Deszcz przyniósł Nerisie prawdziwą ulgę, z wielkim entuzjazmem łapała życiodajny płyn w zwinięte dłonie i wypijała duszkiem. Kolczej zbroi opłukanie z morskiej soli zapewne też posłużyło, choć przy takiej wilgoci za kilka dni i tak pewnikiem zupełnie pordzewieje. Nawet udało im się znaleźć jakieś jadalne owoce. Co prawda o tym, że są jadalne nikt oprócz niej nie był do końca przekonany, ale ostatecznie wytłumaczyła im, że coś co tak apetycznie wygląda i słodko pachnie nie może być trujące. Kiedy zebrali już ile tylko się dało okazało się, że muszą wracać.
***
Od razu zauważyła, że rannej dziewczynie znacząco się poprawiło, niestety nie można było tego samego powiedzieć o osiołku. „Ludożerca” tylko potwierdził obserwację Nerisy.
-
Freyo możesz coś jeszcze dla niego zrobić?- zwróciła się do wiedźmy z nadzieją w głosie. Może Freya znała jakiś tajemniczy sposób, w końcu sama widziała jak kobieta zbiera rośliny, które raczej nie wyglądały na jadalne. Gdyby jednak okazało się, że właścicielka nie potrafi pomóc swojemu zwierzęciu, postanowiła posłuchać rady i przy pomocy Garidanowego sztyletu skrócić męki nieszczęsnego kłapoucha. Mięso się przyda.
Póki Gelik zajęty był dziewczyną i nie wtrącał swoich trzech groszy zagadnęła więźnia.
-
Powiedz no jak to z tobą naprawdę jest. Masz ochotę na mózg czy wolisz owoce?- powiedziała wyciągając w jego stronę jeden z zebranych dzikich melonów.