Ciało jeszcze nie zdążyło ostygnąć, a ta cała Ortega już chciała je kroć i gotować. Preparować kości. Słuchając marudnej litanii Foxy najpierw zrobiła się blada, a potem zielona. Byłoby w porządku, gdyby nie sposób w jakim tamta mówiła - jakby dywagowała o oprawianiu zwierzęcia, nie kogoś z załogi Nowojorczyków. Wydawała się wyprana z wyższych emocji, zimna i beznamiętna. Bardziej martwa niż blondyn u jej stóp. - Jeżeli to ten sam człowiek który zaatakował Kate, szeryf powinien się dowiedzieć - przełknęła ślinę, klepiąc dla otuchy Cosmo po ramieniu po raz ostatni. Też wstała, zaplatając ręce na piersi - Może coś już zdążył ustalić. Mogę poszukać kul, wiemy z której strony nastąpił atak. Wystarczy iść po linii strzału. Powinno się udać - popatrzyła na Sloana i uśmiechnęła się blado. Wolała już latać za pestkami, niż mieć więcej do czynienia z krwią. Ubrudziła się wystarczająco jak na jeden dzień.
__________________ A God Damn Rat Pack Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Ostatnio edytowane przez Zuzu : 28-02-2017 o 10:43.
|