Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2017, 21:14   #135
KaDwakus
 
KaDwakus's Avatar
 
Reputacja: 1 KaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie coś
Phoebe Duncan: Trudne Wyznania; part 2

Znowu to dziwne uczucie. Czuła je za każdym razem. Wtedy, za szkołą, gdy namawiała Gwen, by postawiła się Clare i Abby. Albo w bibliotece, kiedy napluła pod nogi temu staremu durniowi. I przed godziną, gdy widziała jego córkę wypłakującą oczy na sedesie i prawie zatłukła Alana w ubikacji. Spełnienie. Ale jakieś takie inne niż zazwyczaj. Zupełnie inne. Obce. Jakby nie jej własne.

Z uwagą badała twarz Gwen. Jej rozedrgane usta i policzki spowite głębokim szkarłatem. Jej rozbiegane oczy, miotające się niczym spłoszone, zaszczute zwierze, rozpaczliwie szukające drogi ucieczki spod jej wzroku. Słuchała ciszy umykającej spomiędzy poruszających się bezgłośnie warg. I czuła się z tym dobrze. Dziwnie dobrze. Cieszyła się, że Gwen jest bezpieczna. Czy dlatego to czuła? Czy ta dziwna satysfakcja, była dziełem Gwen? Tak, chyba tak. Czuła ją, bo robiła coś dla Gwen. Nie rozumiała tego doznania do końca, nigdy wcześniej nie robiła niczego dla nikogo. Póki nie napotkała Gwen. Czy ta pokraka rzuciła na nią jakiś czar?

Dziewczyna w końcu zerwała się z miejsca i umknęła. Phoebe nawet nie drgnęła. Pozostała na schodach, oparta plecami o chłodną, kamienną ścianę. W ciszy wsłuchiwała się w kroki przyjaciółki - oddalające się, niknące echo. Została sama.

Spędziła tak minuty. Dziesiątki minut, zawieszona w nicości. Pojedyncze myśli pojawiały się i umierały, jedna po drugiej, chaotyczne i nieskładne. Bezsensowna mieszanina, odrzucana przez mózg. Wolała ciszę i pustkę, najchętniej poszłaby spać. Była zmęczona. Wyczerpana wszystkim, co zdarzyło się tego piekielnego dnia. Zamknęła oczy i ponownie odpłynęła.

Rzadko kiedy pamiętała swoje sny. Zazwyczaj umykały spod jej powiek zaraz po przebudzeniu. Chwytała łapczywie pojedyncze obrazy, ale ostatecznie, pozostawało po nich jedynie niejasne wrażenie ogólnego przesłania. Zazwyczaj nieistotne i bez sensu. Tym razem jednak, gdy otworzyła oczy, czuła strach. Nie, nie strach. Narastające poczucie grozy.

Żołądek zaprotestował, czuła jak przerzuca i kotłuje wszystko, co niedawno zjadła. Miała ochotę wyrzucić całą tę papkę na podłogę. Niech idzie precz!

Co było źródłem tego obrzydliwego uczucia, rozdzierającego i łapczywie przeżuwającego jej biedne, skołowane trzewia? Gwen. Bała się o nią. To już drugi raz w ciągu tygodnia, gdy jej moce prawie się aktywowały. Cholera wie, co się stanie, jeśli zaszaleją ponownie, a na miejscu nie będzie nikogo, kto je powstrzyma. Czy wszystko imploduje? Czy straszliwa eksplozja rozedrze ulicę, budynek, autobus? Czy będzie wiele ofiar? Czy będą mówili o tym w wiadomościach? Pieprzyć to! Ludzie nie są nic warci, mogą umierać! Niech zdychają jedno po drugim! Niech zdobią ściany i bruk! Jedyne, co miało znaczenie, to Gwen. Ona jedna nie powinna umrzeć! Jej jednej nie powinna stać się żadna krzywda! Wolałaby wyciąć sobie serce, niż pozwolić, by spłynęła z jej policzka, chociaż jedna łza.

Spojrzała na zegarek. Minęła cała następna lekcja, przerwa trwała właśnie w najlepsze. Phoebe podniosła się mozolnie spod ściany. Otrzepała spódniczkę i ruszyła w górę schodów. Musiała odnaleźć Gwen.

Szła szarymi korytarzami przez zdawałoby się wieczność. Krok po kroku, głucha na otaczające śmiechy i zgiełk. Ludzie przemykali w tle, niczym szare smugi, cienie, tak bardo nieistotne, że nie zaszczyciła ich nawet jednym spojrzeniem. Drażnili ją. Przeszkadzali. Zagradzali drogę, spowalniając jej marsz. Zabiłaby ich wszystkich, gdyby tylko tego chciała! Utopiłaby we krwi każde jedno! Zadusiła ich rodziców, braci i siostry! Wtedy byłoby łatwiej. Ale to może później. Teraz musiała odnaleźć Gwen.

-Cześć... - wydukała, wbijając oczy w plecy przyjaciółki. Jej ręce drżały. Chciała, by wszyscy zamknęli mordy i przestali ją rozpraszać! Może jednak powinna uciąć im wszystkim głowy?

-Wtedy w korytarzu... Ja... - czemu to było takie trudne?! Czemu ten cholerny język plątał się i supłał? Przecież wiedziała dobrze, co chce powiedzieć!

-Nie uważam, że powinnaś wstydzić się tego, co zrobiłaś. Nie powinnaś żałować ani sekundy. Byłaś sprytna i bardzo odważna. Odzyskałaś swój dziennik. Zrobiłaś to w sposób, o którym nawet nie pomyślałam! Nie pozwól żeby strach odebrał ci to zwycięstwo, nawet, jeśli wydaje się, że nie podołasz temu, co przyniesie. Gdybyś nie zrobiła nic, byłoby tylko gorzej. Twoje problemy nie rozwiążą się same. Czasami musisz ruszyć im na przeciwko, nawet, jeśli to, co stanie się później, przeraża cię i może zaboleć.

Westchnęła głęboko. To brzmiało tak chujowo! Miała ochotę zapaść się pod ziemię. Ale uczucie wróciło. Znowu! Czuła je wyraźnie w brzuchu, teraz spokojnym, mruczącym niczym rozleniwiony kot. Zapewniało, że postępuje słusznie. "To dobra droga" - podpowiadało. Była gotowa pójść za jego podszeptami.

-Z-zapomniałaś swojego ciasteczka... Szkoda, żeby się zmarnowało...- spojrzała w podłogę, wyciągając przed siebie pakuneczek obwiązany wstążką. Jej ręka nadal drżała. Stała tak jak głupia, niepewna reakcji Gwen. Zbierała mozolnie kolejną falę słów i myśli.

-Ten konwent... Przepraszam. Nie chciałam ci zrobić przykrości. Pomyślałam, że jeśli pojedziemy tam razem, to poznamy się trochę lepiej. No wiesz... Mamy być przyjaciółkami i w ogóle. Na pewno byłoby fajnie. Poznałabyś moją... rodzinę. Jeśli chcesz...

"A gdy tylko dobiegnie końca, opowiem ci wszystko o tym małym okruchu, który tkwi w moim ciele. Upewnię się, że masz własny. A jeśli nie, to znajdę tego, kto ci to robi i wyrwę mu wszystkie kończyny."
 

Ostatnio edytowane przez KaDwakus : 14-03-2017 o 00:05. Powód: poprawa błędów ortograficznych
KaDwakus jest offline