Widząc, że kompania sprawnie poradziła sobie z wydostaniem się z okowów błota, a krwawa bitka rozpoczęła się momentalnie, Tankred dzielnie ubezpieczał tyły stojąc jeszcze, wyjątkowo już stabilnie, prawie po kolana w błocie. Zauważył wierzgającego ze strachu konia pociągowego, który przez swoje niezgrabne i szaleńcze ruchy mógłby łatwo stracić swe końce życie. A co im z wozu bez siły, która go pociągnie? Podleciał do zwierzęcia, kryjąc się za wozem tak, aby tłusta bestia nie spostrzegła go, kiedy będzie targał się z uwięzionym ogierem. - Averlandczyk jeden, miał koników siedem, pojechał na wojnę, został mu się jeden! - nie miał bladego pojęcia czy przyśpiewka o sześciu martwych koniach może stonować zwierzę, ale póki co nieźle skutkowało. Koń uspokoił nieco swoje ruchy, a Jauch mógł sprawnie dopilnować, aby ten nie połamał sobie karku od splątanych wokół niego lejców i ogłowia. Młotka z dłoni nie wypuszczał, jeżeli jatka wyraźnie zejdzie na stronę zwierzoludzi, Tankred zostawi konia i pomacha nieco bronią tak, aby spróbować przechylić szalę zwycięstwa na w pełni ludzką stronę. |