Cicho „ooo” wydobyło się z ust zaskoczonego wilkołaka, kiedy to Marek w końcu przemówił. A więc mężczyzna jeszcze kontaktował, choć… słowa kowala nie tyle co rozczarowały, a zaniepokoiły weterynarza. Czy był tu jedynym, któremu nie tylko zadawanie, ale i obcowanie ze śmiercią przychodziło z łatwością? A może była to rodzima przypadłość zmiennokształtnych? Nie ludzi, nie zwierząt, nie żywych, ale i nie martwych? Podróżujących na granicy światów, zmuszonych do obserwacji losów istot i mocy, na które nie mieli żadnego wpływu?
- Zjedz póki ciepłe, wtedy najlepiej smakuje… - mruknął zatroskany do kobiety, ściągając usta w dzióbek. Słodki owoc mógł być jedynym ukojeniem podczas tej gorzkiej sceny „piętnowania” winowajców i obstawiania się po obu stronach barykad.
„Ja kurwa wiedziałem, że to się tak skończy… za tanio mi tę działkę odsprzedali… zachciało mi się okazji i wylądowałem w brodziku z bandą dzieciarni…” Wzdychając ciężko podszedł do rusztu z przygotowanym wolnym talerzykiem, po czym dzióbiąc po kolei karkówki, wybrał sobie dwie dobrze podpieczone oraz jedno jabłko.
„Ci się będą teraz pałować o jakiegoś starego grzyba, który i tak by kojfnął za kilka lat w zatęchłym szpitalu państwowym… Starzy se jarają i loże szydery odwalają… Kurrrrwa też bym się chętnie pośmiał… ale czy wyglądam jakby mi było do śmiechu? Nie! Gówno!”
Graba usiadł na trawie i zabrał się do pałaszowania mięsiwa z owocem, tępo wgapiając się w trawę, czego nikt nie mógł dostrzec przez jego lustrzane okulary.
„Po wała tu w ogóle jeszcze siedzisz? Żryj to szybciej Franka i wypierdalaj, zanim nie zechcą cie zwerbować do swoich frakcji. Jeszcze tego ci brakuje by stawać po czyjejś stronie. Starczy, że w polowanie cie wrobiono.”
__________________ "Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab" |