Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2017, 17:40   #27
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Sadrax ocucił goblina, oblewając go wodą z bukłaka i próbował go przesłuchać. Goblin, jak tylko zorientował się, że jest spętany, zaczął się potwornie śmiać i krzyczy po goblińsku: - Wszyscy zginiecie! On nadchodzi, zginiecie! Zabierze was wszystkich! - a następnie się czymś przeraził i zrzedła mu kompletnie mina.
- Owszem. - pokiwał głową mag - Ale niektórzy z nas szybciej i mało przyjemnie, jeśli nie będą odpowiadać na pytania. Szczerze, to ja się brzydzę krwi i przemocy. Sam możesz pamiętać, że was uśpiłem tylko zamiast zabijać. A mogłem kulą ognistą rzucić i Piorunem Alzura poprawić… Ale ci tutaj… Zresztą, sam zobaczysz... - mag wskazał na zbliżającego się właśnie kata.
Odziana w czarne szaty, zabarwione teraz zaschłą krwią, Kat zbliżył się niespiesznie do goblina i maga. Ciemne włosy w nieładzie przykleiły się do, pokrytej ranami twarzy. Jednak teraz jego twarz ponownie przybrała niewzruszony wyraz. Walka minęła i Albin w końcu mógł liczyć na mniej odpowiedzialne zadanie.
- Znasz ich język? - zapytał iluzjonistę, jednak jego wzrok wciąż lustrował zielonoskórego. Lekko wzdrygnął się na myśl, co za chwilę będzie musiał zrobić. Nie chciał, ale mimo wszystko wciąż był jednym z członków zakonu Poszukiwaczy Skruchy i Odkupienia. Miał już do czynienia z wieloma przesłuchaniami i sposobami ich przeprowadzania. Raz nawet sam doświadczył go na własnej skórze. Nie było to przyjemne doświadczenie. Dlatego tym bardziej Albinowi nie podobało się to co miał za chwilę zrobić. - Będę potrzebował jednej osoby do pomocy… Ma ktoś pilnik?
- Znam -
odparł Sadrax Albinowi, a później dokładnie przetłumaczył jego słowa goblinowi, choć podejrzewał, że ten zna wspólną mowę. I dał mu wybór:
- Możesz porozmawiać ze mną. Albo z nim. Jeśli będzie współpracował ochronię Cię przed nim i jego metodami. Kto wie, może nawet przekonam ich, że jesteś nam przydatny i zachowasz życie. Pomóż mi pomóc Tobie. Ha, może nawet kiedyś popełnimy błąd i uciekniesz… - dał jeńcowi nadzieję - A teraz przepraszam na chwilę, muszę pomóc koledze. - przeszedł z goblińskiego na wspólny - Albin, przypilnuj proszę naszego gościa, żeby nie zrobił sobie krzywdy. Zaraz wracam - zakończył i poszedł do miejsca gdzie znajdował się ranny elf i starający mu się pomóc krasnolud.
- Ty! - wskazał na Albina, kiedy iluzjonista odszedł. - Ty morderca! Ty zlituj się nad Zork! Zabij go, zanim człowiek wróci!
Albin nieszczególnie zwracał uwagę na słowa goblina. Zamiast tego przetrząsał szuflady pomieszczenia, w poszukiwaniu przedmiotów tortur. Ktoś nieobeznany z tym fachem, mógłby mocno się zdziwić, ile pozornie nieszkodliwych rzeczy może posłużyć do brutalnego wyciągania informacji z więźniów.
- Siedź cicho - powiedział po goblińsku do Zorka. Wyciągnął z jednej z szuflad komody niewielki pilnik i przyjrzał mu się fachowym okiem. Powinien się nadać.
Oprawca podszedł do zielonoskórego. Stał nad nim przez chwilę, uświadamiając sobie, że tak właściwie nie wie o co chce go zapytać. “Ilu zielonoskórych liczy hodra?”, bez sensu, nawet biorąc pod uwagę możliwość, że goblin potrafił liczyć. “Gdzie jest Tazok?”, pytanie, którego lepiej nie zadawać, bo jeszcze jacyś narwańcy z Bastionu mogą zrobić głupie rzeczy posiadając tą informacje. Zaczął od słów, ale odpowiedzi goblina wciąż były te same: “- zabij Zorka!” czy “- litości, zabij!”. Zmusiło to kata do bardziej drastycznych metod. Zaczął od prostych, acz bolesnych tortur, które z czasem eskalowały, zadając coraz większą mękę ofierze, jednak ta nie dawała za wygraną. Goblin pragnął pożegnać się z tym padołem, można było wręcz odnieść wrażenie, że dopingował oprawcę. Ten jednak pozostawał niewzruszony i ze spokojem, nie zważając na krzyki goblinoida, kontynuował, mając nadzieję, że pokraka wreszcie się złamie.

W międzyczasie zawołany przez krasnoluda mag podszedł do miejsca gdzie ten opatrywał elfa. Dwalin dojrzał na jego ciele dziwne znaki. To było chyba pismo elfów.
- Sandraxie znasz może ten język? Wiesz co w nim napisano? Miałem zamiar podleczyć mocą Chantueai go, lecz teraz waham się.
Dawlin widział, że bez leczenia mocą bogini, elf nie odzyska przytomności do rana, jednak nie znając znaczenia symboli, wolał nie ryzykować.
- Sadraxie - poprawił mag - owszem, co nieco znam. Te dziwne znaki to elementy skomplikowanego glifu - magicznego symbolu ochronnego. Potrzebuję dokładnie przestudiować całość, żeby powiedzieć coś więcej. Myślałem o rozebraniu mrocznego i dokładnym obejrzeniu wszystkich znaków, bałem się go jednak ruszać bez Twojej pomocy, bałem się, że otworzą mu się rany. Mogę też przygotować zaklęcie, które w tym pomoże, ale to dopiero na jutro.
- Zatem z leczeniem mocą Chantueai elfa poczekam do jutra, gdy dowiemy się cóż ten glif oznacza.


- Hej, a co to ma być?! Nawet na chwilę nie można zostawić was samych - Sadrax splótł magię i rzucił czar “uśpienie” na goblina, a później odciągnął kata - Słuchaj, ten goblin bardzo się boi przeżyć, a dużo mniej boi się bólu i samej śmierci. Może damy radę to wykorzystać? Zostawmy go tu związanego, zostawiając z nim opis jego walki - jak to poddał się nie będąc nawet draśnięty.
Kat był nastawiony sceptycznie do planu czarodzieja, ale przystanął na to, sugerując, że samemu ma ważniejsze sprawy na głowie. Chciał przeszukać okolicę razem z resztą ochotników, więźnia zostawił w rękach iluzjonisty. Zresztą, to był jego więzień, więc kat przychylniej podchodził do jego prośby.

Skoro uzyskał akceptację kata, to po obudzeniu się goblina wprowadził plan w życie: - Słuchaj, powiesz nam to co chcemy wiedzieć, a pozwolę mu zrobić to czego Ty pragniesz. Nie, to zrobimy inaczej... - opisał goblinowi alternatywę.
- Czowiek gupi! On przydzie i was zniszczy! Zrobi coś strasznego Zorkowi! Zork woli umrzeć - goblin trząsł się ze strachu już na samo wspomnienie tego tajemniczego kogoś.
- Dobrze, Zork umrze jak tylko nam powie co tu robił, i gdzie są Tazok oraz ten co się go tak Zork boi, kim on jest? I gdzie ludzie z wioski?- kiedy goblin zdecydował się mówić Sadrax zapisał jego odpowiedzi i zawołał jeszcze Albina gdyby ten coś miał do dodania.
- Czowiek nie rozumie! On znajdzie Zorka nawet po druga strona! - zielonoskóry wciąż protestował.
Zanim jednak Albin był w stanie przyjść, goblin zaczął drzeć się na całe gardło. Zwierzęcy niemal wrzask, po prostu wrzeszczał bez opamiętania, aż do pokoju zbiegły się krasnoludy i ochotnicy. Sadrax po raz kolejny splótł magię i rzucił czar “uśpienie” na goblina. Dwalin chciał już wtrącić się do sytuacji, ale zatrzymał go Albin, który oznajmił, że czarodziej ma jego pozwolenie. Wszyscy rozeszli się, zostawiając ponownie oprawcę sam na sam z więźniem. Tym razem po obudzeniu zaczął od razu od tego, że:
- Ja też jestem magiem, i zrobię tak by nie znalazł Zorka.
Goblin zamrugał niepewnie ślepiami.
- Co ty robić Zorkowi? - zapytał, jakby zignorował zadane mu pytanie.
Sadrax cierpliwie powtórzył: - Ja też jestem magiem. I to robię Zorkowi. I potrafię zrobić też tak, by ten drugi nie znalazł nigdy Zorka. Tylko odpowie na pytania Zork i wszystko się skończy.
Zielonoskóry był już zmęczony. Krótkie drzemki dezorientowały, bolało go gardło, głowa i do tego wciąż czuł część prezentów, jakie zostawił mu kat.
- Zork chce po prostu umrzeć... - spojrzał błagalnym wzrokiem na czarodzieja. - Zapytajcie człowieka pod podłogą, Zork nie będzie mówił...
- Nie to nie
- odparł mag - Ty nie dotrzymać umowy, ja też nie dotrzymać. Gdzie ten człowiek pod podłogą? I co robiliście w wiosce? - Sadrax był cierpliwy jak każdy mag (no, może poza magami ognia, to raptusy w gorącej wodzie kąpani).
Następnie zawołał pierwszą osobę jaka mu się nawinęła i powtórzył to czego się dowiedział. Było tego niewiele, ale “człowiek pod podłogą” mógł wiedzieć coś więcej.
Goblin przełknął ślinę wiedząc, że jednak coś powiedział. Niewiele, ale dla NIEGO mogło to nie mieć znaczenia.
- W stronę wody dom z niebieskimi drzwiami! Już nic więcej Zork nie powie! Czarci język miesza mu w głowie!

Nagle przez okno, prawie zacinając się o zbitą szybę, wskoczyła niziołka z wymalowanym na twarzy przerażeniem.
- Ci dwaj się pozabijają!
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline