sobota, 14 października 2006, około 10:15 rano Anna i Jacek najwyraźniej nie dają się zastraszyć i chwilowo bagatelizują treść informacji zawartej na zwitku papieru. Trudno się zresztą dziwić, tego typu rewelacje, zwłaszcza w miejscu tak cichym i spokojnym, można wziąć jedynie za niesmaczny dowcip lub jedną z atrakcji turystycznych. Niemniej Krzysztofa i Błażeja nadal nie ma w pokojach. Nie musi to nic oznaczać, w końcu do odprawy przed zwiedzaniem macie jeszcze 35 minut. Nie jesteście ani związani emocjonalnie ani więzami krwi, nie będziecie się zatem trzymać za rączki. W końcu każdy przyjechał tu odpocząć i liczył na jak najmniejszy kontakt z innymi ludźmi. Zanim jednak zaczniecie się zajmować sobą, powinniście zobaczyć co opactwo ma do zaoferowania a to niestety wiąże się z choćby powierzchownym, wspólnym zwiedzaniem i poznaniem terenu oraz możliwości wypoczynku. Jesteście tego świadomi i dlatego planujecie, o co zapytać opata i co chcecie w szczególności obejrzeć.
***
Tymczasem Ojciec Aleksy siedzi przy biurku w swoim gabinecie i przegląda stos papierów. Wokół panuje cisza i tylko tykanie zegara wskazuje na to, iż czas nie zatrzymal się w miejscu a życie w klasztorze płynie spokojnie swoim rytmem. W nieskazitelną tę ciszę wdarło się nagle brutalne pukanie. Opat, wyrwany z zamyślenia, aż się wzdrygnął.
- Proszę- powiedział i poprawił się w fotelu.
W drzwiach ukazał się brat Szymon, wyraźnie zaniepokojony. Opat przywykł ostatnimi czasy do widoku zdenerwowanych mnichów, teraz więc, z chłodną rezygnacją obrzucił spojrzeniem trzymaną przez brata Szymona butelkę.
- Tak? - spytał krótko i treściwie
- Znaleźlismy dziś rano tę butelkę przy fontannie. Prawdopodobnie to ona jest przyczyną nocnych hałasów. Zawartość co prawda się wylała, ale na szczęście szkło ocalało. Podejrzane, żeby w nocy przenosić nalewki do piwnicy - brat Szymon wręczył opatowi butelkę. Ojciec Aleksy zmarszczył brwi i pierwsze co zrobił to powąhał zawartość. Odkorkowana butelka, po całej nocy w chłodzie i wilgoci najwyraźniej wywietrzała, można jednak było doszukać się nikłego aromatu dość dziwnego i bynajmniej nie alkoholowego. Oglądając etykietki opat natknął się na małe nacięcie na papierku z tyłu butelki. Najwyraźniej ktoś próbował oznakować partię... no właśnie, JAKĄ partię, lub też partię CZEGO?
- Dziękuję bracie Szymonie, zajmę się tym - westchnął Aleksy i gdy drzwi za mnichem zamknęły się, opat osunął się głębiej w fotelu z miną człowieka bardzo zmęczonego. |