Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2017, 00:52   #32
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


2/12

Strzelby, zarazki, maszyny- Jared Diamond





*** - kiepściucha, ale były momenty ktore były super, polecam wszystkim *******

Cytat:
Dlaczego wy, biali, wytworzyliście i przywieźliście na Nową Gwineę tyle towaru, podczas gdy my, czarni, wytworzyliśmy go tak mało?
To pytanie jakie Nowogwinejczyk Yali zadał swojemu przyjacielowi, autorowi tej książki.
Odpowiedź wydaje się prosta... Europa jest na wyższym poziomie cywilizacyjnym, jednak tam gdzie kończy się odpowiedź, zaczyna się pytanie następne:
Cytat:
...no ale dlaczego?
Diamond zmienił więc pytanie Yalego:
Dlaczego jedne ludy osiągnęły tę cywilizacyjną wyższość nad innymi. Czemu niektóre z nich doszły do pewnych rzeczy wcześniej, co dało im przewagę?
Oczywiście masy różnych rasi-chłopców znalazłoby na to pytanie odpowiedź w jedną krótką chwilę przebłysku white-power-myśli. Diamond jednak zdecydował się ominąć tę jakże "światłą" ideę.

Koczownicy uprawiający łowiecko-zbieracki tryb życia wolniej się rozmnażają. Kobieta z takiego plemienia musi odczekać, aż dziecko będzie mogło samemu poruszać się za grupą, aby nosić kolejne. Ot kilka lat. Kobieta w osiadłej społeczności zajmującej się hodowlą i rolnictwem, teoretycznie (czemu nie) rodzić może co rok. Do tego osiadłe plemiona wytwarzające żywność mogą sobie pozwolić na utrzymywanie jednostek nie zajmujących się wytwarzaniem/zbieraniem żywności. Stąd prosta droga do zawodów rzemieślniczych, urzędników, a co za tym idzie ewoluowaniem prostego plemiona w wodzostwo i państwo. Wyspecjalizowani żołnierze, etc.
W końcu społeczności mające ciągły i bliski kontakt ze zwierzętami (czyli udomowienie ich) są narażone na choroby przechodzące na ludzi ze zwierząt. Trzebione są epidemiami, ale uodparniają się na nie. Łowcy-zbieracze lub społeczeństwa nie mające styczności z dużą ilośćią udomowionych gatunków: nie.

Wychodzi na to, że ci mieli prościej, którzy pierwsi osiągnęli domestykację roślin i zwierząt na skalę umożliwiająca produkcję żywności. Diamond udowadnia, że tylko część roślin i zwierząt nadaje się do domestykacji, a niesamowita ich większość występowała w Eurazji z dużym ich natężeniem w rejonie żyznego półksiężyca i dość bliskich mu regionów. Przykładem kiepawej pozycji mogą być tu Ameryki. W Eurazji 'kandydatów' do domestykacji jest ponad 70, w Amerykach 24. Ważne też jacy to kandydaci. Jest wiele elementów jak płochliwość, agresja gatunkowa, przetwarzanie masy i tempo wzrostu, rozrodczość, wszystkożerność etc. etc. Wszak nawet ludy euroazjatyckie nie udomowiły żubrów, jeleni i saren, łosi. Czemu? Wg Diamonda te gatunki do domestykacji sie nie nadały.
Krowa, koń, owca, koza, świnia, osioł, wielbłąd - kto wymieni więcej ze standardowej pczki? Wszystkiezostały udomowione w kolebce 'naszej' cywilizacji. Próżno szukać takich gatunków np w Amerykach, Indianie mieli tylko lamę (bizon to jak nasz żubr, nieudomowiony. Krowa pochodzi od tura). W Afryce płochliwość zebr i agresja bawołów i guźców zablokowała domestykację tych gatunków. Diamond nie twierdzi, że się nie da, ale dla półprymitywnych społeczności Afryki te cechy ww gatunków afrykańskich zablokowały domestykację, która na bardziej nadających się do tego gatunkach Eurazji dała radę.
Dwa inne szczegóły też są tu ciekawe. Np. słoń, czemu nie dał przewagi Afryce, a Hannibal wiódł je na Rzym. No ok, ale gatunek ten nie został udomowiony i do dziś się to nie udaje. Domestykacja gatunku nie równa się oswajaniem osobników tego gatunku. Hindusi i Azjaci tworzący bardzo wcześnie swoje cywilizacje nie udomowiły słonia do dziś.
Ile znaczy chocby jeden gatunek widać po koniu. W Amerykach go nie było, indianie go nie znali i nie mieli substytutu możliwego do udomowienia gatunku jako siły pociągowej czy pod dupkę na walkę. Europejczycy szli jak burza przez amerykański kontynent do linii Misissippi. Tam zaczęło się z Dakotami (Siuxami), a później z Apaczami i Komanczami. Te 3 indiańskie nacje były przez długie lata większym cierniem w pupce niż setki innych plemion ze wschodu z Irokezami (tworzącymi nawet własne państwo i dosyć wysoką kulturę) włącznie. Koń, strzelba i uodpornienie się na choroby Europejczyków i dzicy Indianie już mogli robić takie jazdy, że ekspansja na zachód osłabła. Custer coś o tym wie. Co by było gdyby Indianie choćby mieli konia do udomowienia przed przybyciem europejczyków?
Kosmos.

Inna kwestia to oś kontynentu. Od francuskich wybrzeży Atlantyku po Chiny lub Indie jest właściwie pas autostrady. Brak trudnych do przekroczenia barier terenowych i podobny klimat. Oś wschód-zachód rulez, największym problemem to środkowoazjatyckie subsyberyjskie stepy (czyli problem wręcz śmieszny).
Ameryki i Afryka są ukierunkowane na oś północ - południe. W porównaniu z Eurazją szlak lądowy: wschodnie wybrzeże USA-Patagonia, to jest cholerny hardcore. Afryka ma tu niewiele lepiej. To blokuje innowacje i wymianę technologii. Dzielenie się społeczności udomowionymi gatunkami w obrębie kontynentu i przejmowanie ich od siebie by zwiększać własną produkcję.

Diamond porusza dużo więcej kwestii, wykształcenie się pisma np. Analizuje wiele teoretycznie nie powiązanych ze sobą problematyk wskazując kto miał łatwiej kto trudniej.

W końcu dam jeden z syntetycznych przykładów.
Hiszpanie podbijający Amerykę. Hiszpanie wygrali i podbili, bo mieli lepszy sprzęt itp, ale czemu?
95% indian wybiły zarazy, na które podczas tysięcy lat populacje Ameryk się nie uodporniły przez brak własnych epidemii z powodu braku zwierząt hodowlanych. Gorsza pozycja w zasobach domestykalnych gatunków roślin i zwierząt tamowała rozwój przez mniejszą liczbę osób mogących pchać go do przodu zamiast zajmowac się zdobywaniem żarcia. Brak zwierząt pociągowych i używanych do walki (koń).
Dodajmy do tego, że koczownicy z Syberii zaczęli zasiedlać Amerykę kilkanaście tysięcy lat temu. Oni dopiero wchodzili na Alaskę przez tzw. "Most Beringa" gdy na bliskim wschodzie zaczynało się rolnictwo.
I pozamiatane.


Diamond wskazuje też czemu niektóre cywilizacje, które osiągnęły rozwój wcześnie potem nie wytrzymały tempa z Europą. Bliski wschód = totalne zdegradowanie delikatnego środowiska (jak dziś wyglądają tamte tereny wiadomo, kiedyś najżyźniejsze na świecie). Chiny, przez wczesną unifikację i jedność kulturowo-polityczną. W Europie w 1500 roku było kilkaset państw, najmniejsza liczba w historii to 25 w końcu XIX wieku. Gdy w jednym trafiał się wariat co u władzy stopował rozwój kraju, sąsiedzi wynalazek przechwytywali i używali u siebie, często jeszcze udoskonalając go. W Chinach starczyło, aby raz do władzy dorwała się obskurancka partia eunuchów i w jedno pokolenie w całej wschodniej Azji (za wyj. Japonii izolowanej na max.) zaprzepaszczono wspaniałą tradycję "treasure fleet". Wcześniej ogromne floty ogromnych statków z załogami dziesiątków tysięcy Chińczyków, dociarały do Afryki. Jedna decyzja i ze stoczni zostały gruzy. Co by było gdyby to Chińczycy utrzymali politykę eksploracji i ekspansji i pierwsi opłynęli Przylądek Dobrej Nadziei? Nie wiadomo. Zrobili to Portugalczycy. Wieczne podzielenie Europy uchroniło ja od tego co spotkało Chiny.

takich przykładów jest w książce więcej. Czyta się to i rozdziawia japę. Pozornie mało ważny szczegół rzutujący na historie całych cywilizacji. To miażdży. Szczególnie jak ktoś w historii i etnologii się lubuje i smaczki typu 'efekt motyla', oraz związki przyczyna-skutek w formie łańcucha zdarzeń traktuje jak ja. Genialne.

Ale...

No właśnie, ale...
Za stary ze mnie kuń by to wszystko łykać jak młody pelikan bezrefleksyjnie tylko dlatego, że to wszystko naprawdę układa się w niesamowicie logiczną i spójną całość. Jakimś tam zmysłem wyczuwam tu coś..., muszę poczytać więcej o tym co pisze Diamond, jak widzą to inni naukowcy. Nie wiem, przeczucie. Szczególnie, że Diamond w kilku miejscach się wręcz kompromituje. Z jednej strony wskazuje, że prócz etnologii, lingwistyki, biologii, najważniejsza tu jest metodologia historii... z drugiej pisze o tym, że w czasie zamachu "Walkiria" na Hitlera, front wschodni przecinał Rosję na pół. Dla laików totalnych (nie każdy może historię lubić) wspomnę, że to niecałe 2 tygodnie przed Powstaniem Warszawskim gdy Rosjanie byli o krok od Wawy. Już po zdobyciu Wilna, na 2 dni przed Lwowem...
Poza tym książka napisania jest KO-SZMA-RNIE (między innymi dlatego nie waham się tyle spoilerować, serio mało kto przebrnie). Powtórzeń własnych hipotez jest tyle, że można wyciągnąć kopyta. Czasem po 2 razy na rozdział wspominane jest to co udowadniał w poprzednim (nie jako jednozdaniowe wspomnienie...).
Mrok i groza.
Poza paroma rozdziałami, tego się prawie nie da czytać choćby w miarę płynnie. Nie każdy musi książki popularnonaukowe pisać jak Norman Davies, ale no kurde, bez przesady!

Stąd moja podwójna ocena książki. Z jednej strony jest fenomenalna i polecam każdemu (choć ostrożnie z wnioskami Diamonda). Z drugiej jest tragedia. Nie da się tu dać jednoznacznej oceny.

Ale pozycja obowiązkowa jak się często bywa na imprezach gdzie po którymś piwie zazwyczaj w kuchni zaczynają się górnolotne dyskusje, a bywa na nich kolega-kolegi, nacjo-chłopiec na szeroko dzielący się hipotezami o wyższościach rasowych. Bo kilka drobnych szczegółów geograficzno-zoologicznych i jego prapraprapra...przodek, mógłby być złożony słońcu w ofierze na wielkiej piramidzie azteckiej nad Wisłą.
Zgasić można jak ognisko sikiem.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 25-02-2017 o 16:38.
Leoncoeur jest offline