Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2017, 12:43   #168
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny

Las w okolicy Belsdorfu
teraźniejszość
Miejscowi stanęli na wysokości zadania. Sam widok bestii Chaosu może zniechęcić do walki, jednak udało się im zachować zimną krew. Nie wystraszyli się nacierającego minotaura, który przyparty do ściany nie miał nic do stracenia. Serce Aldrica waliło niczym oszalały bębniarz, gdy obserwował jak kolejne strzały trafiają i spowalniają bestię. Jakaś jego część, najpewniej gorliwego nowicjusza, chciała pobiec jej naprzeciw i wbić siekierę w czerep, jednak w gruncie rzeczy był wielce rad, iż zwierzoludź padł martwy kilka metrów przed nim. Wieśniacy nie czekali na rozkaz, spuścili psy gdy tylko ciało padło na ziemię. Te dokończyły dzieła, wyczuwając, iż minotaur, mimo pokaźnych rozmiarów, nie jest już dla nich zagrożeniem.

Wieśniacy nie kryli zadowolenia i dumy, jednak to nie był jeszcze koniec. Po krótkiej wymianie zdań z Detlefem, Aldric zaczął mobilizować ludzi do zorganizowania ogniska, z minotaurem w środku. Nie można było zostawić truchła pomiotu Chaosu leżącego w lesie. Wilgotne gałęzie mocno kopciły, jednak z pomocą odrobiny alkoholu od któregoś z miejscowych i poświęceniem pochodni, udało się podpalić zwłoki. Lutzen ostrzegł jeszcze właścicieli psów - nie wiadomo, jak zareagują na kontakt ze zwierzoludzią krwią, jeśli staną się agresywne, trzeba będzie je ubić. W gruncie rzeczy należałoby to zrobić teraz, i dorzucić do ogniska, ale widział, jak bardzo ci ludzie przejmują się swoimi zwierzętami. Gdyby to zaproponował, mógłby tylko oberwać.

Gdy część wieśniaków została przy ognisku, pilnując aby wszystko się dopaliło, reszta wróciła na polanę sprawdzić jaskinię. Tak jak podejrzewali, było to legowisko bestii. Krótko potem obie grupy połączyły się i ruszyły w kierunku wioski.

Podczas wędrówki Aldric podszedł do Antona i zapytał go wprost:
- Co wiesz o tym, co się dzieje z twoją córką?
- Nie wiem
- odrzekł zdenerwowany. - To nie jest moja córa z krwi i kości, ale to moje dziecko. - dodał po chwili. - W mej rodzinie nie płynie krew dzieci Ulryka.
- Czyli nie wiesz, kto jej matkę zbrzuchacił?
- Znaleźlimy ją maleńką, więcej jak kilka tygodni nie miała. Nazwalim Ulryką, bo w wilcze futro owiniętą była i złoty wisiorek boga znaku miała przy sobie.
- Dlaczego początkowo myślałeś, że wilcy ją porwali? Zdarzały się takie sytuacje we wsi?
- Nie zdarzały. Ale co myśleć miałem innego?
- Podróże jej się marzą, przygody...
- wytłumaczył Lutzen. -I może będzie lepiej, jak stopy w wiosce nie postawi. Spróbuję wytłumaczyć ludziom, że wilki, w tym Ulryka, chroniły wieś przed minotaurem, ale nie wiem, czy usłuchają.
Mężczyzna popatrzył na Stirlandczyka z wdzięcznością.
- To Dziecie Ulryka i moje! Nie dam nikomu jej krzywdy zrobić! Po moim trupie.
Na tę deklarację Eryk przytaknął tylko głową. Wierzył we wszystko co przed chwilą usłyszał, a w ostatnie zdanie najbardziej.


Gdy dotarli do polany, na której znaleźli ludzkie ślady, niektórzy zwolnili, licząc na to, że będą próbować wytropić tych, którzy owe ślady zostawili. Brodacz nie chciał jednak, żeby tak się stało, ciężko było przewidzieć reakcję miejscowych na grupę wilkołaków. Z jednej strony Ulryk znany był ze swego upodobania do śmiertelniczek i wysokiej płodności, ale z drugiej grupa osób o tak nietypowych talentach w okolicy wsi mogła łatwo zostać zaliczona do potencjalnego niebezpieczeństwa, które prewencyjnie należy wytępić. Aldric chciał najpierw poznać naturę daru tych osób.

- To była długa, ciężka noc. Spisaliście się - powiedział do zgromadzonych na polanie. - Wracajmy do wioski, zasługujemy na odpoczynek - zasugerował.
- A co z wilkami? Co z tymi śladami? No I co z Ulryką? - dopytywał się Bootleneck.
- W wiosce znajdziemy Ulrykę - powiedział Kaspar. - Moim zdaniem przynajmniej. Trzeba ją znaleźć i zaprowadzić do Sióstr. One są mądrzejsze od nas wszystkich i będą wiedziały, co zrobić dalej.
- To nie są zwykłe wilki
- Detlef dorzucił swoje trzy miedziaki. - Potrzebujemy porady.
- Poza tym, te wilki walczyły z Chaosem. To minotaur stał za porwaniami zwierząt, nie one. Żadnej szkody wam nie wyrządziły, a i z Chaosem nic wspólnego nie mają. Wracajmy do wioski i spróbujmy przespać resztę nocy
- zaproponował ponownie Aldric miejscowym.
- A jeśli Ulryki w wiosce nie ma? - zapytał niepewnie Anton. - Co dalej?
- Wtedy odpoczniemy, weźmiemy nowy zapas lamp i pochodni, i znów ruszymy do lasu
- odparł Kaspar. - Śnieg prawdę nam powie, kto dokąd poszedł.

Ludzie zgodzili się wrócić do wioski. Albo mieli dość włóczenia się po nocy, albo po prostu ufali przybyszom, którzy poprowadzili ich do zwycięstwa nad bestią, która była winna sporym stratom wśród mieszkańców. Ludzie w wiosce, ci, którzy nie wysuszyli na polowanie, chodzili teraz z pochodniami po wiosce, patrolując, szukając nowych śladów czy po prostu czekając na powrót ich grupy. Aldric zdołał się dowiedzieć, że Bene, łucznik który postrzelił Ulrykę i zniknął, wrócił do domu. Zdecydował, że porozmawia z nim, ale dopiero jak się wyśpi. Ruszył bezpośrednio do Basiora, odespać kilka godzin.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline