Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-02-2017, 15:21   #51
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Popłacz się jeszcze. - zadrwił łotrzyk - Na druidów też się obrazisz, jak rozmowy pójdą nie po twojej myśli? Będziesz ich obrażał, a potem usiądziesz w kącie i się rozpłaczesz jak sierota? - kontynuował, widząc odchodzącego niebianina. Uśmiechnął się, bowiem właśnie dostał amunicję, o której nie mógł nawet marzyć!

Odwrócił się do towarzyszy przy ognisku, nie stając jednak plecami do Kendricka:
- On cały czas nie rozumie. Tu nie chodzi o niego. Świat nie kręci się wokół niego, choćby tego tak bardzo pragnął. Cały jego wywód oparty jest o jego wyimaginowane poczucie własnej wielkości, które nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości - zwrócił się do reszty ponownie zajmując miejsce przy ognisku.
- Gdy mówiłem ciężkozbrojnych mówiłem o Tobie Aldono. Ba, nawet patrzyłem na Ciebie, ale co zrozumiał nasz Kendrick? On jest w swoim świecie, gdzie tylko on się liczy i wszystko jest o nim. A gdy coś nie pasuje do teorii, atakuje i obraża rozmówcę, zamiast skupić się na argumentach. Ktoś taki ma nas reprezentować? A najbardziej niskie i żałosne jest wymyślanie twierdzeń i wkładaniu ich w usta swojego rozmówcy. Hej Kendrick, dlaczego to zrobiłeś? Czy to ze względu na mój strój? Domniemaną profesję? - zawołał nieco głośniej, choć niebianin i tak słyszał rozmowę i bez tego.
- I on ma czelność mówić o stereotypach? To dopiero hipokryzja. Tak ma się zachowywać negocjator? Chce w naszym imieniu pertraktować, a daje się sprowokować takiemu, jak to było? - Bozaf przyłożył palce do brody udając, że próbuje sobie przypomnieć. - “kundlowi” jak ja?

Odczekawszy aż Kendrick umości się pod drzewem, a reszta przetrawi jego słowa dodał całkowicie już spokojnie:
- Czy naprawdę chcemy by w tych negocjacjach, w których stawką jest nie tylko dobro miasta, bezpieczeństwo jego mieszkańców, ale również, a może z racji na naszą bezpośredniość podczas rozmów, nasze życie reprezentował nas ktoś, kto tak łatwo daje się sprowokować? - Po jakimkolwiek ostrzejszym tonie nie było nawet śladu. Tak, jakby emocje ze starcia znikły natychmiast, lub nie było ich wcale. Dijan mówił swobodnie, jakby finalizował udany kontrakt na dostawę piwa do karczmy. Nie ściszał też głosu by ukryć czegokolwiek przed siedzącym nieco dalej Kendrickiem. Ręce zajęte miał układaniem bełtów.
- Nie dość, że zaczął ubliżać swojemu rozmówcy, wymachiwać w jego kierunku bronią, to potraktował rozmowę jako atak na siebie, a na koniec obraził się i poszedł do kąta, jak małe dziecko. Osobiście nie mam nic do gościa, no może oprócz tego irytującego przeświadczenia o byciu pępkiem świata, ale jeśli nie był w stanie przejść tego małego testu, to obawiam się, że druidzi wycisną go niczym mokrą szmatę.
Wszyscy chyba znamy historię o ich twardej postawie i nieugiętości jeśli chodzi o łamanie "praw natury"? - zapytał retorycznie.
- A jeśli ich obrazi, lub zaatakuje, wtedy wszyscy położymy głowy na pieńku i nikt nie da nam prawa obrony.

Bozaf skończył składać bełty do kołczanów wraz z ostatnim zdaniem. Miał teraz ładnie posegregowane i co ważniejsze łatwo dostępne zarówno normalne bełty, jak i te ze srebrnym grotem, na wypadek, gdyby Sasha planowała małą woltę, lub jej rodzinie nie spodobali się jej nowi “znajomi”. Podręczna kusza również była wyczyszczona i odłożona na miejsce, gdzie łotrzyk mógł błyskawicznie sięgnąć. Wszystko było poukładane, tak jak ta rozmowa i jutrzejszy dzień. Pozostawały jeszcze tylko dwie kwestie do załatwienia. Dijan przeciągnął się swobodnie wyciągając nogi i ręce, aż plecy wygięły się w zgrabny łuk.
- Cóż, możemy wrócić do tej rozmowy rano, gdy wszyscy już ochłoną, teraz wypadałoby ustalić jakieś warty. Kto poza Furią potrzebuje przygotować zaklęcia? - zapytał zebranych.
- Proponuję, żeby czaromioty pełniły pierwszą i ostatnią wartę, pozwoli im to wypocząć nie narażając innych na zbyt długie warty. Jest nas siódemka, więc wypada po około 3 godziny na każdą dwójkę, lub po około półtorej na osobę.
 
psionik jest offline  
Stary 26-02-2017, 17:16   #52
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
28 Eleint 1273 roku, Późny wieczór
Wężowy Las


Wieczorne rozmowy nie przebiegły po myśli wielu osób. Zamiast - tak bardzo potrzebnego - planu działania na moment spotkania z druidami ustalono kolejne podziały w drużynie. Furia z Sashą nie przepadały za sobą od początku, teraz zaś jeszcze zaczęli się między sobą żreć Kendrick z Bozafem. Postanowiono jednak nie robić niczego pochopnie i wrócić do rozmowy rano. Warty zostały rozdzielone i kto akurat mógł ten poszedł spać - a raczej próbował, bo wrażenia mijającego właśnie dnia spędzały sen z powiek niemal każdemu.
Sasha postanowiła nie korzystać więcej z dobrodziejstw ubrania Aldony, twierdząc że szkoda zachodu. Przemieniła się na jakiś czas z powrotem w człowieka, by (jak sama stwierdziła) dać uszom odpocząć od tego denerwującego pisku. Tego samego, który wcześniej doprowadził ją niemalże do szaleństwa.
Najbliższa przyszłość mieszkańców Bernetogh (wybranych jako “najlepsi z najlepszych” z miasta) malowała się pod wielkim znakiem zapytania.



29 Eleint 1273 roku, Wczesny ranek
Wężowy Las




Noc na szczęście okazała się spokojna. Gwieździste, bezchmurne niebo rzucało całkiem sporo światła na najbliższą okolicę. Było też na tyle ciepło, że nie było potrzeby całą noc podtrzymywać ogniska. Była to bardzo przyjemna odmiana po poprzednim dniu - pełnym grozy i niepewności spowodowanych gęstą mgłą i (najprawdopodobniej) mrocznymi czarami działającymi w okolicy. To jednak rodziło pytanie: co się stało? Albo co się nie stało? Przecież “groza” tego miejsca tak po prostu nie spakowała się i nie wybyła z lasu, prawda?
A może jednak?

Rano jednak nikt nie miał ochoty o tym rozmawiać - antagonizmy z dnia poprzedniego wciąż były dość świeże w głowach towarzyszy i przed śniadaniem nie mieli głowy do powtórki z rozrywki.
Wyjątkiem była Sasha, która w swojej postaci hybrydy usiadła dość blisko Furii. Dziewczyna przez dłuższą chwilę wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć, aż w końcu się przełamała. No, prawie:
- Słuchaj… tego. Bo ja… bo ty… - nie patrzyła bezpośrednio na rogatą, zamiast tego spostrzegła że pozostali członkowie drużyny patrzą się na nią - ... możemy gdzieś pójść? Na chwilę, dosłownie. … Słyszeliście to?
Sasha postawiła po sobie uszy i spojrzała na południe. Stanęła na czterech łapach i wpatrywała się bystro.
Nie była jednak jedyna, która to zarejestrowała. Reakcja kilku innych członków drużyny nie pozostawiała złudzeń: zbliżało się do nich coś dużego, może nawet masywnego. Z każdą chwilą było słychać coraz wyraźniej łamane gałęzie i zwierzęce powarkiwania.

Coś się zbliżało do ich obozu. Zwierzęta? Magiczne bestie? Druidzi z bestiami ich wytropili?
 

Ostatnio edytowane przez Gettor : 26-02-2017 o 17:22. Powód: Bo Nami na mnie krzyczy i błąd ortograficzny i mnie bije i pomocy
Gettor jest offline  
Stary 26-02-2017, 18:10   #53
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
O świcie Kendrick zjadł skromne śniadanie i zamienił kilka słów z Furią, a później oddalił się nieco od reszty towarzyszy i nieśpiesznie zaczął pakować swoje rzeczy. Było widać po nim, że jest jakiś inny tego poranka. Wydawał się czymś zatroskany, niewiele mówił, a nawet unikał kontaktu wzrokowego z innymi. Skupiał się za to na wykonywanych czynnościach bardziej niż było to potrzebne i przez cały czas sprawiał wrażenie mocno zamyślonego. W rzeczywistości było mu przykro po słowach, które usłyszał z ust Dijana. Była to jawna manipulacja, podbita niezrozumiałą dla niebianina niechęcią do niego i próbą sprowokowania go. Po raz pierwszy w życiu poczuł się jak Furia w sierocińcu i wcale nie podobało mu się te uczucie. Nie miał już ochoty znosić dalszej błazenady Bozafa, złośliwej nadinterpretacji jego słów i teatralnej manipulacji. Nie był jednak pewien czy inni widzą to w ten sam sposób i obawiał się, że swą bezczynnością w obliczu zaczepek, pozwolił im się przekonać do słów tego bawidamka.

Pakując ostrożnie do plecaka swoje rzeczy, myślał o słowach, które mógłby zastosować w nieuchronnie zbliżającej się rozmowie z towarzyszami. Nie chciał ich szantażować, ale naprawdę nie widział siebie w innej roli niż w roli negocjatora i nie miał zamiaru obserwować jak Bozaf przemawia w imieniu całej grupy, czy co gorsze; tolerować jego zwierzchnictwo. Wiedział, że nie popisał się przed drużyną, kiedy zgładził pojmanego druida, ale nie sądził, aby przekreślało to jego zdolności negocjatorskie. Na pewno nie był od niego lepszym Bozaf, który całym swym jestestwem prezentował się niewiele lepiej od najbardziej parszywego zakapiora w karczmie, a ta złośliwa manipulacja tylko potwierdziła wyobrażenia Kendricka o tym osobniku.

Kiedy skończył się pakować, niebianin podszedł do siedzących przy ognisku towarzyszy, którzy, podobnie jak on, milczeli przez większość poranka. Stając przed nimi, zrzucił na ziemię swój plecak, po czym powiedział:
- Chciałbym przeprosić tych z was, których wczoraj obraziłem - mówiąc to patrzył po zebranych, lecz nawet na chwilę nie zatrzymał oka na Bozafie. Nie mógł już na niego dłużej patrzeć i nie miał zamiaru go przepraszać, ale mimo to zachowywał stoicki spokój kiedy przemawiał.
- Zdaję sobie sprawę, że się nie popisałem tam w lesie, ale nie sądzę, aby przekreślało to moje zdolności negocjatorskie. Macie prawo się nie zgadzać ze mną, macie też prawo negatywnie mnie oceniać, ale nie uważam, aby moje obejście z jeńcami świadczyło o nieumiejętności prowadzenia dyplomatycznych rozmów i wciąż podtrzymuję swoją kandydaturę do roli negocjatora przy najbliższych spotkaniach z druidami.
W przeciwieństwie do Bozafa, który minionego dnia chodził z miejsca na miejsce i żywo gestykulował podczas swego monologu, Kendrick zachowywał powagę oraz dystans. Stał spokojnie i przemawiał, a kiedy to czynił, patrzył uprzejmie po każdym z osobna, aby nikt nie poczuł się z dyskusji wyłączony. Spojrzał nawet na Dijana z beznamiętnym wyrazem twarzy, co samo w sobie zasługiwało na podziw jeśliby wziąć pod uwagę niekrytą wzgardę z jaką Kendrick o nim myślał.
- Jeśli jednak mnie nie widzicie w tej roli, tedy odsunę się na bok i pozwolę komuś innemu pełnić tę funkcję - Kendrick chciał jeszcze dodać, że prawdopodobnie opuści ich, co nie miało zabrzmieć jako próba szantażu, a jedynie szczere wyznanie o tym co naprawdę myśli na ten temat, lecz w tym samym momencie usłyszeli wszyscy głośne dudnienie, które niewątpliwie zbliżało się w ich stronę.

Kendrick spojrzał po pozostałych i zrozumiał wtedy, że wcale się nie przesłyszał. Niewiele myśląc szybko podniósł z ziemi swój plecak, chwycił za tarczę i włócznię, a następnie zbliżył się do Furii, pomagając jej wstać z ziemi.
- Zejdźmy temu czemuś z drogi! - Zawołał do pozostałych, a następnie podniósł też rzeczy Furii i pociągnął ją za sobą w stronę najbliższych zarośli, które nie znajdowały się na drodze zbliżającego się zagrożenia. Miał zamiar dobrze się tam zaszyć i w ukryciu oczekiwać nadejścia intruza.
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline  
Stary 27-02-2017, 15:40   #54
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Niemalże cała drużyna postanowiła dać drapaka w pobliskie krzaki albo za drzewa. Przy ognisku i na widoku pozostała jedynie Sasha przemieniona już w postać dumnego wilka. Ku zaskoczeniu wszystkich pierwszym co wybiegło po chwili z lasu było kolejne wilczysko - sierść miało posklejaną od krwi i słaniało się na łapach.
Zwierzę ledwo dobiegło na odległość kilku metrów od ogniska, od razu padło od utraty krwi. Nikogo jednak to nie zmyliło, bo zaraz za nim z lasu wybiegły olbrzymie sowoniedźwiedzie.



W sumie trzy osobniki, z czego jeden znacznie większy od pozostałych, wybiegły zza drzew roztrącając gałęzie i praktycznie rozdeptując krzaki. Coś w tym ogromnym osobniku (prawdopodobnie samiec alfa) było nie tak. Był ciemniejszy od pozostałej dwójki, ślepia miał krwiście czerwone i miał czarną narośl na grzbiecie - wyglądało to jak czarne korzenie drzewa, tylko że wychodziły z żywej istoty, a nie z rośliny.
Sasha obnażyła kły na ogromnego samca alfa i warknęła wściekle. Ten w odpowiedzi pisnął przeraźliwie: wśród drużyny spowodowało to jedynie gęsią skórkę i lekki niepokój, jednakże…


Sasha zaskompała żałośnie i zwachwiała się na swoich łapach, by po krótkiej chwili zwrócić swoje wściekłe ślepia w kierunku gdzie w krzakach siedzieli ukryci Kendrick i Furia wraz z pozostałymi.
Podobną reakcję (ku przerażeniu swoich właścicieli) wywołało to w psach Aldony i Dragomira: Afer i Pieseł zjeżyli sierść i wyglądali na gotowych do ataku na swoich właścicieli.
Najlepiej tę sytuację prawdopodobnie rozumiał w tamtym momencie Kobuz, gdyż jego biedny chowaniec przeżywał wiele strasznych emocji naraz: strach, euforia, przerażenie, wściekłość, dezorientacja. Wściekłość, to najbardziej. Sam kowal niemalże czuł narastającą w nim furię i miał ochotę roznieść coś gołymi pięściami. Coś, cokolwiek. Kogokolwiek. Tak, lepiej: kogokolwiek! Kotłujące się emocje na szczęście w mężczyźnie szybko minęły i tak samo do normalności powrócił jego chowaniec.
Czekała ich niełatwa walka.
 
Gettor jest offline  
Stary 03-03-2017, 21:24   #55
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Wszyscy rozeszli się do swoich zajęć, niechętni do kontynuowania wieczornej kłótni. Dijan wskoczył w śpiwór, owinął się kocem i szybko zasnął. Jeśli chciał się wyspać, potrzebował wykorzystać tyle ile się da, zanim go zbudzą na wartę.

Sama warta minęła spokojnie. Dijan wszedł na drzewo skąd obserwował okolice wsłuchując się w nocne życie leśne. Ognisko powoli dogasało dając leciutką jedynie poświatę na śpiących wokół towarzyszy. W przeciwieństwie niebianina, czy diabelstwa, mężczyzna nie potrafił widzieć w ciemnościach tak dobrze jak elfy, więc musiał polegać na słuchu. Chwilę zajęło mu zaznajomienie się z otaczającymi go dźwiękami. Ciepła noc niosła ze sobą wielki księżyc, który oświetlał nieco polanę, a także ciepły wiatr poruszający leniwie liśćmi.
Dijan czuł zapach drzew, szyszek, kwiatów i świeżej żywicy. Wydawało mu się, że czuje również zapach grzybów, chociaż pora była jeszcze zbyt wczesna, to charakterystyczny zapach maślaków uderzał w jego nos raz po raz.
Nad ranem, gdy wszyscy zbudzili się i nadal w marsowych minach zbierali swój dobytek Dijan przez chwilę sądził, że przesadził wczorajszego wieczora. Tak było, dopóki dopychając kolanem koc do plecaka nie usłyszał Kendricka.

Zapiął plecak i wysłuchał co mężczyzna ma do powiedzenia kiwając potakująco głową. Bawiło go to jak naiwną i w gruncie rzeczy prostolinijną osobą okazał się być niebianin. Nie da się nie zauważyć, że nieskazitelny wygląd odziedziczony po nieziemskich dziadkach dawał mu niemal automatycznie doskonałe pierwsze wrażenie, to w gruncie rzeczy niewiele potrzeba, by sterować nim z tylnego rzędu.

- Nie przejmuj się - uśmiechnął się życzliwie Bozaf podchodząc do niebianina. - I nie miej mi za złe wczorajszej kłótni. Druidzi to nie jest proste wyzwanie i byłem ciekaw, jak sobie poradzisz z agresywnym atakiem werbalnym. Czy będziesz w stanie wyjść obronną ręką i uzyskać swoje... i niestety trochę się zawiodłem - powiedział patrząc na Kendricka. Powinien zachować spokój, ale bawiły go unikające spojrzenia Kendricka i odraza z jaką niebianin patrzył na niego, jeśli już musiał spojrzeć w tę stronę. Dijan bez skrępowania, ale też bez nachalności nawiązywał kontakt wzrokowy, zostawiając niebianionwi to dziwne uczucie bycia obserwowanym, gdy tylko ten unikał kontaktu wzrokowego.

- Jeżeli naprawdę rozważasz reprezentowanie nas w tych negocjacjach nie możesz się tak łatwo dać wyprowadzić w pole. - dodał wyciągając rękę na zgodę w kierunku niebianina. Bozaf chciał zobaczyć reakcję, ale niestety nie dane mu było zaspokoić swojej ciekawości, bowiem kątem oka zauważył dziwne zachowanie Sashy i Afera. Ułamek sekundy później jego uszy zarejestrowały trzask łamanych gałęzi. Nie jednej, ale kilku, jakby coś dużego przebijało się przez haszcze.
- Dokończymy to później - rzucił do Kendricka odwracając się w stronę wybiegających z gęstwiny sowoniedźwiedzi. W jego ręku błyskawicznie pojawiła się kryształowa różdżka.

Bozaf momentalnie skoczył do przodu skracając dystans do przeciwników, jednocześnie znajdując bezpieczne schronienie pomiędzy dwoma dużymi świerkami. Na polane wpadły trzy rozwścieczone sowoniedźwiedzie, dwa normalne, jeśli można je tak nazwać i trzeci olbrzymi. Ten ostatni widząc przeciwników podniósł głowę wydając z siebie przeraźliwy pisk.
Dijan instynktownie zatkał uszy, jednak mimo to rozpoznał naturalną magię tkwiącą w zwierzęciu
- Uważajcie! Ten krzyk wprowadza zamieszanie! - ostrzegł towarzyszy, jednak nie skupiał się na tym co działo się za jego plecami. Wycelował różdżkę i skupił się na mentalnym rozkazie “Pal!”.
Różdżka rzygnęła promieniem ognia, który bezbłędnie trafił w jednego z napierających niedźwiedzi, który nie spodziewający się ataku odkrył swoje miękkie podbrzusze. Ogień momentalnie zajął całą sierść zwierzęcia, które zawyło z bólu. Wokół natychmiast rozniósł smród palonej sierści i skóry.

Dijan schował się za drzewem, ale ułamek sekundy za późno. Dwa sowoniedźwiedzie doskoczyły do niego i niechybnie rozszarpałyby go, gdyby nie zmyślne ustawienie łotra. Pierwszy z przeciwników utknął pomiędzy drzewami próbując sięgnąć Dijana naparł na świerk. Potężne drzewo o ponad półtora metrowej średnicy wytrzymało napór bez większego uszczerbku. Drugi, ten trafiony ognistym promieniem, musiał szukać drogi na około. Zabójca wiedział, że pozostanie w miejscu będzie wiązało się z walką wręcz na którą nie był jeszcze gotów. Wykonał błyskawiczy unik przed nagłą próbą odgryzienia mu głowy i zręczną fintą wyszedł poza zasięg przeciwników. Zaśmiał się rzucając obraźliwe uwagi na temat genealogii napastników, po czym skoczył za kolejny krzak.

Zauważył, że walka zaczęła nabierać rumieńców, gdy pozostali również włączyli się do morderczego tańca z “samcem alfa”, jak sobie w myślach nazwał największego sowoniedźwiedzia.
~ Dobrze, ~ pomyślał przygotowując się do kolejnego ataku.
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 03-03-2017 o 21:27.
psionik jest offline  
Stary 03-03-2017, 23:45   #56
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
29 Eleint 1273 roku, Ranek
Wężowy Las


Ogromne bestie zaszarżowały z miejsca na towarzyszy, którzy w pierwszej chwili byli bardziej przejęci tym, co zaczęły robić psy i Sasha. Aldona szybko spacyfikowała swojego Pieseła płaszczem, zaś Dragomir starał się przemówić Aferowi do rozsądku odwołując się do jego tresury. Sasha zaś rzuciła się na Kobuza: szczęście dla kowala, że szponami, a nie kłami.
Sowoniedźwiedzie zdecydowanie nie były świadome popłochu, jakie wywołał ich pisk. Największy z nich rzucił się na zdezorientowaną wilkołaczycę i zablokował swoim ogromnym cielskiem jedyne szerokie przejście do obozu, przez co dwa pozostałe przeciskały się między drzewami w kierunku drużyny.

- Uważajcie! Ten krzyk wprowadza zamieszanie! - Powiedział Bozaf wyładowując swoją różdżkę w nieprzygotowanego sowoniedźwiedzia.
- Do jaskini! - Krzyknął Kobuz, rzucając na siebie zaklęcie rozmywające jego ciało.
- No chciałbyś! - Fuknęła mu Furia, przywołując wrodzoną magię swoich przodków. Nastała magiczna ciemność, która swe źródło miała w pancerzu rogatej i przemieszczała się wraz z nią.
- Dijan, ile trwa to cholerstwo? - Warknął zdenerwowany Dragomir, którego właśnie ugryzł jego własny (ponoć zdezorientowany) pies. Otrzymał po chwili odpowiedź, że “mniej niż minutę”.

Sasha zaskamlała jak oparzona po kolejnym ciosie od sowoniedźwiedzia i uciekła na północny-zachód, jednak nikt nie zwrócił na to większej uwagi. Mieli większe zmartwienie: inny z przeciwników dosłownie rzucił się na Furię rozdzierając jej ramię jednym szponem i wbijając drugi głęboko w bok rogatej. Dodatkowo uwiesił się na niej zamierzając się na nią wszystkim co miał. Drużyna rzuciła się na pomoc towarzyszce: Kendrick zaatakował stwora umysłowo, sama Furia cudem zdołała użyć różdżki unieszkodliwiającej, zaś Erdor celnym strzałem z kuszy dokończył dzieła i powalił monstrum.

Dragomir postanowił zmienić taktykę: rzucił obu psom spore kawały międza myśląc, że jeśli już psy mają się na coś rzucać, to niech to będzie jedzenie, a nie oni. O dziwo zadziałało: Pieseł zdołał się już wyswobodzić z płaszcza Aldony i rozszarpał krwisty kawał na strzępy. Jego właścicielka nie mogła jednak tego “podziwiać”, gdyż właśnie szarżowała na ogromnego sowoniedźwiedzia Alfę. Zraniła go, jednak zapłaciła za to wysoką cenę: rozszarpany bark, ranione ramię i niemalże oderwany żywcem kawałek nogi sprawiły, że strażniczka zachwiała się na nogach.
Na krótką chwilę jednak wszyscy o tym zdołali zapomnieć, bo oto Kendrick skoncentrował się z taką mocą, że wszystkim aż w uszach zadzwoniło: jednemu z sowoniedźwiedzi w szczególności, bowiem padł martwy tak jak stał zaraz po tym, jak spróbował zaatakować Furię.
- Erdor zsuń się, potrzebuję mieć tu dostęp! - Krzyknęła rogata, kiedy tylko odzyskała rezon.
- Oszalałaś, chcesz tam iść?! - Powiedział z niedowierzaniem bard, jednak posłusznie się odsunął. Było mu to na rękę, bo i tak musiał się przybliżyć do Aldony, którą następnie obdarował zaklęciem niewidzialności.
- Schowaj się gdzieś, bo rozszarpie cię na strzępy! - Przykazał strażniczce.

Alfa nie wiedział wtedy jeszcze, że to był dla niego koniec. Mroźny ładunek z różdżki Bozafa i strzała Dragomira powinny być dla niego sygnałem, że wszyscy skupili na nim swoją uwagę. To była jednak tylko niezbyt rozumna bestia, która postanowiła walczyć do końca: a był on dość spektakularny, gdyż potężnym szponem wielkości taczki rozerwał Kobuzowi szyję i aż dziw było, że kowal nie stracił głowy na miejscu. Mężczyzna zachwiał się niebezpiecznie i chwycił jedną ręką za szyję, jednak ustał w miejscu.
To była jednak ta chwila, którą Kendrick potrzebował by popełnić jeszcze jeden - na szczęście już ostatni - wysiłek psychiczny i wykończyć przerośnięte monstrum.
Zwaliste cielsko runęło na ziemię wzniecając dookoła siebie tumany kurzu, dzięki czemu wszyscy mogli odetchnąć z ulgą.

Nie oznaczało to jednak, że mogli się zrelaksować: Furia natychmiast rzuciła się na Kobuza z różdżką leczącą, a następnie pomogła Aldonie i sobie. Szybko okazało się, że wraz ze śmiercią Alfy zwierzęta odzyskały zmysły i wróciły do swoich właścicieli ze skulonymi ogonami. Po jakimś czasie wróciła też widocznie zmęczona Sasha - jej też Furia pomogła z obrażeniami odniesionymi w walce.
- To było okropne. - Dziewczyna usiadła przy ognisku, nie mogła przestać się trząść. - To był ten dźwięk, tylko spotęgowany! I obrazy! I czułam krew w pysku! I jakby ktoś mnie wziął i wykręcił jak mokrą szmatę! T… to… - Sasha nie wytrzymała i rozpłakała się rzucając się Furii na szyję, która akurat była najbliżej, bo zajmowała się ranami wilkołaczycy.

Bozaf w tym czasie postanowił nie marnować czasu i zająć się tym co właśnie się do nich przypałętało. Wilk żył: był nieprzytomny i konający, ale żył i wyglądało na to, że nie wybiera się na tamten świat w najbliższym czasie. Za to narośl na Alfie była znacznie ciekawsza.
Czarne, pulsujące żyły wychodziły z ogromnego cielska martwego stwora i nie umały wraz z nim. Formowały obrzydliwego, nieregularnego guza, który śmierdział niemożebnie przy bliższym kontakcie.
W środku zaś był kamień. Czarny, jak wszystko inne dookoła niego, jednak wyraźnie wyróżniał się na tle mięsistego i wodnistego guza.
Mężczyzna rozważał użycie swojej różdżki Dłoni Maga, jednak tutaj potrzeba było większej siły niż to zaklęcie zdołałoby wytworzyć. Nie widząc innej opcji, mężczyzna wziął nóż, zasłonił twarz i postanowił sam wykroić drogę do tajemniczego kamienia.

Narośl zareagowała bardzo gwałtownie na ostre narzędzie, zaciskając się bardzo szybko na ręce Dijana. Mężczyzna mimowolnie krzyknął, próbując wydostać dłoń wraz z nożem: ciął przy tym ostrym narzędziem na prawo i lewo w akcie desperacji. Po kilku chwilach udało mu się wyrwać rękę, która zaczęła dość szybko piec i swędzieć.
Jego wysiłek nie poszedł jednak na marnę: guz skurczył się drastycznie, zaś wyglądający na cenny klejnot wypadł z niego i padł prosto pod nogi mężczyzny. Zakręciło mu się w głowie, zaś piekące uczucie rozprzestrzeniało się na resztę ciała: no tak, narośl była toksyczna.
 
Gettor jest offline  
Stary 06-03-2017, 07:42   #57
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
- Sssss! - łotr syknął instynktownie cofając dłonie, jednak było za późno. Na dłoni mężczyzny wykwitły drobne plamki charakterystyczne dla kwasowych poparzeń, lub trucizny o odczynie kwasowym.
~ Wiedziałem, że to się tak skończy! ~ pomyślał Bozaf, który przeczuwając szóstym zmysłem niebezpieczeństwo wpierw próbował zdalnie wymacać narośl używając dłoni maga, następnie używając tego samego czaru naciąć narośl, ale bez większego skutku.
~ Może należało zmrozić tę narośl i skruszyć ją, zamiast próbować ciąć? Perły są na tyle wytrzymałe, że powinny to wytrzymać? ~ zastanawiał się, jednak niewiele mógł już zdziałać w tej kwestii. Używając prostego zaklęcia podniósł czarną perłę, która potoczyła się pod jego nogi, zaś z kieszeni wyjął chusteczkę, którą szczelnie owinął znalezisko. Póki co, przechowa je za potrójną warstwą materiału, na wypadek, gdyby sam kamień również emanował trucizną. Byłaby szkoda, gdyby trucizna miała się zmarnować. Łotr, tym razem już znacznie ostrożniej, wyciągnął maź na sztylecie. Jeśli jej konsystencja nadawała się do bezpiecznego przechowania, należy ją zabrać ze sobą. Może się przydać w przyszłości.

Podnosząc się z ziemi, Dijan zatoczył się, gdy nogi ugięły się pod nim. Poczuł jak gorąco zbiera się w bebechach, a za chwilę mięśnie dały o sobie znać, dając to dziwne uczucie niby bólu, jakie często występuje przy wysokiej gorączce. ~ Kolejna faza trucizny. ~ pomyślał łotr. Będzie musiał pogadać z Erdorem, czy jego magia nie jest w stanie zminimalizować skutki trucizny. Tymczasem, opierając się o drzewo, Dijan dowlekł się do wilka.
- Hej, ten wilk jeszcze żyje! - krzyknął do towarzyszy. - Erdor, ustabilizuj go, zanim się wykrwawi!
- Dlaczego mamy ratować wilka? - odpowiedział bard, który najwyraźniej nie miał nic ciekawego do roboty bowiem snuł się po polanie bez celu.
- Bo jesteśmy na terenie druidów? - zapytał retorycznie.

Stabilizacja to stosunkowo prosta sztuczka magiczna, którą większość bardów uczyła się liżąc rany po oberwaniu od mężów swoich licznych kochanek, więc Bozaf zakładał, że Erdor Riz nie będzie tutaj wyjątkiem.
- Przy okazji, masz coś na truciznę? - zapytał pokazując mężczyźnie dłoń.
 
psionik jest offline  
Stary 06-03-2017, 09:46   #58
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Nocna kłótnia między Kendrickiem i Bozafem, która jakimś cudem zahaczyła i o Aldonę, pozostawiła w strażniczce niesmak. Planowanie co zrobią u druidów, kto co powie i dlaczego wydawało jej się przerostem formy nad treścią. Jak dojdą to się zobaczy - kto wie co tam napotkają. Może armię druidów i leśnych zwierząt? A może tych malarytów, nieumarłych i ich elfów? Kto wie... Kiedyś usłyszała, że każdy plan jest tak dobry jak jego najsłabsze ogniwo. A może to było o drużynie? W każdym razie nie brzmiało to zbyt optymistycznie, toteż Aldona nie planowała zbyt często. Bo i po co martwić się na zapas? Toteż i teraz, po skończonej warcie, nie zaprzątała sobie głowy przepychankami kompanów i zasnęła snem sprawiedliwej, wtulona pomiędzy ciepłe ciała Pieseła i Sashy. Dobrze było mieć takie przenośne piecyki; nawet jeśli rano śmierdziało się psem.

Ranek zaczął się w porządku; przynajmniej dopóki Sasha nie zastrzygła uszami. A potem... potem obozowisko zmieniło się w czysty chaos. Część drużyny rozpierzchła się, szukając schronienia przed szarżującymi sowoniedźwiedziami, część zaś - w tym Aldona - ruszyła do ataku. Bo i jak się schować przed takimi gigantami tratującymi wszystko na swojej drodze? Na dodatek sprawiającymi, że psy i wilki dostają kręćka? Aldona nie miała zamiaru ukatrupić pieseła tylko dlatego, że jakiś druid postanowił posadzić krzaka na przerośniętej sowie, toteż raz po raz zamierzała się na niego halabardą - niestety z marnym skutkiem. Mimo to doceniała magiczną pomoc, jaką obdarowali ją towarzysze, nawet Bozaf, który schował się i motywował ją do tego samego. W końcu zarówno mniejsze, jak i gigantyczny potwór legły martwe od jakichś niewidocznych magicznych ran zapewne, a strażniczka klapnęła gdzie stała czekając, aż Furia użyje na niej leczniczej magii. Wspólny zakup różdżki był najlepszym - i jedynym zgodnym - pomysłem tej drużyny. Szkoda, że przy okazji nie naprawiała zbroi i ubrań. Jak tak dalej pójdzie, to niedługo same z niej pospadają. Odruchowo pogłaskała Pieseła, który wrócił do niej z podkulonym ogonem.

Dopiero po chwili zauważyła wziętego w jasyr wilka.
- Sasha, czy to też jest wilkołak? - spytała zasmarkanej i jak zwykle gołej dziewczyny.
 
Sayane jest offline  
Stary 06-03-2017, 12:46   #59
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Erdor podrapał się po głowie słysząc “prośbę” Bozafa.
- Nie, nie mam nic na trucizyny. Jakbym miał, to wczoraj bym Kendrickowi i Kobuzowi pomógł. - Rzucił jeszcze przez ramię, podchodząc do wilka.
Przyklękł obok zwierzęcia, spojrzał na prawo, na lewo, następnie wyciągnął rękę…
- Nie. Nie nie nie. Chwila, nie. - Wstał gwałtownie. - Ja się na żadnym leczeniu nie znam, ja tu nie od tego. Ja tu za artystę robię, żeby całą tę wyprawę uwiecznić dla potomnych! To Furia tu jest od leczenia, tą swoją różdżką-magiczką! Albo! Albo! Dragomir, ty się znasz na zwierzętach! Tak wiem, myśliwym jesteś, ale co to dla ciebie tak dla odmiany jakiegoś wilka uratować zamiast upiec, hę?

W międzyczasie Sasha otarła łzy z policzka i odwróciła się do Aldony.
- N-no nie wiem… - Odparła na pytanie strażniczki, puszczając Furię. - Niby nie pachnie jak wilk. Znaczy jak wilk-wilk. Znam zapachy swojej sfory. I Tatulka. I Belli. I swój… ten tutaj nie pachnie mi jak nic znanego. - Podeszła bliżej z rękami skrzyżowanymi na piersiach i powąchała na próbę leżące zwierzę. - Za dużo starego smrodu, jakby się nie mył od kilku dni, fuj! Co to za wilk, co nie dba o siebie, hę? - Zupełnie przypadkiem spojrzała na Afera, który w tamtym właśnie momencie dokładnie wylizywał swoje klejnoty. - I tego… dużo krwawił. Jak chcecie, żeby wam tu nie zszedł to wypadałoby coś zrobić.
 
Gettor jest offline  
Stary 07-03-2017, 15:50   #60
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Furia została dotknięta. Tak, dotknęło ją jakieś dziecko i to nie tak, że ręką szturchnęło czy musnęło łokciem, to było o wiele gorsze. Sasha rzuciła się jej na szyję, jakby ta choć odrobinę przypominała istotę dobrotliwą i czułą. Rogata wykrzywiła się w geście obrzydzenie, rozkładając ręce tak, aby przypadkiem nie dotknąć roznegliżowanej wilkołaczycy. Nie w smak jej były takie czułości i to w dodatku publiczne, gdzie każdy patrzył i wyrabiał sobie o Rudej opinię. Ona nie była z tych, co chciała uchodzić za wzór cnót i dobra, nawet jeśli w jej sercu tliły się uczucia przez innych pożądane. Furia kreowała siebie na twardą osobę, pewną siebie, najlepszą. Taką, na której można polegać, mieć pewność, że kieruje się rozumem, a nie emocjami. Dlatego właśnie w tamtym momencie Sasha przegieła pałę, a Rogata została postawiona w kropce. Nie mogła jej odepchnąć, bo przecież będzie "tą złą", okrutną, wiedźmą. Nie mogła też przytulić, bo przede wszystkim nie chciała, a poza tym, nie pasowało jej to jakoś. Istotne było też to, że Wilczyca była dla niej przez większość czasu niemiła, więc o... takiego wała! Niech spada na bambus. Na szczęście pytanie Aldony skierowane do młodej, skutecznie odpędziło ją od ściskania Rogatej, co ta postanowiła wykorzystać i wycofać się z pozycji niebezpiecznej strategicznie; czyli zbyt blisko Sashy.

Furia szybko zabrała się za leczenie innych, jak zwykle robiąc to niedbale, będąc pełna znudzenia tą czynnością. Muskała po kolei różdżką, póki rany każdego przestaną doskwierać. Nie było w tym żadnej finezji, zainteresowania czy przejęcia. Wręcz ziewała w trakcie leczenia, patrząc na swoje zadbane paznokcie.
- No masz, zadzior mi się zrobił - skomentowała między kolejnymi pacnięciami magicznym kijem i odeszła nie interesując się już więcej ilością ran oraz jak bardzo są one poważne. Na samym końcu uleczyła siebie samą, co było idealnym zaprzeczeniem, jakoby miałaby być egocentryczna. Po zakończeniu tego mało interesującego, wręcz mechanicznego procesu, zerknęła na pole bitwy, truchła bydlaków oraz wilka.

- Skoro Sasha nie dostrzega w tym wilkołaka, to to najwidoczniej zwykły piesowaty jest. Wilkołaki po utracie przytomności chyba wracają do swojej ludzkiej formy - wzruszyła ramionami, kolejny raz dając do zrozumienia, jak bardzo mało co ją obchodzi. Mogła co prawda uleczyć sierściucha, ale jak Sasha słusznie zauważyła; śmierdział i był brudny. Dlatego też Furia nie miała ochoty go dotykać, nawet końcówką swojej różdżki. Na słowa Erdora oburzyła się niesłychanie.

- No chyba coś ci się pomyliło, koleś! - zagrzmiała mrużąc gniewnie oczy.
- Nie jestem od żadnego leczenia, robię to, bo jakoś większość z was ma problem z obsługą banalnego, magicznego urządzenia! Mogę wam oddać ten szajs i radźcie sobie sami, ale nie kwalifikuj mnie pod jakiegoś kapłana, bo to jest gruba przesada. Naucz się lepiej używać tak łatwego sprzętu, to ci tę różdżkę w dupsko wsadzę i będziesz biegał po całym polu i leczył na bieżąco, zobaczysz co to znaczy! - pogroziła mu smukłym palcem i spojrzała na jego paznokieć. Od tej ciężkiej roboty ręce jej się niszczyły!
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172