26-02-2017, 19:32 | #41 |
Reputacja: 1 | Róża zaczerpnęła głębszy oddech. Włączywszy blokadę klawiszy, powoli wsunęła komórkę do kieszeni spodni. Patrzyła teraz na Igora z czymś na kształt zmęczonego zniesmaczenia zabarwionego odrobiną pogardy. Zanosiło się na ciekawą wymianę zdań. – Po pierwsze, nie warcz na mnie, bo to komiczne. Po drugie, podeszłam do sprawy tak, jak uznałam za stosowne. Przyznam, że nie rozegrała się ona dokładnie wedle moich oczekiwań, ale zrealizowałam zadanie zgodnie z sugestiami Wróblicy. Nie podoba ci się to? Nie poszło po twojej myśli? Bu-kurwa-hu, pozwól, że otrę ci ślepka – wykonała parodię gestu na własnej twarzy, usuwając z oka nieistniejącą łzę. – Tolerowanie cię to jedno, ale nie będę tańczyć pod twoje dyktando. Od samego początku strugasz wielkiego organizatora, podejmujesz decyzje i uznajesz je za przepchnięte, zakładając, że wszyscy podążą za tobą posłusznie jak stado owiec. Typowa mentalność Drabiny. Skonsultować się z „wami”? A może zaoszczędzimy na czasie i zgłoszę się prosto do ciebie? Bo przecież oboje wiemy, że to plan Igora zawsze jest perfecto. Nie. Nie planuję zostać trybikiem w twoich przedszkolnych manipulacjach. Im szybciej wbijesz to sobie do brody, tym lepiej – mówiła spokojnie. Jej słowa ziały chłodem i były pozbawione emocjonalnych uniesień typowych dla tego typu oświadczeń. – A moje stronnictwo to nie twoja sprawa. Nie widzę potrzeby się nim legitymować. Ty chyba nie posiadasz boskiego autorytetu, który zmusiłby mnie do jego odsłonięcia, prawda? Zadała pytanie retoryczne, nie siląc się nawet, aby udawać ciekawość. Ostatnio edytowane przez Highlander : 26-02-2017 o 19:40. |
26-02-2017, 19:35 | #42 |
Reputacja: 1 | Wróblica ucieszyła się na prezent od Róży schwyciła puzderko - Dziękuję, dziękuję! Kochanie, choć wsadzimy jego ducha do BIAŁEGO szampana! Jakiegoś taniego może Juliana ? - Krwista potworzyca cieszyła się jak mała dziewczynka i klepała wilkołaka po ramieniu. Pan Andrzej wydawał się dużo bardziej niepocieszony, wszystko przyjął stoicką miną połączonym z kiwniem głową. Pani Maria wzmocniła blanta blaskiem następnie zapaliła i zaczęła podawać innym chętnym kółeczko zielarzy zaśmiewało się ze wszystkiego do rozpuku. Kłótnia magów zaszokowała Gangrelkę - A ja myślałam, że moja rasa kocha podkładać sobie na wzajem świnie - Rzuciła w przestrzeń. Wilkołak wzruszył ramionami popijając z butelki - Spokojnie szczeniaki muszą rangę między sobą ustalić. Upalona maryśką babcia zaczęła się chichrać jeszcze mocniej - A tacy to oni Oświeceni podobno! Ostatnio edytowane przez Brilchan : 26-02-2017 o 21:21. |
26-02-2017, 20:38 | #43 |
tajniacki blep Reputacja: 1 | Franek powoli przysypiał z nudy, kiedy to Igor z alfą zaczęli wymieniać się sztampowymi poglądami na temat rzeczywistości. Blady Marek wyglądał jakby nie potrzebował już blanta, bo dawno odleciał na miotle swojej wyobraźni lub wszech nieogarniania. A Babcia z wampirzycą, żyły w swoim świecie, nie zwracając na resztę zbyt dużej uwagi. Grabie zostało więc pilnowanie grilla i jabłek, bo kiełbasy nie lubił, karkówka dupy nigdy nie urywała, a boczek… cóż, jakoś nikt nie wpadł na pomysł by go kupić. Na pomoc znudzonemu wilkołakowi przybyła jednak Róża, a wraz z nią wieści, iż powód który zgromadził wszystkich w jednym miejscu, właśnie wyzionął ducha. Weterynarz klasnął w dłonie, uradowany, że mieli jeden problem z głowy. Niestety nikt z zebranych, prócz Wróblicy, chyba nie podzielał jego entuzjazmu. - Różo… Różo… - odezwał się ciepło do kobiety, zdejmując z kratki podpieczone jabłko. - Nie powiem ci, że się mylisz co do oceny Igora, na którego to działce jesteśmy gośćmi… - mężczyzna podszedł z talerzykiem do dziewczyny, uśmiechając się przy tym. - Jesteśmy jednak stadem. Jednym i wspólnym. Działanie w pojedynkę godzi w podstawowe zasady watahy. Nikt z nas nie zamierza narzucać ci swej woli, ale jeśli umawiamy się na jedno… to nie robimy po kryjomu drugiego. Jabłuszka? Nadziewane orzechami i cynamonem.
__________________ "Sacre bleu, what is this? How on earth, could I miss Such a sweet, little succulent crab" |
26-02-2017, 21:13 | #44 |
Reputacja: 1 | - Wiesz co, Franka? Weź może lepiej…- urwała, gryząc się w język. Młody mężczyzna miał rację. Nie mogła temu zaprzeczyć. Nawet jeśli postrzegała nuty kryjące się w jego głosie jako odrobinę patronizujące, daleko było im w końcu do despotycznej żmijowatości zawartej w każdej wypowiedzi Igora. - Przyznam Ci słuszność. Powinnam była was uprzedzić, kiedy zmieniłam zdanie. Następnym razem to zrobię – słowa nie stanowiły idealnej odpowiedzi w postaci „winniśmy wspólnie uzgodnić nowy plan działania niczym braterstwo krwi”, ale w tym momencie Róża potrafiła wykrzesać z siebie jedynie tyle w ramach kompromisu. Doceniała talenty dyplomacje Franciszka i jego umiejętność zbalansowania obydwu stron kłótni, dlatego też odebrała od niego talerzyk z jabłuszkiem i wbiła widelec w nadziewany przysmak. W ramach poszanowania osoby Graby mogła przynajmniej podłubać w owocu widelcem, wyobrażając sobie napęczniałą od nadmiaru arogancji głowę brodatego maga. Ostatnio edytowane przez Highlander : 26-02-2017 o 22:32. |
27-02-2017, 17:26 | #45 |
Reputacja: 1 | Marek patrzył na Różę zdumiony. Nie odzywał się przysłuchując się z niedowierzaniem kłótni Magów, którzy chyba zaczęli się ze sobą sprzeczać, kto ma dłuższego, co może by nie było irytujące, gdyby nie to, że w wyniku ich śmiesznych przepychanek zginął człowiek. Nie to, żeby było mu żal esbeka, ale zabijania nie można traktować lekko. I nie powinno się poświęcać ludzi w imię własnych ambicji. On był potworem, a Franek wilkołakiem, ale to oni byli tymi, którzy kierowali się wyższymi ideałami. - Nie różyczko. Zabiłaś człowieka i zwykłe przepraszam nie wystarczy. Oj nie zrozum mnie źle, dla mnie zabić to mniej niż splunąć, jak złamać tępe ostrze. Nigdy tego nie uczyniłem, bowiem traktuję śmierć z należytym szacunkiem. Ty odebrałaś życie, lecz nie po to aby nam pomóc, a aby zrobić na złość Igorowi, albo popisać się swą mocą. Tak czy siak, był to czyn dziecinny, godny małego tyrana. Może i jestem bestią, ale TY JESTEś POTWOREM – oczy mu zabłysły, potem przeniósł wzrok na Igora. - Nie, nie zgadzam się aby kręciły się tu srebrne szczudła, czy jak oni tam mają, niezależnie, jakie zasoby nam oferują. Przy pierwszej sposobności zechcą nas stąd wyrzucić. Jednostka jest pyłem przy takiej organizacji – ugryzł kawałek kaszanki.
__________________ Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo. Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda... Cisza nastanie. Awatar Rilija |
27-02-2017, 18:57 | #46 |
tajniacki blep Reputacja: 1 | Cicho „ooo” wydobyło się z ust zaskoczonego wilkołaka, kiedy to Marek w końcu przemówił. A więc mężczyzna jeszcze kontaktował, choć… słowa kowala nie tyle co rozczarowały, a zaniepokoiły weterynarza. Czy był tu jedynym, któremu nie tylko zadawanie, ale i obcowanie ze śmiercią przychodziło z łatwością? A może była to rodzima przypadłość zmiennokształtnych? Nie ludzi, nie zwierząt, nie żywych, ale i nie martwych? Podróżujących na granicy światów, zmuszonych do obserwacji losów istot i mocy, na które nie mieli żadnego wpływu? - Zjedz póki ciepłe, wtedy najlepiej smakuje… - mruknął zatroskany do kobiety, ściągając usta w dzióbek. Słodki owoc mógł być jedynym ukojeniem podczas tej gorzkiej sceny „piętnowania” winowajców i obstawiania się po obu stronach barykad. „Ja kurwa wiedziałem, że to się tak skończy… za tanio mi tę działkę odsprzedali… zachciało mi się okazji i wylądowałem w brodziku z bandą dzieciarni…” Wzdychając ciężko podszedł do rusztu z przygotowanym wolnym talerzykiem, po czym dzióbiąc po kolei karkówki, wybrał sobie dwie dobrze podpieczone oraz jedno jabłko. „Ci się będą teraz pałować o jakiegoś starego grzyba, który i tak by kojfnął za kilka lat w zatęchłym szpitalu państwowym… Starzy se jarają i loże szydery odwalają… Kurrrrwa też bym się chętnie pośmiał… ale czy wyglądam jakby mi było do śmiechu? Nie! Gówno!” Graba usiadł na trawie i zabrał się do pałaszowania mięsiwa z owocem, tępo wgapiając się w trawę, czego nikt nie mógł dostrzec przez jego lustrzane okulary. „Po wała tu w ogóle jeszcze siedzisz? Żryj to szybciej Franka i wypierdalaj, zanim nie zechcą cie zwerbować do swoich frakcji. Jeszcze tego ci brakuje by stawać po czyjejś stronie. Starczy, że w polowanie cie wrobiono.”
__________________ "Sacre bleu, what is this? How on earth, could I miss Such a sweet, little succulent crab" |
28-02-2017, 18:00 | #47 |
Reputacja: 1 | Igor myślał, że reszta wieczoru minie spokojnie i tylko będzie musiał powiadomić ich o jednej rzeczy związanej z śmiercią Witkowskiego... jak bardzo się mylił. Tak czy inaczej kiedy Róża się korzyła odbierał blanta od Babci i zaciągnął się mocno i głęboko zatrzymując dym w płucach na dłuższą chwilę. Wtedy odezwał się kowal...
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 28-02-2017 o 19:27. |
01-03-2017, 11:39 | #48 |
Reputacja: 1 | Słuchając nagłej eksplozji dramatyzmu, jaka wydobyła się z ust Krzykowskiego, Róża przedzieliła pieczony owoc na mniejsze kawałki. Powoli i starannie. Następnie wsadziła jeden z nich do ust i oddzieliła go wargami od widelca. Jakoś w połowie werbalnego wylewu bestii zwróciła się do Franki, przytakując z uznaniem. - Faktycznie, na ciepło są naprawdę dobre. W wolnym czasie będziesz musiał pokazać mi, jak się je robi – powiedziała, nabijając kolejną część jabłka na sztuciec. Tym razem dosięgnął ją zachęcający zapach fragmentów orzecha. Gdy kowal zaczął krzyczeć o potworach, skrzywiła się i odchyliła głowę. Tak, czuła ból, ale nie egzystencjalny, który mógłby zostać wywołany wyrzutami sumienia. Zakuły ją tylko bębenki. – Mareczku, słońce. Może trochę mniej siły ekspresji? Stoję praktycznie obok ciebie. A jedyne „przepraszam”, jakiego użyłam podczas tej wizyty, dotyczyło mojego spóźnienia. Powiedziałam tylko, że na przyszłość będę was informowała, jeśli zmienię zdanie. Nie kręć więc sobie filmowych urojeń na temat mojego korzenia się u waszych stóp i błagania o przebaczenie. Jeśli jednak chcesz, przyjmę plakietkę, jaką mi ofiarowałeś. Będę potworem. Na twoje potrzeby. To powiedziawszy, ukierunkowała się na Igora i wzięła od niego ziołowego papierosa. Umieściła całą długość zawiniątka pomiędzy palcem wskazującym i środkowym. Następnie, mocno je zaciskając, wsadziła pomiędzy nie kciuk, rozrywając spliffa na kawałki zgniłozielonego konfetti. Te posypały się na ziemię. – Po tej patronizującej farsie, którą właśnie odstawiłeś, prędzej zapaliłabym pojednawczego z Prorokiem albo Scelesti – obrzydzona, strząsnęła pozostałości ze swojej dłoni – Co więcej, utwierdziłeś mnie w tym, że nie powinnam się wstydzić podjętej decyzji, a traktować ją jako ważną nauczę. Dla ciebie, bo ona jedna wystarczyła żeby wywrócić twoje banalne knowania do góry nogami i pokazać prawdziwe, ogarnięte złością oblicze maluczkiego megalomana, który urojone przeciwności traktuje jak koniec świata. Gdybym mogła, zrobiłabym to ponownie. Odłożyła talerzyk na bok i wskazała widelcem rozmówcę. – Aby zażegnać sprawę na dobre i dowieść, kto ma rację, rzucam ci niniejszym wyzwanie, Igorze. Wyzywam cię tu i teraz na mistyczny pojedynek. Do pierwszej krwi. Jeżeli wygram, będziesz zmuszony odszczekać wszystko to, co powiedziałeś tego wieczora na temat mnie i moich metod. Jeśli to ty zwyciężysz, już nigdy nie podejmę działań bezpośrednio związanych z Zieloną Arkadią bez Twojego przyzwolenia. To oficjalne wyzwanie i upewnię się, że twoja sekta dowie się o jego odrzuceniu, jeśli okażesz się podszyty tchórzem – uśmiechnęła się do niego z przesadną słodyczą. Zapewne przez spożyty przed chwilą deser. |
01-03-2017, 12:39 | #49 |
tajniacki blep Reputacja: 1 | „O Zeusie… Hero i Jezusku święty…” pomyślał w roztargnieniu wilkołak, kończąc swój posiłek. Zapowiadało się na to, że ludzka część stada postanowiła wziąć się za łby. W sumie, siłowe rozwiązanie konfliktu nie było jakimś zaskakującym rozwiązaniem dla Franki, który wychował się w dość licznym stadzie, gdzie co i rusz wybuchały sprzeczki. Ludzie ze wsi przodowali prostym rozwiązaniom i wilkołaki, zbytnio sie od nich nie różniły. Od Warszawy jednak oczekiwał większego poziomu zdystansowania, a już zwłaszcza od kogoś takiego jak mag. Skąd tego typu uprzedzenia? Może z książek lub gier… bo niestety nie miał okazji, poznać w młodości, kogoś z tego cechu. Cóż… Wstając z trawy, otrzepał spodnie ze ździebełek i odłożył talerzyk na stół. Nie zamierzał się wtrącać. To nie była jego wendetta… jeszcze. Podchodząc do zebranej starszyzny, uśmiechnął się czarująco i zawadiacko, po czym stanął za ich plecami, obserwując razem z nimi zaistniałą scenkę. - Hmmm… tooo, skoro oni będą się naparzać… to, może jakiś mały zakładzik? - odparł konspiracyjnym szeptem, pochylając się nad niziutką Babcia Kwiatek. - Szkoda by ominęły nas elektryzujące emocje z potyczki nieprawdaż? - tym razem zwrócił się do Krwawej Wróblicy.
__________________ "Sacre bleu, what is this? How on earth, could I miss Such a sweet, little succulent crab" |
01-03-2017, 17:06 | #50 |
Reputacja: 1 | Butelka z wódką huknęła głośno o blat zwracając uwagę wszystkich na Pana Andrzeja, który odchrząknął, wstał z pieńka i przemówił - Dobra, szczeniaki wy moje kochane uroczo sobie walczycie o dominacje, ale zaczyna to być męczące a na dłuższą metę może być groźne. Nie jesteśmy gildią magów, czy jak tam się zwą te wasze zgrupowania. Nie wiem, jakie są tam u was zasady rozwiązywania konfliktów, ale nie życzę sobie żeby powstawały tutaj animozje, które w krytycznym momencie mogą zagrozić mojemu domowi! - Ostro popatrzył po wszystkich nowych członkach społeczności Zielonej Arkadii. - Różo, skoro nie chciałaś zapalić trzeba było odrzucić podarek zamiast go niszczyć. Trudno jest znaleźć dobre ziele a to było wzmocnione magią. Igorze ty też nie jesteś bez winy nie wiem czy jesteś tego świadom lecz masz w sobie silny pierwiastek zwierzęcy przez który pragniesz przewodzić a to MOJA ROLA której nie pozwolę sobie odebrać zrozumiano ?! - Ostatnie pytanie zabrzmiało bardziej jak warknięcie. - Wasza kłótnia zepsuła atmosferę dzisiejszej uroczystości i zagraża jedności stada. Proponuje upuścić wam trochę tej młodzieńczej gorącej krwi. Innymi słowy magiczny pojedynek, znam rytuał, który otworzy w świecie duchów świętą arenę oczyści ciała i umysły walczących z wszelkich toksyn oraz wspomagaczy będziecie mogli rzucać do woli ognistymi kulami czy co tam robicie gdyż magia okręgu sprawi, że się nie pozabijacie. Wszelkie efekty waszych mocy skończą się wraz z wyjściem z kręgu nawet jeżeli normalnie jakaś klątwa trwałaby latami albo powodowała trwałe uszkodzenia - Wyjaśnił. - Oczekuję, że po takim ustaleniu dominacji zaczniecie pracować, jako zgrane stado. Nie chcę powtarzać tego za każdym razem, kiedy będziecie mieć jakiś konflikt czy to zrozumiałe? Dlatego pytam się oficjalnie teraz: Marku, Franciszku czy czujecie potrzebę stanięcia do walki? Pojedynki będą odbywać się jeden na jednego najpierw niech stoczą bój magowie, gdy skończą będziecie mogli rzucić własne wyzwanie. Pasuję wam to rozwiązanie? Proponuje je żeby ocalić nasze Stado przed rozpadem tworzenie się wewnętrznych stronnictw oraz brak współpracy będzie oznaczał nasz upadek w obliczu przeważających sił wroga. Dobrowolnie związaliście się przysięgą krwi wszelka szkoda dla jednostki jest szkodą dla całości naszej siły Ze starszyzny tylko Krwawa Wróblica wykazała zainteresowanie hazardem - Stawiam na Igora. Jeżeli wygrasz zakład mogę ci odstąpić tresowaną sikorkę, srokę albo kota wszystkie zwierzaki napojone mą nieumarłą juchą są wyrośnięte, inteligentne i agresywne. Będą cię słuchać jeżeli im każę a w przeciągu miesiąca stracę nad nimi wszelką władzę lecz jeżeli ja wygram zakład dasz mi litr swojej krwi upuszczonej podczas przemiany stoi ? - Zaproponowała. Tomek z Żulowej Gwardii chciał postawić pół litra wódki na Róże. Ostatnio edytowane przez Brilchan : 01-03-2017 o 17:36. |