Niemalże cała drużyna postanowiła dać drapaka w pobliskie krzaki albo za drzewa. Przy ognisku i na widoku pozostała jedynie Sasha przemieniona już w postać dumnego wilka. Ku zaskoczeniu wszystkich pierwszym co wybiegło po chwili z lasu było kolejne wilczysko - sierść miało posklejaną od krwi i słaniało się na łapach.
Zwierzę ledwo dobiegło na odległość kilku metrów od ogniska, od razu padło od utraty krwi. Nikogo jednak to nie zmyliło, bo zaraz za nim z lasu wybiegły olbrzymie sowoniedźwiedzie.
W sumie trzy osobniki, z czego jeden znacznie większy od pozostałych, wybiegły zza drzew roztrącając gałęzie i praktycznie rozdeptując krzaki. Coś w tym ogromnym osobniku (prawdopodobnie samiec alfa) było nie tak. Był ciemniejszy od pozostałej dwójki, ślepia miał krwiście czerwone i miał czarną narośl na grzbiecie - wyglądało to jak czarne korzenie drzewa, tylko że wychodziły z żywej istoty, a nie z rośliny.
Sasha obnażyła kły na ogromnego samca alfa i warknęła wściekle. Ten w odpowiedzi pisnął przeraźliwie: wśród drużyny spowodowało to jedynie gęsią skórkę i lekki niepokój, jednakże…
Sasha zaskompała żałośnie i zwachwiała się na swoich łapach, by po krótkiej chwili zwrócić swoje wściekłe ślepia w kierunku gdzie w krzakach siedzieli ukryci Kendrick i Furia wraz z pozostałymi.
Podobną reakcję (ku przerażeniu swoich właścicieli) wywołało to w psach Aldony i Dragomira: Afer i Pieseł zjeżyli sierść i wyglądali na gotowych do ataku na swoich właścicieli.
Najlepiej tę sytuację prawdopodobnie rozumiał w tamtym momencie Kobuz, gdyż jego biedny chowaniec przeżywał wiele strasznych emocji naraz: strach, euforia, przerażenie, wściekłość, dezorientacja. Wściekłość, to najbardziej. Sam kowal niemalże czuł narastającą w nim furię i miał ochotę roznieść coś gołymi pięściami. Coś, cokolwiek. Kogokolwiek. Tak, lepiej: kogokolwiek! Kotłujące się emocje na szczęście w mężczyźnie szybko minęły i tak samo do normalności powrócił jego chowaniec.
Czekała ich niełatwa walka.