LIAM Unosił się na falach morza niemal czarnej, śmierdzącej rozkładem krwi. Ocean posoki niósł
Liama na spienionych szkarłatem grzywaczach. Czasem go topił. Czasem wyciągał na powierzchnię, dzięki czemu świadomość, którą był
Liam, trwała. Choć nie mógł nic zrobić.
Pod powierzchnią posoki, w odmętach krwawego morza, spoczywały ciała pochłoniętych przez
Cień istnień –
Alreuny i Salvadora. Jednak prócz zwitków tkanek, kości i resztek ubrań, było tam coś jeszcze. Mały punkcik mocy, który zainteresował
Cień. Lekarstwo. Cienista macka sięgnęła po to słodkie maleństwo i wchłonęła w siebie.
[MEDIA]https://media.giphy.com/media/1360WzVeilGrAs/giphy.gif[/MEDIA]
Liam zobaczył jak nadciąga sztorm i szczerze przeraził się jego ogromem. Krwiste fale urosły do niebotycznych rozmiarów. Pomiędzy nimi czatowały potwory z otworami gębowymi pełnymi ostrych jak brzytwy zębów. Wydawało się, że zaraz rzucą się na
Liama, rozszarpując go na miliony kawałeczków i wciągając w ponurą strukturę morza obrzydliwej juchy.
Wtem jednak świat wokół chłopaka wygiął się i zaryczał agonalnie. Ryczały potwory, ryczały fale, nawet pochmurne niebo ryczało boleśnie, pękając na kawałki. Świat Cienia umierał pod wpływem ładunku mocy, jaki dało mu Lekarstwo. A jaki to miało wpływ na
Liama?
Chłopak czuł, że może spróbować wymknąć się przez jedno z tych pęknięć, lecz będzie musiał odrzucić ludzką powłokę. Kim wtedy się stanie? Czy w ogóle „kimś” będzie?
KEIKO
Keiko miała właśnie wyjść z sali szpitalnej, gdy usłyszała w głównej Sali Świątyni Feniksa głosy. Jeden z nich był jej znany i… nie wiedziała, czy ma już dość siły na konfrontację z jego właścicielem.
Marco. I to bardzo zeźlony
Marco.
- Przekonaj go! – prawie wrzasnął.
- Wiesz, że on nikogo nie słucha… - odpowiedział drugi, kobiecy głos, znacznie spokojniejszy i jakby wystraszony.
Bezimienna lub
Ona, jak ją nazywali.
-
To go oczyść i daj mu Lekarstwo.
- Przecież próbowałam…
- Zrób to jeszcze raz! Kurwa! – ciche plaśnięcie i odgłos jakby ktoś wpadł na jakiś przedmiot –
Mam dosyć pierdolenia i cackania się! Do jutra masz je mieć. I wali mnie jak to zrobisz. Możesz mu nawet obciągnąć! Wali mnie to. Rozumiesz? Byle do jutra… inaczej nowy dzień dla ciebie nie nadejdzie, durna suko! Czy…
Umilkł. Po czym mruknął tylko:
- Spierdalaj.
Dlaczego nagle zmienił ton?
Keiko zrozumiała po chwili. Ktoś nadchodził, ktoś z wieży…
- I jak? – zapytał beznamiętnie
Marco.
-
Jedna się przebudziła. Kara. – Keiko usłyszała głos kobiety z wieży. Przypomniała sobie, że miała na imię
Lena –
Jest też problem… Ten od lodu połknął tabletkę.
Coś huknęło potężnie, jakby wielka płyta uderzyła o inną. Cały budynek zatrząsnął się.
- I co z nim? – wywarczał Kapłan dziwnie zmienionym głosem.
-
On… on jest nieprzytomny. Ale żyje.
Znów huknęło, ale ciszej, jakby coś, co było w powietrzu opadło po prostu na ziemię.
-
Dobra. Idę go zobaczyć. Ta dziewczyna, co wcześniej połknęła tabletkę też tam jest? – zapytał mężczyzna.
-
Amna? Taa. Małolaty pytają też o jakąś panią doktor.
- Ich prawo. Dobra, uczty jednak nie będzie. Musimy trzymać Lekarstwo na wojnę. Idź weź zajmij się żarciem. Chcę pogadać z młodymi, a pewnie trzeba ich nakarmić.
- Ja… jasne, szefie. Tylko myślałam, że najpierw powinnam posprzątać… Szłam właśnie po Ivana…
- Aaaa fakt, trupy. – wydawało się, że
Kapłan zupełnie zapomniał o niewolnicach. –
Sam to zrobię.
- Och, dzięki, szefie.
Po chwili rozeszli się.
AMNA, ROBIN, KARA, NIKOLAI
Robin był niepocieszony, ponieważ nie znalazł niczego do jedzenia. Rozejrzał się, a jego wzrok padł na pochyloną nad nieprzytomnym
Nikolaiem Amnę, która nagle stała się bardzo zdecydowaną osóbką, a potem na
Karę, którą generalnie ciężko było postrzegać w ogóle jako osobę. Wydawała się raczej… meblem. Z którego można było skorzystać.
Nim jednak myśli
Robina popłynęły dalej, cała trójka usłyszała kroki na schodach. Widać
Lena szybko musiała znaleźć tego
Ivana. Dlaczego jednak słyszeli kroki tylko jednej osoby? Po chwili wszystko się wyjaśniło. W progu pomieszczenia stanął
Marco. Głos Feniksa od razu skierował się do nieprzytomnego Rosjanina. Nie odzywał się, a na twarzy miał swoją złotą maskę, toteż ni wiadomo było jakie jest jego prawdziwe nastawienie.
Drżąc na całym ciele,
Amna przesunęła się tak, by znaleźć się pomiędzy nim a nieprzytomnym chłopakiem. Chciała chronić
Nikolaia… choć wiedziała, że z
Kapłanem Feniksa nie ma żadnych szans. Ten spojrzał na nią, jak się wydawało z namysłem, po czym zatrzymał się. Przyglądał się chwilę
Nikolaiowi, pochylając się nad nim.
-
Trzeba go zabezpieczyć. Jeśli się przebudzi… może być niebezpieczny. Dla siebie. I dla nas. – powiedział swoim głębokim głosem, po czym wyprostował się i rozejrzał na leżące wokół trupy.
-
Kara, przynieś balię do kąpieli. – polecił dziewczynie, nie patrząc na nią.
Poderwała się natychmiast. I choć metalowa miska była naprawdę ciężka, przyciągnęła ją z przeciwległej strony sali.
[MEDIA]http://thumbs.worthpoint.com/zoom/images1/1/0807/30/vintage-lisk-oval-tub-galvanized-washtub-old-baby_1_76aa95063b604bc3f779895fc41089a1.jpg[/MEDIA]
Kapłan, przyglądał się
Karze, obserwując bez emocji wypięte pośladki dziewczyny, gdy targała ogromne naczynie. Kiedy skończyła, wyjął z kieszeni tabletkę, a następnie przełknął ją. I wtedy zaczął się występ.
Ciało po ciele,
Marco unosił je samą tylko siłą myśli. Gdy trup zawisł nad wielkim naczyniem, niewidzialna, niszczycielska siła zaczynała go miażdżyć, składając jak… jak ubrania w szafie. Tylko że tutaj temu procederowi towarzyszył nieprzyjemny odgłos łamanych kości i pękających ścięgien. Choć nie było w ciałach niewolnic już wiele krwi, ta która pozostała, tryskała na wszystkie strony, wylatując poza obręb balii. To było doprawdy makabryczne przedstawienie. W dodatku co chwilę powtarzane na nowo – z każdym kolejnym ciałem.
Gdzieś na dnie umysłu
Kary tliła się myśl, że ona też miała tak skończyć…
Kiedy
Marco skończył „sprzątanie”, zapełniając miednicę niemal po sam brzeg krwistymi wybroczynami, spojrzał to na jedną, to na drugą dziewczynę.
- A teraz ślicznotki pokażecie mi swoje moce. – powiedział spokojnie, prawie przyjaźnie -
Jeśli ich nie znacie, zmotywuję was, byście je poznały. Pan Generał może się przyłączyć… - dodał, kiwając lekko dłonią na
Robina.
MICHA, SZEPT, KEIKO
Micha i Szept biegły jak szalone, uciekając przed
Cieniem. Choć potwór właściwie ich nie ścigał, obie miały wrażenie, że czas gra tutaj kluczową rolę. Potwór żywił się ciałami
Alreuny i Salvadora. Nie trudno było sobie wyobrazić po co sięgnie w następnej kolejności. Zresztą czy nie to zapowiadał im
Liam?
Przed świątynią kobiety wpadły jeszcze na
Lenę. - GDZIE JEST MARCO?! – wrzasnęła do niej
Micha, która wciąż była trochę przygłucha po ataku ultradźwięków
Szept.
Ruda wydawała się zdziwiona rozemocjonowaniem obu, jednak wyczuła, że nie powinna ich zatrzymywać.
- No.. na górze. W wieży. – odparła.
- COOOO?! – naczelna bimbrowniczka Feniksa nie dosłyszała. Za to usłyszała
Szept. - Chodź… - powiedziała do towarzyszki i pociągnęła ją za ramię, dając znać, by za nią poszła.
Kobiety wbiegły do głównej sali świątynnej i już miały skierować się ku schodom do wieżyczki, gdy
Szept nagle zatrzymała się. Jej wyczulone zmysły wychwyciły czyjąś obecność. Ktoś ukrywał się za drzwiami sali szpitalnej.
Tymczasem
Keiko zastanawiała się czy powinna wyjść z pomieszczenia, znów bowiem pojawiły się nowe dane, które powinna posegregować w głowie.