|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
17-02-2017, 21:59 | #41 |
Reputacja: 1 | W tym czasie Sasha, która przestała nagle być w centrum uwagi, przewróciła teatralnie oczami wydając z siebie pełne niezadowolenia “Ugh…”, po czym zwyczajnie wstała i zaczęła iść w - wydawałoby się - losowym kierunku, którym okazał się być zachód. - Gdzie idziesz, siadaj, nie odpowiedziałaś czy wiesz ile masz lat. - Powiedział kowal chłodno. Dziewczyna ostentacyjnie odwróciła się i zrobiła naburmuszoną minę, po czym tupiąc gołymi stopami o leśną ściółkę wróciła na miejsce i usiadła obrażona. - Nie wiem. - Powiedziała krótko. - Zresztą co was to obchodzi? I po co wam to wiedzieć? -Bo może znajdą się twoi prawdziwi rodzice, może dowiedzielibyśmy się kim byłaś i takie tam. Poczekaj, umorusałaś się.- Powiedział Kobuz i koncentrując się na zaklęciu, zaczął zdejmować z dziewczyny brud i zaschłą krew. - Ej, co ty mi tu!? - Sasha zaczęła wymachiwać rękami na wszystkie strony, zwłaszcza tam skąd akurat wtedy odchodziło zabrudzenie. - To ty to robisz?! Goń się leszczu, sama się umiem umyć!! - Nie marudź. - Odparł tylko kowal nie przerywając, na co dziewczyna warknęła na niego i - zdecydowanie na złość - wzięła garść ziemi i zaczęła się zabrudzać na nowo. - Chcesz to się brudź, ale krew przyciąga, co prawda tutaj jej pełno, ale ty powinnaś wiedzieć lepiej, niż chodzić nią wysmarowana. - Odparł niewzruszony mężczyzna. Dziewczyna zamarła niemalże w pół ruchu, powoli odwracając głowę w stronę Kobuza. Westchnęła znów z niezadowoleniem i rzuciła na ziemię trzymaną akurat grudkę gleby. - Dobra, byle szybko… - Znów usiadła. Aldonie nie umknął uwadze fakt, że całe ubranie, które Sasha dopiero co od niej otrzymała było już całe w ziemi i popiole. - To co robimy? - spytała Aldona, starając się nie widzieć perspektywy prania i zwracając się głównie do Kobuza. - Chcesz wrócić z nią do miasta, poszukać rodziców, powiadomić komendanta o tych… głosach? - W sumie była to ważna informacja, choć nadal nie dawała odpowiedzi, czy to druidzi mieszają zwierzętom w głowach, czy nie. - Ten tu druid i elfy nie byli z tego kręgu, do którego idziemy? - rzuciła pytanie w przestrzeń. Im dłużej myślała, tym miała ich więcej. - Twoje stado.... rodzina była duża? Daleko polowaliście? Wiesz, nie chcielibyśmy niepotrzebnie się z nimi zetrzeć gdyby głosy im kazały… to znaczy zasugerowały mordobicie - dyplomatycznie (w swoim mniemaniu) spytała Sashy. - Było nas w sumie trzech z wilczą krwią. Ja, Tatulek i Bella. Oprócz tego jeszcze tuzin wilków… Wulf i Zgrzyt pobiegli za mną, ale ten przeklęty elfi druid coś im zrobił, że stały mu się posłuszne. W sumie to niedawno widziałam jak biegły tam gdzie te elfy… - westchnęła dziewczyna, dodając jeszcze pod nosem “ciekawe czy wrócą”. - Jak myślisz, co zrobią w mieście ze zmiennokształtnym? O głosach trzeba, bo to by nieco wyjaśniało, przynajmniej niektóre zwłoki. Co do szpiczastouchych, hmm. - Kobuz zastanowił się chwilę, wiedział że miał jakąś myśl jeszcze w trakcie walki, która całkiem mu wyleciała z głowy w międzyczasie. - Myślę, że to byli malaryci, jeszcze w mieście ktoś opowiadał coś o nich, czczą pana bestii, czy jak tam się zwał, za wiele o nich nie wiem, ale to chyba inny odłam niż ci, z kręgu. Jeśli czegoś nie popieprzyłem oczywiście. - Rzucił z zastanowieniem. - Szukanie rodziny to był twój pomysł, głupi jak widać - oceniła Aldona. Zresztą jak dziewczyna mieszkała miesiace czy lata w lesie to jej rodziną były już wilkołaki. Nawet jej nie spytali, czy chce. Strażniczka popatrzyła w stronę stosu trupów. - No to co się ci tutaj tak rządzą? Hm… może to od nich był ten list w niby-druidzkim, a nie od tych z ‘naszego’ kręgu? - podzieliła się z innymi wiekopomnnym odkryciem. - Ale kto każe ujawniać wszem i wobec zmiennokształtność? - zaoponował Dragomir. - Gdyby Sasha chciała, to można popróbować dyskretnie, na przykład z tym kapłanem, co sierociniec prowadzi. A co do malarytów, to oni się nienawidzą z wyznawcami Sylvanusa, a nawet wyrzynają… ba, żeby tylko z nimi. A krąg druidów czci właśnie Sylvanusa. Jestem ciekaw, czy wiedzą, że część dzikich elfów czci Malara… - To może sami się powybijają, a my przyjdziemy na gotowe? - westchnęła z nadzieją Aldona, której łażenie po lesie i tłuczenie się z kim popadnie zaczęło już nieco dawać w kość. - Sasha, wiesz coś o tym? W końcu mieszkasz w tym lesie, nie to co my… Sasha zrobiła wielkie oczy, po czym zmarszczyła brwi. - Ale o czym ty do mnie… - Zapowietrzyła się. - Ja nic nie wiem! Jak się powybijali to bardzo dobrze, bo te elfy nieznośne są. I wredne. I paskudne! Wiecie, że im ważniejszy elf, tym grubszą skórę zwierza nosi? Przeciętni ważniacy noszą sobie skóry wilków, a więksi ważniacy to futro z niedźwiedzi sobie robią! I żeby dopełnić upokorzenia to zostawiają łeb i kły na miejscu takiego zwierza i noszą jego pysk wraz z kłami jak czapkę! Czapkę! -No to trzeba sprawdzić, jakie skóry zostały po tych elfach, które teraz ubiliśmy. - Stwierdził Kobuz, szybko sobie jednak uświadomił że futro tak rzucające się w oczy jak opisywała to dziewczyna rzucałoby się w oczy i byłoby pamiętliwe. Elfy, które spotkali nie mieli takiego “odzienia”. - Ojej, straszne - rzuciła ironicznie Furia, udając, że ją to obchodzi. Jak dla niej to i odbytem do przodu mogliby to nosić, choć nie wiedziała, po co futra zakładać. Prócz tego, że ciepło, to było to co najmniej obleśne. - Chyba do niczego nie dojdziemy… - westchneła Aldona i spojrzała na Sashę. - Może po prostu wyprowadzisz się do innego lasu, gdzie ten krwiożerczy głos nie sięga? - zaproponowała. - Nie chcemy cię zabijać, ale nie możesz też łazić tu i polować na byle kogo, bo w końcu ktoś zapoluje na ciebie. Skutecznie. I nadymanie się jaka to ty sprytna i wolne nie jesteś w niczym tutaj nie pomoże. - Do innego lasu…? - Odezwała się wreszcie Sasha, która przez chwilę rozmyślała nad propozycją Aldony. - Ale co, w innych lasach nie ma ludzi, łowczych, można żyć wolno z silną sforą? - Podrapała się po brodzie. - W sumie mogłabym to chyba przemyśleć… masz jakiś konkretny las na myśli, czy chcesz się mnie stąd po prostu pozbyć? ‘Mój las, idź w cholerę’, czy tak? - Kobuz, nie chciałbyś zobaczyć czegoś ciekawego? Mogłabym pokazać, ale wiesz… Nie tak przy wszystkich - rogata zagaiła z cwanym uśmieszkiem na twarzy, spoglądając na mężczyznę. - No jak nie przy wszystkich, to móóógłbym. - Odpowiedział przeciągle kowal, zastanawiając się co rogatej chodzi po głowie. - To rusz dupsko - warknęła wulgarnie, podnosząc się z siedzenia i odchodząc na bok. Nie oglądała się nawet za siebie, a jej pośladki kołysały się z każdym kolejnym krokiem. Cała jej sylwetka była niezwykle hipnotyzująca, co dla obeznanych mogło sugerować konkretne, demoniczne geny - Aldona dobrze mówi, inni prędzej ci poderżną gardło, niż podzielą się koszulą. - Stwierdził Kobuz, zbierając się i idąc za Furią.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... Ostatnio edytowane przez Plomiennoluski : 20-02-2017 o 23:58. Powód: Rozmiar ma znaczenie |
17-02-2017, 22:16 | #42 |
INNA Reputacja: 1 | Furia & Kobuz Kendrick, ty też?!
__________________ Discord podany w profilu |
18-02-2017, 10:31 | #43 |
Reputacja: 1 |
|
18-02-2017, 19:05 | #44 |
Reputacja: 1 | Z pomocą Nami :) Bozaf przechadzał się po polanie snując swoje plany. Obserwował z oddalenia wydarzenia na polanie, choć cały czas czujnie nasłuchiwał i obserwował otoczenie. Psi węch można łatwo zmylić, a podniesione głosy i brak roztropności mógł sprowadzić na nich kłopoty. Jak zwykle, niewidzęczna i niezauważona praca przypadła właśnie jemu. Nie to, że był jakimś altruistą. Bozaf był przede wszystkim pragmatykiem i wiedział, że większe szanse mieli razem. Co nie znaczy, że nie miał w głowie planów. Łotr wierny był zasadzie “bądź miły, uśmiechaj się do ludzi, ale zawsze miej w głowie plan ich zabicia”. Te pierwsze nie zawsze się udawało, ale ostatnie miał opanowane do perfekcji! W głowie układał różne scenariusze, kalkulował szanse, wprowadzał zmiany… Można było powiedzieć, że było to coś na kształt hobby. Dziwne, ale w jego fachu bardzo przydatne. Przysłuchiwał się opowieści Sashy, ale nie chciał się wcinać. Zbyt dobrze się bawił widząc reakcje Aldony. Dodatkowo, gdzie kucharek sześć, tam cycków dwanaście, a od nadmiaru szczęścia można się udusić. Tak więc Dijan obserwował zarówno drużynę jak i okolicę szukając potencjalnych niebezpieczeństw. - Co tam za skarby chowasz? - spytał Furii widząc jak zostawia dwójkę mężczyzn pogrążonych w rozmowie. Dodał to jednak cicho, nie chcąc wyciągać chłopaków z ich jakże pasjonującej rozmowy. - Nic dla ciebie, nie znasz się - syknęła jak żmija, uśmiechając się przy tym półgębkiem. Jednocześnie przystanęła dopiero nie dalej niż cztery metry od mężczyzny, usilnie mu się przyglądają. Gdyby Bozaf nie znał kobiet, pomyślałby pewnie, że Furia go nie znosi i słowami ostrzega, by dał jej spokój. Według niego jednak przypominało to bardziej prowokacje. Mężczyzna przez chwilę zatrzymał się trawiąc to co usłyszał. Albo dziewczyna marginalizowała jego udział w ostatnich potyczkach, albo, mimowolnie, chwaliła jego umiejętności poruszania się niezauważonym. Tak, czy siak mężczyzna postanowił nie komentować tego, w zamian odkrywając na chwilę połę skórzni ukazując rząd różnych magicznych różdżek zatkniętych w zmyślny sposób do pasa. Część przypominała wypolerowany kryształ pokryty drobnymi runami, podczas gdy inne były z mahoniu, czarno-czerwonej, wypolerowanej na błysk ambiony, hebanu zdobionego bursztynem, aż po coś, co można by przyrównać do gałęzi dębu z przywiązanym konopnym sznurkiem tarniną. - Czyżby? - spytał - Cóż, na pewno wiesz najlepiej, w końcu znasz się na ludziach jak mało kto - odpowiedział zaczepnie. Spojrzał nad ramieniem dziewczyny na dwójkę rozmawiających mężczyzn - Co, nie byli w stanie zidentyfikować przedmiotów? Kobieta parsknęła i założyła ręce krzyżem pod piersiami, uwidoczniając je jeszcze bardziej. Machnęła lekko głową, zarzucając włosami i patrzyła na Bozafa z wyższością. - No raczej, że nie. A co, niby jesteś od nich lepszy? - spytała wyniośle, obcinając go spojrzeniem od dołu do góry, a podczas tej przechadzki wzrokowej, jej brew uniosła się nieznacznie. - Czy lepszy, to się okaże. Pokaż co tam masz. No już, nie wstydź się. -po tych słowach Furia spojrzała na niego z politowaniem, a jej zamknięta postawa nie zmieniła się nawet odrobinę. Przewróciła jedynie oczami, wcale nie mając zamiaru czegokolwiek pokazywać. Cóż, fakt, że tak by było najlepiej, wcale jej nie przekonywał, a Bozaf za bardzo przypominał jej ludzkie dzieciaki z sierocińca, które ciągle się nad nią pastwiły. ~ Uraziłem Cię? No nie wierzę ~ pomyślał w pierwszej chwili, jednak nie powiedział tego na głos. Był zbyt doświadczony, by wpaść w pułapkę eskalacji spowodowaną własnym ego. Zamiast tego, momentalnie zmienił taktykę schodząc z linii strzału. Tamci przegrali, ponieważ postawili na siebie, on postanowił zagrać inaczej. - Wiesz, moja droga, - zaczął podejście z innej strony - moim zdaniem problemem jest podejście do tematu. Widziałem, że panowie bali się porażki, dlatego nie podeszli nawet do identyfikacji. Postawili na siebie, zamiast stawiać na Ciebie. - Naturalnie zmieniając ton na łagodniejszy i pół tonu niższy, Dijan podszedł do dziewczyny nie wchodząc w strefę komfortu. Oczywiście, jeśli chodzi o strefę komfortu normalnej istoty rozumnej, bowiem wyglądało na to, że strefa komfortu Furii sięga dalej niż jej wzrok. Nie stanął frontem do niej, ale lekko pod kątem, tak, że jakby oboje patrzyli przed siebie, linie wzroku krzyżowałyby się pod kątem 45 stopni. - Mnie się wydaje, że Ty jesteś w stanie zidentyfikować cokolwiek tam masz i tylko się z nami droczysz. Chodź, zobaczymy, co da się zrobić z tymi miksturami, co? Tym razem brew Diablicy uniosła się ze zdziwienia. - Nie do końca - odparła oschle. - Mój talent jest wrodzony, nie wyuczony. Urodziłam się z takimi mocami, które biegiem lat stawały się bardziej niebezpieczne. Inni zaczęli to doceniać i prawidło, jednakże gdybym była w stanie rozpoznawać każdy przedmiot, jaki znajdę, nie musiałabym teraz rozmawiać z Tobą, jak mniemam - burknęła mrużąc oczy i patrząc na mężczyznę - Ani z nimi - dodała szybko kiwnięciem głowy wskazując na Kobuza i Kendricka. Spojrzenie czarnych tęczówek było nachalne i nieustępliwe, a mina Furii, mimo grymasu złości, dosyć urocza. Ruda zastanawiała się przez chwilę, co było zauważalne. Jej zaciśnięte do tej pory w pięści dłonie, rozluźniły się, a napięte barki powróciły do swojego naturalnego poziomu, ramiona nie były tak uniesione. Nie oznaczało to co prawda, że daje wiarę w słowa mężczyzny, jednakże stanowiło widoczny postęp. - Niech ci będzie. - zgodziła się w końcu, klękając na ziemi i rozkładając wszystkie rzeczy, jakie udało jej się znaleźć. Wyjaśniła krótko, który z nich emanuje jaką aurą, a resztę zostawiła Bozafowi do samodzielnej analizy. Nie dodała już kąśliwego komentarza. - Gdyby to była wiedza wyuczona, pewnie byłoby to zasadne, ale czy wiesz jaki jest limit wrodzonego daru? Jaki jest limit Twoich możliwości? - spytał klękając obok. - To już nie twoja sprawa. - chłód jej tonu zmieszany był z żalem i niezadowoleniem, co być może nie byłoby niezrozumiałe, gdyby nie fakt, że zazwyczaj była bardziej przesączona dumą. W tym momencie sprawiała wrażenie przygaszonej. [media]http://lastinn.info/attachment.php?attachmentid=975&stc=1&d=1487439799[/media] Dijan wzruszył tylko ramionami. Sięgnął najpierw po jedną z pięciu identycznych mikstur o aurze magii przywołań. Wyjął z kieszeni pudełko, z którego wyjął ostrożnie prosty monokl na rzemyku. Przy uważniejszym spojrzeniu, Diablę dostrzegła kunszt wykonania tego zdawałoby się prostego przedmiotu. Jego cienka ramka wykonana była z mieszaniny białego i czarnego złota i oplatała idealne szkło w sposób nie odrywający spojrzenia od tego, co było najważniejsze - tego, co można było zobaczyć przez okular.[media]http://lastinn.info/attachment.php?attachmentid=976&stc=1&d=1487440471[/media] Nałożywszy monokl na prawe oko, mężczyzna przyjrzał się płynowi w środku najpierw podnosząc flakonik do oczu, a potem patrząc pod słońce. Odkorkował i powąchał. Momentalnie uderzył go słodkawy zapach z ulotną nutką lukrecji i mięty. Podał fiolkę dziewczynie mówiąc - Powąchaj. Z czym Ci się ten zapach kojarzy? Pierwsze skojarzenie? - - Sophie Le’Blanc, mała kurwa, która ciągle mnie ośmieszała przed chłopakami, żeby wyjść na fajniejszą. Aktualnie jest podstarzałą pudernicą z rozjechaną szparą, w której toną największe morskie okazy waleni - Furię słodkawa woń odrzuciła od razu, przy czym kobieta skrzywiła się momentalnie i zatkała nos. - Ciekawe skojarzenie. Masz plastyczną wyobraźnie - powiedział, dodając w myślach ~ to patrz na to ~ Bozaf wylał kroplę mikstury na palce i rozsmarował pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym i serdecznym. Rozłączył palce trzymając ją na taką odległość, by kleista substancja zawisła pomiędzy palcami błyszcząc się w słońcu. Chwilę potem oblizał palce zastanawiając się, czy dziewczyna nadal tkwi w swoim wspomnieniu. [media]http://www.oneclickchicks.com/th/2/3/1/7/1/2/2113537.jpg[/media] - Gęsta, wręcz kleista, smak… mmm… lekko anyżowy, słodki. Mnie kojarzy się z naturalnymi wywarami na stłuczone kolana i obite łokcie - uśmiechnął się naprowadzając dziewczynę na właściwy trop. Tak naprawdę analiza składu i aury wystarczyła, żeby zorientować się czym jest ów tajemnicza mikstura, jednak mężczyzna chciał, żeby padło to z ust Furii. Spojrzał w te jej czarne jak smoła oczy - Wiesz już co to jest? - To powinna być mikstura sraczki, a nie leczenia - skomentowała kwaśno, machnąwszy ręką chcąc odrzucić od siebie zapach. W dalszej kolejności mężczyzna sięgnął po drugą miksturę i ponownie przeanalizował jej cechy fizyczne. Tu było trudniej, bowiem mikstura była bezwonna, czarna jak oczy Furii i gęste niczym piekielna smoła. Smakowała dziwnie, ale, pozostawiając trudny do nazwania, ale charakterystyczny posmak w ustach. - Magia zawarta tutaj pozwoli rozumieć wszystkie języki, jeśli dobrze poznaję. - stwierdził. - W mieście pewnie i tak już znasz każdy babski język - dorzuciła niedbale. - Obawia się, że traktujesz mnie bardzo powierzchownie. - odparł jednak nie spointował tematu sprośnym dowcipem pamiętając na jakim etapie poznawania byli. Dodanie zbyt wiele spowodowałoby, że dziewczyna na powrót się zamknie w sobie. [media]http://media-cache-ec0.pinimg.com/236x/48/3e/bc/483ebcc70fc88291c91e4165c253b748.jpg[/media] Miecz był dość prosty do zgadnięcia. Dijan uniósł broń oburącz sprawdzając wyważenie i odnajdując bez trudu środek ciężkości broni. Magicznie naostrzona klinga bez trudu przecięła źdźbła trawy. Zabójca nie potrafił wyczuwać magii, ani identyfikować magicznych właściwości przedmiotów, ale był inteligentny. Potrafił nie tylko połączyć fakty i dodać dwa do dwóch, ale również wyciągnąć z nich pierwiastek (nie wspominając, że wiedział co to pierwiastek) - Mistrzowsko wykonany, doskonale wyważony, spójrz. Wystarczy dotknąć o, tu, a miecz leży w pełnej równowadze na jednej ręce. Mimo to, żaden kowal nie zrobi tak dużego miecza, który będzie tak łatwo ciął spadającą trawę, spójrz. - mówiąc to Dijan złapał kilka ździebeł trawy i przesunął po ostrzu, które bez problemu przecieło je w poprzek. - Jest więc niewątpliwie magiczny. Zaklęcie utrzymuje broń w doskonałej ostrości, pytanie czy ma jeszcze jakieś właściwości? Jak sądzisz? - spytał. Furia wzruszyła ramionami. Zamiast interesować się mieczem, zaciekawiła się tym, jak śmiesznie mężczyzna wygląda w monoklu. Gapiła się na niego co najmniej jak na rzadki okaz pełzającego gluta, wydobytego z ogrzego nozdrza. Trochę tak, jakby ten ożył i zaczął się wić niczym żywa glista. Zaśmiała się nawet lekko na swoje myśli, jednak szybko odchrząknęła udając, że to wcale nie było rozbawienie. - Coś mnie w gardle zadrapało - wytłumaczyła się, a na jej policzkach wymalował się rumieniec, “głupia, po ciul się tłumaczysz?”, skarciła siebie w myślach, przez co jej mina szybko przybrała swój zgorzkniały wyraz. - Sądzę, że możesz sobie to wziąć, dla mnie i tak zbyt ciężki - wzruszyła ramionami. - Damy go Aldonie. Ona się ucieszy, a my będziemy mięli lepszą tarczę przed bezpośrednimi atakami. - odpowiedział zdając się nie zauważać reakcji dziewczyny. Zastanawiał się jednak, czy powinien kontynuować wywód, czy może już ją zanudził? Dziewczyna nie wykazywała chęci do współpracy. Postanowił zachować dla siebie pozostałe informacje o mieczu. [media]http://imgs.inkfrog.com/pix/xiaomei886809/Sirius_wond_4.jpg[/media] Na koniec zostawił różdżkę. To, wbrew pozorom mogło być najtrudniejsze do zidentyfikowania, bowiem każdy mag personalizował swoje różdżki. Owszem, są jakieś standardy, jednak z tego co pamiętał z akademii, nie zawsze to się sprawdzało. Należało improwizować! Bozaf chwycił różdżkę i pomachał nią w powietrzu wykonując różne gesty. Pierwsze proste, później nieco bardziej skomplikowane ruchy nadgarstkiem. ~ Cholera, jak mam to zidentyfikować? ~ pomyślał patrząc na dziewczynę. - Tego nie jestem pewien - powiedział unikając jej wzroku. Ciekaw był, czy dziewczyna wykorzysta sytuację do kąśliwej uwagi, czy też udało mu się “obrać” kolejną warstwę? Ta jednak po prostu obserwowała go z zainteresowaniem, nie umniejszając wcześniejszych zasług. Dijan miał taką teorię jeśli chodzi o kontakty z ludźmi (i innymi humanoidalnymi istotami), która w gruncie rzeczy sprawdzała się prawie za każdym razem. Mianowicie, gdyby go zapytać, a on miał dobry humor, powiedziałby, że ludzie (i inne humanoidalne istoty) są jak cebule - mają swoje warstwy. Niektórzy mają ich niewiele, z łatwością można ich przejrzeć, inni z kolei, tak jak Furia, otoczyli się wieloma warstwami, niczym zasiekami, lub warstwami ubrań w mroźny dzień. Czym to było spowodowane? Zapewne traumatyczną przeszłością i nastawieniem innych do rogów i ogona. Dijana nie obchodziły póki co powody. Należało znaleźć klucz do najbardziej wierzchniej warstwy. Czasem trzeba opowiedzieć coś o sobie, w zamian słysząc opowieść drugiej osoby. Czasem trzeba połechtać ego, a czasem wręcz odwrotnie - zastraszyć. Bozaf był w stanie obrać ze wszystkich warstw każdą spotkaną w karczmie dziewczynę. Podobną taktykę przyjmował podczas rozmów ze swoimi kontrahentami, choć tam chodziło o interesy, nie o przyjemności. To czyniło go profesjonalistą w tym co robił, gdy nie trudnił się zabijaniem. Teoria powstała jeszcze za czasów gdy studiował magię w Akademii i zastanawiali się z kolegami jak dobrać się pod spódnicę pewnej pięknej półelfki z grupy wyżej. ~ WŁAŚNIE! Akademia! ~ Bozaf przypomniał sobie, że często różdżki we wszelkich szkołach magicznych miały oznaczenia, żeby tępi uczniowie (jak nazywali ich profesorowie) nie uszkodzili murów i wyposażenia szkoły (a zapewniwszy to, żeby nie zrobili sobie zbyt dużej krzywdy). Zabójca obejrzał jeszcze raz różdżkę dokładnie przy użyciu swojego okularu, po czym oddał ją dziewczynie z uśmiechem na twarzy. - Na pewno nie jest pełna. Wydaje mi się, że może mieć jeszcze ponad połowę ładunków, ale tu powinien się wypowiedzieć ktoś mądrzejszy ode mnie. Co do zastosowania, to pewności nie mam, ale stawiam perły Kobuza przed wieprze Aldony, że ta różdżka strzela kwasem. Najpopularniejsze, co przychodzi mi do głowy, to strzała uformowana całkowicie z kwasu, lub stożek podobny do zionięcia smoka. Hmmm. Wspominałaś, że to słaba aura przywołań? W takim razie obstawiałbym na strzałę. Oczywiście mężczyzna zachował dla siebie drobne oznaczenie strzałki z kropelkami poniżej, które znalazł na samym prawie spodzie styliska. - To co nam zostało? Sakwa? - Spytał wyraźnie zadowolony. - Jak myślisz, co to może być? - Że mogą spierdolić z tego woreczka przemiłe bestyjki. Jak na przykład czarcie zwierzątka, co? Pewnie każdy się tego po mnie spodziewa, bo cóż mogłabym przyzwać, jeśli nie jakiś szatańskie pomioty - pstryknęła palcem w swój okazały, ciężki róg, który wystawał z rudej, gęstej czupryny. Oczywiście nie miała pewności, co do swych przypuszczeń, jednak jej ton głosu brzmiał nad wyraz pewnie swego. W sumie, tak jak brzmieć powinien, więc może powrócił jej nastrój. Pewnie by się znowu zirytowała, słysząc, że jest w błędzie. - Też mi to wygląda na sakwę przyzywania zwierząt - przytaknął powoli chowajac monokl z powrotem do kieszeni. Skupiając swoją uwagę na dziewczynie odkładając sakwę na ziemię. - Zabrzmi to dziwnie, ale zaskoczyła byś wszystkich przyzywając na twarz serdeczny uśmiech. - powiedział. ~ Ile można żyć z paranoją? ~ pomyślał. ~ I nie chodzi o Kendricka ~ dodał uśmiechając się w myślach. - Ludzie nie dali mi nigdy powodu do serdeczności, więc niech się wypchają - odparła chłodno. - A poznanie przedmiotów przyda się wszystkim, nie tylko mnie, jeśli chciałeś zrobić z siebie jakiś przykład dobrodziejstwa wśród własnej rasy... - westchnęła, gryząc się wcześniej w język. Nie miała zamiaru, a raczej po prostu nie chciała, więcej mówić, gdyż póki co nie uważała, aby Bozaf zasłużył na słowne chłosty. Wypowiedziała jedynie swoje myśli, aby nie pozostawić go bez odpowiedzi. - Skoro już wszystko, albo większość, wiemy, to możemy się zbierać. Weź miecz, cokolwiek z nim masz zamiar zrobić. Ja tego nosić nie będę - rozkazujący ton wydobył się z jej ust i niemal natychmiast podniosła się na równe nogi, zbierając to, co znalazła jak swoją własność. Dopiero przy drugim przedmiocie zatrzymała dłoń i spojrzała na mężczyznę. Dosyć niepewnie, być może speszona, choć nie zdziwiłoby, gdyby była już zła. - Chciałbyś coś z tego? - spytała cicho, zupełnie jakby słowa te z trudem przebyły drogę przez jej gardło - Może tylko tę napoczętą miksturę. - uśmiechnął się. Szczerze. Również podniósł się i zabierając miecz i miksturę ruszył do Aldony nie oglądając się na Furię. Odwracając się, spoglądając na jej kuszące ciało, czy wykonując jakikolwiek gest zainteresowania zepsuł by całe "obieranie" z warstw jakie przez te parę minut zrobił, a na to nie chciał sobie pozwolić. Podszedł do Aldony - Znaleźliśmy ten magiczny miecz i pomyślałem, że może Ci się przydać - powiedział wręczając dziewczynie miecz. - Jest magiczny, ale poza zaklętą ostrością, nie wydaje się posiadać innych zdolności. Ostatnio edytowane przez psionik : 18-02-2017 o 19:25. Powód: formatowanie |
18-02-2017, 23:25 | #45 | |
Reputacja: 1 | 28 Eleint 1273 roku, Popołudnie | |
20-02-2017, 23:50 | #46 |
Reputacja: 1 | Nogi prowadziły Kobuza na przód, wyćwiczonym podczas długiej marszruty krokiem. Czuł się osłabiony i ciężko mu było powiedzieć, czy to przez zaklęcia czarownika, czy pajączki prawdopodobnie druida. Chyba tylko wojskowe nastawienie pozwalało mu się jako tako trzymać. Las robił ciągle dziwne wrażenie, chociaż w ciągu jednego dnia widzieli dość dziwnych rzeczy, by móc się częściowo z tego wyleczyć. Przynajmniej jak dla niego. Gdy tylko na chwilę zapominał o dziwnościach, podbiegała Sasha, domagając się drapania. Dowiedział się również czegoś, Kendricka, mimo że podobno miał jakieś niebiańskie korzenie z tego co mu się o uszy obiło, nie powinno się zostawiać sam na sam z więźniami. Było to skrajnie niezdrowe dla przepytywanych a informacji jakoś nie przynosiło. Z kolei czymkolwiek była Furia, na pewno starała się wykorzystać maksymalnie swoją kobiecość. Nie był tylko do końca pewien, czy chodziło jej o uwagę, próbę pozyskania przewagi, czy lubiła to, za co markietankom się płaciło. Musiał przyznać, kobieta była ładna i nieco mógł się z nią podrażnić, ale podejrzewał, że na dłuższą metę, gra nie była warta świeczki, zwłaszcza, jeśli dodało się do tego szemranego chwilowo w jego oczach Kendricka. Kowal nie odzywał się za wiele do czasu, kiedy postanowili rozłożyć obozowisko. Na zakładaniu obozu znał się jedynie odrobinę, ale musiał pochwalić dobór noclegu. Jaskinia pozwalała na coś suchego nawet w przypadku deszczu, można było rozpalić ognisko bez obawy o to, że ktoś je łatwo zauważy, czy że przypadkiem podpalą las dookoła siebie. Pamiętając o historiach zasłyszanych jeszcze w mieście, starał się wybierać tylko martwe konary do rąbania. Chodziło mu po głowie kilka spraw, które miał zamiar poruszyć z resztą. Podział łupów, warty, co mają zamiar robić dalej. Pomysły Erdora nie do końca mu się spodobały, ale miał prawo do swojego zdania, zaś Kobuz z kolei miał prawo do tego, by mieć je w rzyci. - Ja z kolei słyszałem inną historię, o klątwie Sylvanusa, że kto będzie rabował leśne skarby, temu zasadzi w tyłku żołądź we śnie i w kilka dni zacznie mu stamtąd wyrastać dąb, którego nijak się nie da usunąć, by na koniec paść pod jego ciężarem i stać się nawozem dla pięknego, dorodnego dębu. - Powiedział całkiem poważnie kowal i puścił w obieg jeden ze swoich bukłaków, wypełniony piwem. - Tylko rozsądnie z tym, mam ograniczony zapas. - Burknął i rozsiadł się niedaleko ogniska. -Zdecydujcie się co zidentyfikować dzisiaj, jeden przedmiot, godzinę mi to zajmie, w ciągu której nie będzie można mi przeszkadzać. - Powiedział mężczyzna mieszając tematy.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |
22-02-2017, 19:29 | #47 |
INNA Reputacja: 1 |
__________________ Discord podany w profilu Ostatnio edytowane przez Nami : 22-02-2017 o 19:36. |
24-02-2017, 08:24 | #48 |
Reputacja: 1 | Nocleg
|
24-02-2017, 10:26 | #49 |
Reputacja: 1 | - Nawiasem mówiąc, to walka z elfami to jedno, ale mamy sprawę do tych druidów. Możliwe, że poszaleli i chcą się z nami lać – wyjaśnił Dragomir Sashy. – A teraz słuchajcie wszyscy, proszę o uwagę - odezwał się głośniej. – Już jutro przed południem będziemy w Zapomnianym Mchu. Tylko… co my tam zrobimy na miejscu? Zapowiadało się co prawda, że druidzi nie pozostawią nam wyboru i skończy się to walką… no ale pamiętajmy, że to jednak misja dyplomatyczna. No i są nowe okoliczności - gnolle, szkielety, malaryci… Musimy być więc przygotowani na różne ewentualności. Myślę, że dobrze by na początku się upewnić, czy ta wiadomość na pewno jest od druidów. Z odpowiedzią na to pytanie na pewno nie będzie problemu. Poza tym… - tu Dragomir odchrząknął - “dodatek” do wiadomości, czy może raczej główna treść - czyli te ciała. Aldona przypuszcza, że ciała mogły być podrzucone przez kogoś innego… I w sumie ta komplikacja jednak by sprawę uprościła. Cóż, jeżeli zrobili to druidzi, to do tego też powinni bez problemu się przyznać, skoro to część wiadomości… I wtedy wychodziłoby na to, że rzeczywiście się wkurzyli, ale przyczyna ich wkurzenia leży nie w nas, a w niespodziewanych gościach. W takiej sytuacji - przecież nie może tak być, że niesłusznie atakują podróżnych będącą pod ochroną prawa, bo wszyscy z całym miasteczkiem wyjdziemy na totalnych frajerów. A jak sfrajerzymy, to spierdzielimy. Druidzi na stałe nam na głowę wejdą, jeszcze przyjdzie im kiedyś do głowy przesuwanie Linii Wiecznych Drzew w stronę miasteczka albo jeszcze coś dziwniejszego... Więc jeżeli zabili, to niezależnie od powodów jakoś odpłacić muszą. Jak znajdą się rodziny ofiar – oczywiście jakieś odszkodowanie, ale chyba się na to nie zapowiada, sądzę więc, że trzeba do tego dorzucić inne żądanie. Jakieś pomysły? Aż marzy się przesunięcie Linii Wiecznych Drzew w drugą stronę, tak na złość, ale czy to by przeszło… - zamyślił się Dragomir. - Swoją drogą, nie wiem nawet, jaką miasto ma pozycję negocjacyjną… kto by gorzej wyszedł na wojnie, tak na dłuższą metę? |
26-02-2017, 11:06 | #50 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Słońce chowało się za horyzontem, ostatnimi promieniami ogrzewając świat, kiedy rozmowa przy obozie zeszła na nieprzyjemny dla Kendricka tor. Przeczuwał, że zaraz wszyscy zaczną obwiniać go za śmierć jeńca, ale nie sądził jeszcze jak bardzo, w toku dyskusji, wyprowadzą go z równowagi.
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019 |