. - Bozaf od jakiegoś czasu chodził po obozie nie mogąc ustać w miejscu. Poziom głupoty i krótkowzroczności tego niebianina nie mieścił mu się w głowie.

- Mówisz o konsekwencjach, spójrz na konsekwencje swoich czynów. Pozbawiłeś nas jedynego źródła informacji o konflikcie druidów i sytuacji w lesie. Był chyba jakiś powód dla którego ten jeden elf trzymany był żywcem i bynajmniej nie po to, żebyś go pozbawił życia w tak okrutny sposób zanim zdąży cokolwiek powiedzieć. Zgaduję, że nie miałeś pojęcia, nie po raz pierwszy zresztą, co się stanie? Jak zareaguje druid dźgnięty włócznią? Daruj więc sobie gadki o wiedzy na temat naszych zachowań, czy naszych metod. - kpił z niebianina. - A jeśli mowa o tym co zrobiłeś, to nazywasz to miłosiedziem? O, wybawco. Skąd masz pewność, że on nie żył gdy ciało wykręcało stawy, łamało kości i zgniatało bebechy? Jakież to bardziej wyrafinowane tortury mogliśmy przygotować z, o zgrozo, strażnikiem miejskim? Doprawdy, chyba przeceniasz naszą wyobraźnię i możliwości na terenie, w którym całą natura chroni druida.

W miarę mówienia Dijan nakręcał się na coraz ostrzejszą retorykę, choć jego głos był cichszy, bardziej zimny i pół tonu niższy. Ta podświadoma zmiana barwy świadczyła o subtelnej walce jaką mężczyźni toczyli. Walce nie tylko na argumenty, ale przede wszyskim na przekaz. Bez wątpienia niebianin miał wrodzoną smykałkę do wywierania odpowiedniego wrażenia, jednak Bozaf wszelkie braki w urodzeniu nadrabiał wyszkoleniem
- Mówisz o rozwadze, jakoś nie pokazałeś jej do tej pory i nic nie wskazuje, żebyś rozumiał co znaczy być rozważnym w obliczu niebezpieczeństwa. O reszcie nawet nie chce mi się mówić. Wszedłeś pomiędzy malarytów jak ciepły nóż w masło zdając sobie przecież sprawę z dwojga ciężkozbrojnych towarzyszy idących za tobą. - Zabójca przechadzał się wokół ogniska powoli cedząc słowa - Jak to nazwiesz, jeśli nie samobójstwem? No chyba, że nie zdawałeś sobie z tego sprawy? - dopytywał - nie wierzę, że jesteś w stanie ważyć swoje słowa, skoro nie jesteś w stanie trzymać języka za zębami i nie chlapnąć za dużo w stosunku do swoich towarzyszy wyprawy, a co dopiero kogoś zupełnie obcego na jego terenie.

- Nie nadajesz się na negocjatora - powtórzył, tym razem dobitnie akcentując każdy wyraz - I nie będziesz nas reprezentować w tak delikatnej sprawie.
- Piękny monolog, mości łotrze, ale za przeproszeniem; pierdolisz od rzeczy - Kendrick zaśmiał się z wyraźnie słyszalną kpiną w głosie. - Nie byłeś przy tym, więc pozwól, że oświecę Ciebie. Zgładziłem go jednym, celnym ciosem włóczni, której ostrze przebiło łeb na wylot. Druid zginął na miejscu, a gdy umarł wrócił do swojej dawnej formy. Widać wiem jednak więcej od Ciebie, drogi Bozafie, skoroś nie jesteś w stanie zinterpretować faktów i wyciągnąć tak proste wnioski, ale nie ma co się dziwić… Krótko żyjesz na tym świecie i jeszcze chyba nie zdążyłeś zaznać prawdziwego okrucieństwa, skoro tak lekko rzucasz tym słowem - barwa jego głosu wyraźnie się zmieniła, początkowo spokojny, kontrolowany ton, przybierał na sile z każdym słowem, aż w końcu stał się ostry niczym powiew górskiego wichru; ostry niczym bat chłoszczący plecy niewolników. Był też odpowiedzią na słowa łotra, który śmiał publicznie kwestionować jego umiejętności.
- Nie dość, żeś głuchy na argumenty, toś ślepy jeszcze. Wyszedłem do nich chcąc uniknąć walki, a przynajmniej dowiedzieć się czegokolwiek nim rozpęta się prawdziwa burza. Sam od początku stawiałeś na twardą retorykę, a teraz zarzucasz mi mordercze zapędy… Wiesz jak to się nazywa? Hipokryzja; ciągnie ją od ciebie na kilometr, “litościwy” kundlu. - Twarz Kendricka nie wyrażała żadnych emocji kiedy to mówił. Niebianin mimowolnie przytulił mocniej do siebie siedzącą obok Furię, po czym rzekł lodowatym głosem:
- Radziłem sobie z poważniejszymi problemami i nie wychodziłbym przed szereg, gdybym nie znał swoich szans na przetrwanie. Mówisz o ciężkozbrojnych towarzyszach, a nie wiesz jaka magia drzemie w zbroi i tarczy, którą noszę. Zrewiduj swoje wyobrażenia o mnie, bo są idiotycznie stereotypowe. Nie jestem czarodziejem, Bozafie… - odparł beznamiętnie Kendrick, po czym ostrzem zdobytego na wrogach sejmitara wskazał swego rozmówcę, a później każdego z siedzących przed nim towarzyszy.
- Nie wiem czego ode mnie chcesz, ani jaki masz problem ze mną, ale nie bardzo mnie to teraz obchodzi. Jeśli mnie nie chcecie to łaski bez, ale później nie przychodźcie do mnie z płaczem, kiedy nieodpowiednimi słowami lub gestami pogrzebiecie swoje plany. Na marginesie mówiąc; byłem już wcześniej wyznaczany przez władze miasta do roli negocjatora i mam spore w tym doświadczenie. Blefować, kiedy trzeba, też potrafię, czego dowodem było spotkanie z elfami. Nie jestem siepaczem i nie widzę dla siebie miejsca w tej drużynie, jeśli mam pełnić inną niż wyznaczoną mi wcześniej rolę. Łaski bez… - powtórzył, po czym wstał od ogniska i ruszył w stronę pobliskiego drzewa, pod którym usiadł w medytacyjnej pozie i pogrążył się w rozmyśleniach. Nie miał już ochoty słuchać jazgotu pozostałych, a w szczególności naczelnego błazna, Bozafa, który na podstawie niechęci Kendricka do pojmanego jeńca (i nieuniknionych tortur, bo niby jak inaczej chcieliby wydobyć z niego informacje?), uznał iż ten nie nadaje się do roli, którą zwykł pełnić. Pierdolony amator…
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172