Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2017, 08:54   #39
Ardel
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
Widząc, że Dan da sobie lepiej radę od niego, Yin przypomniał sobie o rannych, których Dan, kretyn, zostawił na śniegu. Przeklinając kolegę, który wmieszał ich w tę ciężka sytuację, latarnik zmusił się, żeby wrócić do rannych i z pomocą latarni zabrać ich w jakieś bezpieczne miejsce, a potem sprowadzić do nich jakiegoś lekarza.
Po jakimś tam dokuśtykaniu się do kamratów, Yin mógł sprawdzić kolejno Salaama i Lolę - jeśliby kierować się odległością, bo do tego pierwszego miał bliżej niż do tej drugiej.
Salaam wyglądał paskudnie - gdy Yin doświecił sobie porządniej latarnią, mógł dojrzeć kawałek otrzewnej. Ewidentnie w oczy rzucał się spory ślad po sztychu, w wyniku którego dziurę miał nie tylko na brzuchu, ale też na plecach. Gość stracił sporo krwi, zresztą pod jego cielskiem widniała spora kałuża krwi, co wsiąknęła w śnieg, barwiąc go na czerwono. Plama ta nienormalnie iskrzyła, tak jakby pod śniegiem działało jakieś pole elektryczne, Yin dostrzegł nie raz i nie dwa drobne łuki energetyczne. Sam śnieg też dziwnie łaskotał w dłonie tak, jakby się miało do czynienia z przedziwnym rodzajem oranżady. Ale to nie tym się teraz przejmował. Salaam nie był jakoś szczególnie przytomny, a tym bardziej żywy, ba! póki co bliżej mu było do trupa niż żywego człowieka - pasowała tu bladość i bardzo słaby oddech. Wyglądało na to, że Salaam prędzej zejdzie z tego świata i skończy wspinaczkę w ten tragiczny sposób, może nawet to była tylko kwestia czasu.
Dziewczynka natomiast prezentowała się nie tyle gorzej, co żałośniej. Spłakana, poczerwieniała i drżąca Lola nie tylko nie była przyzwyczajona do otrzymywania takich obrażeń, ale czegoś wyraźnie się przestraszyła. Płakała, bełkotała, że ją strasznie boli i wyła z bólu, trzymając się za przebite sporym nożem ramię.
“Cholera, cholera, cholera” - to były jedyne myśli Yina. Nie mogło powtórzyć się to, co na czwartym poziomie wieży, po prostu nie mogło! Pierdolić połamane żebra. Pieprzyć ból, krew… Wszystko pieprzyć! Kurwa! Yeon-in stworzył pomiędzy dwoma latarniami niewielkie nosze i ułożył na nich Salaama. Wziął Lolę na ręce i ruszył w kierunku karczmy, pragnąc znaleźć kogoś, kto będzie potrafił pomóc rannym. W trakcie cierpiętniczego marszu szeptał Loli, że wszystko będzie dobrze. Że była bardzo pomocna, i że jej dziękuje. I że przeprasza.
Utworzenie prowizorycznych noszy z pomocą latarni bylo o wiele prostsze niż poruszanie się z okaleczoną Lolą i to jeszcze w przypadku, kiedy samemu Yinowi nawalały żebra. Lola jęczała i płakała, otumaniona przez szok i ból nie zareagowała na słowa wdzięczności latarnika. Po kilkudziesięciu krokach przemogła ból i wymamrotała do latarnika:
- Um… nie, nie obwi- nie obwiniaj się - dostała ataku spazmów i pociągnęła nosem. - Cz,czekaj, puść mnie, AU! - zawyła, jak nóż naruszył pobliskie tkanki. Chciała zejść z rąk, co uczyniła, ale nie zrobiła tego szczególnie wprawnie, przez co niechcący poruszyła narzędziem tkwiącym w jej ciele. Lola postawiła nóżki w śniegu. - Zzzimnooo - cicho chlipiąc i sycząc, dziewczynka nabrała zdrowszą rączką iskrzącego śniegu, ale ten pokopał ją w palce. Spróbowała wyczarować małą platforemkę z shinso, udało się jej to uczynić. Usiadła na niej jak na krzesełku, po czym zaczęła się poruszać naprzód w ten sposób. Przy okazji odciążyła Yina, który mógł się skupić na marszu.
W oddali Yin i Lola dostrzegli Dana, który stał nad czarnym psem. Lola nie przystanęła jednak przy białowłosym szermierzu, bo sama patrzyła za czymś zupełnie innym.
- Yin, z-zobaczyłbyś z-za jjjakimś szpitalem? - wyjąkała pytanie do latarnika.
- Mam zamiar się tym zająć.
To był obecnie jedyny cel Yeon-ina. Znaleźć kogoś, kto będzie zdolny uratować jego towarzyszy.

***

W klinice jest zamieszanie. Jest tłok, bo albo co niektórzy weszli tu, żeby się ogrzać albo schronić się przed zimnem i wichurą, albo co niektórzy są po wypadkach. Tych drugich i chorych jest przewaga na pierwszy rzut beretem, włączając w to osoby towarzyszące. Yin i Dan widzą m.in. elfa z soplem wbitym w głowę, krasnoluda po porażeniu prądem, jakby dostał z pioruna, są stwory z połamanymi kończynami, ale są też tacy z lżejszymi obrażeniami w stylu złamany palec. Są też dziwniejsze przypadki, jak gość ujebany farbą czy czym tam, ale Dan i Yin nie mają czasu ani chęci studiować najdziwniejsze przypadki medyczne, po drodze na szczyt Wieży i tak się jeszcze naoglądają. Danowi udaje się oczarować recepcjonistkę i ta załatwia mu szybsze (lecz nie automatyczne z marszu) wejście do lekarza, ale musi po drodze przepuścić elfa z soplem wbitym w głowę. Yinowi natomiast jest trudniej, bo jakiś gość nie chce przepuścić Salaama, ale z tym nie ma problemu, bo lekarze stają po stronie Yina i zabierają brodacza. Yin z Lolą przepycha się w kolejce, w akompaniamencie narzekań co niektórych stworzeń (o dziwo głównie tych, co mają mniejsze obrażenia niż Salaam), które ponoć od godziny są w kolejce, naczekali się i nie mają ochoty puścić. Jakaś pani ustępuje, jak się dowiaduje, że “dziecko” potrzebuje lekarza. Dan może się wyleczyć regeneracją z mniejszych obrażeń, ale ręce absolutnie koniecznie trzeba odkazić, zbadać, zszyć etc. bo one się tak całkiem nie zagoją (zresztą paskudnie wyglądają i krwawią, co prawda mniej niż wcześniej, jak zastosował regenerację, ale za ładnie to one nie wyglądają).
Yin i Dan mają ze sobą styczność. Lola i Salaam nie wtrącą się do rozmowy.

W oczekiwaniu na leczenie dla Loli i Salaama (i ostatecznie siebie), Yin zapytał łagodnym tonem:
- Dan, do cholery jasnej. Kto to był, co to było?
Nie miał siły krzyczeć. Na nic nie miał siły.
Białowłosy spojrzał na Yina bezbarwnym spojrzeniem, odchylając do tyłu głowę. Jego niegdyś białe kimono było całe we krwi, zaś płaszcz w dalszym ciągu zapewne leżał gdzieś na placu boju. Cały jego wcześniejszy wdzięk zniknął, zastąpiony ponurym, bezdusznym widmem dawnego siebie.
- Mój brat - odparł krótko białowłosy i przeszedł obok Yina, chcąc jak najszybciej zapewnić sobie leczenie. Nie miał czasu na dyskusję. Musiał odzyskać to co zostało mu zabrane.
“Co za… rodzina.” Powstrzymał się przed inwektywami nawet w myślach. Wiedział, że nie było to dla Dana proste, chociaż… Miał ochotę kogoś rozszarpać. Pozostało jedynie pomóc Loli i Salaamowi w miarę możliwości.

***

Ostatecznie skończyło się na tym, że Salaam zmarł, Yeon-in był w okropnym stanie, Lolę udało się uratować, a powód całego zamieszania, przeklęty Dan, postanowił z nikim nie rozmawiać i gdzieś się zapodział. Yin był wściekły, zakatarzony i cały obolały.

Następnego dnia zadzwonił do swojego szefa, by powiadomić go, że w wyniku napaści Salaam zginął i nie pojawi się w pracy, poprosił także o wolne w związku ze swoimi obrażeniami i dniem na żałobę. Jeżeli uda mu się uzyskać pozwolenie, a nawet jeżeli nie, postanowił urządzić Salaamowi pogrzeb (wraz z Lolą, jeżeli będzie chciała) i spędzić cały dzień z dziewczynką w miłych, spokojnych miejscach, wspominając krótką, acz przyjemną, znajomość z martwym mężczyzną.
 
__________________
Prowadzę: ...
Jestem prowadzon: ...

Ardel jest offline