Dalsza część podróży odbyła się, chwała Sigmarowi, już tak jak w wyobraźni Maximiliana powinien odbywać się spływ rzeczny. W ciszy i spokoju przerywanymi jedynie chwilami radosnego wieczornego pijaństwa. Noga goiła się dobrze i choć do fikania niczym kozica Maksimowi trochę jeszcze brakowało, to wszystko było na dobrej drodze i mógł się on już bez problemu poruszać bez niczyjej pomocy. Gdy schodzili z barki uścisnął doń Pana Quartijn i pożegnał się z nim z uśmiechem.
- Prowadźcie tedy Panowie - powiedział do towarzyszy - Przeżyliśmy kolejny dzień, trzeba to uczcić -