Róża nieco się spóźniła. Właściwie to pojawiła się jako ostatnia ze zwerbowanego towarzystwa. Jej niezwykłe szczęście sprawiło, że natknęła się akurat na moment, w którym Igor rozpoczął impersonację Machiavelliego. – Hej. Przepraszam, że nie mogłam pojawić się wcześniej – odchyliła do tyłu niesforny kosmyk włosów i usiadła na pobliskim krzesełku – Ach, zanim zapomnę, sprawa Witowskiego już się rozwiązała. Najwyraźniej miał spore problemy z sercem. A przynajmniej słyszałam, że do takich wniosków doszli po wstępnych oględzinach kolesie z pogotowia – dostarczywszy grupie podstawowych informacji, wyjęła telefon i zaczęła przeglądać swoją skrzynkę głosową. Wzrok miała pusty, prawie że nieobecny. Tylko na moment wróciła świadomością do reszty zebranych, żeby położyć na stoliku pojemniczek po farbce modelarskiej marki Humbrol. – Pomyślałam, że przedmiot zawierający duszę mężczyzny, który skrzywdził Twoje ulubione zwierzę, może być dobrym upominkiem, Krwawa Wróblico. Proszę – dodała czarnowłosa dziewczyna. Dźgnęła palcem kawałek metalu i znów skierowała oczy na elektronikę. |